HareM HareM
603
BLOG

Przymierzając się do Turnieju 4 Skoczni… Statystyki po Engelbergu

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Nie wiem czy do wszystkich to już dotarło, ale w poprzednią niedzielę wieczorem, 8 dni temu dokładnie, zakończyły się MŚ w piłce nożnej. To niesie z sobą jedną, ale za to olbrzymią konsekwencję. Taką mianowicie, że teraz, kiedy mistrzostw w Katarze już nie ma, nic nie powinno zakłócić, w znaczący sposób, przebiegu rywalizacji sportowców uprawiających inne dyscypliny. W tym skoczków.
Przy czym wcale nie jestem pewien, że to jest dla skoków takie dobre. Trzy, wymuszone przez piłkarzy, zmiany godzin rozpoczęcia zawodów PŚ (dwa razy Kuusamo i drugi Engelberg) dały niespodziewanie pozytywne rezultaty. Tak sportowe jak i pozasportowe.
Więc w sumie nie wiem czy się cieszyć z zakończenia tych mistrzostw kopaczy nożnych, czy płakać. Ale, ponieważ nie o tym jest ten tekst, to się nie będę nad tą kwestią teraz zastanawiał. Może innym razem.
Tymczasem zobaczmy może, co się działo w przedświąteczny weekend na Gross-Titlis-Schanze i jakie były tego efekty.
Aha, bo nie wszyscy musieli śledzić. Już po szwajcarskich konkursach, a przed Świętami, nasi skoczkowie rozegrali w Wiśle mistrzostwa Polski. Bez Dawida, bo miał ważniejsze sprawy na głowie, co ubrano w komunikat, że był przeziębiony (prędzej kaktus mi na dłoni…). Wygrał Kamil i bardzo najlepiej, bo to może mieć na niego bardzo pozytywny wpływ (choć wcale nie musi), a po Żyle i tak (nawet jak przegra wygrany konkurs, i to o pół punktu) wszystko spływa. Miejsce w aktualnej hierarchii potwierdził Wąsek, a na Turniej 4 Skoczni, oprócz wymienionych, jadą jeszcze Hula i Habdas. I to też jest bardzo najlepiej, bo na MP byli wyraźnie lepsi od dotychczasowych faworytów PZN-u. Trochę szkoda, że Habdas nie wywalczył w PK siódmego miejsca, bo Zniszczoł, mimo wszystko, skacze o klasę lepiej od Wolnego i Pilcha, a „kara” spotkała go taka sama.
Teraz już o Engelbergu i jego konsekwencjach.


1.    Wiemy, po co pojawił się w Engelbergu Simon Ammann. Chciał jakoś zaznaczyć w tym sezonie swoją obecność w cyrku. Ponieważ w jego wypadku trudno w tej chwili mówić o czymś takim jak forma, to tę obecność mógł podkreślić tylko w jeden sposób. I to zrobił. Oblał piątkowe kwalifikacje. Na jubileuszowo. Po raz 25. w karierze. Ponieważ w piątek osiągnął cel, to w niedzielę do kwalifikacji już nie przystąpił.
2.    Również w piątek, z tego samego powodu co Helwet, „świętował” Sabidżan Muminow. Z tym, że jego jubileusz był prawie 3,5 raza obfitszy. Oblał bowiem kwalifikacje po raz 85, co daje mu fotel lidera wśród wszystkich czynnych zawalaczy kwalifikacji. Przed nim już tylko niedościgniony Czoj, jeśli uznać go za skoczka czynnego. Czoja to Muminow, choćby nie wiem co robił i jak bardzo tego pragnął, nie dogoni. Za to w niedzielę Kazach pobił rekord sezonu. Dla tych, którym z tego powodu z emocji pot wystąpił na czoło, informacja schładzająca: zajął w konkursie 48. miejsce.
3.    Jego rodak, Danił Wasiliew, wziął w niedzielę udział w swoich 10. zawodach głównych. Niestety, po raz 9. ukończył je po pierwszej serii. Ale i tak, po tym co zrobił w Wiśle, jest w Kazachstanie bohaterem sezonu.
4.    Piotr Żyła od soboty 50. najlepszym pudlem w historii. Doszło też w sobotę do sytuacji, której przed sezonem spodziewałoby się pewnie bardzo niewielu. Polak wyprzedził w punktowej klasyfikacji wszech czasów Rioju Kobajasziego. W niedzielę jego przewaga nad Samurajem jeszcze wydatnie wzrosła. W tej chwili jest to już niemal 60 pkt. Oczywiście to można, szczególnie w wypadku Rioju, bardzo szybko odrobić, tym niemniej fakt pozostaje faktem, a aktualna forma obu skoczków zdaje się mówić, że powtórne wyprzedzenie Polaka przez Japończyka nie musi mieć wcale miejsca tej zimy. Tymczasem Żyła odgrodził się od Kobajasziego Hannawaldem, którego wyprzedził definitywnie i na wieki wieków amen ( w tej chwili 6223:6191). W niedzielę Polak po raz setny znalazł się w czołowej 10-tce zawodów. Niedzielny konkurs to było jego 340.  pucharowe podejście.
5.    Dawid Kubacki po niedzielnej wygranej wskoczył do top-40 najwybitniejszych klasycznych punkciarzy w historii PŚ. Już w sobotę wyprzedził Forfanga i Peterkę, a dzień później los tej dwójki podzielili Bulau, Ploc i Koch. Na dziś Polak jest 38. Najbliższy rywal grubo o ponad klasyczne zwycięstwo z przodu. BTW. W zwykłej klasyfikacji punktowej wszech czasów Polak, po wyprzedzeniu w niedzielę Andersa Jacobsena, jest nawet lokatę wyżej niż w klasyku. Z okrągłości, to niedzielne zawody były 265. występem Polaka w zawodach głównych. 40 z nich zakończył, tak jak w niedzielę i sobotę, lokatą w najlepszej piątce.
6.    Dzięki trzem pudłom w Engelbergu reprezentanci Polski zaokrąglili łączną liczbę podiów, na których dotąd stali, do 245. Ich strata do znajdujących się w tej klasyfikacji bezpośrednio przed nimi Japończykami jest jednak nadal potężna. Różnica wynosi 23 pudła. Przy czym, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przez ¼ sezonu nasi odrobili do Samurajów tych pudeł siedem, to wnioski nasuwają się same. Pytanie czy w pozostałej części zimy obie strony będą w podobnej dyspozycji co do tej pory.
7.    Sobotnia wygrana Laniska to 75. triumf Słoweńców w historii ich startów w PŚ.
8.    Marius Lindvik, dzięki zajęciu 15. miejsca w sobotnim konkursie i zdobyciu jednego oczka do klasycznej klasyfikacji punktowej, zdołał się jeszcze wybronić przed wyprzedzeniem go w tym rankingu przez Laniska. W niedzielę nie dał już jednak rady. Mimo, że Słoweniec skakał w tym dniu mniej spektakularnie niż w sobotę, a Norweg nieco lepiej niż dzień wcześniej. Teraz to Lanisek jest w tym rankingu 68., a Wiking 69. (687:677). W niedzielę Wiking przekroczył granicę 3000 zwykłych punktów. Na razie o jeden. Został 79. zawodnikiem w historii, któremu się to udało. Oprócz tego ma obecnie na koncie równe 100 konkursów. 65 z nich, podobnie jak obydwa w Engelbergu, zakończyło się obecnością wśród 20-tki najlepszych skoczków zawodów.
9.    Dzięki sobotnim czterem punktom wyskakanym w rankingu klasycznym (jego pierwsze klasyczne punkty w sezonie) Ziga Jelar znalazł się w top-175 przedmiotowej klasyfikacji. Niestety stało się to kosztem naszego Stanisława Bobaka. W niedzielne południe natomiast Słoweniec został członkiem klubu top-180 zwykłej punktowej klasyfikacji wszech czasów. Wyrzucił z tego grona Włocha Lido Tomasiego. Ponadto po raz 20. w karierze ukończył konkurs w drugiej 10-tce.
10.    Austriak Tschofenig (nie wiem czy już się pytałem, ale jak można się tak nazywać?!) został w sobotę 289. skoczkiem w historii, który w ciągu kariery uzbierał przynajmniej 400 pucharowych punktów. Po sobocie młody reprezentant Austrii, mając w dorobku 404 punkty, był już 287. w tym rankingu. Z tych, którzy rzeczone 400 oczek na koncie już mieli, zdołał wyprzedzić emeryta Łataze (400) i nie-emeryta Boyda-Clowesa (403). Po niedzieli ma w dorobku tyle samo punktów co nasz, swego czasu, numer jeden Wojciech Skupień. Ponieważ Polak nigdy nie był w konkursie wyżej niż szósty, a Austriak zajął w zeszłym sezonie w, nomen-omen,  Zakopanem miejsce piąte, to to on jest, już teraz, wyżej w rankingu wszech czasów. W Engelbergu Czofenik brał, jak dotąd, udział w czterech konkursach. Aż w trzech przypadkach kończył konkurs jako 17.
11.    Inny z Austriaków, Jan Hoerl, po sobotnim konkursie mógł się cieszyć z tego, że już po raz 15. skończył zawody w czołowej 10-tce. Po niedzieli natomiast ma za sobą 85 pucharowych podejść i równe 80 konkursów.
12.    Sensacja! Stefan Kraft zakończył weekend bez stania na pudle. Pierwszy raz w sezonie tak było. I to w momencie, kiedy w niedzielę zaliczał 250 kontakt z Pucharem Świata. Czysty, żywy skandal! Co na to FIS???
13.    Paweł Wąsek. Po treningach i piątkowych kwalifikacjach zanosiło się na coś znacznie lepszego. Skończyło się na 20. w karierze, dość lichym zresztą, punktowaniu w konkursie sobotnim i niedzielnej dyskwalifikacji. Nie pierwszej i oby, w końcu, ostatniej. Aha. To sobotnie punktowanie to był też 45. konkurs w całej karierze Polaka.
14.    Odnoszę wrażenie, że obecny sezon, przynajmniej do tej pory, służy Kamilowi Stochowi tylko i wyłącznie do tego, by psuć mu statystyki. Wszelkie. Nasz mistrz przez 27 kolejnych konkursów w Engelbergu zdobywał punkty.  Zdobył ich, jednym ciągiem, jeśli się nie pomyliłem przy liczeniu, równe 1200. I w niedzielę sobie to, w najlepsze, przerwał. Miejmy nadzieję, że to mistrzostwo Polski przywróci go do żywych. Bo inaczej…
15.    Zniszczoł, Wolny i Pilch. Ciszej nad tą trumną. Kuba w niedzielę po raz 50. Nie wszedł w konkursie do serii finałowej. Chyba w możliwie najgorszym stylu. Jak widać, marka się wreszcie przebrała i żaden z nich nie jedzie na T4S. Choć na pewno do jednego worka z pozostałą dwójką Olka bym nie wsadzał.
16.    W sobotę 40. konkurs w I-ligowej karierze, a w niedzielę 30. zawody główne zakończone brakiem punktów. Tyle z okrągłości dotyczących Szwajcara Petera.
17.    Pierwszy raz od trzech lat Gregor Deschwanden nie zdobył w sobotę na swojej skoczni punktów. W poprzednich 5. konkursach na Titlis zawsze punktował. Co ciekawe kiedy ostatni raz nie zdobywał punktów, to też, tak jak teraz, był 36. W niedzielę od razu się poprawił i, po raz 95. w karierze, zdobył pucharowe punkty.
18.    Rekord sezonu zanotował w sobotę Timi Zajc. Do tego był to jego 40. już raz, kiedy wylądował w czołowej 10-tce zawodów. I równo 110. konkurs PŚ w karierze. O niedzieli w jego wykonaniu, przez grzeczność, nie wspomnę.
19.    Wicelider generalki, Anze Lanisek, w swoim 160. konkursie w karierze wygrał po raz czwarty. Wychodzi, że wygrywa co 40. zawody. Przy czym statystyki tego sezonu są jakby nieco inne. Chciałem tylko zaznaczyć, że to już drugi taki konkurs (mam znajomego, który to śledzi bardzo uważnie), że Kubacki przegrywa tylko z Laniskiem, przegrywa notami i te noty są dla niego bardzo krzywdzące. W obu wypadkach Polak powinien konkurs wygrać. Naprawdę. W sobotę specjalnie kilka razy puszczaliśmy sobie powtórki ich skoków z drugiej serii. Lanisek w żadnym razie nie zasłużył na 20-tki, co najwyżej na 19-tki, a Dawid bez łaski powinien dostać od każdego 19,5. A wtedy na najwyższym stopniu podium byłby Polak. Podobnie było poprzednim razem, gdy wygrał Słoweniec, a drugi był Mustaf. Przedostatnia ciekawostka dotycząca Słoweńca. Lanisek wskoczył po sobocie na 15. miejsce wśród najlepszych skoczków czynnych. Ostatnia: w niedzielę punktował po raz 115.
20.    W ostatnich latach Engelberg nie należy do ulubionych skoczni Petera Prevca i to było w sobotę widać. Zresztą. Która skocznia w ostatnich latach należy do jego ulubionych? W każdym razie swojego trzysetnego w karierze konkursu Słoweniec w jakiś wybitny sposób nie uczcił. Powiem więcej. Mógłby się dużo bardziej sprężyć. Lepiej spisał się dzień później. W niedzielę też się zaokrąglił, ale w innym temacie. W temacie punktowań. Ich liczba wzrosła na jego liczniku do 275.
21.    Młodszy z braci Prevców skacze w tym sezonie bardzo średnio, ale w niedzielę już po raz 105. zapunktował w konkursie. Wielu w jego wieku nie miało jeszcze żadnych punktów. Niektórzy do tej pory nie mają. Inni, nie przymierzając, np. obecny lider generalki, mając tyle lat ledwo zaczęli punktować.
22.    Rewelacyjny występ w niedzielę (najlepszy wynik 37-latka w historii jego pucharowych startów, jeszcze nigdy nie stał w PŚ na drugim stopniu podium) pozwolił wreszcie Manuelowi Fettnerowi na dołączenie do grona zawodników, którzy w karierze wyskakali więcej niż 500 klasycznych punktów. Tyrolczyk jest 86. takim skoczkiem. Wszystko wskazuje na to, że za chwilę nie będzie ostatnim z tych 86. A tak w ogóle, to mimo że już w zeszłym sezonie skakał naprawdę dobrze, to już teraz ma na koncie tyle samo classic punktów co uzbierał przez całą poprzednią zimę. Wydaje się kwestią chwili, żeby obecny sezon mógł uznać za co najmniej drugi najobfitszy w karierze. A jak nic się jeszcze przez miesiąc nie zmieni, to już będzie można ogłaszać, że Dziadek na koniec kariery był lepszy niż przez całą dotychczasową. Czyżby nam rósł drugi Kasai?
23.    Niemiec Paschke też dołączył i tez do grona. I też w rankingu klasycznych punkciarzy. Tyle, że jest to, na razie, z racji mniejszej nobilitacji, grono znacznie szersze. Pius (podobno Niemcy z przygranicznych terenów wiedzą co to w Polsce znaczy, a i tak nie przestają tak chrzcić dzieci, przesądzając często o ich losie), jako 150. skoczek w historii, dobił do progu 200. klasycznych punktów. Dzień wcześniej, w sobotę, Paschke skakał na tyle dobrze, żeby wskoczyć do top-150 zwykłej punktowej klasyfikacji wszech czasów. Wyrzucił stamtąd Constantina Schmida, który w tym dniu punktów nie zdobył żadnych. A Paschke w niedzielę na tyle dołożył do pieca, że jest już także przed, przeszacowanym niegdyś, „cudownym dzieckiem” niemieckich skoków, Stephanem Hocke. Niedzielny konkurs był dla Paschke’go 35., w którym znalazł się na koniec w drugiej 10-tce zawodów.
24.    Po raz 10. w karierze punktował w sobotę Giovanni Bresadola. Do tych 10. punktowań potrzebował 40. pucharowych podejść. Przy czym myślę, że od teraz ten współczynnik powinien być wyższy. Potwierdziły to zresztą wydarzenia z niedzieli. Włoch, oprócz tego, że odnotował w tym dniu rekord życiowy, to pobił jeszcze jeden rekord. Rekord rodziny Bresadola. Jego starszy brat Davide nigdy nie był w zawodach ósmy. Co najwyżej znalazł się na miejscu nr 9. Osiem lat temu w Lillehammer. Co ciekawe w Engelbergu starszemu z Bresadolów zawsze szło jak krew z nosa. Startował tam wielokrotnie i ani raz nie zdobył punktów. A Giovanni, oprócz tego, że po raz pierwszy w życiu wylądował w niedzielę w czołowej 10-tce, to jeszcze okrągły, piąty, raz znalazł się w czołowej 20-tce. Jakby ktoś nie wiedział, to wszystkie te wypadki miały miejsce w tym sezonie.
25.     W piątek pierwszy punkt od dwóch lat w Pucharze. W niedzielę 45-ty udział w konkursie zakończony odpadnięciem w pierwszej serii. Taki jest bilans weekendu Alexa Insama. Że miewał już weekendy lepsze? Owszem, ale to było przynajmniej 4 lata temu. I też ich było jak na lekarstwo.
26.     Rekord życiowy pobił w Engelbergu, i to dwa razy, Francesco Cecon. Najpierw, w piątek, zajął miejsce 42., a potem poprawił je w niedzielę o dwie lokaty. No i  wreszcie ma więcej udziałów w konkursach niż nieskutecznych kwalifikacji (7:6).
27.    Rumun Daniel Cacina ma na liczniku 30 pucharowych podejść. W 90% z nich nie przeszedł kwalifikacji. W trzech konkursach, w których brał udział, nie zdobył punktu.
28.    Ten sezon będzie na pewno jednym z trzech najlepszych w karierze Halvora Graneruda. Na razie Norweg skacze bardzo dobrze, ale do absolutu czy nawet pierwszeństwa w stadzie ciągle mu czegoś brakuje. W ten weekend zrobił to samo, co robił najczęściej w poprzednich weekendach startowych. Otarł się dwa razy o podium. Dzięki temu dobił do dwóch jubileuszy. Ma na liczniku 55 konkursów, które zakończył w najlepszej 10-tce i 125, w których wziął udział.
29.     Po zawodach w Szwajcarii Johann Andre Forfang ma za sobą 195 pucharowych podejść. W 25. z nich skakał w konkursie, ale tylko w pierwszej serii.
30.    Jak ktoś koniecznie chce, żeby w tym odcinku było o Karlu Geigerze, to proszę bardzo. W sobotę po raz 40. wylądował w trzeciej 10-tce konkursu.
31.    Andreas Wellinger powoli przypomina sobie, że był kiedyś w ścisłej czołówce towarzystwa. W sobotę pobił rekord sezonu i drugi raz tej zimy wylądował w czołowej 10-tce. W niedzielę wziął udział w zawodach głównych po raz 185., a w drugiej 10-tce skończył je po raz 65.
32.    Stephan Leyhe niczym w Szwacarii nie zachwycił, ale w niedzielę zapunktował po raz okrągły. Na dziś ma na koncie 145 punktowań.
33.    Dla innego z Niemców, Constantina Schmida, tegoroczny Engelberg też się z niczym ekstra kojarzyć nie może. Jedyna rzecz, którą może chcieć zapamiętać to ta, że po Szwajcarii ma na liczniku równe 80 punktowań. Ciekawostka drugiego sortu. Niemiec bardzo równomiernie rozkłada swoje lokaty w drugiej, trzeciej oraz, zusammen do kupy, w czwartej i piątej 10-tkach. W każdym z tych trzech obszarów lądował dotąd w konkursach po 34 razy.
34.    Dużo okrągłości zanotował w Engelbergu Japończyk Wieczny Uśmiech Nakamura. W sobotę po raz 30. skończył zawody w trzeciej 10-tce. W niedzielę po raz 115. podszedł do Pucharu. I najokrąglejsze, ale najmniej przyjemne. Po raz 50. nie wszedł w konkursie do rundy finałowej.
35.    Dwa jubileusze Rioju Kobajasziego. Oba mocno okrągłe. W sobotę po raz 90. ukończył konkurs wśród 10. najlepszych skoczków wieczoru. W niedzielę po raz 25. nie dane mu było skakać w rundzie finałowej.
36.    Kobajaszi Starszy i Słabszy zaokrąglił liczbę swoich pucharowych konkursów do 180. Przy czym żadnych pozytywów z tego jego engelbergowego skakania nie było. Ale on w Szwajcarii dobrze skakał tylko raz. Pięć lat temu.
37.    Następny z Japończyków, Sato Mniejszy, w sobotę po raz 30 oblał pierwszą serię konkursową. W niedzielę, przy okazji oblewania następnej, zaliczył przy okazji 125 kontakt z Pucharem.
38.    Dugi z Satów, Większy, też po raz 30. nie wszedł do serii finałowej konkursu. Tyle, że miało to miejsce w niedzielę. Poza tym, jak przez całe ostatnich trzynaście miesięcy, odwala lipę.
39.    Nico Kytoesaho w sobotę nie miał się z czego cieszyć. Ale w niedzielę już tak. Po raz 15. zdobył pucharowe punkty. W tym sezonie po raz trzeci. Z własnym, nie wprawiającym może w zachwyt, ale rekordem tej zimy. Może w zestawieniu z liczbą pucharowych podejść to nie jest to wynik imponujący, ale pamiętam moment kiedy wydawało się, że Fin podryfuje drogą…Muminowa. Szału więc nie ma, ale… są gorsi Finowie. I na tym, na razie, poprzestańmy.
40.    W niedzielę rekord życiowy (lokata 34.) pobił Kevin Maltsev. Co nie zmienia aktu, że dalej nie zdobył w Pucharze świata żadnego punktu. I, w przeciwieństwie do takiego Daniła Wasiliewa na przykład, nie ma dożywotniego prawa startu w I lidze.
41.     Czesi Rydl i Lejsek (odpowiednio 51. i 52. lokata w niedzielnych kwalifikacjach), podobnie jak Estończyk, pobili swoje rekordy karier, ale dalej nie było im dane wystąpić w I-ligowych zawodach głównych. Ten drugi po raz pierwszy oblał kwalifikacje na okrągło (piąte takie). Ten pierwszy taki jubileusz obchodził w Neustadt, teraz tylko dryfował w stronę kolejnego.
42.    Podopieczny szarej eminencji polskiej reprezentacji sezonu 2021/22 Grzegorza Sobczyka, Władymir Zograwski, skakał w niedzielę w I-ligowym konkursie po raz 175. I już po raz szósty w sezonie zapunktował. Tyle, że już po raz trzeci było to w dolnej strefie stanów dolnych.
43.    Dla Deckera Deana obecny sezon nie układa się najlepiej. Potwierdził to w Engelbergu. W niedzielę w 35 pucharowym podejściu w karierze po raz 15. nie dostał się do rundy finałowej konkursu. Na razie musi cieszyć się z tego, że przechodzi eliminacje. Tych nieprzebrniętych kwalifikacji ma już bowiem w karierze o trzy więcej niż bezpunktowych konkursów. Od tych trzech zaczął zresztą obecny sezon.
44.    Rewelacyjny, a jak na Amerykanina to genialny wręcz, debiut Erika Belshawa. Po dwóch pucharowych podejściach ma, na przykład, o 5 pkt więcej niż Zniszczoł (8 podejść), i o 7 więcej niż Wolny (też 8 podejść). I wydaje się, że ta różnica w najbliższym czasie będzie raczej wzrastać niż maleć.
45.    Austriak Aschenwald mimo, że lepszy wynik uzyskał w niedzielę, to wszelkie statystyczne okrągłości celebrował w sobotę. Były to: 125. kontakt z Pucharem, 115. konkurs w karierze, 85. punktowanie i 30. zawody, które ukończył w trzeciej 10-tce. W niedzielę, jak można się z pierwszego zdania domyślić, wszelkie te okrągłości, prócz ostatniej, legły w gruzach.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Sport