Jak ktoś do tej pory nie wiedział, jaka jest największa różnica między Polakiem a, na przykład, Nadalem, to trzeba było ostatniej nocy nie spać. I tyle w temacie męskiej części turnieju, bo emocje w tym obszarze się, przynajmniej dla mnie, skończyły. Dodam tylko, że Hurkacz jest jednym z tylko sześciu tenisistów czołowej 20-tki turnieju, którzy nie zdołali dotrzeć do III rundy. Żeby było śmieszniej, aż 4-ch z nich było rozstawionych w czołowej 10-tce. Dwóch, Cicipas i Auger, wyżej od Polaka.
Dobra. Przechodzimy do pań. I tu się robi ciekawie, choć może nie dokońca jeśli się patrzy z polskiego punktu widzenia. Iga, podobnie jak w Cincinnati, poradziła sobie ze Stephens. Wyglądało, że tym razem poszło dużo łatwiej. Przy czym nie wiem, czy to bardziej zasługa Polki, czy Amerykanki. W każdym razie szału nie było, poziom spotkania do najwyższych nie należał i za dobrze się tego nie oglądało. Gdyby Iga była w dyspozycji z wiosny to, przy formie zaprezentowanej wczoraj przez rywalkę, powinien paść wynik „kolarski”. A tu nawet „bajgla” nie było. Polkę czeka pojedynek z kolejną Amerykanką która, na szczęście, wyeliminowała Rosjankę, z którą łatwo by nie było. Amerykanka miała, jak się wydaje, dzień konia. W zasadzie to dwa sety konia, bo pierwszy przegrała do zera. Jeśli Iga ma w tym turnieju odnieść jakiś znaczący sukces, to najbliższy mecz powinien być najzwyklejszą formalnością. I nie ma o czym gadać.
Przeciwniczką Polki w czwartej rundzie będzie albo Niemka Niemeier, albo Chinka Żeng. Pierwsza wygrała z Putincewą, druga, po dwóch tie-breakach, pokonała Rosjankę Potapową. Niektórzy pewnie pamiętają Żeng z Paryża, kiedy to w IV rundzie napędziła Idze trochę strachu. Może nawet więcej niż trochę. W każdym razie, gdyby przyszło do rewanżu, trzeba będzie zagrać znacznie solidniej niż ze Stephens. Bo na takie błędy jak u Amerykanki liczyć u Chinki na pewno nie można.
Z drugiej części ćwiartki Igi III rundę osiągnęły Muguruza, Kvitova, 142-ga w rankingu WTA Chinka Juan i Pegula. Ciekawym zapowiada się mecz pierwszych dwóch. Która z nich by nie wygrała, to potem musi przebrnąć przez Pegulę. Dużo łatwiej będzie Czeszce, która ma z Amerykanką bilans dodatni, a grały oba mecze stosunkowo niedawno.
Druga ćwiartka drabinki. Tutaj nastąpiło wczoraj to, czego można było być prawie pewnym. Odpadła Badosa. Odpadła z Petrą Marcić, co w żadnym razie nie znaczy, że w meczu III rundy Chorwatka będzie jakąś faworytką. Wręcz przeciwnie. Stawiam na Azarenkę, która w niekwestionowany sposób pokonała Kostiuk. W kolejnej parze spotkają się Pliskova z Bencic. Lepsze wrażenie w II rundzie zrobiła Czeszka, która nie dość, ze wygrała w dwóch setach, to jeszcze z lepszą rywalką. Co znów sugeruje, że ta nasza Magda nie grała wcale tak źle. Notabene i w sumie to ona nigdy niby nie gra źle, tylko prawie zawsze przegrywa. Następny duet to Alize Cornet i Danielle Collins. Francuzka, z którą już przed pierwszym meczem się pożegnałem prezentuje się, jak dotąd, w Nowym Jorku bardzo dobrze. Łatwo ograła Raducanu, trochę mniej łatwo Siniakovą. Ale do trzech razy sztuka. Moim zdaniem z Collins przegra. I to bez wielkiej walki. Francuzka Burel poradziła sobie w II rundzie z Van Uytwvanck, a wcześniej z Rybakiną ale, mimo wszystko, bardzo się zdziwię, jeśli w III rundzie wygra z Sabalenką.
I dolna połówka drabinki. Najpierw ćwiartka numer 3. Mecz Żang – Marino będzie nieistotny, bo i tak w czwartej rundzie żadna z nich nie ma szans na rzejście kogoś z pary Gauff-Keys. Jakby mnie ktoś spytał która z Amerykanek pokona którą, to odpowiem jak horoskop z gazety. Każda ma swoje walory. Coco jest na pewno regularniejsza. Starsza z Amerykanek natomiast, jak wejdzie w ciąg, to nawet Coco nie da rady. Podobna sytuacja w dolnej połówce trzeciej ćwiartki. Tak przynajmniej uważam. Ktokolwiek z pary Riske-Łang wygra mecz III rundy, to i tak nie da rady zwyciężczyni spotkania Andreescu – Garcia. Ścisle biorąc Garcii, bo to ona, wg mnie, wygra, i to dość łatwo (mimo, że rywalka dała przedwczoraj radę Haddad-Maii) mecz z Kanadyjką.
Ostatnia ćwiartka. W meczu Jabeur – Rogers trudno stawiać na Amerykankę, choć Jabeur, od czasu do czasu, lubi bez powodu skrewić. W parze Kudiermietowa – Włoszka Galfi zdecydowaną faworytką jest ta pierwsza. Nie tylko z racji zajmowanej w rankingu pozycji.
Ostatnie dwie pary III rundy to Samsonowa – Krunic i Williams – Tomljanovic. W obu przypadkach szczerze życzę zwycięstwa obu reprezentantkom byłej Jugosławii (choć Tomljanovic z Chorwatki przepoczwarzyła się już w Australijkę), ale myślę, że w pierwszej parze nie pozwoli na to zdecydowanie opromieniona niedawnym sukcesem w Cleveland i wygraną w II rundzie nad Fernandez, rywalka, a w przypadku drugim kłopot mogą stanowić wyjątkowo prostaccy i chamowaci, żeby nie napisać zezwierzęceni, kibice Williams. Nie wiem czy obecna różnica w poziomie gry między Tomljanovic i Williams jest na tyle duża, żeby te pozasportowe przewagi zniwelować. Ponadto trzeba liczyć się z tym, że sędzia, kto by nim nie był, pomagał eks Chorwatce nie będzie.
Tak więc, jeśli chodzi o moje typy, to mam jeden.
Do IV rundy na pewno awansuje Iga Świątek. Reszta wyjaśni się dziś i jutro.
Inne tematy w dziale Sport