Trochę czasu od niedzieli minęło i się człowiek z tym wszystkim oswoił, ale muszę przyznać, ze minę po drugim z konkursów w Styrii miałem mocno nietęgą.
Dzisiaj, patrząc na to, co się działo w Kulm z trochę większym dystansem, dalej się pewnie trzeba martwić, ale czy aż tak bardzo? Po remoncie skoczni w Bad-Mittendorf naszym, oprócz Żyły, nigdy tam specjalnie nie szło.
Zobaczymy w najbliższy weekend w Willingen. Tu wszystko może wyglądać inaczej. A jeżeli faktycznie w stosunku do poprzednich zawodów niewiele się, myślę o Kubackim i Stochu, zmieni, to wtedy możemy się rzeczywiście zacząć martwić na poważnie. W końcu skocznia z Hesji to jeden z ulubionych obiektów Kamila, a i Dawid nie może na nią narzekać. Był tu w końcu 6-krotnie w 10-tce i 4 razy w piątce, choć tylko raz na podium.
Tymczasem popatrzmy jak od strony statystycznej wygląda ten cały kram po weekendzie w Kulm. Jedziemy.
1. Trzy lata temu Antti Aalto zajmował w konkursach na austriackim mamucie, odpowiednio, 6 i 11 miejsca. Teraz w sobotę odpadł w kwalifikacjach a w niedzielę w ogóle do nich nie przystąpił. Coś niezrozumiałego. Może to nie było dla Finów aż tak bolesne jak dla nas występ Kamila na MŚ w 2016 roku, ale …
2. Po raz 20. Decker Dean nie przeszedł w piątek kwalifikacji. W niedzielę dobił w tym zakresie do oczka. W 45. pucharowych podejściach.
3. Nieco skromniej pod tym względem wyglądał w tym samym dniu wyczyn Stefana Rainera. Austriak zawalił kwalifikacje po raz piąty. Za to zrobił to z większą pompą, bo nawet nie musiał skakać. No i na tym pewnie zakończy udział w tegorocznej edycji PŚ.
4. Też w piątek i też z tego samego powodu zaokrąglił się Sato Wyższy. Przy czym Samuraj powinien mieć nos spuszczony na kwintę nie raz, a dwa razy. Nie przeszedł bowiem kwalifikacji po raz 15. w ogóle i po raz piąty w tym sezonie. Ta kwinta w sumie też nieaktualna, bo w niedzielę to już, żeby było adekwatnie do faktów, winien spuścić nos na sekstę.
5. Jeszcze odświętniej było w piątek w wypadku Eetu Nousiainena. Nie dość że, tak jak Sato Młodszy, oblał egzamin kwalifikacyjny piąty raz tej zimy, to zrobił to 40. raz w karierze. W zeszłym sezonie wydawało się, że ktoś go wreszcie przestawił na dobre tory, ale w tym widać, że ewidentnie wrócił na złą drogę. Co zresztą potwierdził dodatkowo w niedzielę.
6. Jakub Wolny był, a w zasadzie dalej jest, uważany za dobrego lotnika. No to wyobrażam sobie, co zaprezentuje na skoczniach nieco mniejszych od Kulm. Podobno jest do nich na poważnie przymierzany. Tymczasem w Styrii Polak zaokrąglił się nie tylko w liczbie nieprzebrniętych kwalifikacji (ma ich teraz na liczniku 15), ale również w liczbie nieudanych, czytaj bezpunktowych, pucharowych podejść w ogóle. No bo miał po poprzednich zawodach, w których uczestniczył, równe 50 zawodów głównych w których nie dostał się do serii finałowej. Wychodzi, że aktualnie pucharowych podejść, w których musiał obej sć się bez punktów ma na koncie 65.
7. Sabidżan Muminow zajął w piątek, nie licząc zdyskwalifikowanego Rainera, ostatnie miejsce w kwalifikacjach. Mimo to uważam, że był to, w jego przypadku, jakiś postęp. Poprzednim razem (była to zresztą jego jedyna, do piątku, wizyta w Bad-Mittendorf) jak przyjechał do Kulm, to ograniczył się do popatrzenia na skocznię z dołu i zwinięcia manatek. Teraz było inaczej. A w niedzielę to nawet był, z tych którzy skoczyli, przedostatni.
8. 25. raz nie przeszedł w piątek eliminacji Ukrainiec Jewhen Marusiak. Na pocieszenie pozostawał mu w tym momencie fakt, że były to, przynajmniej wynikowo i z tych nieprzebrniętych (bo w lutym 2021 w Zakopanem jakimś cudem w pierwszym konkursie je przeszedł, a w drugim żeby się dostać do konkursu wystarczyło już tylko nie zostać zdyskwalifikowanym, parę dni później w Rasnovie to samo), jego zdecydowanie najlepsze kwalifikacje w historii jego startów w PŚ. W niedzielę Ukraińca nikt nie musiał pocieszać. Cieszył się sam, a wraz z nim wszyscy miłośnicy nieziemskich niespodzianek. Nieziemskich, bo za taką trzeba uznać 26 lokatę Marusiaka. I od razu kawa na ławę. To nie był żaden fuks. Gość w tym dniu ZASŁUŻYŁ NA TE PUNKTY. Bez dwóch zdań. Skakał niemal na poziomie Zniszczoła. Gdzieś podsłyszałem i zaraz potem sprawdziłem, że to pierwsze punkty ukraińskich skoczków od 3. lutego 2010 roku. Wtedy to w konkursie w Klingenthal punkty zdobył Witalij Szumbarec. Mają co świętować.
9. Po niedzielnych zawodach Słoweńcy mają już na koncie równo 80 „srebrnych” pucharowych „medali”. Pod tym względem są na dziś na piatym miejscu. Przy czym do czwartej Finlandi aż 65 „drugich pudeł” straty.
10. Stefan Kraft dogonił w sobotę Schlierenzauera w liczbie wywalczonych w ciągu kariery pucharowych podiów. Jego start w sobotę to był jego 255 I-ligowy konkursowy występ. 170 tych konkursów zakończył miejscami w czołowej 10-tce. Po niedzieli mały Austriak jest już samodzielnie trzecim najlepszym pudlem w historii i do drugiego Adama Małysza traci ledwie trzy pudła. Niedzielne zawody były jego 260. pucharowym podejściem.
11. Kobajaszi Lepszy, mimo niezbyt udanego, przynajmniej w porównaniu z poprzednim weekendem, sobotniego konkursu, awansował po nim do top-20 klasycznego punktowego rankingu wszech czasów. Zrównał się bowiem punktami z Roarem Ljoekelsoeyem, a ponieważ ma od niego prawie dwa razy więcej zwycięstw, to on jest wyżej. Zresztą. Po niedzieli Japończyk, tak czy siak, ma już więcej punktów od Norwega, więc dywagacje, który ma więcej wygranych, są w tym kontekście bezprzedmiotowe. W niedzielę dołączył do 25-osobowej dotychczas szpicy punktowego rankingu wszech czasów, w której każdy członek wyskakał przynajmniej 6500 punktów. Ale do top-25 na razie nie wszedł. Najprawdopodobniej wejdzie za tydzień. Żyła mu uciekł, ale do emeryta Nikkoli tylko 24 oczka. Aktualna liczba pucharowych podejść zaokrągliła się u Samuraja do równych 170.
12. W tej samej klasyfikacji i również w sobotę, do top-35 wskoczył Daniel Tande. Mimo, że wzbogacił się w tym dniu tylko o cztery oczka, to wyprzedził, i to naraz, Kranjca i Koglera. Austriak musiał się z top-35 pożegnać. Na zawsze. A co do Wikinga jeszcze, to obchodził w sobotę bardzo okrągły jubileusz. Po raz 150. Norweg wywalczył pucharowe punkty.
13. Także w sobotę Andreas Wellinger został 54. skoczkiem w historii, któremu dane było wyskakać więcej niż 900 klasycznych punktów. Podejrzewam, że trochę potrwa zanim liczba takich zawodników zaokragli się do 55. Lanisek ma do tej granicy, po sobocie, sto kilkanaście punktów (w tym sezonie wyskakał już ponad 230) i jest jedynym który ma realne szanse, by w tym sezonie tego dokonać. No chyba, żeby cudownej zwyżki formy dostał i doznał Lindvik. W niedzielę Niemiec zaliczył 195. konkurs w karierze i wyprzedził w rankingu, o którym wyżej, swojego aktualnego trenera, którego w Kulm, chyba nie z tego powodu, zabrakło. Wellinger jest więc już nie 54., a 53. W zwykłym punktowym rankingu wszech czasów też awansował w niedzielę, i też na 53 miejsce. Przy okazji został 54. skoczkiem, który w ciągu kariery zdobył 4500 lub więcej punktów. Do top-50 brakuje niecałe 80 oczek. A bezpośrednio przed nim wszystko emeryci.
14. Skoro o wilku mowa. Marius Lindvik osiągnął w sobotę próg siedmiuset klasycznych punktów. Takich skoczków, wraz z nim, naliczyłem 67. Wiking punktował w sobotę po raz 85.. Po raz 25. było to miejsce w drugiej 10-tce. W niedzielę doścignął w klasycznej klasyfikacji punktowej Fannemela (mają po 706 oczek), a ponieważ ma od kolegi więcej pucharowych zwycięstw, to znalazł się przed rodakiem i to on zajmuje w tym rankingu teraz 65. lokatę. Po Kulm na koncie Norwega jest też 110 pucharowych konkursów.
15. Do czołowej 90-tki zwykłej punktowej klasyfikacji wszech czasów wskoczył tymczasem w sobotę Timi Zajc. Wypchał z niej zresztą rodaka – Tepesa juniora. Słoweniec nie jest wśród tego grona ostatni. Wyprzedził bowiem jeszcze Takeucziego. Sobota była dla Zajca dniem jubileuszy. Startował w 120. konkursie w karierze, po raz 20. znalazł się w czołowej 6-tce, a po raz 55. w 10-tce. No i pobił rekord sezonu, bo tak wysoko tej zimy jeszcze zawodów nie zakończył. Mimo, ze był już wcześniej 5-krotnie w 10-tce. Długo ten jego rekord sezonu jednak nie przetrwał. Do niedzieli. W niedzielę Słoweniec po raz 10. stanął na pucharowym podium. Wszedł też do top-85 klasycznej klasyfikacji punktowej wszech czasów. Wypchnął z niej Niemca Duffnera. Po Kulm na koncie Słoweńca jest już również 45 obecności w czołowej 10-tce zawodów.
16. Inny ze Słoweńców, Ziga Jelar, przekroczył w sobotę barierę tysiąca pucharowych punktów (1022) zwiększając tym samym liczbę skoczków, którzy osiągnęli ten próg do 176.. Dwóch z nich od razu w sobotę Jelar wyprzedził. Ville Larinto (równy 1000 oczek) i Niemca Siegmunda (1007).Sobotnie zmagania to był też jego 90. kontakt z pucharem i 10. obecność w czołowej 10-tce. W niedzielę Jelar zapunktował po raz 60.
17. Kolejny Słoweniec, Lovro Kos tym razem, doskakał po pierwszym dniu zawodów do najlepszej 220-tki punkciarzy w historii. Żeby to osiągnąć trzeba było wywalczyć w karierze 633 punkty. W sumie nawet mniej, bo 221. Hauswirth Senior ma ich na koncie równe 630. Ale Kos po sobocie miał 633, dlatego piszę, że tyle. W niedzielę Słoweniec zaliczył 50. kontakt z Pucharem.
18. Gregor Deschwanden, dzięki zajęciu w sobotę 15. pozycji w konkursie, dobił do stu punktów w sezonie. To jego piąty taki sezon w karierze, a trzeci z rzędu. Przy czym dwa poprzednie były najlepsze i zdobył w nich ponad dwa razy więcej niż dotąd tej zimy. W niedzielę dołożył kolejne punkty. Po raz 55. W karierze lądując w trzeciej konkursowej 10-tce. Na miejscu 21. po raz piąty.
19. W swoim 40. konkursie w karierze Giovanni Bresadola, podobnie jak w 2/3 pozostałych, w których brał udział, skrewił. Dzień później, w swoim 50. pucharowym podejściu z kolei, uzyskał swój, ex aequo, trzeci najlepszy wynik w karierze. Będzie trochę bardziej stabilny i Włochy znów będą miały skoczka. Do Cecona Seniora na razie oczywiście nie ma się co równać, ale do Colloredo, i to z najlepszych czasów, za chwilę będzie można. W każdym razie starszego brata już przerósł. Jak nie o głowę, to o pół na pewno.
20. Włoch Alex Insam wyskakał w sobotę, a był to jego jubileuszowy, 60 konkurs w karierze, najlepszy wynik od dokładnie pięciu lat, kiedy to na mamucie w Vikersund był również 26. W niedzielę już tak dobrze nie było. Włoch wrócił do średniej dyspozycji prezentowanej tegorocznej zimy. Co nie jest takie złe, bo mógł wrócić do tej z poprzedniej. Albo z czasów Kruczka. Niedzielny konkurs to był 105. kontakt Włocha z Pucharem.
21. Pierwsze punkty w sezonie zdobył w pierwszym z mamucich konkursów Dominik Peter. Były to jego 45. I-ligowe zawody główne PŚ. W trzeciej 10-tce wylądował po raz 10. Jak zdobywa punkty, to z reguły w niej ląduje. Tylko dwukrotnie punktował dosadniej. Tzn. na pozycjach 16 i 18, żeby ktoś nie snów nie wiadomo jakich domysłów. W niedzielę już standardowo. Bez punktów, znaczy.
22. Trudno uwierzyć, ale Anze Lanisek w Kulm w sobotę dopiero zadebiutował. W 170. konkursie w karierze! Nie wypadło to może za dobrze, a na pewno bez szału, ale zawsze lepiej kończyć zawody na miejscu 13. niż na 50., tak jak w Sapporo. W niedzielę, bogaty doświadczeniem z soboty, Słoweniec poprawił się i z powrotem zameldował się, już po raz 55. w karierze, w czołowej 10-tce zawodów, przy okazji zostając 60. najlepszym klasycznym punkciarzem w historii. Z czołowej 60-tki wypadł Tom Hilde.
23. Dużo w tym odcinku o Słoweńcach, ale jak trzeba, to czemu nie? Sobota to 10. konkurs w karierze Żaka Mogela. Rewelacji, jak w Sapporo, może nie było, ale kolejne punktowanie do CV jak najbardziej można wpisać. A w niedzielę, mimo że nie zdobył punktów, Słoweniec zaliczył piąty najlepszy wynik w karierze.
24. Niemal cztery bite lata czekał najmłodszy z braci Prevców na swoje kolejne podium. I się doczekał. Co ciekawe na skoczni, na której dotąd nie szło mu może najgorzej, ale nigdy nie był tu tak wysoko jak w sobotę. Drugi z konkursów w Kulm był 110., w którym dawny Demon zdobył punkty.
25. Aleksander Zniszczoł, musi, z Kulm się lubi. W sobotę czwarty konkurs na tym obiekcie i czwarte punktowanie. W niedzielę piąty i piąte. Przekroczył też, wreszcie, granicę trzystu pucharowych punktów w karierze. Daje mu to w tej chwili 308. miejsce w całej historii. BTW. 300 punktów przekroczyło dotąd 329. zawodników. A na niedzielę nasz skoczek też narzekać nie może. Trzeci wynik w sezonie i 35. punktowanie w życiu w 105. pucharowym podejściu. Nie są to na pewno liczby, które bulwersują, ale ważne, że ostatnio punktuje. I to wcale nie najgorzej. 5-krotnie w sześciu zawodach. Takiej serii jeszcze albo nie miał w ogóle, albo miał ją w czasach zamierzchłych. 8 lat temu, czyli w okresie, którego już nawet najstarsi górale, wśród nich starzejący się Olek, nie pamiętają:).
26. Kamil Stoch zaokrąglił w sobotę liczbę swoich punktowań do 340., a liczbę zawodów, w których lądował w czołowej 20-tce do 285.. Myślę jednak, że nie był po zawodach specjalnie z tego powodu szczęśliwy. W niedzielę na pewno też, mimo że po raz 90. nasz mistrz wylądował w drugiej 10-tce konkursowej stawki. Sobotnie punkty przesądziły o tym, że na koncie Polaka za ten sezon jest ich już więcej niż przez całą poprzednią zimę.
27. Od soboty obecny sezon jest już najlepszym w karierze Dawida Kubackiego również jak chodzi o wywalczone punkty (podiumowo dokonało się to dwa tygodnie wcześniej w Zakopanem). Mimo, nie satysfakcjonującego go pewnie, 10. miejsca w konkursie, Polak miał przed niedzielnymi zawodami o 21 oczek więcej niż na koniec najlepszego dotąd dla niego punktowo sezonu 2019/20. W niedzielę mogliśmy obserwować zdecydowanie najsłabszy występ Polaka w sezonie. Ale dwóch okrągłości się dorobił. Zdobył punkty po raz 275. To raz. Po raz 65. znalazł się w drugiej 10-tce konkursu. To dwa.
28. Pierwsze punkty w karierze Norwega Benjamina Oestvolda. Żeby je zdobyć potrzebował do tego pięciu konkursów. W niedzielę zaliczył, jednocześnie, 10. pucharowe podejście i piąte zawody główne bez punktów.
29. Johann Andre Forfang ukończył sobotnie zawody w drugiej 10-tce. Taka sytuacja miała miejsce już po raz 60. Po niedzieli Wiking ma na liczniku 05 pucharowych podejść.
30. Halvor Granerud został w sobotę liderem klasyfikacji generalnej, ale nie tylko. Wyprzedził Dawida Kubackiego również w tabeli „medalowej” sezonu. Po sobocie miał o jedną konkursową wygraną więcej niż Polak. Wiking zaliczył też w sobotę 145. pucharowe podejście. W niedzielę Granerud, po pierwsze, mnie zdenerwował. A ja jestem, jak wiecie, niespotykanie spokojny człowiek. Po drugie wygrał siódmy raz w sezonie przez co załapał się, drugi raz w życiu, do mojej autorskiej tabeli najwybitniejszych w historii skokowych sezonowców, o której napiszę, a w zasadzie przypomnę, więcej jak Dawid wreszcie też się w niej znajdzie. Po trzecie odniósł okrągłe, dwudzieste, zwycięstwo w karierze. Zaliczył też okrągłe, 35., podium. Dodał do tego 65. obecność wśród 10. najlepszych skoczków dnia i 135. konkurs w karierze. Starczy.
31. W sobotę miał miejsce najlepszy w historii jego startów na Kulm występ Markusa Eisenbichlera. Był już wcześniej tutaj dwa razy w 10-tce, ale były to miejsca niższe od zajętego w sobotę. W niedzielę natomiast Niemiec po raz równo 50. wylądował w drugiej 10-tce konkursu. Miejsce 15. zajął po raz 10.
32. Po raz 35. nie wszedł w sobotę do serii finałowej Constantin Schmid. Przy 125. pucharowych podejściach. W niedzielę było identycznie, tylko, siłą rzeczy, bez okrągłości.
33. Dzięki grypie, która dopadła kilku kolegów wrócił do pucharowej rywalizacji, między innymi, Philipp Aschenwald. W sobotę zaliczył 90. już w karierze punktowanie. Na drugi dzień po raz 35. skończył konkurs w trzeciej 10-tce.
34. Nieźle, przynajmniej po sobocie, zapowiadał się miniony weekend dla Austriaka Clemensa Leitnera. Tymczasem po niedzieli mógł tylko zaokrąglić, do 15., liczbę konkursów, w których nie zdobył punktów. Pierwszy z dwóch konkursów w Styrii był 25. w jego I-ligowej karierze.
35. Jan Hoerl uwielbia kończyć zawody na 5. miejscu. Tak też zrobił w sobotę, kiedy celebrował również udział w 65. zawodach głównych w karierze. Był to już 20. konkurs, kiedy skoczek z Bischofshofen zmieścił się na koniec dnia w czołowej 10-tce. W drugim dniu rywalizacji Austriak zajął miejsce, a jakże, piąte. Po raz piąty w sezonie i 10. w karierze. Było to jego 5. pucharowe podejście i 90. I-ligowy konkurs. Gdyby kogoś interesowało ile razy Hoerl zajmował inne niż piąta lokaty w czołowej 10-tce, to żadnej częściej niż dwukrotnie. A w dwóch przypadkach (miejsce drugie i czwarte) zamyka się to cyfrą 0.
36. Ulrich Wohlgennant zadebiutował w tegorocznej edycji Pucharu dopiero w Kulm. Był to dla niego 35. konkurs i 40. pucharowe podejście. Dostał się do serii finałowej, ale w niej chciał skakać w nieregulaminowym stroju. Na to mu nie pozwolono. W niedzielę też skakał tylko w serii pierwszej, bo do drugiej się nuż nie dostał. Po raz 20. w karierze.
37. Piotr Żyła został w niedzielę 30. skoczkiem w historii, którego klasyczny dorobek jest większy od 1300. punktów. Polak zaczyna się w tym rankingu wyraźnie zbliżać do Geigera. A bezpośrednio przed nimi sami emeryci. Dla przejrzystości sytuacji podam, że 25. w tej klasyfikacji Bardal ma w tej chwili nad Żyłą 131 pkt przewagi. To jest, w przeliczeniu na szóste miejsca, bo takie Polak w tym sezonie, w przeliczeniu na punkty, średnio zajmuje, 13 konkursów z niemal niewidocznym hakiem. Wychodzi, że jeszcze w tym sezonie Żyła będzie przed Norwegiem. Kilka lat temu niewyobrażalne. Żeby jeszcze tylko częściej na tym najwyższym podium stawał! W drugiej punktowej klasyfikacji wszech czasów, tej zwykłej, skoczek z Beskidów, jako 25. w dziejach, jeszcze w sobotę przekroczył barierę 6500 pkt. Dzień później był już w rzeczonym rankingu 24., bo wyprzedził Nikkolę. W niedzielę BTW to w niedzielę Polak zaliczył 350. pucharowe podejście.
38. Dalej zadziwia dziadek z Austrii, czyli Manuel Fettner. Po raz 45. wylądował w niedzielę w czołowej 10-tce, po raz 25. w czołowej siódemce i siódmy raz w karierze na miejscu siódmym. Co ciekawe przez całą dotychczasową karierę Tyrolczyk skakał w Kulm tylko raz. Notabene też, tak jak w sobotę, kończąc konkurs na 20. miejscu. Aha. Fettner wskoczył do top-80 klasycznego rankingu punkciarzy. Aktualnie plasuje się na miejscu nr 79. Z 80-tki wyleciał mistrz świata z roku 1995 z Thunder Bay i wicemistrz świata z pamiętnego Predazzo’03, Tommy Ingebrigtsen.
39. Zakończył wreszcie swoją siermiężną przygodę z nartami Filip Sakala. Przyjechał do Kulm, odpadł dwa razy w kwalifikacjach (to drugie odpadnięcie było równo 25. w przeciągu kariery), zobaczył to pewnie potem wszystko na wideo i postanowił jak w sentencji. Na jego miejscu też bym tak zrobił. 37 pucharowych podejść, żadnego punktu. Z tych 37. podejść ponad 2/3 to nieudane kwalifikacje. Jedno trzeba mu przyznać bez bicia. Genów ojca w zakresie skoków nie odziedziczył.
40. Niko Kytoesaho skakał w niedzielę w pucharowym konkursie po raz 60. I zdobył 3 punkty. Łącznie ma ich na razie 120. To znaczy wychodzi, że w każdym konkursie zdobywa dwa. Więc może się cieszyć. Wypadł w niedzielę powyżej średniej. A w weekend to już w ogóle.
41. Naoki Nakamura wylądował w niedzielę w drugiej 10-tce konkursu. Miało to miejsce o raz 20. w historii jego startów w Pucharze. Japończyk po raz nie wiedzieć który wyrównał w tym dniu stan swoich punktowanych i bezpunktowych konkursów. Aktualny ich bilans to 54:54.
42. Piąte nieudane kwalifikacje zaliczył w niedzielę Justin Lisso, który od nieobecność dwóch etatowych reprezentantów Niemiec dostąpił niespodziewanie zaszczytu występu na mamucie. Puchar Świata i Puchar kontynentalny to jednak dwa zasadniczo odmienne światy.
43. W niedzielę przykry jubileusz Kiliana Peiera. Helwet zupełnie n ie potrafi dojść do siebie po odniesionej w zeszłym roku kontuzji. Efektem 35. już oblane kwalifikacje.
c.d.n.w.
Inne tematy w dziale Sport