HareM HareM
182
BLOG

US Open – największe sensacje I rundy

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Żeby nie przeciągać zacznę od największej.

Wygrana Sereny Williams. No w życiu bym nie pomyślał, że jest w tej chwili w stanie wygrać z Danką Kovinić. Danka Kovinić, która na początku czerwca, wtedy kiedy Iga była w najwyższej formie, stawiła jej największy opór ze wszystkich rywalek. Znacznie większy niż parę dni wcześniej w finale w Rzymie Jabeur i znacznie większy niż parę niż dni później w finale w Paryżu Gauff. I ta sama Danka Kovinić przegrywa, dodajmy zasłużenie, z Williams, która w tym sezonie jawiła się dotychczas wszystkim bardziej jako występująca poza konkursem, zupełnie nieprzygotowana do gry i zaprzyjaźniona z gospodarzami turniejów (bo inaczej by w nich zresztą nie mogła zagrać), celebrytka niż jako pełnoprawna uczestniczka zawodów. Pamiętam jej występ na trawie w deblu w parze z Jabeur. Wyglądało, jakby Tunezyjka, zamiast z partnerką, grała z kulą u nogi. Potem Wimbledon i porażka w pierwszej rundzie, gdzie przypominała słonia w składzie porcelany. W najlepszym wypadku. A w Nowym Jorku Williams, jak gdyby nigdy nic, wygrywa. To albo Kovinić jest w tej chwili w takiej dyspozycji, że lepiej niech zrobi badania w szpitalu, albo ten mecz był po prostu ustawiony. Jest jeszcze trzecia opcja, że Williams dostała od zaprzyjaźnionych „dietetyków”, tych samych z którymi przyjaźniła się przez większość kariery, środki wzmacniające. W co, mimo wszystko, wątpię. Dużo się wyjaśni dziś w nocy. Kontaveit jest co prawda w tym sezonie cieniem samej siebie sprzed kilku miesięcy, ale jeśli i ona przegra z Amerykanką, to ja, w ramach pokuty, zacznę brać intensywne lekcje węgierskiego. Uff… Chyba poszedłem po bandzie. No bo co zrobię jak faktycznie przegra? A propos ktoś wie, ile kosztują korepetycje z tego języka? Żebym z torbami nie poszedł czasem.

Teraz już o damskich niespodziankach/sensacjach in minus. Jak dla mnie zupełnie niespodziewanie odpadła Anisimowa. Putincewa, owszem, grać potrafi, ale nie tak, żeby wygrywać w Wielkim Szlemie z kims o takim potencjale jak (ha, ha, ha) Amerykanka. W pierwszej chwili w osłupienie wprawił mnie też rezultat spotkania z udziałem Ostapienko. Ale jak zobaczyłem z kim przegrała, to dziwię się dużo mniej, a w zasadzie wcale. Łotyszka jest w ostatnich miesiącach labilna jak 3-latka, a Żeng, choćby w Paryżu, ale nie tylko, pokazała, że nadzieje Chińczyków na to, by Na Li doczekała się wreszcie następczyni, nie muszą być aż tak bardzo w czasie odległe. Bernarda Pera rozstawiona w US Open nie była, ale uzyskiwała ostatnio świetne rezultaty. Dlatego jej porażka w pierwszej rundzie jest przynajmniej niespodzianką. I to niemałą. Mimo, ze nie przegrała z no-namem. Porażki w pierwszej rundzie doznała też rozstawiona z ostatnim numerem Belgijka Mertens. Ona też najłatwiejszej rywalki nie miała, ale ranking wskazywał na nią.

Wielkie rozczarowanie przyniósł za to pojedynek ubiegłorocznej mistrzyni z Nowego Jorku, Emmy Raducanu. To znaczy komu przyniósł, temu przyniósł. Jeśli ktoś, w ocenie jej formy, sugerował się jej niedawnym wyraźnym zwycięstwem nad Williams. To właśnie się przekonał jakie miało ono znaczenie. Alize Cornet to, mimo niedawnej wygranej na trawie z Igą, nie jest żadna światowa czołówka i naprawdę nic Brytyjki nie usprawiedliwia. Zeszłoroczna wygrana przewróciła dziewczęciu w głowie i koniec tematu.

Nad ranem oglądałem (przez 10 minut) fragment meczu Collins z Osaką. Obie grały naprawdę na wysokim poziomie. Któraś przegrać musiała. Padło na Japonkę. Collins wydaje się być w dyspozycji, w której może w Nowym Jorku dużo zdziałać. Nic już nie zdziała w nim tegoroczna wielkoszlemowa mistrzyni z Londynu Jelena Rybakina. Nie oglądałem jej meczu, ale zastanawiam się jakim cudem mogła przegrać z rywalką pokroju Francuzki Burel. Widziałem tę ostatnią w tym roku grającą bodaj przeciwko Magdzie Fręch. No nie sposób, będąc Rybakiną, było przegrać. Moim zdaniem, rzecz jasna.

W poniedziałek odpadła Simona Halep. Jak najbardziej zasłużenie. To co, szczególnie w pierwszym secie, ale również w części trzeciego, wyprawiała z nią Ukrainka Snigur, przechodzi ludzkie pojęcie. Ten pierwszy set był bardzo podobny do dwóch sprzed prawie dwóch lat, w których Halep została rozbita przez Igę podczas Roland Garros.

Przez pierwszą rundę nie przebrnęła też, rozstawiona z 30-tką, Szwajcarka Jill Teichmann. Porażka z lokowaną w rankingu tylko parę pozycji niżej Chinką Żang nie jest może aż tak wielką sensacją, tym niemniej, przynajmniej dla mnie osobiście, wynik jest na pewno niespodzianką.

Wątpliwości co do tego, że doszło do sensacji, nie ma natomiast w wypadku przegranej Darii Kasatkiny z Brytyjką Dart. Tym bardziej, że przez dobrych ostatnich kilka, jak nie lepiej, tygodni Rosjanka grała jak nigdy. A tu taki numer.

Dużo spokojniej, jak chodzi o niespodzianki, wyglądało to w inauguracyjnej rundzie u mężczyzn. Ja odnotowałem tylko trzy niespodziewane wpadki. Główna to oczywiście rozstawiony z czwórką Cicipas. Trudno dociec, co go skłoniło do porażki z 94-tym w rankingu Kolumbijczykiem Galanem. Grali ze sobą po raz pierwszy, więc z tego tytułu kompleksów żadnych nie było. Obawa przed spotkaniem w czwartej rundzie Berettiniego czy Murraya też mnie jakoś słabo przekonuje. Bezformie? To bardziej. Rozstawiony w turnieju z n-rem 16-tym Hiszpan Bautista-Agut wtopił z 87-mym w rankingu reprezentantem gospodarzy Wolffem, z którym do tej pory grał tylko raz, też na hardzie (na wiosnę w Indian Wells), i wygrał. Dlaczego przegrał teraz? Nie wiem, nie widziałem. No i ostatnia duża niespodzianka. Turniejowa 10-tka, Amerykanin Taylor Fritz. Facet, który niedawno, na trawie Wimbledonu, i jeszcze bardziej niedawno, bo w Cincinnati, dochodził do ćwierćfinału. I ktoś taki nie dał rady trzysta trzeciemu w zestawieniu ATP rodakowi, Brandonowi Holtowi. Jeśli o Cicipasie można pisać, że w sposób oczywisty skrewił, to Fritz go zdecydowanie przebił. O porażkach Wawrinki czy Thiema w tych kategoriach wspominać nie wypada. Gdyby przegrali trzy, góra dwa, lata temu to co innego. A tak? Jakie to niespodzianki?

Spodziewam się, że w drugiej rundzie tych sensacji lub sensacyjek może być jeszcze więcej. Pod warunkiem, że dalej punktem odniesienia będą rankingi i wynikające z nich rozstawienia poszczególnych tenisistów. Choć takie wyjątki jak Halep, gdzie wysoki numer korespondował przecież z prezentowaną w ostatnim czasie wysoką formą, też się mogą zdarzyć.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Sport