Kto wie czy nie.
Odnoszę w każdym razie wrażenie, że bliżej do tego niż dalej. Trudno nie zauważyć, że przez ostatnich kilka tygodni mamy do czynienia z sytuacją, która już wielokrotnie gościła w szatni Bayernu. Paru klubowych „kolegów” Polaka albo nie podaje mu w ogóle albo wtedy, jak wiadomo, że nic z tego nie będzie. Celują w tym zwłaszcza, godny następca Robbena, Gnabry i Sane, któremu po strzeleniu paru goli chyba przewróciło się nieco w głowie. Nawet Mueller, który również w czasach Holendra wyróżniał się pod tym względem in plus, jakby znacząco zmniejszył częstotliwość zagrań do Roberta. Nie inaczej jest z Kimmichem, przy czym w jego wypadku może to być pochodną marnej dyspozycji, w jakiej od pewnego czasu się znajduje. Marnej w stosunku do potencjału, jakim dysponuje.
Z punktu widzenia Roberta, gdyby miał partnerów, którzy by na niego grali, pozostanie w Bayernie byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem. Ale Robert takich partnerów niestety nie ma. Ja mogę zrozumieć Comana, który mu coraz mniej podaje, choć i tak robi to, w porównaniu z pozostałymi skrzydłowymi, nader często. Podaje coraz mniej, bo sam potrafi coraz więcej. Ale wymieniona wyżej trójka ofensorów? Sane, jeśli jest 25 m od bramki rywala, strzela z każdej pozycji. Gnabry nie podaje Lewandowskiemu od roku w żadnej sytuacji, więc nie ma o czym gadać. Mueller częściej dostaje ostatnio podania od Roberta niż sam mu celnie podaje. Zostają Lewemu Goretzka i Davis, ale oni prawie w ogóle nie grają.
FC Bayern wydaje się tym nie przejmować. Może Nagelsman tak, ale wierchowka chyba nie bardzo. Przecież taki dyrektor sportowy czy tym bardziej Kahn, który każdy mecz ogląda z góry z trybun, a stamtąd widać wyraźniej, muszą to widzieć. Ale widocznie nie jest to dla nich problem. Może uznali, tak jak w poprzednim sezonie Hamann, że najważniejsze dla mistrzów Niemiec jest to, żeby nadal wiele klubowych rekordów, w tym ten najważniejszy, dzierżył jednak Gerd Mueller?
Pozostaniu Lewandowskiego w Monachium niekoniecznie muszą też służyć działania jego izraelskiego agenta, który wyjątkowo nie lubi się z oficjelami bawarskiego potentata. Pytanie czy są one od początku do końca konsultowane i aprobowane przez Polaka i czy motorem tych działań jest sam Pahavi czy jednak ruchy bądź raczej brak konkretnych ruchów ze strony Niemców.
Dużo może się wyjaśnić już dzisiaj. Jeśli Bayern odpadnie w ćwierćfinale (a przeciwnik, przynajmniej formalnie, z najwyższej półki przecież nie jest), to może być to gwóźdź do trumny dla dalszej gry Polaka w Bawarii. Jeśli Niemcy awansują do półfinału, ale Lewandowski nie będzie jednym z głównych aktorów spektaklu, to sprawa zostanie pewnie dalej leżeć w kącie do czasu następnych pucharowych spotkań. Co oczywiście jest jeszcze gorszym rozwiązaniem.
Najlepiej więc będzie jak Robert strzeli trzy gole i wyłoży kawę na ławę. Gnabry na sprzedaż, Sane 5 klapsów na gołą dupę, cały zespół gra tylko i wyłącznie na Roberta. A jak nie, to żegnaj Gienia, świat się zmienia. W końcu trzeba się też sprawdzić w jakiejś silnej lidze.
…
PS
Mnie się marzy Anglia, a nie jakaś tam La Liga. Bez Messiego i Ronaldo w dodatku. Czyli bez blasku. I gra u Kloppa albo Guardioli mi się marzy. To by było!
Inne tematy w dziale Sport