Nie jest nią oczywiście to, że nasza półrodaczka Maria ugrała z Jabeur seta. Set to tylko set. Do meczu daleko. Zresztą. Ten pierwszy półfinał, mimo że naprawdę obfitował w niektóre najwyższej klasy i finezji zagrania, bardziej przypominał friendly game czy też mecz pokazowy niż walkę o udział w finale Wielkiego Szlema. Niektórzy pewnie odnosili wręcz wrażenie, że role już przed meczem zostały między przyjaciółkami uzgodnione. To oczywiście jest wrażenie błędne, bo żaden sportowiec albo sportsmenka, z tych co się szanują rzecz jasna, nie odda nawet gema za darmo, ale faktycznie czasami wyglądało na to, że Tunezyjce i Niemce bardziej zależy na tym, żeby „rywalka” się na nią, na przykład, nie obraziła za gem do zera, niż żeby go do tego zera wygrać. Tak to jakoś wyszło choć, jak powtarzam, nic takiego nie mogło być możliwe.
Skończyło się zdecydowaną wygraną Jabeur w trzecim secie. Tunezyjka, jakby nie patrzeć, w przekroju całego spotkania była jednak zawodniczką bardziej ofensywną, bardziej kreatywną, tenisistką o szerszym repertuarze prezentowanych zagrań. To były główne powody, dla których Afrykanka, jako pierwsza reprezentantka tego kontynentu w historii, zasłużenie awansowała do sobotniego finału. A pani Tatjanie Marii, córce reprezentanta Polski w piłce ręcznej Henryka Małka, wielkie dzięki za rewelacyjną postawę w całym turnieju. Do dzisiaj była na pewno największą rewelacją żeńskiego Wimbledonu.
Była i, w sumie, może nadal jeszcze jest. Nie będzie jednak, jeśli sobotni finał zakończy się tak, jak drugi z dzisiejszych półfinałów. W drugim półfinale bowiem Kazaszka Jelena Rybakina, po wyjątkowo dojrzałej, dobrej i niesamowicie pewnej grze, zwyciężyła, i to w dwóch setach, zdecydowaną faworytkę tego meczu, Rumunkę Simonę Halep. Dla mnie ta wygrana jest wielką sensacją. I nie dlatego, że Halep była przed Wimbledonem parę szczebelków wyżej w rankingu. Jest sensacją po tym, jak widziałem w jaki sposób Rumunka rozprawiła się z Badosą i Anisimową. Reprezentatkę Kazachstanu oglądałem w tegorocznym Wimbledonie dzisiaj dopiero po raz pierwszy. Jeśli w poprzednich meczach grała równie świetnie, to to tylko żałować, ze się tych spotkań nie widziało. Podejrzewam, ze wtedy podchodziłbym do wyniku tego meczu z większą ostrożnością. A tak byłem przekonany, że Halep czeka w półfinale zwykły spacerek. Nic z tych rzeczy. Była słabsza. Po prostu słabsza. Na pewno nie tak, jak jej dwie poprzednie turniejowe rywalki w meczach z nią, ale gdybym, na przykład, miał porównywać oba półfinały, to ten tunezyjsko-niemiecki był znacznie bardziej wyrównany.
Przed nami ostatnie spotkanie żeńskiego turnieju Wielkiego Szlema w Londynie. Jak zwykle w sobotę. Patrząc na ranking, Jabeur powinna wygrać w cuglach. Patrząc na cały sezon też.
Jeśli jednak Rybakina zagra na poziomie takim jak dzisiaj, to wszystko się może zdarzyć. Z pierwszym tegorocznym turniejowym zwycięstwem Kazaszki włącznie. Pierwszym, ale od razu wielkoszlemowym. I to już będzie sensacja do kwadratu.
Inne tematy w dziale Sport