Okazuje się, że próżnia nie istnieje!
Nie można się, co prawda, emocjonować zwycięstwami naszych skoczków (choć konkursy PŚ cały czas, i to w najlepsze, trwają), piłkarze nie wiadomo czy w ogóle swoje baraże zaczną, a mimo to wstaję co drugi dzień o drugiej w nocy i z wywieszonym językiem patrzę, co ta nasza Iga wyprawia. A wyprawia w najlepsze!
Dzisiaj mi budzik nie zafunkcjonował, bo zapomniałem, że sobota, więc oglądałem dopiero od stanu 4:4. Końcówka pierwszego seta niezwykle dramatyczna, bo najpierw Rumunka przełamała Polkę na 5:4, zaraz potem przełamanie odwrotne, a potem tie break, w którym Iga cały czas goniła, broniąc przy stanie 4:6 dwukrotnie piłki setowe i, na dodatek, kolejne dwie, a co za tym idzie seta, kończąc zwycięsko. W świetnym stylu zresztą.
Na początku drugiej odsłony wydawało się, że Halep odpuściła. Szybkie przełamanie, do tego jeszcze drobna kontuzja uda Rumunki. I nagle, po licznych niewymuszonych błędach Światek, robi się 4:2 dla rywalki. Na szczęście Polka wzięła się porządnie w garść (zmęczona Halep przy tym też jakby trochę pomogła) i w ostatnich czterech gemach większych wątpliwości kto lepszy nie było. W drugim z rzędu tegorocznym turnieju panna Światek osiąga finał! A w czwartym, licząc od początku roku, półfinał! I są to, aż w trzech przypadkach, zawody należące do 10-tki najbardziej prestiżowych turniejów w roku!
Trochę się martwię, bo ten jutrzejszy finał nie będzie rozgrywany o drugiej w nocy. Gdyby był, to można by było już świętować:). A tak trzeba będzie od początku twardo walczyć o swoje. Tym bardziej że, jak widzę (oglądam akurat drugi półfinał), Sakkari ciągle a transie. Ale, jak pokazał półfinał w Dosze, da się ją z tego amoku, w którym trwa od jesieni, od czasu do czasu wyciągnąć. No i ona nie umie grać o najwyższą stawkę. W życiu wygrała dopiero jeden turniej. I to pietruszkowy. Co nie zmienia faktu, że Badosę goni po korcie i łoi w tej chwili nieźle (jest 4.47 i 5:2 w pierwszym secie dla Greczynki).
Kończąc, bo idę spać.
Zacierałem ręce na niedzielne El Classico, a tymczasem z mojego oglądania będą nici. O 21-szej w niedzielę zaczyna się bowiem finał Indian Wells z udziałem Polki!
PS
Nie mogłem zasnąć, więc wróciłem do oglądania meczu Sakkari z Badosą. I właśnie się skończył.
Tak jak przypuszczałem. Żeby wznieść po meczu w górę paterę dla zwycięzcy, trzeba będzie wygrać z Greczynką. Mimo chwilowego kryzysu w secie nr 2, w trzecim nie dała Hiszpance żadnych szans.
Inne tematy w dziale Sport