I to nie żadnych tam tylko kobiet. Rzecz rozgrywa się – stan na teraz, czyli na 19. października 2022 roku, godz. 20.30 – w kategorii open.
O mężczyznach będzie później i w formie dodatku. Skupię się głównie na paniach, bo Iga, mimo że łoi w tym roku rywalki niczym mój sąsiad z drugiej klatki żonę, jest, jakby na sprawę nie patrzeć, kobietą. W dodatku, jak mi się wydaje, całkiem atrakcyjną.
Jeszcze tytułem wstępu. Co rozumiem przez określenie „tenisowy killer”? Jest to, na potrzeby tego tekstu przynajmniej, zawodnik/czka, który w najważniejszych momentach kariery, a takimi dla każdego tenisisty/tki są finały pierwszoligowych turniejów, w których bierze udział, wznosi się ponad umiejętności rywala. Koniec mojej definicji. No to do rzeczy.
Wziąłem pod uwagę czynne tenisistki, które wygrały przynajmniej 5 turniejów organizowanych przez WTA oraz tenisistki-emerytki, które brały udział w przynajmniej 30-tu finałach turniejów, które dają punkty do światowego rankingu. Plus, na zasadzie wyjątku od reguły, Agnieszkę Radwańską, która tego warunku nie spełnia. Powody oczywiste. Raz, że Polka. Dwa, że brakło jej do wypełnienia kryterium tylko dwóch spotkań. Trzy, że wygrała dużo więcej takich meczów niż niemała część z tych, które wymagany warunek spełniają.
I z tego całego bractwa, z wszystkich tuzów światowego tenisa, 21-letnia Polka ma największy współczynnik wygranych finałów. Lepszy od Graf, lepszy od Navratilovej, lepszy od Evert i lepszy od całej reszty.
Oczywiście. Taka Czecho-Amerykanka rozegrała w karierze 240 finałów pod egidą WTA, a Świątek na razie 13. Raz, że nigdy nie dojdzie do takiej liczby co prażanka (nie te czasy, arlekinie, nie te czasy), a dwa, że nie wiadomo jakie będą jej wyniki w latach następnych. Tyle, że ja to zestawienie robię dziś i przy takich, a nie innych założeniach. A liczby są bezwzględne i wskazują na Polkę.
Poniżej zestawienie najskuteczniejszych/najefektywniejszych finalistek turniejów WTA w historii. Dla szerszego oglądu dołożyłem rubrykę z liczbą finałów.
l.p.
tenisistka % wygranych finałów liczbarozegranych finałów WTA liczba finałów i zwycięstw w GS
1 Świątek 84,6 13 3 (3)
2 Switolina 84,2 19 -
3 Court* 83,3 114 12 (11)
4 Graf 77,5 138 31 (22)
5 Garcia 76,9 13 -
6 Williams S. 74,5 98 33 (23)
7 Kvitova 72,5 40 3 (2)
8 Radwańska A. 71,4 28 1 (0)
9 Henin 70,5 61 12 (7)
10 Stephens 70,0 10 2 (1)
11 Navratilova 69,6 240 32 (18)
12 Clijsters 68,3 60 8 (4)
13 Evert 68,1 226 34 (18)
14 King* 66,7 123 12 (8)
15 Osaka 63,6 11 4 (4)
15 Mertens 63,6 11 -
17 Hingis 63,2 68 12 (5)
18 Seles 62,4 85 13 (9)
19 Masthoff 61,5 32 -
20 Szarapowa 61,0 59 10 (5)
21 Martinez 60,0 55 3 (1)
22 Davenport 59,1 93 7 (3)
23 Williams V. 59,0 83 16 (7)
24 Goolagong 58,8 119 18 (7)
25 Sabalenka 58,8 17 -
25 Muguruza 58,8 17 4 (2)
27 Halep 57,1 42 5 (2)
28 Pawluczenkowa 57,1 21 1 (0)
29 Woźniacka 54,5 55 3 (1)
30 Keys 54,5 11 1 (0)
30 Kasatkina 54,5 11 -
32 Petkovic 53,8 13 -
33 Wade 53,4 103 3 (3)
34 Mandlikova 51,9 52 8 (4)
35 Azarenka 51,2 41 5 (2)
36 Pliskova 50,0 32 2 (0)
37 Sabatini 49,1 55 3 (1)
38 Errani 47,4 19 1 (0)
39 Austin 46,7 30 2 (2)
40 Kerber 43,8 32 4 (3)
41 Zwonariewa 40,0 30 2 (0)
42 Bencic 40,0 15 -
42 Cornet 40,0 15 -
44 Ostapienko 38,5 13 1 (1)
45 Sanchez-Vicario 37,7 77(78)** 4 (12)
46 Stosur 36,0 25 2 (1)
47 Contaveit 35,3 17 -
48 Riske-Armitraj 23,1 13 -
* Dotyczy tylko jej rywalizacji w Erze Open
** Sanchez –Vicario tego 78-go finału, ze względów pogodowych chyba, nie rozegrała
Teraz dopiero może być o mężczyznach.
Tam jest, na pozór, podobna sytuacja. Najwięcej finałów, w sensie procentowym, nie wygrali wcale ci, którzy najczęściej w nich grali, ani ci, którzy w największej liczbie tych spotkań zwyciężali. Tak jak Iga przewodzi wśród pań, tak wśród panów w rankingu jest pierwszy Thomas Muster. Emeryt z Austrii. Na 47 finałów wygrał 39. Daje mu to 83-procentową skuteczność. Drugim najlepszym killerem w historii jest Rosjanin Dawidienko (21 zwycięstw na 28 finałów), a trzecim Szwed Enquist (19/26). Dopiero na czwartej pozycji Sampras (64/88), na piątej Nadal (92/130), lokatę niżej Djokovic (87/125). Murray (46/70) i Federer (103/157), odpowiednio, na miejscach 9 i 10. Piszę o tenisistach, którzy rozegrali przynajmniej 25 meczów finałowych. Do danych o tych, którzy zaliczyli ich mniej, nie dotarłem.
W pierwszym zdaniu poprzedniego akapitu napisałem „na pozór” bo jest jednak różnica między Igą i Austriakiem. On, na 47 meczów finałowych, tylko raz zagrał w wielkoszlemowym finale. Ona na 13 finałów aż trzykrotnie brała udział w tych najważniejszych. Nie pisząc już o tym, że wszystkie trzy wygrała. To jest też jedna ze stron medalu w tego typu statystykach. Nie da się jej zalgorytmizować tak, by otrzymać kolejność przekładającą się na jakość. Dlatego postanowiłem zrobić chociaż tyle, żeby w zestawieniu powyżej przedstawić osobną rubrykę z liczbą finałów wielkoszlemowych. Żebyśmy mieli świadomość, że jedne zawodniczki są na swoich miejscach absolutnie zasłużenie, a u paru innych, jak w komunizmie, nadbudowa zdecydowanie przerasta bazę. I że czasem znacznie słabsze są w takim zestawieniu przed znacznie lepszymi. Żeby nie być gołosłownym: np. Garcia przed Sanchez-Vicario. Przykład mocny, żeby było z grubej rury (pierwsza jest w tym zestawieniu na piątym, a druga na 45 miejscu).
Inne tematy w dziale Sport