Oczywiście dużo rzeczy wynika, ale ja piszę to oczywiście w kontekście występu czwórki Polaków, która w tym turnieju wystąpi. Tylko czwórki, choć szansę na występ miało jeszcze pięcioro innych polskich tenisistów, ale czworo skrewiło już w pierwszej rundzie eliminacji, a Magda Fręch wczoraj, w rundzie ostatniej i decydującej.
No to stopniujmy napięcie i zacznijmy od panów. Obaj Polacy są rozlosowani w tej samej, trzeciej, ćwiartce. Więcej. Trafiają na siebie najpóźniej w trzeciej rundzie. Patrząc z perspektywy numerów rozstawieniowych, na jakie trafili, to losowali naprawdę nieźle. Kamil Majchrzak w pierwszej rundzie spotyka się z Francuzem Cazaux, który otrzymał dziką kartę i który w rankingu ATP jest aż 325 pozycji niżej od Polaka (451:126). Jeśli tę przeszkodę przeskoczy, to zaczynają się schody, bo trafia na lepszego z pary Norweg Ruud i Francuz Paire. Pierwszy jest aktualnie 16-tym tenisistą cyklu, a 15-tym rozstawionym w RG. Doświadczony żabojad to 40-ty w tej chwili tenisista świata, ale były czasy, kiedy mieścił się w 20-tce (najwyżej był 5 lat temu, bo na pozycji 18-tej). Z żadnym z nich Polak jeszcze rakiety nie skrzyżował. Gdyby naszemu graczowi udało się wygrać, to w III rundzie może dojść do braterskiego pojedynku z Hurkaczem. Pod warunkiem, że ten, którego rozstawiono w Paryżu z numerem 19-tym (w rankingu ATP jest 20-ty), najpierw pokona paryskiego kwalifikanta z Holandii Van de Zandschulpa (w ostatnim zestawieniu figuruje jako 154-ty numer rankingowy), a następnie zwycięzcę meczu między Davidovichem-Fokiną (46 ATP) z Hiszpanii i 105-tym na ten moment w świecie, rosyjskim Kazachem Kukuszkinem. Numery mają obaj odległe, fakt. Tyle, ze Kazach na dużych turniejach kilka razy rogi pokazał, a z Hiszpanem Hurkacz ma bilans ucho do dwóch.
Tak więc od czwartej rundy będzie nas w Rolland Garros mógł reprezentować, nawet teoretycznie, już tylko jeden Polak. No to załóżmy, że to się uda. Wtedy, najprawdopodobniej, będzie tam czekał Austriak Thiem. Numer cztery w Paryżu i numer cztery w rankingu. Przy czym z nim akurat nasz Hurkacz ma bilans dokładnie odwrotny niż z Dawidowiczem. Z Majchrzakiem Thiem dotąd nie grał.
Na kolejnej fazie, ćwierćfinale znaczy, proponuję się skupić, jak już będziemy pewni, że któryś z Polaków albo w niej jest, albo ma do niej rzeczywiście bardzo blisko. Do tego czasu tylko jedna rzecz jest pewna. Że w ćwierćfinale Polaka, jeśli tam dotrze, może czekać jeszcze trudniejsza przeprawa w postaci albo Niemca (Ha, Ha, Ha) Zvereva albo kolejnego z Hiszpanów, Bautisty Aguta.
Teraz panie. 48-ma tenisistka rankingu, Magda Linette, wylosowała tak, że pewnie skończy na drugiej rundzie. Trafia w niej bowiem na światową jedynkę, Ashleigh Barty. Jest jednak jedna rzecz, która przed tym spotkaniem nastraja optymistycznie. Niepoprawnych optymistów, ale zawsze. Polka jeszcze nigdy z Australijką nie przegrała. Tonuje nieco, co prawda, tę radosną wieść fakt, że nigdy też ze sobą dotąd nie grały, ale czymś cieszyć się trzeba. Grała za to poznanianka z przeciwniczką, którą wyznaczył jej los w rundzie pierwszej. 248-ma w rankingu WTA Chloe Paquet spotkała się z Polką w karierze jeden jedyny raz i przegrała. Było to w… I rundzie Roland Garros dwa lata temu (w następnej Polka trafiła na Halep i mimo, że grała naprawdę dobrze, może najlepiej w życiu, przegrała w trzech setach). Gdyby tak, przez przypadek, nasza tenisistka dostała się jednak do trzeciej rundy, to tam albo zagra z trochę wyżej klasyfikowaną aktualnie (43 WTA) Kazaszką Putincewą, z którą grać lubi (ma dodatni bilans i wygrała ostatnio w Strasburgu) albo z rozstawioną w Paryżu z numerem 26 Tunezyjką Jobeur. Z tą ostatnią Magda grała dwukrotnie i, na razie, jest po jeden. Więc niby ok. Tyle, że rywalka mecz wygrała pewnie, a Polka tylko i wyłącznie na skutek kreczu, kiedy Jobeur wyraźnie prowadziła.
Dobra. Skoro wcześniej przyjęliśmy, że jest jakieś prawdopodobieństwo na pokonanie Barty, to tym bardziej możemy założyć co się stanie jeśli Polka przejdzie III rundę. No więc jeżeli przejdzie, trafi na jedną z dwóch Amerykanek. Albo na rozstawioną z 13-tką Jennifer Brady, albo na 17-to letnią Cori Gauff (nr 25 rankingu i nr 24 rozstawienia), z którą niedawno, w półfinale w Rzymie, pewne problemy miała Iga. Inna wersja, to znaczy, ze Linette zagrałaby na tym etapie z kimś innym jest, jak dla mnie, mało na ten moment do przyjęcia. Stan dotychczasowych spotkań z Brady to 1:3, przy czym trzy ostatnie mecze, w tym dwa zdecydowanie, wygrała Amerykanka. Z czarnoskórą amerykańską nastolatką Linette natomiast jeszcze nie grała. Dalej w dociekaniach dotyczących ewentualnych losów Polki, podobnie jak w przypadku obu naszych tenisistów, iść nie zamierzam. Zrobię to niechybnie jak się okaże, że będzie po temu okazja.
Inaczej jest w przypadku naszej głównej faworytki. Tutaj spróbujemy prześledzić całą ewentualną drogę do, też ewentualnego zaznaczmy, finału. Kogo Polka na niej na pewno nie spotka? Wymienię te najbardziej znane i groźne. Nie spotka przede wszystkim Naomi Osaki i Aryny Sabalenki (kto wie zresztą czy ta druga nie przegra w I rundzie z Konjuh). Nie staną też na jej drodze do finału Kanadyjka Bianka Andrescu (nr 6 rozstawienia), anonsowana z nr-em 15-tym, niegdysiejsza przywódczyni stada Białorusinka Azarenka, oraz pomniejsze: Szwajcarka Bencic (10), Holenderka Bertens (16), Brytyjka Konta (19) czy surowa technicznie, ale bardzo mocna Amerykanka Keys (23). No i nie stanie Simona Halep, bo się z turnieju wycofała. A z kim może zagrać?
Polkę wylosowano w dolnej połówce górnej części drugiej ćwiartki. W pierwszej rundzie stanie naprzeciw swojej dobrej koleżanki, czy wręcz przyjaciółki (jeszcze z czasów juniorskich) Kaji Juvan ze Słowenii. Zakładam, że będzie to operacja bezbolesna, choć wynik jedynego rozegranego przez nie dotychczas w seniorskiej karierze meczu wcale na to nie wskazuje. Na początku roku Polka wygrała go, ale w trzech setach, w pierwszym dostając baty. W drugiej rundzie czeka Światek mecz ze zwyciężczynią spotkania między Szwedką Paterson (nr 59 WTA) i Amerykanką Rogers, która jest aktualnie w cyrku na miejscu 46-tym. Z pierwszą Iga jeszcze nie grała, z drugą wygrała dwa lata temu w Toronto. Po zaciętym, ale dwusetowym meczu. W trzecim starciu powinna się zmierzyć z Estonką Kontaveit (nr 30 rankingu), ale nie zdziwiłbym się, gdyby rywalką Polki na tym etapie był Słowaczka Schmiedlova, która do turnieju głównego dostała się przez kwalifikacje (ma aktualnie numer 121 WTA). Z Estonką Iga ma niespecjalne wspomnienia. Grały dwa mecze. Oba bardzo zacięte, ale oba przegrała. Przy czym ten drugi miał miejsce półtora roku temu w Australii. Ze Słowaczką jeszcze się nie spotkały. Runda czwarta to, najprawdopodobniej, rozstawiona z 12-tką Garbine Muguruza. W grę wchodzi jeszcze Chorwatka Martic (nr 22 WTA), ale zdecydowanie większe szanse na mecz z Polką dawałbym jednak wenezuelskiej Hiszpance. I tu sytuacja, przynajmniej przed meczem, wyglądać będzie średnio, bowiem mimo, że Iga jest obrończynią tytułu i jest wyżej rozstawiona, to nie sposób nie pamiętać batów, jakie dostała od Muguruzy niecałe trzy miesiące temu w Dubaju. Z Martić sytuacja, też przed meczem, wyglądałaby lepiej, choćby z tego względu, że ze sobą jeszcze nie grały.
Ewentualny ćwierćfinał Polka może zagrać, tak mi się wydaje, z jedną z trzech zawodniczek. Albo będzie to Amerykanka Pegula, która przyjechała tu jako nr 28 rozstawienia (moim zdaniem rozstawiona z czwórką Kenin sobie z nią nie poradzi) albo, z nieco niższej części drabinki zwyciężczyni meczu Sakkari (17 WTA) z Mertens (14 WTA) z Belgii. Nie mam zdania, ale coś mi mówi, żeby postawić na Greczynkę. Tak czy inaczej: z Pegulą Iga przegrała w trzech setach dwa lata temu w Waszyngtonie, z pozostałymi dwiema przyjemności jeszcze nie miała.
W półfinale, jeśli do niego dojdzie, czekać może na nią tylko i wyłącznie numer 1 rankingu, Ashleigh Barty. No chyba, że Magda Linette:). Rozgrywany niedawno w Madrycie mecz z Barty wielu pewnie oglądało, więc zarówno nad wynikiem jak i samą grą rozwodził się nie będę. Będzie z pewnością ciężko. Łatwiej byłoby niewątpliwie z naszą Magdą. Jakby co, to Polki jeszcze na korcie naprzeciwko siebie nie stały. Tak sobie żartuję, a pominąłem jedną ważną postać. Barty, gdyby doszła do ćwierćfinału, to może tam trafić na Czeszkę Muchową, numer 18 rozstawienia. I to może być czarny koń turnieju. Bardzo dobrze, że Iga nie zagra z nią wcześniej jak w półfinale. Jakby jednak zagrała, to przystąpi do tego meczu z takim samym bilansem jak do spotkania z Barty. Grały raz, w roku 2019 Pradze, i Czeszka wygrała w trzech setach.
Mimo wysokiego numeru i mimo dobrych notowań wśród bukmacherów, widać, że ten bilans naszej młodziutkiej gwiazdy z nominalnymi przeciwniczkami, wcale nie jest taki dobry. No ale statystyki są po to, żeby je zmieniać. Tym bardziej, że czasem zakłamują rzeczywistość. Trudno, żeby Iga, mając lat 17-cie, wygrywała z będącą w najlepszym dla tenisistów wieku Kontaveit. Na przykład.
Na sam koniec będzie finał. W finale niech sobie po drugiej stronie siatki stoi kto chce. Ważne, żeby z tym kimś wygrać. Najlepiej w stylu z zeszłego roku.
Amen.
Inne tematy w dziale Sport