Piąty , i to z rzędu, w tym sezonie. Ale o tym to akurat wie już każdy.
Zwracam uwagę, że w tej chwili, dzięki Idze, żadnego polskiego kibica nie wzrusza już nawet to, w jaki sposób te bawarskie sukinkoty potraktowały Lewandowskiego. Mnie, zasadniczo, też nie wzrusza, bo wiem, że Robert sobie poradzi. Nie takie sportowe kłody rzucano mu pod nogi. Ale to tak na zupełnym marginesie bo, jako się rzekło, kogo to w końcu w niedzielę, 15 maja 2022-go roku po południu, obchodzi? Niech ten półgłówek z Bośni dalej ma tam tyle do powiedzenia, to za pięć lat znów się spotkają z Arminią. W drugiej lidze. Tyle.
Jeżeli ktoś jest zdziwiony, że puszczam ten tekst w obieg w tej samej chwili, kiedy mecz Polki z Tunezyjką się kończy, to wyjaśnienie jest nadzwyczaj proste. Ja go napisałem dziś rano, będąc w stu procentach pewnym, że wynik finału będzie taki, jaki właśnie jest.
Oczywiście ja bardzo doceniam Ons Jabeur. Jest niesamowita. Niekonwencjonalna. Mocna. Wyjątkowo kreatywna. Świetna technicznie. Niebywale odporna psychicznie. W ostatnich tygodniach gra nie dość, że świetnie, to jeszcze z dużym szczęściem. Przed chwilą wygrała Madryt. W piątek odwróciła losy w stu procentach przegranego już, wydawałoby się, meczu z Sakkari. W sobotę wybroniła meczbol z Rosjanką. W dodatku, stan na dziś rano, miała dodatni bilans z Igą. Że o tym, że wygrała ich ostatni mecz, a nawet ostatnie dwa, nie wspomnę.
Jednym słowem Jabeur byłaby na obecną chwilę zdecydowanie najlepsza na świecie. Byłaby, gdyby nie to, że istnieje coś takiego jak Iga Świątek AD’22. Co udowodniła bezapelacyjnie, po raz kolejny zresztą, w dzisiejszym meczu. To jest napisane w czasie przeszłym, ale ja to piszę rano po ósmej, bo o wyniku spotkania jestem przekonany przed tym finałem.
Raz, że nie można mieć w jednym i tym samym turnieju takiej fury szczęścia, żeby trzeci mecz z rzędu wygrać na zasadach dwóch poprzednich, w których się to szczęście, niezależnie od prezentowanych umiejętności, wręcz przelewało. Dwa, że mając samemu niepodważalną i niekwestionowaną klasę, nie można jej kwestionować przed meczem u kogoś, kto jest od nas jeszcze lepszy. A temu, mam wrażenie, miały służyć ostatnie wypowiedzi Jabeur na temat Świątek. Chciała zwiększyć na Polce presję czy spowodować obniżenie morale Igi? Nie wiem czego chciała, ale się doczekała. Batów niczym Sabalenka może nie, ale jak najbardziej zasłużonej porażki.
Dla Igi ta wygrana jest ważna ogromnie. I nie chodzi mi o ten piąty z rzędu tytuł WTA ani o ten 28-my z rzędu wygrany I-ligowy mecz. Tak, jak odwróciła karty po porażkach z bardzo niewygodnymi dla niej w poprzednim sezonie Białorusinką i, szczególnie, Greczynką, tak zrobiła dzisiaj to samo z Tunezyjką. Na razie jest to jednak tylko jedno zwycięstwo. To trzeba szybko powtórzyć. Żeby się i naszej, i Tunezyjce, utrwaliło. Dlatego powinna jeszcze raz dorwać Jabeur (najlepiej byłoby w Paryżu, ale ponieważ mecze z Ons są jednak obarczone ryzykiem porażki, a Rollanda wypada wygrać, to niech to będzie, dla świętego spokoju, już na trawie) i dołożyć do pieca. Wtedy powinna mieć z nią spokój, jak z tymi dwiema i Kasatkiną, na czas dłuższy.
Ale na razie zostawmy Jabeur na boku. Niech odpoczywa przed kolejną porażką z Polką.
Przed Igą Rolland. Ja uważam tak. Lepiej mieć na liczniku dziewięć niż osiem wygranych turniejów WTA. I lepiej mieć dwa niż jeden wygrany turniej Wielkiego Szlema. Ale jak po RG stan posiadania Igi w przedmiotowym obszarze się nie zmieni, to płakał nie będę. W końcu nie jest (jeszcze) maszyną do wygrywania. A przecież nawet takie maszyny, np. przywołany wyżej Robert Lewndowski, też czasem nie dają rady. To czemu mamy tego za każdym razem żądać od niespełna 21-latki?
Co nie przeszkadza mi jednak przekornie nadmienić, że jakby tak Iga tego Garrosa jednak wygrała, to nie dość, że zaliczy ten 9-ty turniej i drugiego Szlema, o których wspomniałem, to jeszcze zostanie tenisistką z największą liczbą wygranych z rzędu spotkań w wieku XXI-szym. Rekord Sereny Williams z roku 2003 wynosi 34. A meczów w Wielkim Szlemie zwycięzca rozgrywa siedem…
Żeby nie było, że wszystko napisałem przed meczem. To, co pokazały obie w przedostatnim gemie spotkania – poezja. I jeszcze jedno. Tak jak Iga jest wyraźnie najlepsza, tak Jabeur jest w tej chwili wyraźnie druga.
Inne tematy w dziale Sport