HareM HareM
351
BLOG

T4S. Statystyki po konkursie noworocznym

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Tak jak pisałem po Oberstdorfie. Z przyczyn obiektywnych teksty „statystyczne” popełniane w okresie Turnieju są mniej obszerne. Ten też. Do rzeczy:
1.    Zaczynamy od soboty. Okrągłe, trzydzieste, zawalone kwalifikacje Ukraińca Witalija Kaliniczenki. Wydaje się, że w tym sezonie skacze jeszcze gorzej niż w poprzednich. Tym razem przegrał nawet ze swoim rodakiem Marusiakiem, co nie wiem czy mu się wcześniej kiedykolwiek zdarzyło. Ale nawet jeśli, to od naprawdę wielkiego dzwonu.
2.    Rumun Daniel Cacina do 30-tki nieudanych kwalifikacji jeszcze w Ga-Pa nie dobił (choć co się odwlecze to na pewno nie uciecze), za to zanotował znaczące jubileuszowe w tym sezonie. Mamy za sobą tej zimy równo 10 eliminacyjnych zawodów i w jego przypadku ani jedne nie poszły pomyślnie. Rekordzista. Nie ma takiego drugiego. To znaczy jest oczywiście jeszcze kilku takich, którzy zawalili wszystkie kwalifikacje, w których brali udział. Ale ani jeden z nich nie podchodził do kwalifikacji 10-krotnie.
3.    Sabidżan Muminow, sam w sobie, się w Garmisch statystycznie nie zaokrąglił. Ale, jako wicelider rankingu najbardziej nieudanych czynnych kwalifikantów, zbliżył się do ideału, pod którym to pojęciem rozumiemy wciąż startującego (ostatnio widziałem, że w II lidze) Czoja, na odległość równych stu oczek. Wynik 87:187. Rzeczonego ideału Kazach pewnie do końca kariery dogonić szans nie ma (tym bardziej, że Koreańczycy mogą jeszcze wpaść na pomysł, żeby wystawić swoją ikonę do zawodów I-ligowych), ale na to, by zapisać się w pamięci kibiców jako niekwestionowany wicelider, a waląc prosto z mostu i z angielska (nie bójmy się tego słowa) vice Choi, to już owszem.
4.    Kobajaszi Starszy kaleczy od samego początku tej zimy, czyli od Wisły, gdzie niby na inaugurację zdobył punkty, ale już na drugi dzień go zdyskwalifikowali w przedbiegach. I swoją robotę kontynuuje, z powodzeniem, w T4S. W Oberstdorfie był najgorszy w konkursie. Teraz był najlepszy, ale z tych, którzy odpadli w kwalifikacjach. To był jubileuszowy, dwudziesty, oblany egzamin kwalifikacyjny Japończyka.
5.    No to może o tych z przeciwnego końca kija. Granerud. Dzięki niedzielnej wygranej został 20. najlepszym killerem w historii. Ma tyle samo (16) zwycięstw co 19. Hautamaeki, ale znacznie gorszy bilans pozostałych podiów. Wszedł też Norweg po niedzielnych zawodach do czołowej 50-tki klasycznego rankingu punktowego wszech czasów. Jest 48. i wyprzedza bezpośrednio Romana Koudelkę. Z 50-tki wypadł Robert Johansson, który ledwie niedawno był do niej wskoczył. Przy czym za niedługo starszy z Norwegów najpewniej na powrót zamelduje się w top-50 tej klasyfikacji. Aktualnie potrzebuje do tego 9 klasycznych punktów. Wtedy wyprzedzi Soininena (równy dorobek z Finem nic mu nie daje, bo tamten wygrał więcej konkursów). Od Koudelki dzieli Johanssona okrągłe 10 oczek.
6.    Anze Lanisek dołączył w niedzielę do grona skoczków, którzy przynajmniej 20-krotnie stali w życiu na I-ligowym podium. W klasycznym rankingu punkciarzy wszech czasów, nie chcąc być gorszym of Graneruda, Słoweniec też wyprzedził jednego czynnego skoczka. Ofiarą okazał się Anders Fannemel, którego Lanisek zepchnął na miejsce 65. Przy okazji. Od niedzieli skoczków o klasycznym dorobku punktowym przekraczającym 700 punktów mamy dokładnie 66. Z tego grona Słoweniec (713) i Norweg (706) wyprzedzają na razie tylko Japończyka Saito (703). Istnieją poważne obawy, że Wiking swej pozycji w tym obszarze już nie poprawi. Wręcz przeciwnie. Stosunkowo niedaleko z tyłu bowiem czai się Lindvik.
7.    Dawid Kubacki swoją liczbę zajmowanych w zawodach najniższych podiów doprowadził do 15. Nie dało mu to jednak awansu w klasyfikacji najwybitniejszych pudli wszech czasów. Dalej jest 30. Niedzielny konkurs był już 285. pucharowym podejściem Polaka.
8.    Kamil Stoch ma po noworocznych zawodach od Kubackiego o 110 pucharowych podejść więcej. Czyli jest pod tym względem jeszcze bardziej zaokrąglony (395). 9. miejsce w konkursie nasz skoczek zajął już po raz 20. w karierze.
9.    Już wiemy, że mimo bardzo słabych występów w niemieckiej części T4S, Stefan Hula dalej będzie jego uczestnikiem. Nie chce mi się tego komentować. Statystyka: zawodnik Evenementu zanotował w Garmisch 265. Kontakt z pucharem. I postęp. W Oberstdorfie był 48., a w Ga-Pa 47. Jak tak dalej pójdzie, to może dojść do tego, że w Bischofshofen skończy nawet 45.
10.    Piotr Żyła ma już teraz więcej punktów na koncie niż uzbierał w całym poprzednim. A przecież aż tak źle wtedy, w jego przypadku i w stosunku do reszty kariery, wcale nie było. Wypada odnotować, że to były 20. zawody główne Polaka i wyjątkowo jubileuszowe, bo 250., punktowanie.
11.    Paweł Wąsek został 20. Polakiem, który w jednym sezonie zdobył więcej niż 100 pucharowych punktów. W tabeli najlepszych polskich punkciarzy wszech czasów jest 17. Jedynymi dwoma skoczkami, którzy są w tym rankingu przed nim, a nie mają na koncie stu punktów w jednym sezonie są Aleksander Znizczoł i, tu się można lekko zdziwić, Wojciech Skupień.
12.    Zwycięstwo Graneruda było równo 140. triumfem Norwegów w całej historii konkursów rozgrywanych w ramach PŚ. Daje to Wikingom cały czas czwartą pozycję. Do trzeciej Finlandii brakuje im aktualnie 11. wygranych zawodów. Dużo? Dużo. Biorąc jednak za wykładnię ilość zwycięstw przedstawicieli obu nacji w ostatnich latach, wychodzi, że znacznie mniej.
13.    Na strasznie jubileuszowo wyszedł w Ga-Pa Johann Andre Forfang. Nie dość, że 190. I-ligowy konkurs, to jeszcze 165. punktowanie i 55. raz, kiedy skończył zawody w drugiej 10-tce. Tyle krągłości, a on dalej taki chudy.
14.     Karl Geiger zaokrąglił się po noworocznym konkursie w dwóch obszarach. Po raz 180. zdobył pucharowe punkty i po raz 50. ukończył konkurs w drugiej 10-tce stawki. Była to jednocześnie jego 140. obecność wśród najlepszej 20-tki I-ligowego konkursu.
15.     Trwa dobra passa Philippa Raimunda. Po 14. miejscu w Oberstdorfie, Niemiec dołożył 15. w Ga-Pa. To jego dwa najlepsze wyniki w pucharowym życiu. Raimund skakał w Nowy Rok w I-ligowym konkursie po raz 10. Po raz piąty zdobył punkty. Jak na tę ilość zawodów bardzo przyzwoity współczynnik, uważam.
16.     Po raz 65. Stephan Leyhe wylądował w konkursie w drugiej 10-tce stawki. I to o nim na dzisiaj tyle.
17.     Danił Wasiliew zaliczył w Nowy Rok 10. bezpunktowy konkurs. Doliczając 20 nieprzebrniętych kwalifikacji, ma na liczniku równo 30 pucharowych podejść, przy których musiał obejść się smakiem. Przy czym do tego dochodzi jednak rodzynek w postaci wiślańskiego punktowania. Ależ ten Muminow musi mu zazdrościć.
18.     10. konkurs w pucharowym życiu Rona Nikaido. Tylko raz zdobył punkty. Tą razą znów było do nich daleko.
19.     Do pięciu razy sztuka. Sztuka udała się Vilho Palosaariemu, który dokładnie tylu pucharowych konkursów potrzebował do tego, by zdobyć pierwsze punkty. Znam znacznie dłuższe okresy oczekiwania w skokach. Że o Penelopie już nie wspomnę.
20.     To już 40. konkurs, w którym, bez efektów punktowych, wystartował Arttu Aigro. Jest faktem, że Estończyk miewał sezonuy, w których punktował znacznie częściej niż w tym. Więc może się wreszcie poprawi.
21.     Po roku przerwy pucharowy punkt jeden) zdobył Roman Koudelka. Czech, który ma tych punktów na koncie ponad 5000 (dokładnie to o osiem ponad), w ostatnich trzech sezonach zdobył ich też pięć, ale bez trzech zer.
22.     Po raz 35. Podchodził w Ga-Pa do Pucharu Daniel Tschofenig. I o raz 35. skończyło się to udziałem w zawodach głównych. 80% tych konkursów procentowało zdobyciem punktów. Nie żebym się chwalił, ale dwa lata temu, kiedy zadebiutował w Bischof i zdobył pierwszy pucharowy punkt, pisałem, że będą z niego ludzie. I miałem rację. Dzisiaj ma w dorobku tych punktów prawie 500. O ponad 30 więcej od Murańki, o grubo ponad 200 więcej od Zniszczoła. Starszych od niego z 5-6 lat. A przecież natrzaska tych punktów jeszcze w tym sezonie, że ho, ho.
23.     Clemens Leitner uczcił swoje 20. pucharowe podejście budzącym respekt rekordem życiowym. Kto wie, może jest to przepustka do pierwszej kadry. Przy taki Lackner, na przykład, jeszcze lepsze wyniki niedawno w PŚ uzyskiwał. I cicho sza. Więc nie wiem.
24.     Stefan Kraft. Jak na Ga-Pa to całkiem nieźle. Ale bardziej kolorowo wypadł w statystykach. 240. punktowanie i 45. raz, kiedy lądował w drugiej 10-tce. W 20-tce znalazł się po raz 210.
25.     Najlepszy kumel Krafta, Michael Hayboeck, też zahaczył w Ga-Pa o liczbę 210. Tyle ma po noworocznym konkursie punktowań.
26.     Czwarty raz w pucharowej karierze Manuel Fettner zajął w zawodach czwarte miejsce. Łącznie skoczek z Innsbrucka punktował już w PŚ 205-krotnie.
27.     Drugi rok z rzędu Jan Hoerl kończy w Garmisch na 5. miejscu. Sytuacja, kiedy ląduje w czołowej szóstce zawodów, miała miejscepo raz 10.
28.    Słoweńcy też mogą się po zawodach w Ga-Pa cieszyć z podiumowej okrągłości. Drugie miejsce ich reprezentanta oznacza bowiem, że na liczniku Słowenii jest od wczoraj równo 225 pudeł.
29.    Smutnie rozpoczął się ten rok dla Piusa Paschke. Ledwo po Engelbergu znalazł się top-150 klasycznej klasyfikacji punktowej wszech czasów, to po konkursie noworocznym z niej wyskoczył. Wszystko za sprawą Jana Hoerla, który w Garmisch przyszalał i, jako 151. skoczek w historii, przekroczył granicę dwustu klasycznych punktów w karierze. Przy okazji wyprzedzając kilka osób, w tym właśnie najsłabszego z nich punktowo Paschkego. Na szczęście dla Niemca sytuacja jest najprawdopodobniej chwilowa, bo ma on tyle samo punktów (200), co będący pozycję wyżej Austriak Groyer. Warunek na powrót do przedmiotowej grupy jest jeden. Miejsce w czołowej 15-tce któregoś z konkursów. Chyba, że Kobajasziemu Starszemu nagle się coś odmieni i zacznie skakać jak człowiek. Wtedy jeszcze parę punktów trzeba będzie zdobyć. Ale z tym Kobajaszim zdecydowanie na to nie wygląda. Na pocieszenie pozostało Niemcowi, ze w Nowy Rok zdobył punkty. Mało, ale jednak. To było jego 80. punktowanie w karierze.
30.     Mało piszę o Szwajcarach, więc łapię się, czego się da. Gregor Deschwanden zaliczył w Ga-Pa 205. konkurs w karierze.
31.     O Prevcach ostatnio też mało, to też napiszę. Po niedzieli Domen ma na koncie 130 I-ligowych konkursów.
32.     Po raz 30. Tymoteusz Zając znalazł się w protokole zawodów głównych w drugiej 10-tce klasyfikacji. Ciekawostka trzeciego sortu. W rankingu  najlepszych punkciarzy ma już tylko ciut ponad 100 punktów mniej od Macieja Kota. Tylko patrzeć jak minie Polaka…
33.     30. punktowanie i 40. konkurs w karierze Lovro Kosa. Ma już w karierze prawie o 100 punktów więcej od Murańki, a pierwsze punkty zdobył przecież niecałe dwa lata temu w Planicy…

Dodatek nadzwyczajny odnośnie zakończonych już kilka godzin temu innsbruckich kwalifikacji. Jedno zdanie.
Wiem. Wyniki nastrajają niebywale optymistycznie. Ale nie dajmy się zwariować.
Po pierwsze. Warunki były, nie ma tu co kryć, nierówne. Polacy mieli je dużo lepsze od Graneruda czy Laniska, że do tej dwójki się ograniczę.
Po drugie. Na końcu I serii skacze jutro czwórka Polaków. Sedlak zawsze znajdzie wytłumaczenie, jeśli będzie ich chciał spuścić. Wszystko jedno sam, czy z czyjejś sugestii. Pytanie czy tym razem będzie chciał.
Natomiast jeśli w drugiej serii nie będzie czwórki Polaków to będę bardziej niż zdziwiony. Może nawet nie zdziwiony, a rozczarowany. No bo Wąsek z Kazachem wygrać musi na tej samej zasadzie, co Kubacki z Hulą. A Żyle też, nawet jak go forma na chwilę opuściła (w co jednak należy wątpić), wprost nie wypada  przegrać z Nakamurą, który w niemieckiej części TS ledwie wchodził do konkursów.
Jednym słowem optymizm przed jutrem duży, ale z uznaniem Graneruda za odstrzelonego, to ja bym jednak radził poczekać. Tym bardziej, że jak na razie to jednak on, a nie kto inny, ma ogromną przewagę punktową.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Sport