HareM HareM
345
BLOG

Pech czy nie pech Barcelony?

HareM HareM Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Miałem w szkole średniej anglistę, który wprowadził w swoich klasach na szerokie wody podręcznik Leona Leszka Szkutnika. Na tamte czasy ten podręcznik był dość nowatorski, a w każdym razie mocno różnił się od tradycyjnego podręcznika, z którego korzystała większość anglistów w mojej kilkudziesięciotysięcznej sadybie. Różnił się między innymi tym, że strasznie dużo, tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, było w nim dialogów. Autor wprowadzał też sporo idiomów oraz wyrażeń bardzo przydatnych w języku, nazwijmy go, „życiowym”. Wiele z tych wyrażeń pamiętam do dziś.  
Były też w podręczniku Szkutnika wyrażenia, które były proste jak drut, a jednocześnie bardzo przydatne. Nie wymagały żadnych skomplikowanych skojarzeń tudzież geniuszu od ucznia, żeby je przyswoić i potem stosować wobec interlokutorów. Jednym z pierwszych, które stosować zacząłem ja, było przeczytane przeze mnie po raz pierwszy właśnie w tej książce „opinions are divided”.
Przydługi ten wstęp trochę, ale tak mi się jakoś skojarzyło. No bo rzeczone „opinions are divided” to jest to, co mi się najbardziej narzuca jak, po przeczytaniu różnych opinii oraz zastanowieniu się samemu nad problemem, próbuję sobie odpowiedzieć na tytułowe pytanie.
Pech? Pech! Nie przyznany karny w Monachium, nie przyznany karny w Mediolanie, przynajmniej dwie zaprzepaszczone setki na Allianz Arenie przy stanie 0:0 i wyraźna, niestety nie udokumentowana golami, przewaga w pierwszej połowie w tamtym meczu, naprawdę wyjątkowo stronniczy sędzia na Giuseppe Meazza, a na koniec jeszcze kontuzje kilku podstawowych obrońców, żeby nie napisać fundamentów, zespołu.
Z drugiej strony. Jaki pech? Dziurawa jak sito, zupełnie nie przekonująca  obrona. Pomoc? Może i świetnie radząca sobie z ligowymi średniakami, ale w żaden sposób nie potrafiąca przekonać do siebie w meczach najważniejszych, tzn. w Lidze Mistrzów. Egoistyczni do granic przyzwoitości skrzydłowi, w kluczowych momentach przedkładający swoje indywidualne cele nad dobro zespołu. Rozregulowane celowniki graczy ofensywnych, którym taka niecelność strzałów jak, na przykład, w Monachium wręcz nie przystoi. No i najważniejsze, o czym na razie wszyscy milczą jak grób, a jak już to najodważniejsi przebąkują pod nosem. Pan trener Xavi nie bardzo chyba wie, co ma robić. Każe grać piłkarzom to, czego 15 lat temu nauczył go Guardiola, ale od tego czasu Pep cały czas się rozwijał i udoskonalał, a do Xaviego jakby żadna zmiana nie dotarła! Barcelona dalej klepie, jak klepała 15 lat temu. Tylko, że wtedy miała znacznie lepszych wykonawców. Nie ma już Iniesty, pana trenera, Messiego i paru innych, prawie równie wybitnych graczy. Ci, którymi ich zastąpiono to oczywiście wielcy piłkarze (na czele z naszym Robertem), ale oni są inni i powinni grać choć trochę inaczej. Schematy powielane co chwilę czy trzeba czy nie trzeba, żadnego sensownego planu B, o planie C nawet nie wspominając. Okazywanie zdenerwowania na podopiecznych podczas meczu to nie jest sposób na wygrywanie z Bayernem czy Interem. Trzeba dać coś od siebie, panie trenerze. I bardziej z głowy niż z wątroby.
Przyznaję się. Jestem na tyle zaangażowanym fanem Barcelony, że trudno mi przejść do porządku dziennego nad tym, jak sędziowie, w dwóch meczach z rzędu, odbierają jej, mniej lub bardziej zasłużone, ale jednak należące się punkty. Moje zaangażowanie w kibicowanie Barcelonie nie jest jednak na tyle duże, żebym nie potrafił dojść do wniosku, że zespół z takim blokiem defensywnym i w ogóle z takim bronieniem jak wczoraj czy w ostatnią niedzielę z Celtą, nie powinien się dziwić, że odpada już w fazie grupowej rozgrywek. I to mimo, że ma w swoich szeregach gościa, który po czterech kolejkach lideruje rankingowi snajperów całej Ligi. I to nie ex aequo z jednym golem, ale ze średnią ponad jednej bramki na mecz!

PS
A propos sędziów. Marciniak miał wczoraj chyba dzień konia. Albo ktoś założył na głowę jego łeb i udawał, że jest nim. To było naprawdę przyzwoite sędziowanie! A jak na niego to wręcz rewelacyjne.
Przy czym ciężko będzie Barcy osiągnąć coś w futbolu, jeśli tylko w co trzecim ważnym meczu trafi na sędziego, który nie będzie jej krzywdził.
PS II
Żeby było jasne. Ja tam Lewandowskiego aż tak bardzo za te ostatnie trzy mecze LM nie wychwalam. W Monachium był słaby, a przynajmniej bardzo nieskuteczny, w Mediolanie autentycznie słaby, a wczoraj też w paru miejscach można by się było przyczepić. Na tle kolegów jednak, i to praktycznie prawie wszystkich, Robert Lewandowski cały czas świeci. Światłem swoim, nie czyimś odbitym. Żeby jeszcze tylko mniej piłek głupio tracił.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Sport