Sobota była, tak naprawdę, pierwszym prawdziwym dniem igrzysk w Tokio. Wszystko co miało bowiem miejsce w piątek, odbyło się przez zapaleniem znicza. A co to za igrzyska bez znicza? To tak jak MŚ w gałę bez Brazylii albo, jak się ktoś sportem nie interesuje, antypolonizm bez amerykańskich Żydów. Żeby już paru innych nacji nie wymieniać.
No więc ten pierwszy dzień, kiedy zawody olimpijskie odbywały się przy zapalonym zniczu, nie wypadł dla nas szczególnie radośnie. A można go już podsumowywać, bo w Japonii, chwała Bogu, dawno niedziela. Nie jest, być może, uprawnione mówienie od razu o czarnej sobocie ale, w zasadzie, gdyby nie Świątek, Partyka i 39-letnia weteranka boksu Koszewska, to trzeba by było odnotować same niefarty. Żeby tego ostrzej nie nazywać.
No bo jak inaczej traktować brak bezpośredniego awansu do finału jakiejkolwiek z trzech wioślarskich osad, które dzisiaj startowały w eliminacjach? Wszystkie wystartują co prawda w repasażach, ale do tego to wystarczyło przyjechać do Tokio i zająć, tak jak dzisiaj damska czwórka, ostatnie miejsce w swoim biegu. W strzelectwie, w konkurencji, z którą łączą nas wspaniałe wspomnienia (Renata Mauer była mistrzynią olimpijską), nasza reprezentantka Aneta Stankiewicz nie tylko nie zdobędzie medalu, ale też nie będzie w ogóle oń walczyć, bo nie dostała się do ośmioosobowego finału. Bardzo szybko odpadły z turnieju olimpijskiego nasze trzy szpadzistki. Jedna w pierwszej, dwie w drugiej rundzie. Z turniejem tenisowym pożegnali się dziś, w pierwszej rundzie, singlista Majchrzak i debel Kubot-Hurkacz. Koszykarze nowej konkurencji 3x3 nie przegrali, a dostali łomot od Łotyszy (notabene w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk z nimi wygrali, sam widziałem), a potem ledwo ledwo pokonali totalnego outsidera turnieju – Japonię, która startuje w nim tylko z racji bycia gospodarzem. Jak tak dalej będą grać to zajmą zaszczytne przedostatnie miejsce w zawodach. Po indywidualnym wyścigu szosowym kolarzy można napisać krótko. Michał Kwiatkowski bez medalu, a Rafał Majka bez…nadziejny. Pamiętam w Rio Kwiato zrobił dla Majki wszystko co można, a może nawet więcej. I Majka zdobył medal. Dzisiaj naprawdę trudno było dostrzec u kolarza z Emirates wysiłek na miarę namiastki wysiłku Kwiatka z Brazylii. Oczywiście obaj są 4 lata starsi, obaj są po 30-tce. Ale przy większej pomocy obu kolegów, można było chyba ugrać więcej niż 11 miejsce. No i wisienka na torcie. Przegrana siatkarzy z Iranem. Oczywiście ta porażka niczego nie przekreśla. Ale styl tej porażki już coś mówi. Sugeruje on, moim skromnym zdaniem, że albo to był z naszej strony bluff, albo… może dam sobie z dywagacjami spokój. Na razie.
Ale są też optymistyczne wieści z olimpijskich aren. Dwie. Jedna trochę mniej, druga dużo bardziej. Zacznę od tej średnio optymistycznej. Nie mamy na razie żadnego medalu, ale w tabeli medalowej igrzysk zajmujemy w tej chwili i tak stosunkowo wysokie, 29-te, miejsce. A teraz ta lepsza. Jesteśmy w tej tabeli ex aequo z takimi potęgami sportowymi jak USA, Wlk Brytania czy Niemcy. Co oczywiście musi być, wszędzie i zawsze, powodem do niebywałego optymizmu.
I to by było na tyle.
Inne tematy w dziale Sport