Wczoraj wieczorem londyńska Chelsea, po dobrym i emocjonującym finale z ManCity, została najlepszym klubowym zespołem Europy sezonu 2020/21.
Nie, żebym się jakoś specjalnie chciał przechwalać, ale prawie 2,5 miesiąca temu, 19-go marca dokładnie, napisałem byłem na Salonie tekst pt. „Czy w losowaniu LM znów brały udział ciepłe bułeczki?”, w którym, świeżo po losowaniu par ćwierćfinałowych, wszystko, jak się okazuje, dokładnie przewidziałem. Nie tylko jak chodzi o zwycięzcę, ale również jak chodzi o skład finału, a nawet półfinałów. Ale to tak na marginesie, jakby ktoś z paru moich stałych Czytelników nie mógł sobie przypomnieć i się zastanawiał, komu zawdzięcza dużą wygraną u buka, a na koniec uznał, że podpowiadaczowi też sie coś, jednak, należy:).
Cóż. Trzeba zespołowi Tuchela oddać jedno. W fazie pucharowej tej edycji byli lepsi w każdym dwumeczu. W finale, i to bez dwóch zdań, też. A to oznacza, ze zdobyli ten tytuł jak najbardziej zasłużenie.
Ja oczywiście kibicowałem wczoraj klubowi Guardioli, ale myślę, że zarówno on, jak i cały ManCity, nie mogą mieć, w związku z rezultatem końcowym, do nikogo i o nic pretensji. Poza sobą, rzecz jasna. Pep, nie pierwszy raz, udowodnił, że lepsze jest wrogiem dobrego. Co roku kombinuje w Lidze Mistrzów jak koń pod górkę. I czwarty rok z rzędu jest za to karcony. Tym razem dopiero w finale, co i tak jest dziwne. Byłby, moim zdaniem, skarcony wcześniej, ale Lewandowski nie grał z PSG. Myślę, że z Manchesterem Hiszpan nie wygra LM już nigdy. I że w ogóle ciężko mu będzie znaleźć klub, z którym będzie to w stanie uczynić. W newralgicznych momentach sezonu chłop zwyczajnie przedobrza. A to kosztuje. I zawsze będzie kosztować.
Na przeciwległym biegunie Tuchel. Trener, który z dobrej, nie powiem, drużyny Lamparda zrobił w ciągu kilku miesięcy zespół jeszcze o niebo lepszy. A zmian personalnych przecież nie było. Smażyli się obaj dokładnie w tym samym sosie. Dziwię się tym kretynom z PSG, że Niemcowi, po tym czego dokonał w poprzednim sezonie, tak łatwo pozwolili odejść. Żeby nie napisać, że się go pozbyli. No ale ich nigdy nie cechowała racjonalność.
Europejska trenerka przez ostatnie lata została zupełnie zdominowana przez szkoleniowców z Niemiec. Najpierw Klopp, potem Flick, teraz Tuchel. A w odwodzie jest przecież jeszcze Nagelsmann, który właśnie przejął Bayern. Miejmy nadzieję, że to on właśnie przejmie w przyszłym roku berło. A Robert znów zagra pierwsze skrzypce.
Na razie jednak jest, jak jest. Brawo Chelsea! Brawo Tuchel!
Inne tematy w dziale Sport