Ależ to jest karuzela, ten tegoroczny Puchar Świata.
Po T4S wszyscy, ja też, zaczęli się zastanawiać czy Stoch nie jest czasem w stanie dogonić na koniec sezonu Graneruda. Po Neustadt czy Granerud nie pobije czasem wyniku Prevca w liczbie wygranych w sezonie konkursów. A teraz? Teraz wszyscy zastanawiamy się co się stało ze Stochem, a przede wszystkim z Granerudem. Moim zdaniem nic się nie stało. Psy szczekają, karawana idzie dalej. W Lahti widzę tę dwójkę z powrotem w czołówce. Nie zdziwię się, jak obaj będą w ścisłej. Ale mogę się mylić, bo ja się często mylę.
Mieliśmy w ten weekend swoje większe chwile, ale więcej małych. I jedną wyjątkowo małą. Największy polski zawód to była oczywiście dyskwalifikacja polskiego numeru trzy (swoją drogą powinien być, z innych powodów, nazywany jednak „numerem siódmym”), czyli Piotra Żyły. Przy czym tym, którzy przed zawodami mieli wielki apetyt na, na przykład, bardzo wysokie miejsce wiślaka i związane z nim całe polskie podium, przypominam że, jak dotąd, to na 21 startów w Zakopanem (16 konkursów i 5, licząc z sobotą, nieprzebrniętych kwalifikacji), Piotr Żyła tylko dwukrotnie lądował w czołowej 10-tce. I to stosunkowo od podium daleko, bo na pozycji szóstej (trzy lata temu) i ósmej (w zeszłym roku). To nie jest jego skocznia. Więc jego nieobecność w niedzielnym konkursie to nie była, przynajmniej hipotetycznie, jakaś niepowetowana strata.
Ok. Nie odkładajmy tego w nieskończoność i przejdźmy do statystyk.
• punktowa klasyczna klasyfikacja wszech czasów
1. Robert Johansson dobił w ostatni weekend do równo stu klasycznych punktów w sezonie. Daje mu to ósme miejsce w tegorocznej stawce. Gdyby na wyższych od niego miejscach podium stali w niedzielę inni zawodnicy, byłby nawet szósty. Ale nie jest. Lindvik wyskakał od niego w tym sezonie o dwa, a Lanisek o sześć punktów więcej. Jeśli się gdzieś nie walnąłem, to po Zakopanem czołowa 10-tka PŚ w wersji klasycznej jest następująca: Granerud(231), Eisenbichler(176), Stoch(154), Kubacki(112), Żyła(108), Lanisek(106), Lindvik(102), Johansson(100), Geiger(91), Sato(82). Komuś ta kolejność coś przypomina?
2. Postanowił dać znać o sobie, pozostający od pewnego czasu na uboczu wielkiego skakania, Domen Prevc. Po raz pierwszy w sezonie znalazł się w najlepszej konkursowej 10-tce. W efekcie wskoczył do top-80 klasycznego punktowego rankingu wszech czasów. Zabrakło w niej tym samym miejsca dla Christoffa Duffnera. Żeby być w tej 80-tce trzeba mieć przynajmniej tyle klasycznych punktów ile ma dzisiaj Słoweniec. 520, znaczy.
3. Johansson dobił do setki, a Marius Lindvik skakał w Zakopanem na 102. Sto dwa klasyczne punkty w sezonie. Dzięki temu wszedł, a raczej pięknie wskoczył, do top-120 przedmiotowego rankingu. Ale liczba Norwegów w czołowej 120-tce klasyfikacji się nie zmieniła. Awans Lindvika nastąpił bowiem kosztem jego rodaka Rune Velty. A młody Norweg wyprzedził nie tylko starszego kolegę. Za jego plecami są już też inny Wikung Lars Bystoel oraz Tymoteusz Zając ze Słowenii, który wciąż nie jest przez swoją federację dopuszczany do startu i odbywa karę za to, że nazwał parę rzeczy tak, jak wyglądają. Chodzą słuchy, że rodzimi działacze pozwolą mu skakać w I lidze nie teraz, kiedy wyprzedził go w tej klasyfikacji Lindvik czy wyprzedzi następny w kolejce do tego wyprzedzenia Lanisek (aktualnie, mimo drugiego miejsca w Zakopanem, ma i tak do kolegi jeszcze ponad 40 oczek straty), ale dopiero, gdy zrobią to Estończyk Aigro czy inny Szwajcar Schuler. Czyli na Świętej Nigdy. Z drugiej strony forma Pavlovcica skłania do wniosku, że Zajc będzie skakał w PŚ już w Lahti. I tak chyba rzeczywiście będzie. Bo, co by różni działacze nie planowali i nie mówili, Timi Zajc to jeden z największych talentów w historii ichnich skoków. Peter Prevc może z niego już nie wyrośnie, ale Peterka? A co Zajcowi do niego brakuje? Flaszki w ręce na treningu? To chyba dobrze, nie?
4. Daniel Huber dzięki doskonałemu, choć pechowemu ze względu na zajęte miejsce, występowi w Zakopanem jest od niedzieli wśród tych, na których klasycznym koncie widniej 200 lub więcej punktów. Takich skoczków jest już 147-miu. Austriak jest w tym gronie przedostatni. Ma dorobek o punkt większy od swojego rodaka Groyera (201;200). Swoją drogą: jaki jest procent Austriaków, których nazwisko nie kończy się na „er”? Chociaż, w sumie, skoczków by się trochę uzbierało.
5. Huber w „klubie-200”, a Pius Paschke w „klubie-100”. Małymi kroczkami, jak to mówią. Przy czym ponad połowa jego 102-ch klasycznych punktów to zasługa tego sezonu. Więc tej zimy te „kroczki” jakby większe. A skoczków z ponad stupunktowym klasycznym dorobkiem jest w całej historii, na ten moment, dwustu siedmiu.
6. Nie ma wśród nich jeszcze Andrzeja Stękały, ale jak to tak dalej pójdzie to się tam znajdzie jeszcze w tym sezonie. Na razie , jako 245-ty w historii, osiągnął pułap 70-ciu klasycznych punktów w karierze. W hierarchii „klasyków polskich” wyprzedził w niedzielę Jakuba Wolnego i jest tylko punkt za 10-tym najlepszym w tej mierze Polakiem, Janem Ziobrą.
• obecnie stosowana punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Severin Freund, po trzech latach przerwy, znów zdobywa ponad sto pucharowych punktów w jednym sezonie. To jego ósma taka zima. Tyle, że zdecydowanie najsłabsza (grubo dwa razy od reszty) z pozostałych siedmiu zim kończyła się wynikiem ponad trzystupunktowym. Teraz Niemiec ma na liczniku dokładnie 1/3 tamtej zdobyczy.
2. Domen Prevc podchodził do złamania granicy 2500 punktów w karierze niczym Maciej Kot. Albo niczym wilk do jeża. W pięciu poprzedzających Zakopane konkursach zdobył raptem jeden punkt. Ale w Polsce załadował ich do swojego bagażnika od razu 32, co pozwoliło mu cieszyć się z bycia 87-mym w historii skoczkiem, który taki wynik osiągnął. Polak, któremu od Tagiłu brakuje do tej bariery 24 oczka, tym różni się od Prevca, że nie tylko ósmego, ale nawet i jedenastego miejsca (za nie otrzymałby naraz 24 punkty), nie zajął w I-ligowej stawce od prawie trzech lat. I w najbliższym czasie nie zajmie, bo najwcześniej w PŚ wystartuje za miesiąc w Zakopanem. Pytanie z jakim skutkiem. To znaczy mnie się wydaje, że wiem z jakim, ale obym się mylił.
3. Anze Lanisek nie tylko wyrównał swój najlepszy wynik w karierze, ale został też 134-tym skoczkiem w historii, który w ciągu kariery uzyskał przynajmniej 1500 punktów. Słoweniec jest już w top-130 rankingu. Jakby tak w Lahti powtórzył wynik z Zakopca, to znajdzie się w top-125. W formie jest, moim zdaniem, życiowej, więc bardzo nie zdziwię się nawet wtedy, jak w Finlandii wygra. Tyle, że w Lahti często rządzi przypadek, a jak rządzi przypadek, to rzadko wygrywają ci, których się o to przed zawodami podejrzewa.
4. Zwycięstwo w tatrzańskich zawodach pozwoliło Mariusowi Lindvikowi na przekroczenie (jako 139-temu na świecie, ale jest już 138-my) granicy tysiąca czterystu pucharowych punktów i znalezienie się wśród 140-tu najlepszych punkciarzy w historii.
5. Mackenzie Boyd-Clowes przebrnął w niedzielę, po raz pierwszy w karierze, barierę stu punktów w sezonie. Ma ich tej zimy w tej chwili na koncie już 104. Dwa razy więcej niż w swoim najlepszym dotąd punktowo sezonie 2016/17.
6. Polska rewelacja sezonu, zakopiański zmartwychwstaniec, a także musi wrzód na żołądku Stefana Horngachera, Andrzej Stękała, z każdym konkursem zaskakuje coraz bardziej. Tu napiszę tylko o aspekcie punktowym jego domowego występu. Dobił do 400-tu punktów w karierze. Niemal 75% tego stanu to dokonania ostatnich dwóch miesięcy. W hierarchii polskich punkciarzy Stękała wyprzedził w niedzielę, o 25 punktów, Murańkę i jest 13-ty. Do 12-go Skupnia – 18 oczek. Do 11-go Ziobry – równe100.
7. Równe trzysta punktów wyskakał w dotychczasowej karierze Austriak Jan Hoerl. W Zakopanem wywalczył 1/100 całego urobku. Wziąwszy pod uwagę, ze ma na liczniku ledwie 45 pucharowych podejść, to ten start, mimo że okrągły w kilku aspektach, za bardzo udany, na tle wszystkich pozostałych, nie był.
8. Średni z Prevców nie zaprezentował się w Polsce tak dobrze jak młodszy brat, ale od strony statystycznej dał się zauważyć ewidentnie. Przynajmniej w tym rankingu. Ma w nim okrągłe 280 punktów i jest z nimi równo 330-ty.
• podiumowicze PŚ
1. Zwycięstwo Mariusa Lindvika albo trzecie miejsce Roberta Johanssona (zależy jak liczyć), w każdym razie jedno z tych dwóch, było okrągłym, 430-tym pucharowym podium Norwegów w historii ich występów w PŚ. Niestety drugie z tych dwóch spowodowało od razu, że okrągłość poszła w zapomnienie. Natomiast bez względu na wzgląd Norwegowie wyszli na drugie miejsce jak chodzi o łączną liczbę pudeł wywalczonych przez poszczególne reprezentacje w PŚ. Odsadzili się od Niemców o dwa „medale” (431:429). Przed weekendem było równo, ale z powodu większej liczby zwycięstw drugą pozycję zajmowali nasi sąsiedzi.
2. Piąte podium w karierze Anze Laniska i po raz piąty nie jest to podium najwyższe. Trzeci raz stanął na drugim stopniu podium i również trzeci raz stanął na podium w tym sezonie. Z wszystkich 275-ciu pucharowych podiumowiczów Słoweniec jest na ten moment jednym ze stu dziesięciu z nich, którym nie udało się ukończyć zawodów na pierwszym miejscu. Przy czym 99-ciu z nich nie uda się to na pewno, bo zakończyli kariery. Lanisek i 10-ciu innych wciąż mają szanse. Przy czym część (np. Wasiliew, Kraus, Fettner czy Takeuczi) zupełnie teoretyczne. W przypadku Słoweńca i Austriaka Hubera można mówić o szansach najbardziej realnych. Paru innych z tej grupy szans nie pozbawiam, ale na pewno nie wygrają konkursu w tym sezonie. Albo leczą kontuzje (Peier), albo są na to aktualnie zdecydowanie za słabi (Schmid, Hoerl, Jelar czy nawet Aschenwald).
3. Robert Niesamowity Wąs Johansson stając szósty raz na trzecim stopniu podium, a w ogóle na pudle po raz 12-ty, stał się na ten moment 20-tym najlepszym czynnym pucharowym pudlem. Z 20-tki wyrzucił Czecha Koudelkę, który ma na liczniku jedno podium mniej.
• inne ciekawostki
1. Zaczynamy oczywiście od Piotra Żyły. Rekord życiowy in minus wiślaka w całej pucharowej karierze. Przez kwalifikacje konkursu indywidualnego już wcześniej nie przechodził. I to nawet 20 razy. Ale w piątek został w nich zdyskwalifikowany po raz pierwszy. Prawdą jest, że zdyskwalifikowano go już kiedyś wcześniej. Ale to było w zawodach drużynowych. Swój najgorszy w życiu rezultat Polak zanotował w 295-tym kontakcie z Pucharem. Aha. Ostatni raz Żyła odpadł w przedbiegach prawie trzy lata temu w Planicy.
2. Po raz trzeci w karierze (tyle samo razy nie dostał się rundy finałowej zawodów głównych, w których brał udział) eliminacji nie przeszedł Maximilian Steiner. Podobnie jak Żyłę, zdyskwalifikowano go w indywidualnym konkursie po raz pierwszy w życiu.
3. Władimir Zograwski dalej nie może osiągnąć progu pięciuset punktów w karierze. Tym razem pozbawił się tej szansy już w kwalifikacjach. To było 10-te pucharowe podejście Bułgara w Zakopanem. Po raz piąty nie przebrnął tu kwalifikacji. Na pięć udziałów w konkursach tylko dwa były punktowane.
4. Absolutny debiutant, Daniel Moroder z Włoch, skończył udział w kwalifikacjach tak, jak się można było spodziewać. Ale za to przyczynił się, na ten moment, do zwiększenia statystycznej krągłości tegorocznej edycji Pucharu Świata. Jest 110-tym skoczkiem, który próbował zmierzyć się w tym sezonie z Pucharem Świata. Kto wie, może w nagrodę do Lahti też pojedzie?
5. Inny Włoch, Alex Insam, został w niedzielę 70-tym w tym sezonie zawodnikiem, który zapisuje na swoim koncie pucharowe punkty. Konkretnie akurat punkt jeden, ale to nie ma znaczenia. Włoch wyprzedził w tabeli punkciarzy za sezon Austriaka Tschofeniga, bo przy jednakowej ilości zdobytych punktów ma na koncie jeszcze inne starty. Austriak nie.
6. Po raz piąty w karierze do serii finałowej konkursu nie wszedł Thomas Markeng. To trzeci sezon Norwega w I lidze. Oba poprzednie inaugurował zdobyciem punktów. Tym razem było inaczej. No ale też nigdy wcześniej nie skakał po długiej kontuzji.
7. Nie popisał się w swoim 80-tym konkursie w karierze Halvor Granerud. To, że uzyskał najgorszy wynik w sezonie, to pal sześć. Ale cały weekend, za wyjątkiem pierwszego skoku w niedzielnym konkursie skakał i, przede wszystkim, jechał po rozbiegu jak z pełnym pumpersem. Nie wiem jak inni, ale ja odnosiłem cały czas wrażenie, że do Zakopanego przyjechał sobowtór Graneruda, a nie on. Jego słaba postawa jest tym bardziej dziwna, że świetnie skakało tu trzech jego kolegów, a on sam, w poprzednich sezonach, uzyskiwał tu jedne z najlepszych wyników w ówczesnej karierze. Mam swoją teorię. Przy czym „wiem, ale nie powiem”. Moim zdaniem w kolejnych startach Norweg znów będzie w formie. A jak nie będzie? To lepiej dla nas.
8. Oprócz tego co już tu napisałem o nim wcześniej, Robert Johansson ma po Zakopanem na koncie 55 obecności w czołowej 10-tce, 95 w czołowej 20-tce i 110 punktowań.
9. Swoje trzecie zwycięstwo w karierze Marius Lindvik odniósł w 60-tym pucharowym podejściu. Znaczy wygrywa raz na 20-cia pucharowych startów. Z obecnej kadry norweskiej lepszy jest tylko Granerud. Ten zwycięża co niecałe 5 podejść. Zakopiańska wygrana to była jednocześnie 15-ta obecność Lindvika w czołowej 6-tce zawodów.
10. W 165-tym konkursie w karierze Karl Geiger po raz 135-ty zapunktował i po raz 35-ty ukończył zawody w trzeciej 10-tce. Nie żebym odkrył Amerykę, ale myślę, ze jego aspiracje w ostatnich kilku tygodniach były znacznie większe niż wskazują na to wyniki.
11. Po raz 10-ty w karierze ukończył konkurs w drugiej 10-tce Martin Hamann. Wśród najlepszych 10-ciu zawodników zawodów dalej nie może się zmieścić. To było jego 35-te pucharowe podejście.
12. Pius Paschke w tejże drugiej 10-tce wylądował też na okrągło. Nawet dużo bardziej, bo już po raz 30-ty.
13. Danielowi Huberowi nie udało się stanąć na podium, ale za to po raz pierwszy w karierze skończył konkurs na czwartym miejscu. To była do niedzieli jedna z trzech punktowanych lokat, których jeszcze dotąd w pucharowych zawodach nie zajmował. Teraz zostały mu do zajęcia już tylko dwie. Pierwsza i dwudziesta siódma. Ciekawe, którą chciałby zająć szybciej i bardziej. Jeszcze jedno. Austriak po raz 50-ty znalazł się w najlepszej konkursowej 20-tce. Daje mu to, notabene, 30-te miejsce w tej materii wśród aktualnie czynnych zawodników. Przy czym do 29-tej lokaty (zajmuje ją Domen Prevc) ma stratę ogromną. Żeby dogonić Słoweńca musi się w konkursowej 20-tce zmieścić jeszcze 14-krotnie. A przecież Domen, jak wskazują wyniki z Zakopanego, nie zamierza stać w miejscu.
14. Trzeci występ Jana Hoerla w Zakopanem i trzeci raz ląduje w trzeciej 10-tce. Sezonu, jak do tej pory, Austriak na pewno nie może nazwać udanym.
15. Regres trwa. Po Gregorze Schlierenzauerze zostało już tylko imię i nazwisko. Zawody w Zakopanem to był jego 275-ty konkurs w karierze. Wynikowo nie załapał się, ten konkurs, nawet do czołowej 250-tki jego wyników. Można napisać, ze w ostatnich czterech sezonach forma Tyrolczyka na zawodach w Zakopanem jest więcej niż stabilna. Cały czas ląduje w czwartej 10-tce konkursu.
16. Najgorszy wynik w pucharowej karierze i najgorszy debiut w sezonie Jukena Iłasy. Japończyk w obu poprzednich sezonach (wcześniej nie miał z Pucharem styczności) zaczynał sezon od punktów. Tym razem nie dość, że tak się nie stało, to jeszcze była to zdecydowanie niższa lokata niż wszystkie, które zajmował w konkursach do tej pory. Rzecz ciekawa. Ma dodatni bilans konkursów punktowanych i niepunktowanych (5:4), ale trzy ostatnie, było nie było, w plecy.
17. Powolutku, ale coraz wyżej, ląduje w tegorocznych zawodach Rioju Kobajaszi. W Zakopanem, w którym kiedyś tak pięknie debiutował w Pucharze, zaliczył rekord sezonu. To już jego piata w tym sezonie obecność w 10-tce, przy czym wszystkie pięć miało miejsce w sześciu ostatnich startach. To był 105-ty konkurs w karierze Samuraja. Po raz 25-ty znalazł się w 10-tce, ale nie na podium.
18. Sato Wyższy po raz 25-ty zdobył pucharowe punkty. Z tych 25-ciu punktowań aż 6-krotnie był, tak jak w niedzielę, 21-szy. Z tego w Zakopanem dwa razy, rok po roku. Na żadnej innej pozycji Japończyk nie lądował częściej niż trzy razy.
19. Kobajaszi Starszy w 160-tym kontakcie z Pucharem po raz 145-ty dostał się do zawodów głównych.
20. Dla Domena Prevca niedzielne zawody to był 105-ty konkurs w karierze. W Zakopanem, na sześć startów, Słoweniec zapunktował po raz piąty. Pobił przy okazji, wynikowo, swój rekord na Wielkiej Krokwi. Trzeci raz znalazł się tu w 10-tce.
21. Podobnie do większego z Satów, 25-te punkty w karierze zdobył Ziga Jelar. Ósme w tym sezonie. Ale do formy z marca wydaje się dość daleko…
22. Każde kolejne pucharowe podejście Deckera Deana, a ma ich już pięć, jest lepsze. Ostatnie trzy to podejścia konkursowe. Co konkurs poprawia się o jedno miejsce. Wychodzi, że jak w tym tempie będzie progresował do końca sezonu, to w Planicy może być nawet 32-gi:).
23. Artti Aigro specjalnie w Zakopanem nie błysnął, ale dokonał, jak na skoczka „z kraju trzeciego świata”, rzeczy dość rzadkiej. Ma bowiem po tym weekendzie więcej udziałów w zawodach głównych niż nieprzebrniętych kwalifikacji (22:21).
24. Pierwszy punkt Alexa Insama od ponad 25-ciu miesięcy. Został uzyskany podczas 70-go kontaktu z Pucharem i w równo 40-tym konkursie z udziałem Włocha. Insam zdobywa średnio punkty w co 10-tym pucharowym podejściu. Przy czym w początkach seniorskiej kariery miał te liczby jakby znacznie lepsze.
25. Ponieważ może już nie być w tym sezonie okazji o nim pisać, to napiszę teraz. W Zakopanem miało miejsce 60-te nieudane podejście Andreasa Schulera do Pucharu. Na te 60-tkę składają się 33 bezpunktowe konkursy i 27 nieprzebrniętych kwalifikacji. Oczywiście były też w życiu Szwajcara takie chwile, że punkty w konkursach zdobył. Trzy chwile, konkretnie. Na łączną kwotę ośmiu punktów.
26. 160-ty konkurs w karierze Gregora Deschwandena, podobnie jak kilka wcześniejszych, też nie przyniósł mu żadnych punktów. Ale jak miał przynieść, skoro odbywał się w Zakopanem. Szwajcar ma zasadę. Na Wielkiej Krokwi punktów nie zdobywa. Pozostał tej zasadzie bezwzględnie wierny po raz szósty (pięć konkursów i jedne zawalone eliminacje).
27. Kuba Wolny. Krokiew nie jest chyba w jego typie. Podobnie jak Wisła. Obie mu chyba nie leżą. A w zasadzie leżą podobnie, bo na obu był w tym sezonie 33-ci.
28. Kamil Stoch tak już ma, że ze skocznią w Zakopanem żyje w super komitywie, ale czasem lubi się z nią pokłócić i przez chwilę mają na pieńku. Tak chyba było też w niedzielę. W każdym razie Polak, zamiast spodziewanej 40-tej wygranej, zaliczył 75-tą w karierze obecność w drugiej 10-tce konkursu. Miejmy nadzieję, że nie będzie odkładał tej 40-tki, tak jak Adam, do emerytury.
29. Kolejny szczególik w temacie Stękały. Niedzielny konkurs był 35-tym, w którym brał udział. Ponad 2/3 z nich to konkursy, w których skoczek z Dzianisza punktował. W tym sezonie już 10-krotnie Polak był w czołowej 20-tce.
30. Paweł Wąsek, od czasu jak wrócił do PŚ, to sobie tak pyka. Trzy starty – siedem punktów. Ale zawsze punkty, albo punkt, są. To ważne. Oby sobie tak pykał do końca sezonu. Życzę każdej reprezentacji takiej siódmej (albo ósmej?) szabli. Za to statystycznie po niedzieli u Wąska – bryndza. Jedyne co zaokrąglił to liczbę obecności w tym sezonie w trzeciej 10-tce zawodów. Dobił do pięciu.
31. Klemens Murańka zaliczył, po małej przerwie, 90-ty konkurs w karierze, zdobył w nim punkty i znów idzie w odstawkę. Ale to chyba było uzgodnione. On też, podobnie jak Wąsek, w trzeciej 10-tce konkursu znalazł się w tym sezonie po raz piąty. Idą tej zimy łeb w łeb. W pierwszej i drugiej 10-tce, że przypomnę, też byli jednakową ilość razy. I nawet punktów zdobyli niemal tyle samo (62:61 dla Pawła).
32. 12 startów w sezonie i 12 punktowań. Najgorsze z tych punktowań to miejsca 15-te. Cztery lata temu w takiej sytuacji zachwytom nad Dawidem Kubackim nie byłoby końca. Dzisiaj jest kręcenie nosem, bo „aż” trzy z tych startów to było miejsce 15-te, w 10-tce nie było go jeszcze czwarty raz, na podium stał „tylko” czterokrotnie, a wygrał zawody „zaledwie” raz. Rozbestwili się państwo kibice. Tak na miesiąc Kruczka by było trzeba zatrudnić. Jako osobistego trenera Kubackiego. Może by się bractwo wtedy z lekka zmitygowało. Statystyk skoczka z Nowego Targu z okresu panowania pana trenera, ze względów humanitarnych, przypominał nie będę.
33. Aha. Żeby nikt nie mówił, że zapomniałem albo pominąłem. Nie zapomniałem i nie pomijam. W sobotę odbył się konkurs drużynowy. A że nie wiadomo po co, to już inna sprawa.
34. Teraz rzecz nie aż tak błaha jak poprzednia, choć na pewno daleko jej do najważniejszej. Nawet mocno daleko. W niedzielę utraciliśmy (wygląda na to, że to nie musi być chwilowe) prowadzenie w Pucharze Weryfikacji Trenerów Pierwszej Sżóstki. Pucharze Narodów, miałem napisać. Być może, gdyby był Żyła, byśmy się obronili. Już tego nie rozstrzygniemy. Żyły bowiem nie było.
Koniec. Kropka.
Inne tematy w dziale Sport