My chyba mamy w tej chwili rzeczywiście najlepszego piłkarza na świecie. A strzelca, że w tak brutalny i niewyszukany sposób zredukuję obszar jego wielkości, to już na pewno.
Człowiek tak przechodzi nad tymi jego wszystkimi golami do porządku dziennego, ale jak tak wziąć pod lupę to, co zrobił na przykład w poprzednich dwóch sezonach i co wyprawia w tym, to, cytując klasyka (Brassensa, że niektórym podpowiem) albo raczej jego kongenialne (jak dla mnie) tłumaczenie: „włos się jeży na samą myśl”.
Nie będę się dzisiaj rozpisywał o innych rekordach Polaka. Napiszę tylko o tym, który pobił wczoraj. Strzelił bowiem 74-tą i jubileuszową, 75-tą, bramkę w historii swoich występów w Lidze Mistrzów. Umocnił się więc na medalowej, trzeciej, pozycji w tabeli najlepszych mistrzoligowych/ligomistrzowych snajperów wszech czasów. Pozycji trzeciej już chyba nigdy nie poprawi, bo Kryśka ma w dorobku 135 goli, a Mały Leoś 120 i dzisiejszy mecz z Club Brugge, co dobrze dla niego rokuje jak chodzi o znaczne zmniejszenie dystansu do Portugalczyka. Obaj są od Polaka, owszem, starsi, ale nie o tyle by mógł realnie myśleć, że ich doścignie.
Tego trzeciego miejsca w historii Lewy na sto procent pewny być na razie też nie może. Karim Benzema ma na koncie (stan na 15.IX.godz. 13.30) 4 trafienia mniej, ale 4 gole straty to trochę mniej niż 60 albo 45. A różnica wieku między obydwoma zainteresowanymi to tylko 8 miesięcy. Na korzyść Roberta co prawda, ale to wciąż tyle co nic. Więc odpuszczać, w żadnym wypadku, nie ma co. Tym bardziej, że przy prezentowanej ostatnio skuteczności, osiągnięcie na koniec kariery stu goli wydaje się całkiem możliwe. A 100 bramek w LM to jednak nie byle jaka sprawa.
Ten sezon, o czym już kilkanaście dni temu pisałem, zaczął się dla kapitana reprezentacji Polski jeszcze lepiej niż poprzedni, który jest na tę chwilę jego rekordowym. Minęło kilkanaście dni i okazuje się, że kołki dalej w zębach, a tempo nie spada poniżej założonego 22. Miało nie być o rekordach, ale tego sobie odmówić nie mogę. To był 18-ty kolejny mecz Bayernu, w którym trafił do bramki rywala. W sobotę strzelił gola w lidze, przez co też ustanowił życiówkę w postaci 13-tu spotkań z rzędu, w których zdobywa przynajmniej jedną bramkę. Do rekordu swojego wielkiego poprzednika, Muellera, któremu zabrał w maju rekord bramek strzelonych w lidze w jednym sezonie, brakuje mu tylko trzech meczów z bramką. To znaczy tylko i aż, bo pewnie w tym 16-tym cały zespół rywali (cała drużyna będzie, tak jak Augsburg w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, niczym pies ogrodnika, pilnowała Polaka, nie kryjąc w ogóle jego kolegów z drużyny) i, dodatkowo, pół Bayernu będzie pilnowało, żeby Polak gola nie strzelił i rekordu nie wyrównał. Co oczywiście nie musi przynieść im sukcesu, tak jak nie przyniosło w maju.
Kończąc apeluję do tych wszystkich, u których każdy kolejny gol naszego WYBITNEGO PIŁKARZA, miast powodować zadumę nad własnym zachowaniem, wzbudza tylko coraz większą frustrację i zwiększa tylko liczbę ich niewybrednych i absurdalnie niesprawiedliwych komentarzy kierowanych w różnych miejscach internetu w jego stronę. Ja wiem, że jest COVID i trudno dostać się do dobrego lekarza. Ale nie oszczędzajcie na zdrowiu. Nigdy! Zdrowie jest najważniejsze. Szczególnie w sytuacji, kiedy Wasz stan jest aż tak poważny.
Inne tematy w dziale Sport