Moje opowiadanie sprzed paru dni było oczywiście opowiadaniem science fiction i tak go proszę traktować. Nawet jeśli są w nim elementy, z którymi trudno dyskutować. Fakty, znaczy.
Ponieważ za chwilę mistrzostwa świata, co oznacza w pucharowym cyklu dwutygodniową przerwę (w tym roku, z racji korony, może to być okres jeszcze dłuższy, choć wątpię), to ten odcinek poświęcam tylko i wyłącznie pucharowym statystykom bez dokładania, nazwijmy to oględnie, jakichkolwiek innych cegiełek.
No to jedziemy.
• Klasyczna punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Od piątku Kamil Stoch jest już piątym najlepszym klasycznym punkciarzem wszech czasów. Twierdza Ammann padła. Wyprzedzenie Schlierenzauera powinno być formalnością, bo Polak traci do Austriaka ledwie jeden punkt. Do trzeciego Kasaiego nieco więcej, ale dwa drugie miejsca, w czym się Kamil ostatnio lubuje, sprawę załatwiają. Drugiego w klasyfikacji Adama Małysza w tym sezonie Kamil na pewno nie łyknie (2779:3030). Czyli przyszłą zimę, jak nie dwie, też mamy z Kamilem:).
2. Po prawie trzech miesiącach przerwy Severin Freund wreszcie zdobył jakieś klasyczne punkty. Jak je będzie do końca kariery zdobywał w takim tempie jak w tym sezonie, to znajdującego się przed nim, na 15-tym miejscu, Martina Schmitta dojdzie za jakie 4 lata. Jak w tempie z ostatnich czterech sezonów, to na Świętej Nigdy.
3. Manuel Fettner na klasyczne punkty czekał znacznie dłużej, bo od ponad dwóch lat, kiedy to w Predazzo… też był ósmy. Dzięki ośmiu punktom z Rasnova Austriak wszedł do top-105 rankingu (jest nawet 104-ty, o punkt przed Pi(j)usem Ollim). Żeby wejść do top-100 musiałby takich numerów jak w Rumunii wykręcić jeszcze, ujmując rzecz stricte statystycznie, dwa i pół. Pytanie czy zdąży przed końcem kariery. A weźmy pod uwagę, że inni przecież nie śpią.
4. Nie próżnował w piątek Pi(bez wstawki)us Paschke i dlatego jest teraz w top-180 rankingu. Strasznie cenię jego pracowitość. Gość ma do skoków niewiele więcej talentu niż ja, a doszedł do takich wyników. I to w wieku, w którym wielu sportowców przechodzi na emeryturę. Albo na odcinanie kuponów.
5. Obudził się wreszcie Constantin Schmid. I od razu są owoce. Niemiec wszedł do top-190 klasyfikacji. Ze 190-tki wypadł Arttu Lappi. Ktoś go jeszcze kojarzy? Ogłaszam konkurs. Z czego zasłynął? Tylko umówmy się, że nikt nie posiłkuje się literaturą. Odpowiadamy z głowy.
6. Do czołowej 250-tki klasyfikacji doczłapał Gregor Deschwanden. Już w tej chwili, patrząc z klasycznego punktu widzenia, jest to jego najlepszy sezon. Ma tej zimy uzbieranych 21 punktów, a w najlepszym dotąd pod tym względem sezonie 2014/15 nazbierał ich wszystkiego 18. Szwajcar zaczął w tym sezonie klasycznie punktować po bitych trzech latach przerwy.
7. Ranking wzbogacił się o nowy element. Austriak Daniel Tschofenig w swoim pucharowym debiucie podczas T4S zdobył pierwszy punkt do normalnej klasyfikacji punktowej, a teraz, imitując wejście Smoka, znalazł się też w rankingu dużo bardziej elitarnym. Do Oberstdorfu go Austriacy pewnie jeszcze nie wezmą, ale pożytku mieć z niego w przyszłości mogą mieć sporo. BTW. Tyle są właśnie warte te wszystkie mistrzostwa świata juniorów. Tschofenig nawet medalu na nich nie zdobył. Drugie BTW. Austriak ma po Rasnovie na koncie tyle samo klasycznych punktów co uzbierał, przez całą karierę, Cestmir Kozisek. Na przykład. I, na przykład, o punkt więcej od Marcina Bachledy.
• Punktowa klasyfikacja wszech czasów stosowana obecnie
1. Wśród 50-ciu najlepszych punkciarzy wszech czasów nie ma już Primoza Ulagi. Jest za to Dawid Kubacki. Polak został tez w piątek 15-tym najlepszym czynnym punkciarzem. Napisać, że wykorzystał nieobecność Norwega Forfanga, byłoby nadużyciem. Wiking bowiem więcej niż 23 punkty (tyle dzieli ich w tej chwili w klasyfikacji wszech czasów) zdobył w tym sezonie tylko 4-krotnie. To było nieuniknione tak czy siak, Johann!
2. Karl Geiger jest, jeśli mi cos nie umknęło, 56-tym skoczkiem w historii, który wyskakał więcej niż 4000 pucharowych punktów. Niechętnych mu informuję, że bez dyskwalifikacji Graneruda też by się to stało.
3. Barierę 1600 pkt przekroczył za to Marius Lindvik. Takich sportowców przewinęło się, od początku Pucharu Świata i jeśli nikogo nie pominąłem, 127-miu. Z tego gremium Lindvik wyprzedził na razie Kantee.
4. Pius Paschke pnie się oczywiście w górę również w tym rankingu. Tu jest wyżej, bo właśnie wszedł do top-175. Jest to jednocześnie grono skoczków, którzy osiągnęli w karierze przynajmniej 900 pucharowych punktów. Niemiec (916) nie jest tam ostatni. Za nim, o 3 punkty, emeryt Włoch Tomasi.
5. Barierę sześciuset punktów w karierze przekroczył w piątek Jakub Wolny. Wskoczył tez do top-220 klasyfikacji. Skoczków, którzy maja na koncie przynajmniej 600 oczek jest dokładnie 222-ch. Polak (610) wyprzedza już trzech z nich.
6. Andrzej Stękała, mimo nie najlepszego występu, wskoczył do top-230 rankingu. Żeby być po następnych zawodach razem z Wolnym w „klubie-600”, musiałby jednak stanąć na podium. Może być najniższe.
7. Naoki Wiecznie Się Śmieję Nakamura w końcu może mieć rzeczywiste powody do zadowolenia. Przynajmniej w kontekście tego rankingu. W Rasnovie przekroczył próg dwustu punktów w karierze. Ponad 40% tego urobku to efekt jego skoków tej zimy. 200 i więcej punktów w karierze zdobył, wg moich wyliczeń, 378-ciu skoczków. Stan na dzisiaj, bo to się oczywiście dynamicznie zmienia.
8. Ulrich Wohlgenannt został w Rasnovie, nie wiem na jak długo, równo sześćsetnym najlepszym punkciarzem. Żeby zajmować takie miejsce w historii wystarczy, jak się okazuje, wyskakać 43 pucharowe punkty. Dużo? Mało? Zależy, kto mierzy.
9. O 322 miejsca w rankingu awansował w ten weekend Daniel Tschofenig. Z 964-go (było to w czwartek miejsce w klasyfikacji wszech czasów ostatnie, teraz jest nim, ze względu na to, że punkty zdobyli Haagen i Presecnik, lokata 966-ta) na 642. Takiego postępu w hierarchii nie zrobi już nigdy, choćby nawet wszystkie kolejne zawody, jedne za drugimi, wygrywał. 320-ty skoczek rankingu ma bowiem na koncie punktów ponad trzysta. 308 konkretnie.
• Podiumowicze PŚ
1. W końcu! Noriaki Kasai nie jest już najbardziej utytułowanym japońskim pucharowiczem. To znaczy najbardziej bogatym w zwycięstwa, bo Kryształowej Kuli nigdy nie dane mu było zdobyć. Ani jemu, ani Funakiemu zresztą. A Rioju ją sobie dwa lata temu bezapelacyjnie wywalczył. Od piątku ma prawo do tego, by mówić, że wywalczył dla Japonii najwięcej pucharowych zwycięstw. Te dwie wygrane Japończyka to tak z zupy, szczerze pisząc. Ni z gruszki, ni z pietruszki, znaczy. Ale tak się buduje pozycję w hierarchii. Cichcem. Aha. Samuraj zrównał się zwycięstwami z Hannawaldem i Widhoelzlem, ale żeby zostać 15-tym najlepszym killerem wszech czasów musi albo wygrać jeszcze jeden konkurs, albo… 13-krotnie być drugi. Ewentualnie 12-krotnie, ale wtedy jeszcze dołożyć 7 trzecich miejsc. Chyba, że dołoży 6, to się z Austriakiem dokładnie zrówna i będą na totalny remis. Jak kiedyś Górnik z Romą. Tylko nie trzeba będzie losować. A wracając do tematu. To ja bym jednak na jego miejscu jeszcze raz wygrał. Mniej roboty, zwyczajnie. Tym razem w temacie podiumowiczów to tyle.
2. Albo nie. Jeszcze o Stochu, bo głupio tak jak jeden podpunkt w punkcie. Kamil zaliczył ósme podium w sezonie. W tym momencie bieżący sezon zrobił się, samodzielnie, jego piątą najlepszą zimą. Hierarchia tych sezonów wygląda tak (oczywiście uwzględniam tylko te 10 zim, kiedy stawał na podium):
a. 2017/18 9-3-1
b. 2016/17 7-3-2
c. 2013/14 6-3-3
d. 2018/19 2-3-4
e. 2020/21 3-4-1
f. 2011/12 2-2-3
g. 2019/20 3-0-2
h. 2011/12 2-2-1
i. 2014/15 2-2-1
j. 2010/11 3-0-0
Razem: 39-22-18
Ładnie to wygląda, nie powiem. Chociaż mnie się bardziej podoba tak: 40-22-18. Czekam na Planicę. Może co z tego bedzie?
• Inne ciekawostki
1. Jak już jesteśmy przy Stochu. Dla Kamila Stocha to już ósmy sezon w karierze, kiedy ugrywa więcej niż 900 pucharowych punktów. Do tego, by po raz siódmy cieszyć się z urobku większego niż 1000 oczek, brakuje ich ledwie 56. Da się zrobić, myślę.
2. Dopiero po raz trzeci w karierze i pierwszy w tym roku Dawid Kubacki przekonał się jak to jest liznąć podium, ale na nim nie stanąć. Natomiast już po raz 40-ty skończył w 10-tce, ale nie na podium.
3. 85. Piękna, okrągła liczba. Robi wrażenie. Tyle razy Piotr Żyła kończył pucharowe zawody w czołowej 10-tce.
4. Po raz 15-ty w karierze Klemens Murańka ukończył pucharowe zawody w czołowej 20-tce. Konkurs w Rasnovie przesądził o tym, że obecny sezon jest już teraz najlepszym w karierze zakopiańczyka. Wyskakał w nim na razie o 7 punktów więcej niż w najlepszej dotąd dla siebie zimie 2013/14 (139:132).
5. Swój 50-ty kontakt z Pucharem Andrzej Stękała uczcił w mało, jak na jego niedawne wyczyny, przekonywujący sposób. Po raz 15-ty ukończył konkurs w trzeciej 10-tce.
6. Jewgienij Klimow brał udział w zawodach głównych po raz 105-ty. Zaokrąglił przy okazji liczbę konkursów, w których znalazł się w czołowej 20-tce. Do 45-ciu.
7. Roman Trofimow obchodził w Rasnovie jubileusz. To był jego 50-ty pucharowy konkurs. Uczcił go w sposób, jak na siebie, wyjątkowo godny. Zdobył punkty, co u niego rzadkie. Rosjanin punktował po raz siódmy w karierze. Wszystkie siedem punktowań to miejsca w trzeciej 10-tce. To było drugie najlepsze.
8. Michaił Maksimoczkin tak rzadko pojawia się ostatnio w Pucharze, ze choćby z tego powodu trzeba coś o nim napisać. No to piszę. W Rasnovie pojawił się po raz równo 30-ty. Amen.
9. Po raz 50-ty miał w Rasnovie przyjemność obcowania z pucharową atmosferą Ziga Jelar. Z tej okazji tez pewnie dobrze skoczył. Ale rok temu skakał tu jeszcze lepiej. Rasnov mu pasuje. Na trzy konkursy w Rumunii za każdym razem meldował się w czołowej 15-tce.
10. Słoweńcy przysłali do Rumunii drugi i w dodatku niepełny skład, a każdy z tych chłopaków i tak zdobył punkty. Również absolutny debiutant Jernej Presecnik, co niniejszym anonsuję. Jeśli dla Austriaka Tschofeniga zarezerwujemy za ten weekend termin „Wejście Smoka”, to to było „Wejście Smoczka”.
11. Trzy razy w sezonie w czołowej 10-tce Gregor Deschwanden jeszcze nigdy nie był. No to jest. No i od piątku ma prawo mówić, że to jego najlepszy sezon w karierze, bo ma już w tej chwili o 10 oczek więcej niż miał w swoim najlepszym sezonie dobrych kilka lat temu. Sześć lat, konkretnie.
12. Tylko i wyłącznie pandemii zawdzięcza Jewhen Marusiak to, że bierze udział w zawodach głównych. Jego umiejętności wydają się za niskie nawet na PK. Ale, skoro inni nie przysyłają skoczków na PŚ, to niepotrzebne są kwalifikacje. I tym sposobem Ukrainiec skacze w konkursach. Ten w Rasnovie to już trzeci.
13. Dobrze będzie wspominał pobyt w Rumunii Andre Tande. Nie tylko od strony sportowej, ale i statystycznej. Zaokrąglił się bowiem, i to bardzo wydatnie, w dwóch obszarach. Po raz 125-ty zapunktował i po raz 75-ty wylądował w najlepszej 10-tce.
14. Halvor Granerud, nawet zdyskwalifikowany, i tak załapał się do statystyk. Po raz 20-ty Norweg wylądował w zawodach w trzeciej 10-tce.
15. Marius Lindvik wypadł w Rasnovie gorzej niż chciał, ale przynajmniej zaliczył statystyczna okrągłość. To był jego 65-ty I-ligowy konkurs w karierze.
16. Dokładnie to samo można napisać o Robercie Johanssonie. Tyle, że jego jubileusz był zdecydowanie bardziej dostojny. Skakał w zawodach głównych po raz 140-ty.
17. Nie udał się powrót do Pucharu Andersowi Haare. Sportowo, bo statystycznie się zaokrąglił. Stoecklowy zapchajdziura zaliczył 15-ty (trzeci w tym sezonie) konkurs, w którym nie zdobył punktów.
18. Pius Paschke skacze w PS od sezonu 2013/14. Na 916 wywalczonych do dzisiaj punktów 50%+1 to sprawka tego sezonu. Sejmowy, przepraszam Bundestagowy, chłopak się jednym słowem w tym roku zrobił. Pytanie w takim razie czemu jest wiecznie niedogolony?
19. Constantin Schmid, oprócz tego, że się po grudniowo-styczniowym śnie przebudził, to dodatkowo zaokrąglił liczbę swych pucharowych konkursów do 75-ciu.
20. Woził wilk razy kilka, przewieźli i wilka. To tyle o występie w Rumunii Markusa Eisenbichlera. Aha. Ma już na liczniku 175 pucharowych podejść i 165 udziałów w konkursach.
21. Severin Freund ma za sobą 235 pucharowych podejść. Gdyby nie te paskudne kontuzje miałby ich ze sto więcej. Albo i lepiej.
22. Musiał się odrodzić w Rasnovie Karl Geiger. Gdzie miałby się odradzać jak nie tam? W końcu to jego skocznia, choć słyszałem, że jeszcze jej tak oficjalnie nie nazwano. Ale statystycznie nic się wielkiego u niego nie stało. Może lekko przesadzam. Po raz piąty stanął w sezonie na podium, w tym po raz trzeci na najniższym. Oczywiście poprzednia zimę miał wiele lepszą, ale kto wie czy obecna nie okaże się drugą najlepsza w jego karierze? Tym bardziej, ze wygrał loty na MŚ. Sensacyjnie, ale co z tego?
23. Po raz 20-ty nie zdobył punktów w konkursie Sabidżan Muminow. On też, tak jak Marusiak, powinien błogosławić wszystko i wszystkich, że nie ma normalnego sezonu, bo skacze gorzej jak przez okno, a nieprzebrniętych kwalifikacji, dzięki niziutkiej frekwencji w poszczególnych zawodach, Kazachowi nie przybywa.
24. Sato Wyższy po raz 10-ty w karierze nie dostał się do serii finałowej konkursu. W przypadku bardzo niestabilnego ostatnio Sato Mniejszego bym się nie dziwił. Tu się dziwię. Ale może to jest kwestia gabarytu skoczni.
25. Osiem punktowań z rzędu. Takiej serii Naoki Makamura w swojej karierze jeszcze nie miał. Nie miał. Nie śmiał marzyć o takiej serii wręcz. W piątek Japończyk po raz 20-ty zakończył konkurs w trzeciej 10-tce. Miejsca w trzeciej 10-tce to 5/7 jego wszystkich punktowań.
26. Wspaniały weekend dla Rioju Kobajasziego. Nie dość, ze wygrał, nie dość, ze został najlepszym Samurajem w historii Pucharu, to jeszcze zaokrąglił liczbę pucharowych punktowań do 90-ciu, a liczbę miejsc w 10-tce w tym sezonie do 10-ciu.
27. Władymir Zograwski nie, żeby skakał w konkursie w Rasnovie jakoś wybitnie, ale zdobył w nim więcej punktów niż we wszystkich dotychczasowych startach tej zimy razem wziętych. Co daje tylko świadectwo jakości jego poprzednich występów. To było jubileuszowe, 35-te, punktowanie Bułgara na poziomie trzeciej konkursowej 10-tki.
28. Pierwsze punkty w Pucharze zdobył niedawny wicemistrz świata juniorów David Haagen, Podobno wielki talent. Przy czym to było już jego piąte pucharowe podejście. W pierwszych czterech nie zauważyłem cienia geniuszu. Po tym piątym też nie jestem przekonany, że rośnie im drugi Schlierenzauer. Ale że występ, jak na nastolatka, był więcej jak przyzwoity, to zaprzeczyć się nie da.
29. O Manuelu Fettnerze jeszcze słowo. Słysze, że dzięki występowi w Rasnovie jedzie na MŚ w Oberstdorfie. Rozumiem, że chodzi o małą skocznię. Choć myślę, że niewiele na tych mistrzostwach austriacki weteran dokona. Po prostu w pierwszej serii miał farta. Jego wartość wyszła w drugiej serii, kiedy skakał w podobnych warunkach co najlepsi. A statystycznie? To był jego 25-ty (ex aequo) najlepszy konkurs w karierze. Ja będę go pamiętał zawsze z 6-go najlepszego konkursu, z pamiętnych zawodów w Bischofshofen 2001, gdzie skończył piąty. Był wtedy całe 20 lat młodszy i miał ich na karku aż 15.
Koniec. Kropka.
A teraz rozsiądźmy się wygodnie w fotelach i przyglądajmy się, czym tą razą spróbują nas rozgrzać (do czerwoności?) organizatorzy zawodów w Oberstdorfie. Miejmy nadzieję, że FIS zadba o to, żeby nie było powtórki z rozrywki. Kwalifikacje pierwszego z konkursów już w piątek!
Inne tematy w dziale Sport