Ten tytuł odnosi się oczywiście do dyspozycji prezentowanej przez całą zimę przez Polaków, ale w znacznie większej mierze do tego, co wyprawiał rządzący od dwóch lat skokami Włoch oraz jego świta, że przez grzeczność nie napiszę przydupasy.
Dzisiaj musiało zatkać wszystkich, jakże licznych w ostatnim sezonie, malkontentów. Bo, powiedzmy sobie szczerze, niezadowolonym, a nawet mocno wnerwionym, z formy prezentowanej przez całą zimę przez naszych nie tylko można być było, ale nawet należało. Jeszcze gorzej wyglądały różnej maści decyzje serwowane nam co tydzień prze FIS. Tutaj, kto nie był w stanie mocnej gorączki, to raczej zupełny ignorant albo ktoś źle życzący skokom narciarskim jako takim. Ale to w dalszym ciągu nie były powody, żeby tak pięknej dyscyplinie jak skoki kazać zastanawiać się nad zwinięciem się w kłębek, czytaj samolikwidacją. A wielu takich na przeróżnych forach można było w tym sezonie spotkać. Również tu, na Salonie.
Dzisiejszy finałowy konkurs sezonu pokazał, że jeśli dopisuje pogoda, że jeśli nikt nie wygania, pod nie zawsze racjonalnym pozorem, kibiców ze skoczni i, co chyba najważniejsze, żaden opłacany nie wiadomo za co oficjel nie manipuluje ani przy belkach, ani przy przelicznikach, to jest to, bo musi być, jedna z najpiękniejszych dyscyplin sportowych, jakie umysł ludzki wymyślił. I pokazał też dzisiejszy konkurs, że nie musi być w ścisłej czołówce wcale Polaków, żeby cały czas dalej tak myśleć.
Z drugiej strony, bo w beczce miodu zawsze musi się przecież znaleźć łyżka dziegciu, wypada się odnieść do tego, w jaki sposób PZN pożegnał się z trenerem Doleżalem. Znów zwyciężyła stara szkoła Tajnera. Dokładnie tak pożegnał swego czasu i Kuttina, i Hannu Lepistoe. A Małysz, jak widać, jest pojętnym uczniem. Tak się, Panie Adam, nie robi. Słoma z butów.
Każdy kto mnie tu czyta wie, że nie należałem, szczególnie tej zimy, do, tak to ujmę, zażartych zwolenników czeskiego trenera. Może przeciwnie nawet. Ale co innego merytoryczna ocena tegorocznych dokonań szkoleniowca, a co innego forma pożegnania gościa, za którego kadencji, jakby nie było, Żyła zdobył tytuł mistrza świata, Stoch i Kubacki wygrali T4S, a ten ostatni został medalistą olimpijskim! Wstyd, panie Małysz, wstyd!
Co nie zmienia faktu, że to, że Stoch, Żyła i Kubacki gardłują za pozostaniem Doleżala na trenerskim stołku, nie oznacza, że trzeba się ich słuchać. Dobro polskich skoków nie jest tożsame tylko z dobrym samopoczuciem tej trójki. Trzeba myśleć o przyszłości. I tutaj Doleżal zwyczajnie, moim skromnym zdaniem, wymięka. Jeśli ktoś nie chce zastąpić go drugim Kruczkiem.
A niedzielny konkurs w Planicy należy nagrać na najlepszym jakościowo dostępnym w tym momencie sprzęcie i puszczać do znudzenia tym wszystkim, którzy cały czas bezpodstawnie gardłują przeciw skokom narciarskim. Tym, którzy je kochają i lubią też. To jest argument koronny na to, że jeśli wokół skoków nie kombinujesz, to one się zawsze bronią.
Inne tematy w dziale Sport