No i mamy.
Pierwsza poszła jak z płatka.
Po środowych kwalifikacjach dwie rzeczy wydawały się bezsporne. Pierwsza, że albo Granerud wsadził coś w spodnie, albo wygra ten cały Turniej w cuglach. I druga, że rośnie nam w cyrku, oprócz kilku innych, uznawanych za takich od czasów prekambru, nowy outsider. A imię jego nie 40 i 4 (jak od miejsca zajętego w eliminacjach przez podobno schorowanego Krafta), tylko inne. JAPONIA.
Nie wiem jak to z tą Japonią w tym roku jest. Albo nowy cyngiel zwany Panem Od Sprzętu się na nich specjalnie uwziął (ale raczej nie wygląda, bo to nie oni są najczęściej dyskwalifikowani), albo, i tu już wygląda, sami doszli do wniosku, że z tym cynglem to ich poprzednie numery nie przejdą. No bo żeby wszyscy naraz i każdy z osobna aż tak obniżyli loty? Rioju ma kłopoty z wejściem do 10-tki, jeszcze jeden z wejściem do rundy finałowej, a reszta z wejściem do konkursu. Przed wojną nie do pomyślenia! Przepraszam. Przed, jak to mówią Rosjanie i ich onuce, „operacją specjalną”.
Po czwartkowym konkursie okazało się, że Granerud rzeczywiście skacze w innej lidze. Teraz pytanie czy to powrót do formy z początku sezonu 2020/21 czy też tylko chwilowy amok. Obawiam się, że to nie musi być wcale chwilowe. Więc albo Stockl coś mu w tych spodniach kazał zaszyć (i to wcale nie teraz, bo już wcześniej Wiking odpalał, tyle że potem wyczerpywał się równie szybko jak konkurencja baterii Duracell), albo Granerud przezwyciężył pewne problemy mentalne. Choć jego nerwowe zachowanie po I serii (porównajcie siedzącego w poczekalni uśmiechniętego Dawida i nerwowo rzucającego oczyma na prawo i lewo oraz przebierającego palcami Norwega) sygnalizuje, że może nie przezwyciężył ich tak do końca. Zobaczymy w niedzielę.
Na razie, w każdym razie, jest dobrze, a może być jeszcze lepiej.
Co prawda Stefan Hula i Jan Habdas nie odbiegają wynikami (a i dyspozycją zdaje się też) od Wolnego i Pilcha, ale pozostała czwórka na miarę wysokich przedturniejowych oczekiwań. Wąsek dość pewny awans (mimo że z pozycji loosera) i miejsce w drugiej 10-tce. Kamil szósty po pierwszej serii i utrzymujący w finale miejsce w czołówce. Na skoczni, na której niby raz już wygrał i jeszcze dwa razy stał na podium, ale która wcale nie należy do jego szczególnie ulubionych. Dawid po dużych, jak na niego, błędach na podium. Czego chcieć więcej? No i Pan Żyła. Pan Profesor Żyła. Nie dodaję nic, żeby nie zapeszyć.
Ćwiartka na czterech to niewiele. Jeszcze mniej jak doliczyć Hulę i Habdasa. Więc nie ma się co podniecać. Trzeba zachować spokój i poczekać na kolejne zawody. Mimo wszystko, jezeli senior naszej kadry w Garmisch zaprezentuje się podobnie jak w Oberstdorfie, to ja bym ściągnął do Austrii Zniszczoła i niech skacze. Niech przynajmniej wiem, że rzeczywiście na Turniej nie pojechał nikt z powodu znajomości i chodów w PZN-ie.
A inni? Cóż. Słabo wypadł Lanisek. Buńczuczny Horngacher też przed Ga-Pa musi ściszyć głos. Choć skaczący cały czas w tym samym stroju co na igrzyskach Geiger i odrodzony Wellinger zupę niewątpliwie mu ratują. Kraft musi w kwalifikacjach coś sprawdzał, dlatego był taki marny. Wczoraj, wbrew zapowiedziom panów z Eurosportu, „cudownie” odzyskał rezon. Przy czym w jego przypadku wszystko rozstrzygnie się w Garmicsch. Jeśli tam nie starci kontaktu z czołówką, to będzie groźny do końca Turnieju. Austriacy w ogóle mocni, ale bez wielkich rewelacji. Norwegowie strasznie nierówni. Oczywiście genialny Granerud i dużo lepszy niż ostatnio Forfang, ale tylko nieźli Lindvik i Sundal i marniutcy Tande z Johanssonem. Słabsi niż w ostatnim okresie, zachowując wszelkie proporcje, Włosi. Znów punktujący rewelacyjny Amerykanin Belshaw (szkoda Deckera Deana któremu, tylko i wyłącznie dzięki dobremu wiatrowi, pierwszy udział w rundzie finałowej w sezonie odebrał Nakamura). Tragiczni Japończycy, ale o tym już było. No i zwróciłbym uwagę na Turka, który w parze pokonał Eisenbichlera. Abstrahując od tego, że Niemiec jest ostatnio żałosny, to sam fakt jest godny najwyższej uwagi.
Zacieram ręce przed Ga-Pa. Żeby tylko wiatr nie chciał dołączyć do Sedlaka i pokazywać kto tu rządzi (ten pastuch swoje diabelskie różki już zdążył wczoraj spod czapeczki, na szczęście tylko lekko, wychylić; nie wiem kto za nim stoi, że go nie można podmienić).
Inne tematy w dziale Sport