Niż Gerd Mueller, jakby co. I w Bundeslidze, bo w karierze to chyba niekoniecznie. Przynajmniej na razie.
„Bomber” (a propos jeża to mogliby go Niemcy lepiej przezwać, choć z drugiej strony wypada się cieszyć, że nie ochrzcili go, na przykład, mianem „Junkers” albo „Messerschmitt”, a potem nie wysłali na zaksy do ligi polskiej albo rosyjskiej) grał na rodzimych I-ligowych boiskach przez 38157 minut strzelając w tym czasie 365 goli. Czyli strzelał do bramki przeciwników co 104,54 minuty.
Nasz snajper (nie będę z niego robił dla równowagi ani „Karasia”, ani tym bardziej „Łosia”) zagrał do tej pory w Bundeslidze równe 27168 minut. Wczoraj strzelił swoją 260-tą bramkę. Wychodzi, że zdobywa gola co 104,49 minuty.
To pierwsza taka sytuacja, kiedy Lewandowski ma w tym zakresie lepszy przelicznik od Niemca. Ponieważ nie wiadomo jak będzie w kolejnych tygodniach i jak długo Polak będzie tak skuteczny jak ostatnio, to profilaktycznie chciałem to podkreślić.
Moim zdaniem polscy kibice nie do końca zdają sobie sprawę jak ważną postacią światowej piłki jest Robert Lewandowski. Obecnie i w skali historycznej również. Może za 30 lat będzie to dla nich znacznie bardziej widoczne.
Komentarze
Pokaż komentarze (64)