Trochę mi zeszło, ale mając do wyboru między Magdą Linette, a Żyłą i Kubackim, o Geigerze czy Tschofenigu z Hoerlem nie wspominając, trudno się dziwić, że wybrałem tę pierwszą. Prawda? No.
To teraz już będzie o skokach w kontekście tego, co się działo w Sapporo. Czas start.
1. Kobajaszi Młodszy i Lepszy zdobył w ostatni weekend prawie 1,5–krotnie więcej punktów więcej niż w całym dotychczasowym sezonie (260:161). W punktach klasycznych stosunek wynosi dokładnie 2,5(65:26). Nie bardzo rozumiem takie cudowne uzdrowienia czy raczej zmartwychwstania. Ni z gruszki ni z pietruszki facet zupełnie nie pozbierany technicznie, nagle bije wszystkich o 5 metrów. No ale ok. Trzeba było jakoś tę japońską publikę przyciągnąć. Ciekawe czy w Kulm na wabia dadzą wygrywać Kraftowi. Tylko że w Kulm raz, że nikogo nie trzeba do oglądania skoków namawiać, a dwa, że Krafta wszędzie faworyzują, więc dlaczego mieliby robić wyjątek akurat na rodzimej skoczni? Aha. Samuraj punktował w niedzielę po raz 130.
2. Po sapporskim weekendzie Halvor Granerud jest już w top-40 klasycznej punktowej klasyfikacji wszech czasów. Wskoczył tam dopiero w niedzielę, ale za jednym konkursem przegonił od razu Bulaua, Ploca i Kocha. Z 40-tki wypadł Czech. Bulaua nie było już w niej wcześniej, a Koch, mimo wyprzedzenia przez Norwega, pozycję nr 40 utrzymał. Przy czym nie wiem czy na długo, bo 43. Forfang ma tylko 14 oczek mniej. W zwykłej klasyfikacji punktowej, cały czas mówimy o rankingu wszech czasów, Halvor Granerud przebił się, ale dopiero w niedzielę, do czołowej 50-tki. Jest aktualnie nawet 48. Po niedzielnych zawodach wylądował tuż przed nosem Stefana Horngachera. Z 50-tki wyleciał Jakub Janda, który ma tyle samo punktów co Harada, ale dużo gorszy bilans zwycięstw. Norweg w niedzielę 10. raz w sezonie stanął na podium. Były to jednocześnie 15. zawody tej zimy, kiedy zmieścił się w czołowej 10-tce. Zasadniczo w piątce, bo się chłop dziwnie uparł i miejsc od 6 do 10 nie zajmuje. Pozostałych zresztą, poza jednym przypadkiem kiedy go przesunięto karnie po drugiej serii na ostatnie miejsce finałowe, również.
3. Stało się! W sobotę Adam Małysz przestał być rekordzistą Polski w liczbie zwykłych punktów zdobytych w ciągu kariery. Po niedzieli Kamil, mimo że za dużo punktów w tym dniu nie wyskakał, wyprzedza go o 15 oczek (13085:13070). To młodszy z naszych skoczków jest teraz w tabeli wszech czasów trzeci, a do drugiego Kasaiego brakuje mu niecałe 400 pkt. Jeśli przyjąć, że w drugiej połowie zimy będzie skakał na poziomie pierwszej, to jest to do zrobienia jeszcze w tym sezonie. Nasz mistrz mógł celebrować w Sapporo kilka okrągłości. W sobotę przede wszystkim równo czterysetny konkurs w karierze i 195., w którym kończył zawody w czołowej 10-tce. W niedzielę natomiast powodów do świętowania było dużo mniej. praktycznie w ogóle nie było, bo co to dla Stocha za wynik znaleźć się w trzeciej 10-tce. Tym niemniej odnotujmy, ze zrobił to już po raz 55.
4. Piotr Żyła wszedł był za to, również w sobotę, do czołowej 25-tki zwykłych punkciarzy wszech czasów. Wypadł przez niego z tego elitarnego grona Dieter Thoma. Żyła musi się jednak bardzo pilnować i liczyć z tym, że w Kulm, jeśli sam nie będzie świetnie skakał, a Najlepszy Samuraj utrzyma formę z Sapporo (w co myślę, że jednak wątpię), to za długo się tą obecnością wśród elity nie nacieszy. W tej chwili Polak, dzięki „cudownemu” zmartwychwstaniu rywala na Okurajamie, ma nad Japończykiem tylko 8 punktów przewagi. Kobajaszi też wyprzedził Thomę, a po drodze jeszcze Funakiego, dzięki czemu stał się drugim najlepszym punkciarzem swego kraju. Co do statystyk Polaka, to: w piątek po raz 90. wylądował w drugiej 10-tce zawodów, w sobotę miał miejsce jego 325. konkurs w karierze, a w niedzielę 255. punktowanie i 80. zawody, w których zmieścił się w czołowej ósemce.
5. 80. skoczkiem w historii, który przekroczył barierę 3000 zwykłych punktów wyskakanych w czasie swoich pierwszoligowych pucharowych występów, został już w piątek Stephan Leyhe. Przy okazji w sobotę po raz 110. znalazł się w czołowej 20-tce, a punkty w tym dniu zdobył po raz 150.
6. Mamy też po konkursach w Sapporo kolejnego skoczka, który dorobił się w ciągu kariery przynajmniej 2500 pucharowych punktów. Został nim w niedzielę Timi Zajc. Jest, od początku istnienia PŚ, 91. skoczkiem, który może się tym pochwalić. Słoweniec dołączył jednocześnie do tych, którzy wyskakali w ciągu kariery 500 i więcej klasycznych punktów. Takich gości jest na dzisiaj nieco mniej, bo 87. W bardzo wolnym tempie zmierza w ich kierunku klasyczny (w sensie zdobywania w tym roku klasycznych punktów) męczybuła Stephan Leyhe, a więc skoczek, o którym mowa punkt wyżej i który zwykłych punktów ma od Słoweńca dużo więcej. Brakuje mu do limitu pięciuset klasycznych oczek 12 pkt, ale nie wiem kiedy go osiągnie, bo w tym sezonie wyskakał ledwie dwa klasyczne punkcisze. Mimo, że zwykłych punktów wywalczył już 132. Tymczasem Zajc dobił w niedzielę do 125. pucharowych podejść. Innych okrągłości u niego nie zauważyłem.
7. Pius Paschke stracił miejsce w pierwszym składzie swojego zespołu, nie poleciał do Japonii i od razu odczuł tego skutki. Wypadł z top-150 zwykłej punktowej klasyfikacji wszech czasów. Wypchali go z niej, chyba na dłuższy czas, Constantin Schmid i Jan Hoerl. Mimo, że szału swoimi występami na hokkaido nie wywołali. Szansa na odrobienie strat dla Paschkego pojawi się, być może, w Willingen, gdzie Niemcy wystawią skład poszerzony o grupę krajową. Tylko że on, w takiej formie jak był ostatnio, to pucharowych punktów raczej niewiele zdobędzie. Ze skaczącej w Sapporo, wymienionej w tym punkcie, dwójki zaokrąglił się tam tylko Niemiec. I to w wąskim wymiarze. Ma po tych zawodach na koncie 40 bytności w trzeciej 10-tce stawki.***
8. Wśród tych, których dorobek punktowy przekracza 600 oczek, znaleźli się po Sapporo Daniel Tschofenig, Lovro Kos i, choć zdobył w Japonii tylko dwa punkty, Władymir Zograwski. Oczywiście status każdego z nich w obecnym sezonie jest drastycznie różny, ale to akurat ich w tym momencie połączyło. Poza tym świętowali każdy co innego. Austriak zajmując w sobotę 5 miejsce wyrównał najlepszy wynik w karierze. Był to, przy okazji, jego 40. kontakt z PŚ. Bułgar w piątek mógł celebrować dwie rzeczy. 265. pucharowe podejście i 180. konkurs w karierze. Natomiast w sobotę po raz 45. ukończył zawody w trzeciej 10-tce. Jeśli chodzi o Słoweńca to w sobotę, czyli akurat wtedy, kiedy nie punktował, zaliczył 45. konkurs w karierze. Dzień później po raz 35. zdobył pucharowe punkty.
9. Clemens Aigner wyprzedził w niedzielę w liczbie zdobytych na skoczniach w całej karierze punktów naszego Klemensa, Murańkę. Na razie o punkt (456:455). Austriak potrzebował do ich uzyskania 84. podejść (68 konkursów, w tym 36 punktowanych, i 16 nieudanych kwalifikacji). Polak 138 (104, w tym 44 punktowane, konkursy i 34 zawalone eliminacje). To był, licząc od początku zeszłego roku, drugi tryptyk Aignera. Jest w takie długie weekendy, jak się okazuje, niesamowicie regularny. Sześć konkursów i za każdym razem miejsce w drugiej 10-tce zawodów. Co ciekawe, każdorazowo inne. W niedzielę w tej drugiej 10-tce zameldował się już po raz 15. w karierze.
10. Do dziesięciu powiększył w sobotę swoją liczbę dotychczasowych pucharowych punktowań inny austriacki Clemens, Leitner. Tak się tym ucieszył, że w niedzielę postanowił tej okrągłości nie naruszać.
11. Ta sama sytuacja na linii Giovanni Bresadola i Arttu Aigro. Włoch też wyprzedził Estończyka o punkt (131:130). Włoch zdobył je w 13. konkursach (startował w 39., a ponadto nie przeszedł 9. kwalifikacji), a Estończyk w 18. (biorąc udział w 61., i nie przechodząc jeszcze 26. innych kwalifikacji). Różnica między nimi a poprzednią parą jest taka, że obaj w tym sezonie zdobywają punkty, więc Aigro ma cały czas szansę skutecznie skontrować.
12. Nie poradzili sobie w Sapporo obaj wystawieni do konkursów Amerykanie. Każdy z nich po dwa razy nie wchodził do serii finałowej konkursu i raz odpadał w kwalifikacjach. Obaj też nie odznaczyli się niczym wielkim ze statystycznego punktu widzenia. Trochę na siłę napiszę, że Casey Larson w sobotę po raz 15. uczestniczył w konkursie w sytuacji, kiedy nie zdobył punktów. Na siłę, bo już dzień później się odokrąglił.
13. Mimo, że Stefan Kraft spisał się w Sapporo, szczególnie w pierwszych dwóch konkursach, świetnie, to statystycznie nie ma tym razem w jego przypadku o co zahaczyć. No chyba , że o to, że w sobotę wziął udział w swoim 245. konkursie w karierze. W niedzielę, kiedy Sedlak puścił go wreszcie w warunkach zbliżonych do innych skoczków, Austriak z miejsca spadł do drugiej 10-tki. Przy czym w jej dolne rejony.
14. Parę jubileuszy zmuszony był celebrować (podobno tego nie lubi, choć pewnie ściemnia, bo każdy lubi) Manuel Fettner. Najpierw, w piątek, po raz 80. skończył konkurs w trzeciej 10-tce. W sobotę po raz szósty był w pierwszoligowych zawodach szósty, a także po raz 210. zdobył pucharowe punkty. Wreszcie w niedzielę zaliczył, jednocześnie, 330. pucharowe podejście i trzysetny konkurs w karierze.
15. Michael Hayboeck tegorocznych występów w Sapporo nie będzie pewnie wspominał najlepiej, ale ze statystycznego punktu widzenia zaokrągliły się po niedzieli, w niektórych obszarach, jego liczby. Przed lotami w Kulm Hayboeck ma na koncie 255 pucharowych podejść, 215 punktowań oraz 40 konkursów, gdzie odpadał po pierwszej serii.
16. Kilka tygodni temu mieliśmy do czynienia z najlepszym w historii wynikiem uzyskanym przez Kevina Maltseva, teraz mamy do czynienia z jego najgorszym w historii występem. Tegoroczny pobyt w Japonii będzie wspominał jako koszmar. Trzy starty i trzy nieprzebrnięte kwalifikacje. Te piątkowe były jubileuszowe, bo trzydzieste.
17. Po raz 50. nie przeszedł w piątek kwalifikacji Alex Insam. Jeszcze pięć lat i dojdzie do siebie po treningach z Kruczkiem. To i tak szybciej niż prorokuję Rajdzie.
18. Radek Rydl z Czech też miał w niedzielę swój pierwszy jubileusz. Dziesiąty raz podchodził do Pucharu i dziesiąty raz oblał eliminacje.
19. Nie poprawił swojego dorobku punktowego w Sapporo lider Turków Fatih Ipcioglu. W sobotę po raz 15. nie zdobył punktów w konkursie. Chyba go specjalnie ta okrągłość nie kręciła, bo zaraz w niedzielę ją zmazał.
20. Rodak Ipcioglu, Muhammed Bedir, dobił w niedzielę do tych, którzy przynajmniej 5-krotnie wystąpili w pucharowych zawodach głównych. Punktów, podobnie jak w czterech poprzednich konkursach, w których startował, nie zdobył.
21. Swoje okrągłe liczby mógł w Japonii celebrować także Gregor Deschwanden. Konkurs sobotni to był jego setny konkurs punktowany. Ten niedzielny z kolei to 35. zawody, które ukończył w drugiej 10-tce stawki. Wypada dodać, że trzy konkursy w Sapporo to jego trzy najlepsze zawody tej zimy, a rezultat piątkowy to najlepszy wynik w historii jego startów na Okurajamie.
22. W niedzielę doczekał się swojego pierwszego punktu w sezonie Kilian Peier. Był to jego 30. konkurs w karierze, w którym wylądował w trzeciej 10-tce. Dzień wcześniej Szwajcar zaliczył 115. zawody główne w I lidze.
23. Zidze Jelarowi wylot na Hokkaido za wiele nie dał. Ze statystycznego punktu widzenia może jedynie, ale też niewiele. Po wojażu do Japonii ma na koncie 85 konkursów PŚ.
24. Przez brak punktów w sobotę Anze Lanisek stracił bezpośredni kontakt z duetem Kubacki-Granerud. Do pierwszego ma ponad 200, do drugiego niewiele mniej niż 200 punktów straty. Statystycznie niby też plaża, bo z okrągłości do odnotowania tylko to, że ma po Sapporo 185 pucharowych podejść. Jednym może się po niedzieli pochwalić. Już teraz ma w dorobku więcej pucharowych punktów niż w rekordowym dlań dotąd poprzednim sezonie. O 5, ale ma. Ponadto. To jest przecież tak naprawdę dopiero połowa sezonu.
25. Żak Mogel zdobył w sobotę więcej punktów niż we wszystkich 15., licząc już z niedzielnym, pozostałych pucharowych podejściach. W każdym z trzech japońskich konkursów targały nim pewnie zupełnie inne emocje, ale pewnie, z powodu tej soboty, niczego nie żałuje.
26. W niedzielę Domen Prevc po raz pierwszy w sezonie ukończył konkurs w czołowej 10-tce zawodów. Był to jego 145. kontakt z Pucharem. Dzień wcześniej zaliczył 135. konkurs w karierze. Oczywiście dużo mniej udany niż ten niedzielny.
27. Pero Prevc też skoczył w niedzielę najlepiej w sezonie, choć wcześniej w 10-tce już tej zimy był. Słoweniec zaliczył przy tym trzy okrągłości. Po pierwsze po raz 80. ukończył zawody w 10-tce, ale poza pudłem. Po drugie ma już na liczniku 240 lokat w czołowej 20-tce konkursów. I po trzecie była to jego 315. styczność z Pucharem. A teraz najważniejsza rzecz z nim związana. Już po pierwszym z trzech japońskich konkursów Słoweniec został 10. najlepszym skokowym punkciarzem w historii. Z 10-tki wyrzucił Matti Nykaenena. Od soboty goni Goldbergera. W tym sezonie go pewnie nie złapie, ale w przyszłym powinien.
28. Dawid Kubacki, pierwszy raz w sezonie, wypadł w niedzielę nie tylko z konkursowej szóstki, ale i 10-tki. Stracił też sporo punktów do Graneruda i ma nad nim w generalce przed konkursami w Kulm niewiele, bo 48 oczek przewagi. Czyli o 66 mniej niż miał przed Sapporo. To tyle złych wieści. Dobre są takie, że w piątek Polak zaliczył już 35. pudło w karierze i że po niedzieli ma na koncie okrągłe 195 punktowań, z czego 145 to miejsca w czołowej 20-tce.
29. Obudził się w Sapporo, miejmy nadzieję, po długim letargu, Aleksander Zniszczoł. W sobotę wydawało się nawet, że to był zryw w stylu Murańki sprzed dwóch lat w Willingen, ale finalnie dużo lepiej Polak wypadł w niedzielę. W swoim 90. konkursie w karierze po raz 10. zaliczył obecność w czołowej 20-tce zawodów.
30. Jedni się budzą, inni usypiają. Do takich należy chyba Paweł Wąsek, który po bardzo dobrym początku sezonu od Bischofshofen wyraźnie kuleje. W Sapporo był naprawdę „wąski” i niech nie zmylą nikogo zdobyte w niedzielę, w dużej mierze dzięki furze szczęścia, punkty. Dobrze, że nie startuje w Kulm, bo to by go tylko jeszcze bardziej rozregulowało. A niedzielna zdobycz punktowa była 25. w karierze reprezentanta Polski.
31. Daniel Tande, mimo że w piątek ukończył konkurs w 10-tce, to po następnych dwóch nie może twierdzić, że japońska eskapada była jego sukcesem. W sobotę, 10. raz w karierze, nie dostał się do konkursu. W niedzielę, przy okazji 190. kontaktu z Pucharem i 180. konkursu w karierze, ukończył zawody bez punktów.
32. Po weekendzie w Sapporo najlepszym Niemcem w klasyfikacji generalnej sezonu nie jest już Geiger, ale Andreas Wellinger. Spisywany na straty mistrz olimpijski sprzed 5. lat prezentuje się ostatnio wyjątkowo solidnie. Piątkowa obecność w 10-tce była już 80. w tym gronie. A przecież zaraz w sobotę znów dołożył do pieca. Po niedzielnych zawodach Niemiec ma na liczniku 155 punktowań.
33. Solidności i skokowej przyzwoitości zaczyna brakować ostatnio Karlowi Geigerowi. W niedzielę, po dwóch wcześniejszych bardzo przeciętnych konkursach, nie zmieścił się nawet w 30-tce. Taka sytuacja miała miejsce po raz 30. w jego karierze. Nie dziwię się Horngacherowi, że zamiast wysyłać Bawarczyka do Kulm zabrał go ze sobą na trening.
34. Markus Eisenbichler dołączył w niedzielę do 10. innych skoczków, którzy choć raz stali w tym sezonie na pucharowym podium. Moim zdaniem bardzo szczęśliwie, ale dołączył. Może to spowoduje przełamanie u Niemca, który na 16 konkursów w sezonie aż 4 razy był poza finałem, a kolejne 5 ukończył w ostatniej 10-tce finałowej stawki. Piątkowe zawody to było dla Niemca 180. punktowanie w karierze i 210. I-ligowy konkurs, w którym wziął udział.
35. Inny z Niemców, Philipp Raimund, nie zaczął japońskiego weekendu za dobrze, ale w sobotę i niedzielę punktował, dzięki czemu może się pochwalić, że ma na koncie 10 konkursów, z których przywiózł punktową zdobycz. Wziąwszy pod uwagę, że zaliczył dopiero 18 pucharowych podejść, to wynik jest nie najgorszy.
36. W piątek Sabidżan Muminow po raz 90. oblał kwalifikacje. W sobotę i niedzielę poprawił z grubej rury i jest na najlepszej drodze do tego, żeby jako drugi czynny skoczek dobić do setki w tym zakresie. Aha. W sobotę Kazach zaliczył 120. pucharowe podejście. Oczywiście żadne z nich nie było punktowane. Kolejne, niedzielne, jak zaznaczyłem wyżej, również.
37. Mackenzie Boyd-Clowes w sobotę cieszył się, po raz 45., z małych punktów (trzecia 10-tka), a w niedzielę martwił tym, że ich, już po raz 120., w konkursie nie zdobył.
38. W piątek Jukia Sato po raz piaty nie przeszedł eliminacji. Tak się tej okrągłości pewnie wstydził, że zaraz w sobotę ją zmazał.
39. Kobajaszi Starszy i Słabszy najpierw, w piątek, po raz 20. w karierze nie przebrnął kwalifikacji, a zaraz w sobotę po raz 75. nie zdobył punktów w konkursie. Tak się tymi jubileuszami pewnie wzruszył, że w niedzielę, pierwszy raz od Wisły, zdobył wreszcie jakieś, liche bo liche, ale punkty.
40. Nie wiem po co mu to było, ale w piątkowych kwalifikacjach wystartował prawie 51-letni Noriaki Kasai. Z wiadomym efektem.
41. Do nieosiągalnej dla żadnego z rywali i niewymownie okrągłej liczby 190, zaokrąglił liczbę swoich nieudanych kwalifikacji Koreńczyk Czoj Hiung Czul. To może zniechęcić Muminowa do dalszego uprawiania tego sportu.
42. Japończyk Tomofumi Naito pojawił się w cyrku po dwóch latach przerwy, dobił do pięciu bezpunktowych konkursów i pewnie znów odwiedzi Puchar za jakie dwa lata.
43. Taku Takeuczi zaokrąglił w piątek liczbę swoich nieudanych konkursów do 75. Nie podobała mu się chyba ta okrągłość, bo w sobotę ją wymazał.
44. Rekord życiowy w 15. konkursowym starcie. Taki był efekt niedzielnego występu kolejnego z Japończyków, Rena Nikaido.
***Poprawka do punktu nr 7.
Na skutek wycofania przez Horngachera Geigera i Raimunda z konkursów w Kulm, Paschke będzie miał jednak szansę powiększyć w Styrii swój dorobek punktowy. Jedzie do Kulm w roli zapchaj dziury.
Inne tematy w dziale Sport