Trzy mecze rozegrała Iga w Katarze. W każdym z rywalki nie było co zbierać. Trzeci mecz, czyli dzisiejszy finał z Pegulą, różnił się od dwóch poprzednich spotkań Polki tym, że pierwszy set był jako tako wyrównany, a dopiero w drugim oponentka osunęła się na kolana. Jedna rzecz na pewno się nie zmieniła. Amerykance również zaserwowała Iga bajgiel. Tyle, że na deser, a nie na pierwsze danie.
Trzeba też oddać finałowej rywalce to, że mecz nie był aż tak jednostronny jak spotkania poprzednie oraz jakby to sugerował wynik. Polka co prawda od początku cały czas prowadziła i już na wejściu dwukrotnie przełamała Pegulę, ale ta się pierwsze dwa razy umiała odłamać. Od stanu 3:4 w pierwszym secie nie potrafiła jednak ugrać już nic. Mimo że naprawdę nie grała źle. A nawet, moim zdaniem, dobrze. Tyle, że trafiła po prostu na lepszą, która jej na niewiele pozwoliła.
Uprzedzając malkontentów. W turnieju nie było ani Sabalenki, ani Rybakiny. Zawodniczek, z którymi Iga swoje ostatnie potyczki przegrała. Ani kontuzjowanej Finezyjki. Więc zawsze jakiś szukający dziury w całym będzie miał pretekst, żeby powiedzieć czy napisać, że katarski turniej o niczym nie świadczy. Moim zdaniem, co podkreślałem po półfinale z Rosjanką, świadczy, bo pokonała w sposób wyjątkowo przekonujący trzy rywalki o budzących respekt nazwiskach, z których dwie są w tej chwili w naprawdę bardzo wysokiej dyspozycji. A poza tym. Co to kogo obchodzi, że Sabalenki czy Rybakiny w Katarze nie było? Ich strata. Chciały, to mogły startować. Zresztą. Wystartują już w przyszłym tygodniu w Dubaju i zobaczymy czy narracja wiecznych niezadowolonych będzie miała jakąkolwiek rację bytu.
Na razie Iga może się cieszyć z 12. już tytułu w karierze. I sposobić do występu w Dubaju. Drabinka wydaje się taka średnio na jeża. Z Sabalenką może zagrać dopiero w finale, ale w połówce Igi aż się roi od takich, co to zechcą zamieszać. W 1/8 może trafić na Samsonową albo Żeng (Badosa chyba nie da w tej chwili rady żadnej z nich), w ćwierćfinale na Sakkari(6) albo znów na Kuriermietową(10), a w półfinale los może ją spiąć z Garcią(4), z Gauff(5) lub z Rybakiną(9).
W dolnej części drabinki, z tych najwyżej rozstawionych, grają, prócz Białorusinki, Pegula(3), Kasatkina(7), Bencic(8), Haddad Maia(11), Kvitova(12), Ostapienko(13) i Aleksandrowa(16).
Turniej zaczyna się jutro, a Iga, z tej racji, że ma w pierwszej rundzie wolny los, zagra najwcześniej w poniedziałek.
Z kolei przyszły tydzień to będzie wyjątkowy tydzień w historii polskiego tenisa. Rozpoczynają się trzy turnieje i w każdym z najwyższym numerem rozstawieni będą polscy tenisiści. W Dubaju oczywiście Świątek, w Meksyku (WTA250 Merida) – Linette, a we Francji Furkacz (ATP250 Marsylia).
Takich jaj w tenisie to jeszcze nie było.
Inne tematy w dziale Sport