Na przykładzie Polaków będzie.
Co by złego nie napisać o polskich piłkarzach i jakich zarzutów im nie postawić, to jednego odmówić im nie można. Jak zawalili sprawę, to nikt im dalszego pobytu w Krainie Białych Niedźwiedzi nie fundował. Zapakowano ich do samolotu i wio do domu.
Reprezentantów nie wszystkich zawodów spotyka, jak się okazuje, ten sam los. Weźmy, na ten przykład, takich komentatorów sportowych. Albo, żeby już tak strasznie nie uogólniać, jednego z nich. Niech to będzie, pierwszy z brzegu najlepiej, Szpakowski Dariusz. Jak to mówią niektórzy jego koledzy (na wizji, bo jak mówią w kuluarach, to nawet nie chcę się domyślać) – ikona polskiego komentarza sportowego.
Ja oczywiście nie zamierzam z tą tezą dyskutować, tak jak, też na przykład, nie dyskutuję z inną, podawaną dziennikowotelewizyjnej gawiedzi przez gierkowskich Czerwonych Khmerów tezą, że Polska to była w tym czasie jedna z 10-ciu największych potęg gospodarczych świata. Albo coś w ten deseń.
Chciałem tylko skromnie zwrócić uwagę, że ostatni popis, jaki dał rzeczony Szpakowski Dariusz z (nie tak dużą, ale zawsze) pomocą byłego piłkarza, a teraz „eksperta” Juskowiaka Andrzeja, podczas komentowania spotkania Polaków ze Szwedami, przyćmił zupełnie nawet to, co prezentowali w środę na boisku Puchacz, Krychowiak czy Bereszyński. Że do nich się tylko ograniczę. A, jak widzieliśmy, prezentowali naprawdę, nie wnikając już po 48-miu godzinach w szczegóły, niewiele. Więcej. Duet naszych bohaterów, nazwijmy go roboczo Szpakowiak, przyćmił to, czego, jak się wcześniej wydawało, przyćmić nigdy się już dało nie będzie. Przyćmił mianowicie swój radosny występ, napisałbym nawet, że był to wręcz koncert, w meczu Polski z Islandią.
No i biorę dzisiaj do ręki gazetę. I co widzę? Parą, która została desygnowana do komentowania, najciekawszego chyba, spotkania 1/8 mistrzowskiej batalii został kto? Tak, Drogi Czytelniku! Wzrok Cię nie myli! Mecz skomentuje Szpakowiak!
Wydawało mi się, że skoro Lewandowski z Zielińskim wracają, zaraz po świetnym w ich wykonaniu meczu, za karę do domu, no to tym bardziej powinni w tę samą stronę lecieć Szpakowski z Juskowiakiem, najpóźniej tym samym rejsem, tyle że zamiast klasą biznes (Lewy z Zielem, bo reszta, i to już, do ekonomicznej!) to w luku bagażowym, i to w dolnych jego rejestrach, z zakazem, po wylądowaniu, opuszczania lotniska do końca mistrzostw. Żeby im przypadkiem nie przyszło do głów, żeby występować w studiu telewizyjnym i zwierzać się redaktorowi Patyrze tudzież komukolwiek innemu, z petersburskich wrażeń i swoich genialnych obserwacji.
Tymczasem pan Szkolnikowski dał im za karę do skomentowania najciekawiej zapowiadający się, i być może faktycznie, jak się okaże, najlepszy w ogóle mecz tych mistrzostw! Brawo, Nadredaktorze! Decyzja na miarę decyzji Sousy, żeby ze Szwecją wystawić Krychowiaka. Przejdzie pan do historii. Niech pan się nie zatrzymuje. Daj im pan jeszcze finał. I, do kompletu, dwa półfinały. Mi już zresztą wszystko jedno, bo od soboty przełączam na program czeski. Zawsze to lepiej, słuchając komentatorów, się śmiać niż płakać. Szczególnie kibicowi.
Inne tematy w dziale Sport