Ponieważ moja próba odejścia od statystyk i skupienia się na czym innym spełzła w ostatnim odcinku na niczym (frekwencja zamiast, jak postulowali niektórzy, wzrosnąć, to raczej spadła), to wracam do formy felietonu jak drzewiej.
A propos tych moich zabiegów, to przypomniały mi się dawne czasy i wybitny gleboznawca, śp. prof. Komornicki, który rzucił kiedyś na wykładzie: „Bo wiecie Państwo. Dawniej, jak nie wymagałem robienia notatek na wykładach, to I termin zdawała 1/5 studentów. Teraz, jak tego wymagam, to zdaje 20%”. Nie żebym się do Pana Profesora porównywał, nie jestem aż tak próżny i broń mnie Panie Boże, ale na moich „wykładach” jest podobnie. Czy jest statystyk więcej, czy mniej, to i tak zainteresowanie mierne.
A teraz już o ostatnim weekendzie przed igrzyskami.
Znów to podzielę tematycznie.
• Punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Severin Freund, po dobrych 4-ch latach zastoju, wreszcie w styczniu zaczął piąć się w górę rankingu. Po sobotnim konkursie jest już nie tylko przed Andreasem Koflerem, ale także wyprzedził Mattiego Hautamaekiego. Ma 7802 pucharowe punkty i do 15-go miejsca (Ernst Vettori) brakuje mu tylko 69 oczek. Dla przykładu w ten weekend zdobył ich łącznie 57. A konkursów do zakończenia sezonu bodaj 9.
2. Piotr Żyła, który tydzień czy dwa temu wszedł do czołowej 30-tki klasyfikacji, po Willingen na powrót z niej wypadł. Wyprzedził go nie tylko Kobajaszi Lepszy, czego prędzej czy później można się było spodziewać, ale także, i to jest moim zdaniem sensacja, Daiki Ito, który niespodziewanie wskoczył w niedzielę do najlepszej konkursowej 10-tki i z powrotem jest w generalce przed Polakiem. Do Kobajasziego Żyła traci teraz 56 oczek, do starszego z Japończyków 30. A bezpośrednio za Polakiem Geiger, który wyprzedził w niedzielę Freitaga i traci do naszego skoczka ledwie 88 punktów. W takiej formie szanse Polaka na to, by zakończyć sezon w 30-tce najlepszych punkciarzy wszech czasów są, ujmijmy to delikatnie, nikłe.
3. Anze Lanisek, mimo że był to jego najgorszy weekend w tym sezonie, to akurat w Willingen przekroczył barierę 2500 pkt w karierze (2505). Przy czym w rankingu wszech czasów obsunął się akurat w dół. Dlaczego? O tym niżej.
4. W punktowej generalce wszech czasów Laniska wyprzedził w niedzielę rewelacyjny w Willingen Marius Lindvik. Norweg uzbierał na dziś 2519 pucharowych punktów. Obaj zamykają top-90 rankingu. I grono skoczków, którzy przekroczyli rzeczone 2500 punktów.
5. Timi Zajc dobił w niedzielę do równych 1900 oczek w karierze, co wyprowadziło go na tę chwilę na 110-te miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Do miejsca w czołowej setce zestawienia Słoweńcowi brakuje jeszcze 150 punktów. Z 3-oczkowym okładem. Z tą uwagą, że prawie 60 punktów przed nim jest Daniel Huber który, wszystko na to obecnie wskazuje, osiągnie czołową setkę wcześniej. Dlatego należy przyjąć, że Zajc, żeby znaleźć się w top-100, będzie musiał wyprzedzić nie tylko setnego aktualnie Haima (2053), ale również 99-go w tej chwili Mike’a Hollanda.
6. Do top-200, a nawet top-195 klasyfikacji wskoczył po Willingen średni z braci Prevców. Słoweniec jest w rankingu bezpośrednio za dwoma Polakami. Stanisławem Bobakiem (753 pkt na koncie) i Robertem Mateją (754). Jeśli ktoś ktoś jest zdziwiony, że Mateja wyskakał w PŚ więcej punktów od Bobaka, to niech zda sobie sprawę, że ten drugi skakał w tym cyrku niecałe dwa sezony. W zasadzie jeden i parę konkursów w drugim.
7. Po zawodach w Willingen można z całą pewnością stwierdzić, że już przynajmniej 975-ciu skoczków (tylu doszukałem się ja) znalazło się choć raz w czołowej 30-tce zawodów PŚ. W Hesji po raz pierwszy w życiu zapunktowało aż 4-ch zawodników. Rewelacja weekendu Austriak Markus Mueller, Amerykanin Decker Dean, rodak Muellera Markus Rupitsch i Rosjanin Aleksandr Bażenow.
• Klasyczna punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Daiki Ito został w niedzielę 42-gim skoczkiem w historii, który może się pochwalić tym, że jego klasyczny dorobek punktowy jest większy niż 1000 oczek (1002). Przy czym nie wydaje się możliwe, żeby Japończyk swoje miejsce kiedyś poprawił. Do 41-go Peterki brakuje bowiem 26 punktów, a w dodatku z tyłu goni stosunkowo młody Forfang. Ma do Samuraja 22 oczka straty. Niedużo, zważywszy, że tylko w tym, wyjątkowo słabym dla siebie, sezonie uzbierał ich dotąd 24.
2. Halvor Granerud jest już w tej chwili 10-tym najlepszym norweskim punkciarzem klasycznym. Został nim, bo w miniony weekend wyprzedził Bergeruda i Fannemela. Zostali mu do wyprzedzenia Bredesen, Hilde, Johansson, Romoeren, Forfang, Tande, Jacobsen, Bardal i Ljoekelsoey. Co ciekawe, ten ostatni, najlepszy norweski punkciarz, jest w rankingu dopiero 20-ty. Ale i tak, żeby go wyprzedzić, Granerud musiałby zdobyć dwa razy więcej klasycznych punktów niż dotychczas oraz dodatkowo 4 razy wygrać. Nie mam przekonania, że mu się uda. To już prędzej Lindvikovi, który jest 2 lata młodszy, a ma tylko 140 pkt mniej.
• Konkursowi zwycięzcy i podiumowicze
1. Cene Prevc został 279-tym skoczkiem w historii, który stanął na podium Pucharu Świata. Z tego grona takich jak on, czyli tych, którzy stali tylko na pudle najniższym, jest, już łącznie z nim, równo 50-ciu. Przy czym tylko pięciu z nich stało na tym podium więcej niż raz. Wśród nich jeden czynny – Manuel Fettner. Zdarzyło mu się to dotąd 3 razy. Najcześciej z tych, którzy nie zajęli na podium innego miejsca niż trzecie, już o tym kiedyś pisałem, stawał na nim Austriak Alfred Groyer – 5-krotnie. Z 45-ciu jednokrotnych okupantów najniższego pucharowego podium czynnych jest tylko trzech. Beniaminek Prevc oraz Constantin Schmid i Lovro Kos, który nieco wcześniej od Prevca dołączył do grona pucharowych podiumowiczów. W gronie jednokrotnych zdobywców konkursowego 3-go miejsca znajdziemy też dwa polskie nazwiska. Janusz Malik i Tadeusz Fijas zajmowali trzecie miejsce w pucharowych zawodach w sezonie 1983/84 na małej skoczni w Planicy (pierwszy) i w 1984/85 na mamucie w Harrachovie (drugi). Notabene Fijas stanął na trzecim stopniu podium wspólnie z dwoma innymi skoczkami. Czechem Parmą i Norwegiem Pedersenem. To jedyny taki przypadek w historii, żeby po konkursie indywidualnym na I-ligowym pucharowym podium stało pięciu skoczków.
2. Marius Lindvik, dzięki szóstej konkursowej wygranej w karierze, wskoczył do top-50 pucharowych zwycięzców wszech czasów. Jest w tej chwili 48-my, a wśród skoczków czynnych zajmuje lokatę 12-tą. Żeby wyprzedzić 10-go Freitaga, potrzebuje dwóch zwycięstw i 8-miu drugich miejsc. Albo, jak kto woli, 3 wygranych. Dzięki niedzielnemu zwycięstwu Norweg wyprzedził, m.in., Kubackiego i Hayboecka.
3. Drugie miejsce w niedzielę przyniosła awans Karlowi Geigerowi zarówno w klasyfikacji najlepszych zwycięzców wszech czasów, jak i w rankingu najlepszych pudli wszech czasów. W pierwszym wypadku pozwoliło mu to wyprzedzić Armina Koglera (13-12-12) i usadowić się na miejscu 23-cim, a w drugim, z racji większej liczby zwycięstw, zająć (przy równym bilansie pudeł) pozycję 28-mą. Tuż przed Roarem Ljoekelsoeyem (11-15-6). Aktualny bilans podiów Geigera, gdyby ktoś nie pamiętał, to 13-13-6.
4. Rioju Kobajaszi, bez względu na jego dalsze koleje losy w tym sezonie, wszedł w sobotę do mojej autorskiej tabeli najgenialniejszych skoczków sezonowych. Warunkiem zaistnienia w tej tabeli jest, jak pamiętają moi najwytrwalsi czytelnicy, wygranie siedmiu konkursów w sezonie. Kobajaszi tego w sobotę właśnie dokonał. Japończyk jest 31-szym skoczkiem, który trafia do tego mojego rankingu. W zasadzie to tak naprawdę jest w niej tylko 20-tu skoczków, a 31 to jest w niej wierszy. Samuraj, na przykład, jest od soboty w dwóch. A tacy Małysz, Schlierenzauer czy Nykaenen to nawet w trzech. Są szanse, ze Kobajaszi nie będzie w tym sezonie jedynym, który wydłuży liczbę wierszy tego rankingu. Geiger w tej chwili dobrze rokuje, ale za wcześnie na takie dywagacje. W końcu przez 2/3 sezonu zaliczył „tylko” 4 wygrane.
5. Pierwsze podium średniego Prevca było jednocześnie 210-tym pucharowym pudłem Słoweńców w historii. Są na miejscu siódmym i do szóstych Polaków tracą równo 25 podiów.
6. Drugie miejsce Karla Geigera z kolei było dla Niemców równo 155-tym drugim miejscem od początku pucharowej rywalizacji.
• Ciekawostki statystyczne dotyczące wybranych skoczków
1. Dla Anze Laniska niedzielne zawody były setnymi, w których zapunktował. W drugiej 10-tce Słoweniec wylądował po raz 35-ty.
2. Setny kontakt z Pucharem zanotował w niedzielę Timi Zajc. Kontakt udany, dodajmy.
3. Najlepszy wynik w pucharowej karierze Cene Prevc połączył dodatkowo z okrągłym punktowaniem. 45-tym.
4. Lovro Kos zapunktował w sobotę po raz 15-ty w krótkiej karierze. W niedzielę znów był w 10-tce, dzięki czemu może uznać miniony weekend za najlepszy w karierze. Choć miejsca w poszczególnych konkursach zajmował już wyższe.
5. Z reguły, jak już było o Kamilu Stochu, to z przytupem i radośnie. Tym razem wręcz przeciwnie. To był 60-ty konkurs, w którym Polak nie zdobył pucharowych punktów. Wraz z 20-ma zawalonymi kwalifikacjami daje to 80 pucharowych podejść, które zakończyły się fiaskiem.
6. Najgorszy weekend Piotra żyły w sezonie i chyba jeden z trzech najgorszych w ostatnim 10-leciu w karierze. Trzysetny kontakt z Pucharem Polak „uświetnił” w sobotę dyskwalifikacją. W niedzielę dyskwalifikacji nie było, był za to równo 70-ty konkurs bez punktów.
7. Same okrągłości związane z Polakami. Szkoda, że wszystkie dotyczą bezpunktowych konkursów. Stefan Hula zawiódł w konkursie po raz 110-ty. Skacząc w dodatku „na Ammanna z Bischofshofen”. Aż cud, że nic mu się nie stało.
8. Halvor Granerud, poza tym, ze po raz piaty zajął w pucharowych zawodach piąte miejsce, niczym wielkim, jak chodzi o statystyki, się nie wyróżnił. Natomiast cały czas jest to czołówka stawki i będzie bardzo groźny w Chinach.
9. O Mariusie Lindviku dużo napisałem wyżej. Teraz tylko dodam, że zawodów, które ukończył w czołowej 10-tce ma po Willingen na koncie aż 40. Na 87 pucharowych podejść. Chcąc nie chcąc musi to budzić szacunek.
10. Severin Freund, wraz z Piusem Paschke zresztą, udowodnili w Willingen, podobnie zresztą jak w Neustadt, że wybory Horngachera niekoniecznie muszą być optymalne. Sam Horngacher natomiast, z mojego punktu widzenia, w zupełnie innej sprawie postąpił jak wyjątkowy dupek. Nie dziobie się ręki, która przez trzy lata żreć dawała. No, ale on już wcześniej przekonał nas, że fachowość nie musi iść w parze z przyzwoitością. I nieważne czy Polacy złamali przepisy, czy nie. Akurat jemu podnosić tematu zwyczajnie nie wypadało.
11. Trzy kolejne okrągłości związane z Karlem Geigerem.Skakał w niedzielę w pucharowym konkursie po raz 195-ty. To raz. Dwa, że w czołowej szóstce znalazł się po raz 55-ty. I trzy, ze to 10-te pudło Bawarczyka w tegorocznej edycji cyrku. Nawet Kobajaszi tyle nie ma. Dlatego właśnie w generalce znów jest za Niemcem.
12. Na okrągło zakończył weekend mistrz olimpijski ze średniej skoczni w Pjong Czang Andreas Wellinger. Po raz 20-ty wylądował w trzeciej 10-tce i po raz 135-ty zdobył pucharowe punkty. Teraz sobie odpocznie, bo do Pekinu nie leci. Poleci za to Paschke. Na pas(ch)ku Horngachera.
13. Mackenzie Boyd-Clowes niczym Stefan Hula. 110-ty raz nie wszedł w konkursie do finału. Przy czym on jest 5 lat od Polaka młodszy. Więc kto wie, czy nie przebije Korniłowa.
14. Jukia Sato skacze, jak czasami w zeszłym sezonie. W sobotę świetnie, w niedzielę ledwo z punktami. Ale okrągłości, dwie, zaliczył. Sobotniej już nie ma, ale był to jego 80-ty punktowany konkurs. W niedzielę przystąpil do zawodów głównych po raz 105-ty.
15. Fin Arttu Pohjola po raz piąty wziął w niedzielę udział w pucharowym konkursie. Nie znaczy to oczywiście, że piaty raz przeszedł kwalifikacje. W Willingen, podobnie jak kilku innych, uratowała go przed odpadnięciem w eliminacjach wyjątkowo niska frekwencja. Tych innych, że względu na niechęć do pogarszania samopoczucia PT czytelników, wymieniał nie będę.
16. Przez tę frekwencję to sporo życiówek w Willingen pobito. Mam na myśli tym razem nie metry, a miejsca. Prym pod tym względem wiedli Austriacy. Wypada zacząć od Markusa Muellera, który zadebiutował w Pucharze wręcz koncertowo. Dwa konkursy i dwa wysokie punktowania. Życiówkę pobił też inny austriacki Markus – Rupitsch, dla którego sobotni konkurs to pierwsze punkty w karierze. Wyrównał swój rekord kariery 23-ci w sobotę Maximilian Steiner. Notabene dla Steinera niedzielne zawody były 15-tym pucharowym kontaktem i 10-tym konkursem w karierze.Nawet Stefan Rainer, który punktów w Willingen nie zdobył, poprawił swoje życiowe osiągnięcie (39). Thomasowi Lacknerowi do życiówki trochę w niedzielę zabrakło, ale za to uzyskał z nich wszystkich zdecydowanie najbardziej wartościowy rezultat. No i drugi raz w życiu wylądował w 10-tce. Jednym słowem drugi/trzeci austriacki garnitur spisał się niemal jak pierwszy.
17. Tak sobie skakał w Willingen Daniel Huber. Wydaje się, jakby apogeum formy Austriak miał już w tym sezonie za sobą. Ale to może być złudne. Tymczasem w niedzielę sięgnął po pucharowe punkty po raz 95-ty.
18. Dean Decker tak się ucieszył, że jednak jedzie na igrzyska, że od razu, i to dwukrotnie, zdobył dziewicze pucharowe punkty. Znaczy dziewicze raz, ale na drugi dzień zaraz poprawił. Szkoda, że Doleżal w Titisee nie powiedział naszemu drugiemu garniturowi, że zmienił decyzję i na igrzyska jadą oni. Tylko, że jakby tak oni zajęli przez to całe podium? I wtedy nasz coach miałby ciepło. Bo jak tu powiedzieć takiemu Stochowi czy Żyle, że nie leci? To może jednak dobrze, że tego całego podium w Neustadt nie było.
19. Na koniec najważniejsze. Do dramatycznej walki o 16-tą pozycję w Pucharze Narodów włączyli się, i to bardzo skutecznie, Amerykanie. Za sprawą wspomnianego wyżej Deckera Deana za jednym zamachem zdobyli całe 8 pkt i w bezprecedensowy sposób wyprzedzili nie tylko Turków, którzy wciąż siedzą na dwóch oczkach Ipcioglu niczym kura na jajach, ale również Włochów, którzy mimo bohaterskiej postawy Bresadoli (2 pkt w niedzielę), nie utrzymali rzeczonej 16-tej lokaty. Amerykanom i Włochom ukazały się pono majaki w postaci miejsca 14-go, bo do Estończyków i Kanadyjczyków już tylko 5 (7) oczek straty. Trochę mało na to czasu, bo tylko góra 9 konkursów. Najśmieszniejsze, ze daleko przed nimi wszystkimi reprezentacje Francji i Kazachstanu, których skoczkowie w konkursach indywidualnych nie urobili nawet punkciku, a jeszcze większą stratę mają do Czechów, dla których Koudelka zdobył całe cztery, słownie cztery, oczka. No, ale tak to jest, jak w regulaminach rządzi absurd.
Inne tematy w dziale Sport