Za nami półmetek Turnieju 4 Skoczni i, mniej więcej, jedna trzecia sezonu. No i specyficzna, jedyna w swoim rodzaju, Noc Sylwestrowa. Sezonem i Nocą, jako takimi, można się zająć w innym terminie. Dzisiaj na pewno ważniejszy jest Turniej. A statystyki? Też, przy okazji. Ale zanim o nich, to o dwóch rzeczach.
Pierwsza. Rzadko się zdarza, żeby ból zęba eliminował skoczka z walki o bardzo prestiżową nagrodę. A za taką, bez wątpliwości, trzeba uznać „Złotego Orła”. I dlatego zupełnie nie rozumiem dlaczego Lindvik musiał jechać aż do Innsbrucka, żeby leczyć czy wyrwać (bo nie wiem na czym w końcu stanęło) zęba. Byłem 10 lat temu w Garmisch i wydaje mi się, że widziałem tam gabinety dentystyczne. Już nie pisząc o tym, że w takim kurorcie MUSI BYĆ przynajmniej jeden stomatolog prima sorta. A jak nie ma, to można sprowadzić 10-ciu albo 50-ciu z pobliskiego Monachium. Na przykład. W ciągu godziny. Niech będzie półtorej. Podejrzane te zagrywki Lindvika w tym sezonie. Najpierw Planica, teraz Garmisch. Coś jest z gościem nie halo. To znaczy ja takie wrażenie odnoszę. Ale ja się, jak mówi moja żona, w sprawach kuchni nie znam. Więc proszę się nie przejmować.
I sprawa druga. U Rosjan wykryto COVID-a. I jakoś nikt nie chciał dyskwalifikować całej drużyny. Niemcy zmądrzeli czy może czynnikiem decydującym było to, że nie chodzi o ich groźnych rywali tylko o outsiderów, gdzie nieobecność całej drużyny uszczupliłaby jedynie liczebność stawki nie wpływając istotnie na rezultaty końcowe? Tak poszczególnych konkursów jak i w szczególności całego Turnieju. Czuję, że na to pytanie będziemy sobie musieli odpowiedzieć sami.
No to teraz już statystyki. Trzymając się wyznaczonego w pierwszym odcinku szablonu, jedziemy po kolei.
• Klasyczna punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Piotr Żyła awansował do top-45 rzeczonej klasyfikacji. Ale to nic. Ma 933 punkty i wyprzedził najpierw Forfanga (925), potem Tandego (929), co jeszcze stosunkowo niedawno wydawało się czymś abstrakcyjnym. Do spółki wyrzucili z czołowej 45-tki Primoza Ulagę. Różnice między Polakiem i Norwegami są na tyle małe, że już po Innsbrucku kolejność może być dokładnie odwrotna. Natomiast wszyscy trzej mają bardzo realne szanse, by jeszcze w tym sezonie bić się, skutecznie, o miejsce w top-40. Warunkiem jest bycie w formie. I o ile Żyła i Forfang dobrze w tej mierze rokują, to już co do Tandego nie jestem do końca przekonany.
2. Anze Lanisek, mimo że podparł pierwszy skok, zajął w konkursie ostatecznie wysokie, 12-te, miejsce i zdobył kilka klasycznych punktów, które pozwoliły mu wskoczyć do najlepszej klasycznej 140-tki wszech czasów. Wypchał z tej 140-tki Szwajcara Sumiego, który skakał w PŚ w samych jego początkach. Przy czym, jak już jesteśmy przy podpórkach. Pamiętam konkurs, kiedy Veli-Matti Lindstroem, mimo że podparł skok wylądował w czołowej 6-tce. To było bodaj w Trondheim. W tych samych zawodach, kiedy Małysz bił rekord skoczni, a Tajner łapał się za głowę (może z tego powodu, że jako trener zupełnie nie wiedział skąd ta forma?). Ale to jeszcze nic. Rioju Kobajaszi, podpierając dwa lata temu pierwszy skok w Wiśle, wylądował na najniższym podium. Także piątkowy wyczyn Laniska nie jawi się aż takim niebywałym.
3. O kolejne 25 pozycji wyżej przesunęła się w klasycznej hierarchii wszech czasów nasza bomba sezonu, czyli Andrzej Stękała. Chwilowo zajmuje w rankingu lokatę 310-tą, ale wystarczy, że w niedzielę powtórzy piątkowy wynik i już będzie w czołowej trzysetce. Nawet w top-295. A co to dla niego być w 10-tce konkursu? Ostatnio bułka z masłem.
• Obecnie stosowana punktowa klasyfikacja wszech czasów
1. Padł pucharowy drużynowy konkursowy wicerekord Polski. Tylko raz w historii swoich startów w PŚ nasza kadra zdobyła więcej punktów niż w Nowy Rok 2021. Było to w pierwszym z grudniowych konkursów w Engelbergu w roku 2013. Zdobyliśmy tam wówczas 280 pucharowych punktów. Tą razą jest ich równe 245. Wtedy punktowało 6-ciu Polaków. Nie było wśród nich Stękały, byli za to Ziobro i Kot. Podejrzewam, że długo tego wicerekordu nie pobijemy. No chyba, że w najbliższych Trzech Króli.
2. Równe 9000 pkt. Oto dorobek Petera Prevca po noworocznych zawodach w Garmisch-Partenkirchen. Słoweniec jest 9-tym skoczkiem w historii, który osiągnął ten pułap punktowy. Następny przystanek dla Słoweńca to Andreas Goldberger. Dzieli ich w tej chwili 679 oczek. Zeszłosezonowy urobek Prevca to 789 pkt. Jakby był w formie z zeszłej zimy, to mógłby Austriaka na koniec marca dogonić. A tak będzie musiał czekać co najmniej do przyszłego sezonu. I modlić się, żeby do pełni formy nie wrócił Kraft, nad którym Pero ma aktualnie tylko 78 punktów przewagi.
3. To lubię! Nakręcony pojawieniem się na świecie potomkini (tak się to mówi?) Dawid Kubacki, jednym ruchem wyprzedził naraz w klasyfikacji dwóch Niemców Wellingera (o trzy) i Eisenbichlera (o dwadzieścia trzy punky), przy czym tego drugiego wywalił z top-55 rankingu. Eisenbichler się tym pewnie, jeśli w ogóle o tym wie, specjalnie nie martwi, bo szybko do 55-tki, kosztem rodaka, wróci. Przy okazji nowotarżanin wyprzedził też Fina Puikkonena, ale mniejsza o niego, bo to emeryt i się nie może bronić. Wellinger stoi w miejscu w tej tabeli niczym słup soli od marca 2019 roku. Najpierw długi czas przez kontuzję, teraz przez bezformie. W tym samym czasie Polak zdobył 1490, słownie jeden tysiąc czterysta dziewięćdziesiąt, punktów. Jakby tak, przez przypadek, w najbliższych zawodach powtórzył wynik z Ga-Pa, to pokona barierę 4000 pkt w karierze. Ale w Innsbrucku Polacy za często nie wygrywają, a Kubacki to już w ogóle. Więc nie wiem.
4. Philipp Aschenwald, o czym pisałem ostatnio, nie mógł się od początku sezonu, z różnych przyczyn, uporać z barierą tysiąca punktów w karierę, ale jak się już uporał to orze po 30, a nawet 40 skib naraz. Dzięki tym 40-tu skibom w Ga-Pa wszedł do top-165 omawianego rankingu. A z czołowej 165-tki wyorał Martina Svagerkę. Ktoś go może pamięta? Moim zdaniem ktoś powinien. W końcu jeden pucharowy konkurs Słowak wygrał. A konkursowych zwycięzców w historii aż tak wielu nie było. Nomen-omen, 165-ciu właśnie.
5. Kto by to jeszcze kilka lat temu pomyślał? Tymczasem w dniu dzisiejszym stało się faktem, że Pius Paschke, który po sezonie 2016/17 i w wieku 27 lat miał w dorobku całe cztery, czytaj CZTERY, pucharowe punkty, został dwusetnym najlepszym punkciarzem w historii. Niewielu na to pewnie wtedy stawiało. Tym bardziej, że Pius.
6. Andrzej Stękała awansuje nie tylko w klasycznej, ale i, siłą rzeczy, w zwykłej punktacji wszech czasów. Przy czym tutaj nie tak dynamicznie, co zresztą świadczy dobrze o przewadze jego jakości nad ilością. W omawianym rankingu Polak jest po piątkowych zawodach, i po zdobyciu w tym sezonie równo 150-ciu punktów, równo 340-ty. Mając w karierze na koncie równo 255 punktów. W hierarchii najlepszych punkciarzy polskich zakopiańczyk wyprzedził był właśnie, o dwa oczka, Jana Kowala, który robił kiedyś w polskich skokach za, bardzo moim zdaniem niedoceniane, brakujące ogniwo w teorii Darwina. To znaczy łączył erę pofijasową z erą przedmałyszową.
• Podiumowicze PŚ
1. Dawid Kubacki odniósł swoje piąte I-ligowe zwycięstwo. Dobił tym samym do Puikkonena, Okabe, M.Kocha, Hayboecka, Kuettela, Laitinena, D.Prevca, Boekloeva, Koudelki i … Graneruda. Tylko pierwszych czterech z nich jest w tabeli konkursowych zwycięzców wszech czasów przed Dawidem. Od reszty ma lepszy bilans drugich miejsc, więc ich w niej wyprzedził. Najwyżej z nich wszystkich sklasyfikowany w rankingu Puikkonen zajmuje jednak dopiero 50-te miejsce. Wśród skoczków czynnych Kubacki jest w tym momencie w tej klasyfikacji na pozycji numer 13. Żeby znaleźć się w 10-tce musiałby wyprzedzić Tandego. A to oznacza albo jeszcze 3 wygrane albo 2 wygrane i cztery drugie miejsca. Od razu widać, ze pierwsza wersja jest znacznie bardziej ekonomiczna.
2. Po wygranej Kubackiego Polska, jako kraj, ma na koncie równe 90 pucharowych zwycięstw. Podzielili je między siebie Małysz – 39, Stoch – 36, Kubacki – 5, Fijas – 3, Żyła i Kot – po 2 oraz Bobak, Ziobro i Biegun – po jednym.
3. Piotr Żyła stanął na pucharowym podium po raz okrągły. Dokładnie 15-ty. Przesunęło go to w rankingu pudli wszech czasów (nie mylić z rankingiem konkursowych zwycięzców) zaledwie o jedną pozycję. Z 65-tej na 64-tą. Z wszystkich bowiem skoczków którzy, tak jak on, stali na podium 15 razy ma najsłabszy bilans wygranych. Kuettel wygrał 5 konkursów, Bergerud – 4, J.Forfang z Hildem po 3, a Horngacher też, tak jak Piotrek, dwa, ale ma więcej drugich miejsc. Więc Żyła wyprzedził w piątek tylko Uhrmanna. Do Nowego Roku obaj mieli po 14 pudeł na koncie, ale Niemiec, z tych samych powodów co przytoczone, był wyżej.
4. Drugie miejsce Graneruda było okrągłym, 155-tym, drugim miejscem w historii pucharowych występów reprezentantów Norwegii. Z tych 155-ciu „sreber” na Graneruda przypada tylko to piątkowe. Najwięcej wyskakał ich dla Wikingów Ljoekelsoey – 15.
• Inne ciekawostki
1. Młodszy z braci Bresadola, Giovanni (starszy Davide, jak ci, co się interesują, wiedzą, karierę już zakończył), zamknął w Ga-Pa pierwszą 10-tkę podejść do PŚ. Zamknął ją w tym samym stylu, jak otworzył. Odpadł w kwalifikacjach. Co ciekawe na te 10 podejść to jedyne dwa przypadki, kiedy przyszło mu patrzeć na konkurs główny z trybun. Z ośmiu konkursów, w których uczestniczył, Włoch zapunktował w jednym. Miesiąc temu w Kuusamo.
2. Matthew Soukup, świeżo po tym jak odniósł największy sukces w karierze (pierwszy pucharowy punkt w Engelbergu), dla równowagi zaokrąglił w Ga-Pa liczbę falstartów w I-ligowych kwalifikacjach. Zaokrąglił do 20-tu. Zawalone kwalifikacje stanowią ponad 71% wszystkich pucharowych podejść Kanadyjczyka. 5/7 dokładnie.
3. Dla Philippa Aschenbacha obecny sezon to już teraz, punktowo trzeci najlepszy sezon w karierze (na sześć). I trzeci raz z rzędu przekracza barierę stu punktów w sezonie. I trzeci raz zają tej zimy lokatę w czołowej 10-tce. Właśnie miejsce szóste lubi zajmować, z tych w 10-tce, ale i z wszystkich innych, najczęściej. Zrobił to po raz czwarty. Na przeciwnym biegunie miejsca pierwsze i piąte. Takich jeszcze dotąd nie zajął.
4. Stało się to, co można było przewidywać patrząc na statystyki Stefana Krafta dotyczące jego występów w Ga-Pa w ostatnich latach. Znów skrewił. Tym razem nie w pierwszej, a w drugiej serii, dlatego ma trzy punkty. Ga-Pa w ostatnich pięciu latach to był taki papierek lakmusowy określający czy Austriak zdobędzie Kk czy nie. Ilekroć był w czołowej 15-tce, to ją zdobywał. Dwa i trzy lata temu nie dostawał się do finału i sezon był dla kogoś innego. Teraz mamy do czynienia z sytuacją pośrednią, ale na dwoje babka nie wróżyła. Kraft w tym sezonie Pucharu Świata nie zdobędzie na pewno. Aha. To był jego dokładnie dwusetny kontakt z Pucharem. Szkoda, ze taki kiepski.
5. 40-te punktowanie w karierze zaliczył Fin Antti Aalto. Piąte w tym sezonie, ale jakość tych punktowań nie do końca powala. Ani razu nie był tej zimy wyżej jak 20-ty. A przecież ma na koncie obecności w czołowej 10-tce zawodów. Również 5, jakby się kto pytał.
6. Nie najweselszy jubileusz obchodził w Nowy Rok Estończyk Artti Aigro. Po raz 10-ty, na 17 prób, nie dostał się do serii finałowej konkursu. Ale i tak na ten sezon, pod tym względem, to naprawdę nie może narzekać. Większość z tych siedmiu udanych podejść miało miejsce właśnie tej zimy. O nieprzebrniętych kwalifikacjach skoczka z Tallina w tej chwili nie rozmawiamy. To zupełnie osobny temat.
7. Niezauważony niemal w tym sezonie Kobajaszi Starszy sobie tak w nim pyka albo, czaem, nie pyka, ale się dopykał. 155-go kontaktu z Pucharem i 140-go konkursu. Jak tak sobie w Innsbrucku pyknie w podobny sposób jak Ga-Pa, to znów będzie co o nim napisać. Ale poczekajmy. Niech najpierw pyknie.
8. Powraca do dobrej dyspozycji Kobajaszi Młodszy. Konkurs w Ga-Pa przyniósł mu zdecydowanie najlepszy wynik w sezonie. Po raz pierwszy tej zimy Samuraj wylądował w czołowej 10-tce zawodów. I to nie jakimś fuksem, ale przy pomocy, jak to zawsze chce Małysz, dwóch dobrych, równych skoków. Jak do tego dodam, że to był jubileuszowy, setny konkurs Japończyka i jego jubileuszowa, 50-ta, obecność w czołowej 10-tce, to można być pewnym, że wiedział chłop kiedy się napiąć.
9. W zupełnie przeciwną strone zaczyna dryfować dotychczasowy lider Japończyków w tym sezonie –Sato Mniejszy. W piątek był tak bezbarwny jak woda w kranie (jak jest niezabrudzona, oczywiście). Do finału dostał się tylko dlatego, że pierwszą serię rozgrywano systemem KO, a on trafił na jeszcze większą wczoraj łajzę. Miała być super-para Schmid – Sato, a skakały dwie łajzy, z których jedna musiała wejść do finału. Choć wyglądało z boku, że nie chciała. Mały Samuraj przegrał w pierwszej serii z siedmioma skoczkami, którzy nie weszli do finału. Ta bezbarwność rzuciła się zresztą również na sferę statystyczną. Nic o tym występie nie da się powiedzieć. Ale skoro muszę: miejsce 30-te zajął w sezonie po raz drugie, a w całej karierze po raz trzeci.
10. Nie wiem, czy pisałem w poprzednich odcinkach, że to najlepszy zdecydowanie sezon Kanadyjczyka Mackenzie Boyd-Clowesa. Jeśli nie, to właśnie piszę. Ma w tym momencie dokładnie 133% normy ze swojego najlepszego dotąd sezonu. A już w innsbrucku może dojść do tego, że… Ale o tym, jak dojdzie. Na razie może napiszę, że zaliczył w Ga-Pa swój 135-ty konkurs w karierze.
11. Severin Freund, ilekroć w tym sezonie nie dostanie się do serii finałowej, tylekroć kończy na miejscu 39-tym. Trzy razy się nie dostał i trzy razy lądował na tej pozycji. To się nazywa stabilność formy!
12. Martin Hamann przeżywa swoje zdecydowanie najlepsze chwile w karierze. Właśnie, w 30-tym podejściu do Pucharu, po raz 10-ty wywalczył punkty. Przy czym w tym sezonie po raz siódmy! Jednego tylko, na razie, nie może dokonać. Dostać się do czołowej 10-tki konkursu. Już po ra trzeci tej zimy skończył zawody na miejscu 11-tym. Może do czterech, a nie do trzech razy sztuka?
13. 45-ty raz w karierze, i to znów dość pewnie, punktował Pius Paschke. Lekki kryzys, który można było zaobserwować w Oberstforfie, chyba już za nim.
14. Karl Geiger, mimo słabszego skoku w pierwszej serii, w drugiej pokazał klasę i w generalce T4S dalej jest przed Kamilem. Ale przed Granerudem już nie. Statystycznie na rzecz patrząc, to: skakł po raz 160-ty w zawodach głównych, po raz 130-ty zdobył punkty i po raz 55-ty ukończył konkurs wśród 10-ciu najlepszych. Starczy tych krągłości.
15. Robert Johansson otrząsnął się chyba częściowo po szoku w Oberstdorfie, bo ukończył zawody z punktami. Ale żeby zachwycił, to nie powiem. On też okrągło zapunktował. Po raz 105-ty. W czołowej 20-tce zawodów zmieścił się po raz 90-ty.
16. Po raz trzeci w sezonie i 80-ty w karierze do czołowej 10-tki konkursu zawitał Johann Andre Forfang. Kto wie czy nie na dłużej. Jakoś lepiej wyglądał tą razą.
17. Halvor Granerud po raz pierwszy w sezonie nie był ani pierwszy, ani czwarty. A szkoda, bo gdyby był czwarty, to całe podium byłoby biało-czerwone. I lub tu Norwegów, psia ich mać:). A sam Granerud, jako taki zaliczył dwie statystyczne okrągłości. 75-ty konkurs w karierze i 10-tą obecność w czołowej czwórce zawodów (5-1-0-4).
18. 60-ty kontakt z Pucharem i swój 30-ty konkurs Michaił Nazarow uczcił trzecim już w tym sezonie punktowaniem. I to wcale niemałym. Jak tak dalej będzie skakał, to kto wie czy przy aktualnej dyspozycji Klimowa (tragiczny występ w Ga-Pa) nie przyjdzie mu pełnić roli lidera drużyny.
19. Nie przestaje zadziwiać Gregor Deschwanden. Dalej jest jednym z tylko trzech skoczków w stawce, którzy punktowali we wszystkich konkursach sezonu. Oprócz tego dokonał w Nowy Rok dwóch okrągłości statystycznych. Wziął udział w pucharowym konkursie po raz 155-ty i po raz 65-ty znalazł się wśród tych, którzy wywieźli z zawodów zdobycz punktową.
20. Słabnie w oczach Bor Pavlovcic. To, że po Ga-Pa jego bilans punktowych i bezpunktowych konkursów znów jest minusowy, to pół biedy. Ale to jak się aktualnie prezentuje może być powodem odsunięcia go od austriackiej część Turnieju. W końcu jest paru gości w ekipie Słowenii, którzy przebierają nogami, by się w T4S pokazać, a okazji nie mieli. Przy czym w formie są. Aha. Pavlovcic po piątku ma na koncie okrąglutkie 25 pucharowych konkursów.
21. O Anze Lanisku już właściwie pisałem na początku notki, ale dodam, że miejsce w drugiej 10-tce zajął po raz 25-ty, a w liczbie miejsc punktowanych, ale poza czołową 10-tką, dobił do 50-ciu.
22. Najmłodszy z Prevców, Domen, skakał po raz setny w pucharowych zawodach głównych, ale niewiele z tego wyszło. Jako jedyny z braci nie powiększył dorobku punktowego. I w ten sposób w punktowej klasyfikacji wszech czasów dalej jest za Maciejem Kotem (2469:2476). Ciekawe, jak długo?
23. Najstarszy Prevc z kolei strasznie w tym sezonie, nazwijmy to, „średniaczy”, ale punkty ciuła i dociułał, o czym dużo wyżej. To już piąta w tym sezonie jego obecność w drugiej 10-tce konkursu. A pierwszej nie był jeszcze ani razu. A szkoda, bo jakby był, to by się ta liczba ładnie zaokrągliła.
24. Olek Zniszczoł i Maciej Kot, narta w nartę, zakończyli zawody, ex aequo, na 35-tym miejscu. Poprawili się, w stosunku do Oberstdorfu, jeden o 10, a drugi o 9 pozycji. Pierwszy zaliczył przy okazji 60-ty konkurs w pucharowej karierze. Tylko co z tego? Nie o tako Polske śmy walczyli.
25. Klemens Murańka trzeci raz w sezonie zajmuje 22-gie miejsce. I chyba po raz kolejny spada w finale z zajmowanej po serii pierwszej pozycji na łeb, na szyję. Mimo wszystko napiszę tak. Lepiej jest być 22-gim niż 35-tym. A trzech punktowań z rzędu w PŚ to chłop nie miał od ho, ho. Albo i dłużej. No i tp jest skocznia, na której go już trzy razy dyskwalifikowano. I to w kwalifikacjach! Tak, że w sumie: brawo, Klimek.
26. O Andrzeju Stękale już tyle dzisiaj napisałem, że tylko króciutko uzupełnię. To był jego 30-ty konkurs w karierze. Od piątku ma już więcej punktowanych niż niepunktowanych podejść do Pucharu [19:18(11+7)].
27. Kamil Stoch w Oberstdorfie świętował okrągły, 20-ty, drugi stopień podium, a po Ga-Pa mógł się cieszyć z okrągłego, 20-go, miejsca tuż za podium. O ile z tego można się cieszyć. W dodatku jeśli się przegra podium o 0,4 punktu. Ale zawsze to lepiej przegrać o 0,4 tak jak on niż tak jak Małysz w Planicy 2010. Raz, że z rodakiem, a dwa że to tylko konkurs PŚ, a nie impreza mistrzowska.
28. Za to Piotr Żyła to sobie w Ga-Pa naużywał. Raz, że to wszystko, o czym pisałem dużo wyżej. Ale statystycznie jak pięknie było. Popatrzmy. Trzecie pudło w tym sezonie. 290-te podejście do Pucharu. 270-ty konkurs w karierze. 205-te punktowanie. Jednym słowem noworoczny szał.
29. U Dawida Kubackiego z kolei, oprócz tego co podałem wcześniej, statystyczna bryndza. Więc, żeby to jakoś zakończyć powiem, że to piąty kolejny sezon, w którym Polak zdobywa w PŚ więcej niż trzysta punktów. Dla ciekawych: licząc obecny sezon jako ten piąty, skoczek z Nowego Targu zdobył w tym okresie 3456 punktów. W poprzednich 9-ciu sezonach, w których startował w PŚ - 446. Brawo Kruczek!
Koniec. Kropka.
Inne tematy w dziale Sport