Dziś drugi odcinek tegosezonowego cyklu. Trochę głupio wyszło, bo między tymi zawodami były dwa tygodnie przerwy, a w dodatku MŚ w lotach, ale co zrobić. Psy szczekają, karawana idzie dalej.
Jutro zaczyna się już T4S, który pewnie zdezaktualizuje pewną część podanych poniżej liczb. Dlatego, bez zbędnej zwłoki przekazuję, co następuje. Dalej obowiązuje podział na kategorie wyodrębnione w poprzednim odcinku. Zapraszam.
• Klasyfikacja punktowa wszech czasów klasyczna
1. Opada w dół, niczym liść na wietrze, w tym rankingu… Stefan Horngcher. Najpierw, już w Tagile, wyprzedził go Forfang, a w Engelbergu dołączył do niego Żyła. Obaj mają teraz tyle samo, 918, punktów, ale w top-45 jest tylko Norweg jako że ma o jedną wygraną więcej na koncie. Ale 47-mym skoczkiem w historii, który może się pochwalić ponad 900-ma klasycznymi punktami na koncie, został Polak już w sobotę.
2. W tę samą sobotę świętował Rioju Kobajaszi. Wszedł bowiem do top-50 tej klasyfikacji. Zrównał się punktami z Takanobu Okabe (mieli ich po 838), ale że ma na koncie dużo więcej zwycięstw, to wyrzucił z 50-tki starszego kolegę.
3. Anze Lanisek dołączył w Engelbergu do tych, którzy wyskakali już w karierze 200 i więcej klasycznych punktów. Takich sportowców na sobotę było 145-ciu. W niedzielę dołączył do nich Jukia Sato. To zacne grono zamyka, z równą ilością 200 oczek, Austriak Groyer, który może się pochwalić swoistym rekordem innego rodzaju. Był 5-ciokrotnie na pucharowym podium, zawsze na najniższym. Takie przeciwieństwo Graneruda.
4. Marcus Eisenbichler dołączył po Engelbergu do tych, których klasyczny dorobek punktowy przekracza 800 oczek. Takich zawodników jest na ten moment 54-ch. On tę listę zamyka, ale za chwilę pewnie będzie inaczej, bo jego strata do nie mogącego się pozbierać po kontuzji Wellingera wynosi ledwie cztery punkty (805:809).
5. Dawidowi Kubackiemu nie poszło w Szwajcarii z pewnością tak, jak sobie pewnie jeszcze niedawno wyobrażał, ale przynajmniej wykorzystał nieobecność Geigera i go w klasycznym rankingu wszech czasów wziął wyprzedził. Polak zdobył w tym sezonie równe 50 klasycznych punktów. Daje mu to, ex aequo, piąte w stawce miejsce. Dwa wyżej niż w klasyfikacji liczonej po obecnemu.
• Klasyfikacja punktowa wszech czasów obecna
1. Robert Johansson, który do top-75 klasyfikacji wtargnął już w Kuusamo, po Tagile stał się 75-tym skoczkiem w historii, który zdobył przynajmniej 3000 pkt w karierze. Teraz jest nawet o dwie lokaty wyżej, bo mimo niezbyt udanych występów w Engelbergu, parę punktów mu wpadło.
2. Tymoteusz Timi Zajc z kolei po zawodach w Rosji należy do 132-ch skoczków, którzy osiągnęli dwukrotnie mniej punktów, czyli 1500. Do top-130 tego rankingu brakuje Słoweńcowi tylko 11 oczek, których w Engelbergu nie mógł zdobyć z powodu nałożonej nań przez ichni związek pseudokary. To znaczy kary, która pewnie skończy się zanim się na dobre zaczęła. Jeśli nie będzie go w Oberstdorfie to tylko dlatego, że jest w kiepskiej formie. Kiepskiej czyli takiej, jaką zaprezentował na MŚwL w Planicy.
3. Jak się można było spodziewać Rioju Kobajaszi, po tygodniowej przerwie, wrócił po Tagile do top-60 klasyfikacji wszech czasów. Dominator sprzed dwóch lat już w sobotę wyprzedził Norwega Bredesena. W Engelbergu Japończyk wykorzystał nieobecność Geigera (niby COVID, ale ja go podejrzewam o tacierzyńskie) i jest parę punktów przed nim. W formie obaj są aktualnie takiej że, jak nie będzie jakiegoś trzęsienia ziemi, już po Oberstdorfie Niemiec powinien być z powrotem przed Samurajem.
4. Po Tagile Anze Lanisek razem z Jewgienijem Klimowem weszli do top-150 rankingu, zajmując miejsca na jej końcu, zaraz po sobie. W Engelbergu Słoweniec odsadził się od Rosjanina niczym Granerud od reszty stawki. Po dwóch szwajcarskich konkursach dzieli ich w tej chwili niemal sto oczek. Ale w klasyfikacji wszech czasów awansowali oczywiście obaj.
5. Halvor Granerud, nie tylko że odniósł w tagilską sobotę drugie zwycięstwo w sezonie i karierze oraz został liderem obecnej edycji PŚ, to został też kolejnym skoczkiem, który w swojej karierze przekroczył barierę tysiąca zwykłych punktów. Tym samym zwiększył liczbę takich skoczków do 169-ciu. Po Engelbergu mogło ich być 170-ciu, ale Philipp Aschenwald postanowił nagle, na złość mamie, odmrozić sobie uszy. To znaczy, na złość nie wiem komu, przestał zdobywać punkty. Przez szwajcarski weekend natrzaskał wszystkiego aż dwa i na tego okrągłego, 170-go, skoczka z tysiącem punktów, musimy poczekać. Tymczasem Norweg wygrał w międzyczasie kolejne trzy zawody i jest już w top-140 rankingu. Na pozycji 139 konkretnie.
6. Aleksander Zniszczoł zajmując w sobotnich zawodach w Tagile szóstą lokatę pobił swój rekord kariery, co dało mu przepustkę do Planicy, a przy okazji wreszcie przekroczył barierę dwustu pucharowych punktów. Dzień później dogonił w punktacji wszech czasów starszego z braci Miętusów. Obaj mieli w tym momencie po 222 punkty. Po Engelbergu, w którym Zniszczoł zresztą spisał się co najwyżej średnio na jeża, jest już jednak w klasyfikacji wszech czasów kilka pozycji wyżej niż kolega - emeryt. A tak w ogóle to na tę chwile, wg moich obliczeń, jest 374-ch skoczków, którzy wyskakali co najmniej 200 punktów. Wśród nich 16-tu Polaków. Z czego połowa czynnych. Z emerytów Małysz, Fijas, Mateja, Bobak, Ziobro, Skupień, Kowal, starszy Miętus.
7. Warto być szóstym w zawodach PŚ. Można wtedy, w sprzyjających okolicznościach, awansować o prawie 170 miejsc w punktowym rankingu wszech czasów. To właśnie spotkało Pawła Wąska po drugim konkursie w Tagile. Z 728-mej na 560-tą lokatę wskoczył. W nagrodę… nie pojechał do Planicy i Engelbergu. Jak się jednak wydaje – słusznie. Mamy aktualnie sześciu lepszych skoczków. Trener Doleżal uważa, że siedmiu, bo na T4S zabiera nie Wąska, a Macieja Kota. Miejmy nadzieję, że ma rację. Jak nie ma, to się, moim zdaniem, nieco ośmieszy. Może nawet więcej niż nieco.
8. W niedzielne popołudnie 20-go grudnia Kamil Stoch został 6-tym w historii skoczkiem, który przekroczył barierę 11,5 tysiąca punktów. Od piątego w klasyfikacji Schlierenzauera dzieli Polaka niecałe 400 pkt. Jeśli obaj będą dalej zdobywać punkty w tym tempie jak przez ostatni miesiąc, to na koniec zimy nasz lider na pewno będzie już w rankingu piąty.
9. Piotr Żyła po pierwszym ze szwajcarskich konkursów dostał się do top-40 punktowej klasyfikacji wszech czasów. Z czołowej 40-tki wyrzucił Horsta Bulaua. W niedzielę dogonił Armina Koglera, ale jest za nim, bo przy jednakowej liczbie punktów wygrał mniej pucharowych konkursów. Nieporównywalnie mniej. To znaczy porównywalnie. 6,5 krotnie konkretnie (2:13). Żeby nie wyglądało to tak licho, to dodam, że na podium był już Polak tylko, circa, 2,5 raza rzadziej od Austriaka (14:37).
10. W Engelbergu zadebiutowało w tegorocznej edycji PS dwóch z trzech Prevców. Wyglądało to jak zmiana pałeczki. W sobotę punkty zdobył tylko Peter, który skacze w lidze od początku sezonu. Dwaj młodsi, szczególnie Cene, mieli pecha do warunków i punktów nie zdobyli. W niedzielę było odwrotnie. Obaj pokusili się o punktową zdobycz, a tym razem Peter skończył z ręką w nocniku. Dzięki niedzielnym punktom, o których będzie w ciekawostkach, średni z Prevców został, na ten moment, 340-tym skoczkiem rankingu wszech czasów. Co by nie napisać, od starszego brata jest nadal gorszy o 331 lokat. Od młodszego o 251. Jest co odrabiać.
11. Andrzej Stękała wskoczył po niedzielnych zawodach w Engelbergu do czołowej czterysetki rankingu. Od razu na 383-cie miejsce. Wyprzedził, m.in. Marcina Bachledę. To pozwala mu, na dziś, być 17-tym najlepszym polskim punkciarzem w historii. Do 15-go miejsca tylko i aż 35 oczek. Tyle, ze ten 15-ty, Olek Zniszczoł, też zdobywa punkty.
12. Od niedzieli 20 grudnia Artti Aigro należy do grona 587-ciu skoczków, którzy w pucharowych zmaganiach wywalczyli przynajmniej 50 punktów w karierze. Miejsce może niespecjalnie imponujące. Znacznie lepsze ma wśród samych Estończyków. Drugie. Od wyprzedzenia lidera, Nurmsalu, dzieli go mniej niż już zdobył. Ciekawe czy się to uda. A może już w tym sezonie? W końcu zdobył w nim już więcej oczek niż w całej pozostałej dotychczasowej karierze (27:23).
• Pucharowe pudle, czyli o tych, co na podium
1. Sobotnia wygrana Halvora Graneruda w Szwajcarii to było 420-te pudło Norwegów w historii ich startów w PŚ i ich 120-te w nim zwycięstwo. Co ciekawe żaden z nich nie należy do czołówki pucharowych triumfatorów. Najwyżej sklasyfikowany w tym względzie Roar Ljoekoelsoey, ze swoimi 11-ma wygranymi konkursami, jest w tabeli wszech czasów ledwie 27-my. 10 zwycięstw w karierze odnotował Jacobsen, jedno mniej Roger Ruud, po 8 mają na koncie Bredesen i Romoeren, a po 7 Bardal, Tande i Opaas. 6-krotnie zwyciężali w pucharowych zawodach Pettersen i Bremseth. Granerud ma tych zwycięstw w tej chwili, po engelbergowej niedzieli, pięć. O jedno więcej od Fannemela i Bergeruda, a o dwa od młodszego z Forfangów i Hildego. Patrząc na rzecz trzeźwo jest, na ten moment, jedynym Wikingiem, z którym można w jakiejś stosunkowo nieodległej perspektywie wiązać nadzieje, że podmieni Ljoekoelsoeya. Tande i Forfang na pewno tego w tym sezonie nie zrobią. Z przyczyn, nazwijmy to, banalnych. Jeśli za takowe uznać brak odpowiedniej formy.
2. Druga lokata Kamila Stocha w Engelbergu to równo 220-te podium Polaków w historii ich startów w PŚ. Podobnie jak w przypadku Norwegów, niedziela już tę okrągłość przeniosła do lamusa.
3. Co o tym Granerudzie nie napiszę, to i tak będzie mało. Wspomnę więc może tylko o dwóch rzeczach, choć o jednej wszyscy wiedzą. O tej, że niedzielny wygrany konkurs w Engelbergu to były jego piąte wygrane zawody z rzędu i że idzie na rekord, a dzielą go od niego tylko dwie wygrane. O drugiej chyba wszyscy nie wiedzą, ale też nie szkodzi. Jest w tej chwili jedynym skoczkiem w historii (z tych, którzy na podium stali więcej niż raz), który jeśli wchodził na pudło, to tylko na najwyższe.
• Ciekawostki inne
1. Marcus Schiffner już w Kuusamo wykorzystał podarowaną mu niespodziewanie przez los szansę i w swoim 60-tym kontakcie z Pucharem i wyrównał swój rekord życiowy, po raz drugi w życiu kończąc konkurs na miejscu 11-tym. W Finlandii zdobył łącznie 1/3 punktów, które zebrał łącznie w swoim najlepszym dotąd sezonie, 5 lat temu. Życiówkę poprawił w sobotnim konkursie w Tagile, po raz pierwszy w życiu lądując na 10-tym miejscu. Po czym… plany pogmatwał mu COVID. Teraz, dopiero po raz trzeci w karierze, jedzie na niemiecką część T4S. Nie trudno mu będzie pobić swoje tam najlepsze wyniki. Szczególnie, jeśli forma z początku sezonu go nie opuściła.
2. Po genialnym, choć niekompletnym z powodu COVID-a, występie w Rosji, Thomas Lackner spadł w Engelbergu z wysokiego konia, choć w sobotę małe punkty, drugie w karierze, jeszcze zdobył. Na razie ma 4 starty w PŚ. Dwa na plus (w tym jeden wielki) i dwa na minus. I jedzie na T4S. Tych, którzy chcą widzieć w nim drugiego Dietharta, przestrzegałbym przed hurraoptymizmem/hurrapesymizmem. Moim zdaniem nie będzie ani wielkiej sensacji w Turnieju, ani potem wielkiego zjazdu po równi pochyłej. Znacznie spokojniejszą ta kariera mi się widzi.
3. Poszperałem gdzie trzeba i znalazłem. Ostatni raz, kiedy w jednym konkursie punktowało dwóch Kanadyjczyków, to było w sezonie 1991/92. U siebie, na mniejszej ze skoczni w Thunder Bay punkty zdobyło ich wtedy nawet trzech. Bulau, Allen i Lockyear. Od tego czasu nigdy nie punktował więcej niż jeden Kanadyjczyk. To znaczy przez wiele lat, praktycznie do pojawienia się Boyda-Clowesa, z małym, 20-punktowym wyjątkiem Stefana Reada w połowie pierwszego 10-lecia obecnego wieku, nie punktował żaden. No i każda seria się kiedyś kończy. Przy czym nie mam stuprocentowej pewności, ze Matthew Soukup zdobędzie jeszcze kiedykolwiek pucharowe punkty. Jak już, to na mamucie. Na zwykłej skoczni tylko w takich dziwnych okolicznościach przyrody jak w Engelbergu, przypuszczam. Swój pierwszy pucharowy punkt Kanadyjczyk z czeskim nazwiskiem zdobył po 25-ciu bezproduktywnych, punktowo, kontaktach z Pucharem. Tylko w sześciu przypadkach z tych 25-ciu kończył awansując do konkursu głównego. Więc za dużo tych prób zdobycia punktów, de facto, nie było. W każdym razie za siódmym razem się udało. A niektórzy nie chcą wierzyć, ze siódemka to liczba szczęśliwa.
4. Drugi z Kanadyjczyków, Mackenzie Boyd-Clowes, przeżywa najlepsze chwile w karierze. Aż trzykrotnie był w tym sezonie w czołowej 15-tce zawodów. Tego oczywiście nie doświadczył nigdy wcześniej. W Engelbergu ustanowił dwa rekordy życiowe. Po raz pierwszy w życiu był szósty w konkursie (do tej pory dwukrotnie udało mu się być w 10-tce, ale na miejscu 9-tym). Drugi rekord to rekord punktowy w sezonie. Już teraz, po siedmiu ledwie zawodach, uzbierał o 23 oczka więcej niż w najlepszym dla siebie dotąd pod tym względem sezonie 2013/14. Jest jeszcze trzeci rekord, ale piszę to na czuja, bo nie sprawdzałem. Skoczek z Calgary po raz pierwszy w życiu jest w czołowej 20-tce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata za sezon. A co to dopiero będzie jakby on tę pozycję do końca sezonu, tak przez przypadek, utrzymał? Zdziwko wielu ogarnie. Totalne.
5. Pierwsze punkty w sezonie zdobył w Engelbergu Gregor Schlierenzauer. Całe osiem w dwóch konkursach. Żal patrzeć jak się gość rozmienia na drobne. Drugi Ahonen. Ale jego decyzja i jego sprawa. W tym kontekście coraz większy szacunek budzą szybkie decyzje Małysza i Morgensterna. Czy nawet Bardala. Statystyka: ostatnie zawody to było 275-te pucharowe podejście Gregora.
6. Po świetnym, przerwanym ingerencją COVID-a, wejściu w sezon, Daniel Huber w Engelbergu jakby trochę stonował. Choć mi wyglądało na to, że głównie przez pecha do warunków. Moim zdaniem na T4S może mieć dużo do powiedzenia. Statystycznie nic rewelacyjnegochoć to, że w Tagile po raz trzeci w karierze stanął na podium na uwagę zasługuje. W Engelbergu po raz 30-ty kończył zawody w konkursowej drugiej 10-tce.
7. Jeden z weteranów cyrku, Manuel Fettner, zdobył w Engelbergu punkty po raz 170-ty. Wcześniej punktował też w Kuusamo. Przed T4S ma więc o dwa punktowania więcej niż w całym poprzednim sezonie.
8. Roman Koudelka do Engelbergu w PŚ w tym sezonie nie startował. W Szwajcarii wrócił do rywalizacji i… zanotował najgorszy weekend w, kilkunastoletniej w końcu, historii swoich I-ligowych występów. Sobotnie kwalifikacje były 20-tymi w karierze, których nie przeszedł. Dzień później, pewnie dlatego, że nie lubi niemiłych statystycznych krągłości, zaliczył „oczko”.
9. W końcu jakieś punkty zdobyli w Engelbergu inni Czesi. Liche, bo liche, ale są. Cestmir Kozisek na jakiekolwiek punkty czekał prawie dwa lata. Co ciekawe, więcej niż 3 punkty w jednym starcie, reprezentant Czech zdobył ostatnio w styczniu 2017 roku. Dalej zresztą nie dobił do stu punktów w całej karierze. Wiktor Polasek, który skacze w lidze 6 lat krócej, dobił do nich, w bólach zresztą, w zeszłym sezonie, ale w tym wyglądało to do tej pory z jego strony równie beznadziejnie jak patrząc z pozycji Koziska. W przedświąteczną niedzielę, w 65-tym pucharowym podejściu w karierze, przełamał jednak tegosezonową złą passę. Pytanie na jak długo. Tak czy siak, wygląda aktualnie na najsilniejszego z czeskiej kadry.
10. Jak dziwacznie to nie zabrzmi, to Artti Aigro zaliczył w Engelbergu pierwszy bezpunktowy konkurs w sezonie. W niedzielę się poprawił po raz piąty w karierze zajmując miejsce w trzeciej 10-tce zawodów. Oprócz tego dwukrotnie był w drugiej. Oczywiście na swojej ulubionej skoczni w Kuusamo. Niedzielne zawody to był 15-ty konkurs w karierze Estończyka.
11. Jukia Sato zaliczył był w Engelbergu kilka okrągłości. W sobotę, w swoim 70-tym pucharowym podejściu, po raz 20-ty nie dostał się do finałowej serii konkursowej. Za to w niedzielę świętował już dużo przyjemniejszy jubileusz. Po raz 15-ty znalazł się w czołowej 10-tce zawodów. Przy czym po raz pierwszy w karierze wylądował na miejscu 9-tym. Z miejsc w czołowej 10-tce do tej pory nie zajął jeszcze nigdy miejsca drugiego. Najczęściej, trzykrotnie, kończył za to konkurs na pozycji nr 7.
12. Drugi Sato, Kejczi, po świetnym weekendzie w Rosji, gdzie wyskakał najlepszy (po raz pierwszy znalazł się w czołowej 10-tce zawodów, od razu na miejscu nr 5) i trzeci najlepszy rezultat w życiu, w Engelbergu jakby zwiędł. Co nie przeszkodziło mu zaliczyć okrągłego, bo 20-go, punktowania w karierze. Przy czym aż 80% tych punktowań to miejsca w trzeciej 10-tce.
13. Pierwszy konkurs w Engelbergu okazał się dla Daikiego Ito 240-tym, który zakończył zdobyciem punktów, a 65-tym, kiedy wylądował w trzeciej 10-tce. Były też te zawody 315-tymi w karierze Samuraja w ogóle. Dwa tygodnie wcześniej, w Tagile, Japończyk po raz 75-ty punktów w konkursie nie zdobył.
14. 75-te punktowanie Rioju Kobajasziego w niedzielę w Engelbergu. W tym sezonie szóste, ale ani razu nie było go jeszcze tej zimy w najlepszej 10-tce zawodów. No i tak czeka na piękny jubileusz. Jaki? Napiszę, jak w końcu nastąpi.
15. Do 30-tu wzrosła ilość konkursów, w których Andreas Wellinger nie dostał się do serii finałowej. Aż 1/5 tej liczby to zawody rozegrane w tym sezonie.
16. Marcus Eisenbichler nieco w Tagile i Engelbergu, w porównaniu z początkiem sezonu, wyhamował, ale nadal jego dyspozycja musi robić wrażenie. W porównaniu z Granerudem wygląda w tej chwili co prawda na lekko zadyszanego, ale Niemcy na T4S potrafią przyjechać dysponowani nieziemsko. Więc w sprawie tego, kto zdobędzie w tym sezonie KK, chwilę poczekajmy. Moim zdaniem nie jest to jeszcze w żadnym razie przesądzone. Tymczasem po Engelbergu Eisenbichler ma za sobą 160 pucharowych podejść i 150 zaliczonych konkursów. Drugi konkurs w Tagile był jego 125-tym punktowaniem w karierze.
17. Severin Freund po dwóch pierwszych, całkiem udanych, weekendach sezonu wrócił do dyspozycji, którą pokazywał pod koniec poprzedniej zimy. Czyli do zupełnej przeciętności. Łagodnie rzecz ujmując. W Szwajcarii, w niedzielnym, 220-tym, pucharowym podejściu po raz 35-ty nie zdobył w konkursie punktów.
18. Zdecydowanie najlepszy w karierze sezon w wykonaniu Martina Hammanna. Po Engelbergu Niemiec ma w tym sezonie ponad 5 razy więcej punktów niż w całej dotychczasowej karierze. W sobotę brał udział w swoim 20-tym I-ligowym konkursie. Po raz piąty wylądował w drugiej 10-tce. Cztery z tych pięciu konkursów miały miejsce tej zimy.
19. Swoje trzy najlepsze pucharowe wyniki w karierze Pius Paschke uzyskał przez ostatnie dwa weekendy. Z zupełnego przeciętniaka stał się w ciągu roku znaczącą postacią nie tylko reprezentacji Niemiec, ale skoków w ogóle. Za Horngachera zdobył 5,5 raza punktów więcej niż w całej swojej wcześniejszej karierze (565:104). Natomiast jeśli chodzi o statystyczne okrągłości, to należy się ich spodziewać u niego dopiero podczas T4S.
20. Marius Lindvik skacze w tym roku jak 50-letnia dziewica. Niby by chciał, a się boi. I tylko po części dlatego tak piszę, bo zrezygnował ze skakania na mamucie w Planicy. Coś jest z nim nie do końca halo w tym sezonie. A jeśli chodzi o statystyki, to tak: w Tagile najpierw po raz 10-ty skończył konkurs miejscem w trzeciej 10-tce, po czym od razu trzeci raz stanął na najniższym podium. W Szwajcarii z kolei po raz 10-ty wyskakał miejsce w drugiej 10-tce zawodów. Dobił też w Engelbergu do okrągłej liczby 55-ciu kontaktów z Pucharem.
21. Przez ostatnie dwa weekendy dużo działo się w sportowym życiu Roberta Johanssona. Również od strony statystycznej. Szczególnie dużo działo się w Rosji. O jego osiągnięciach punktowych pisałem wyżej. Tutaj natomiast dodam, że jego trzecie miejsce w Tagile było, jednocześnie, jego piątym najniższym stopniem podium w karierze i 10-tym pudłem w ogóle. Na drugi dzień dorzucił do pieca, więc okrągłość już zniknęła. W Engelbergu natomiast Norweg odnotował swój 125-ty konkurs w karierze. Specjalnie go może nie uczcił, ale o 10-tkę się otarł. Zawsze coś. Tym bardziej, że Engelberg nigdy nie był jego ulubiona skocznią. Startował tu już 12-krotnie i tylko 3 razy załapał się do czołowej dychy. Ale te miejsca w 10-tce też jakieś takie sobie. Najwyższe z nich – siódme. Aż 4-krotnie, wliczając w to sobotę, nie zdobył Wiking w Szwajcarii punktów w ogóle.
22. Kolejny z Norwegów, Anders Haare (z tego co wiem, nie jest żadnym krewnym Timiego Zajca), po tym jak po raz 10-ty w karierze zdobył pucharowe punkty w Tagile i po tym jak już po pięciu zawodach sezonu pobił swój punktowy rekord kariery (37 wobec 35-ciu w ciągu całej poprzedniej zimy) został przez trenera odstawiony od cyca i do Szwajcarii nie pojechał. Na T4S też nie jedzie. Wychodzi, że u Norwegów, tak jak u nas, klęska urodzaju.
23. Piękny jubileusz obchodził w drugim dniu rywalizacji w Niżnym Tagile Denis Korniłow. Skakał w 250-tym pucharowym konkursie. Ale tak jak dawał bryndzą przez ostatnie przynajmniej dwa lata, tak, zdaje się, daje dalej. Nie można było tego zweryfikować w Engelbergu, bo nie przyjechał.
24. Simon Ammann. Krótko. Ciszej nad tą trumną. To tak w największym skrócie podsumowując tegosezonowe „dokonania” 4-krotnego mistrza olimpijskiego. I podobno brnie w to dalej Jedzie na T4S.
25. Tak udanego sezonu Gregor Deschwanden nie miał od bitych sześciu lat. Już teraz jest to, punktowo, trzecia najlepsza zima. W drugim konkursie w Rosji skończył nawet w czołowej 10-tce, co spotkało go dopiero szósty raz w karierze. W Engelbergu u siebie wypadł najgorzej w sezonie, ale i tak we wszystkich dotychczasowych zawodach zebrał jakieś punkty. W zasadzie nie jakieś tylko całkiem, całkiem. Siedem konkursów za nami, a on jest 18-ty w generalce. Punkt za naszym Stękałą. I teraz nie wiem. Cud nad Wisłą czy nad Renem?
26. Tilen Bartol na początku sezonu skakał jakby o kulach. Jak wydawało się, że złapał wiatr w żagle, to ten wiatr go w niedziele zdmuchnął prawi na bulę i zabrał mu punkty, które na pewno by zdobył. Zaliczył w dwa ostatnie pucharowe weekendy dwie statystyczne okrągłości. W Tagile po raz 10-ty w karierze nie przeszedł kwalifikacji. W Engelbergu po raz 20-ty w karierze zdobył pucharowe punkty.
27. Podobnie jak w zeszłym roku błyszczy na początku sezonu Anze Lanisek. Ale teraz wygląda na to, że tendencja jest zwyżkowa. W Engelbergu zaliczył trzecie w karierze podium i czwarte w karierze czwarte miejsce. W pierwszym ze szwajcarskich konkursów Słoweniec zaliczył 125 pucharowe podejście i 110-ty konkurs w karierze.
28. Bor Pavlovcic zdobył przed tym sezonem w całej karierze 44 pucharowe oczka. Tej zimy nabił ich na razie ponad trzy razy więcej. Od drugiego konkursu w Tagile należy do tych, którzy mają dodatni bilans jak chodzi o ilość punktowanych i bezpunktowych konkursów w karierze. Pięć z sześciu, w tym cztery najlepsze rezultaty w życiu Słoweniec osiągnął tej zimy. W siedmiu startach. Z czego ten ostatni ewidentnie trefny.
29. Paweł Wąsek uzyskał w tym sezonie aż trzy wyniki lepsze od dotychczas najlepszego 27-go miejsca w konkursie w Zakopanem dwa lata temu. W tym jeden wynik rewelacyjny, bo za takie należy uważać szóste miejsce w Rosji. No i Paweł Wąsek w nagrodę, jak już napomknąłem wyżej… nie pojechał do Engelbergu. Paweł Wąsek już wie, jeśli dotąd nie wiedział, jak to jest być sprinterem w Stanach Zjednoczonych.
30. Andrzej Stękała do Engelbergu za to pojechał i tam osiągnął najpierw drugi, a potem czwarty najlepszy wynik w karierze (ten trzeci też miał miejsce w tym sezonie). Nasza rewelacja sezonu jest jednym z bardzo nielicznych Polaków, którzy maja dodatni bilans jak chodzi o porównanie konkursów punktowych i bezpunktowych. Konkursów, nie pucharowych startów. A tak w ogóle, to niedzielne zawody to był okrągły, 35-ty, start Stękały w Pucharze.
31. Aleksander Zniszczoł popisał się w Rosji, o czym wyżej. W Szwajcarii specjalnie się nie popisał. Ze statystycznego punktu widzenia można wspomnieć jedynie o nieudanym niedzielnym konkursie, który był już 35-tym w karierze skoczka z Cieszyna, który ten zakończył bez zdobyczy punktowych.
32. Nie popisał się też specjalnie w Szwajcarii Klemens Murańka. Nie popisał się, ale się okazuje, że niedzielne 22-gie miejsce Polaka w Engelbergu to był jego drugi najlepszy w historii wszystkich tam startów wynik. Tylko raz wylądował tam wyżej (słynny rekord kariery i siódma lokata w konkursie, który wygrał Ziobro przed Stochem). Poza tym trzy punktowania (każde gorsze od niedzielnego) i 9 (razem z sobotnim) konkursów bez punktów. Może nie bryndza, ale co najwyżej średnio na jeża. Więc jakiś tam mały postęp niby był. Ale z pewnością nie na miarę oczekiwań. Klimka, nie moich, bo ja od dłuższego czasu niczego od niego nie oczekuję i każdy punkt przyjmuję jako dar niebios. Niedzielny Engelberg to był 85-ty konkurs w I-ligowej karierze zakopiańczyka.
33. Maciej Kot po Tagile ma na koncie 235 pucharowych podejść i 135 pucharowych konkursów. I to jest chyba wszystko, co dobrego można powiedzieć w tym sezonie o jego skokach. Jedzie na T4S, bo o punkt wygrał z Wąskiem w trzech konkursach Pucharu Kontynentalnego w Kuusamo. Już w tym tygodniu zobaczymy czy ta decyzja się obroni.
34. Po trzech latach przerwy swój rekord życiowy wyrównał w Tagile Tomasz Pilch. Jak to tak dalej pójdzie to na koniec kariery powinien uzbierać całe 15 punkciszów. Żarty żartami, ale to nie tak miała ta kariera wyglądać, zdaje się. Przy czym, statystycznie biorąc, nie wygląda to źle. Pilch zdobywa punkty w co czwartym pucharowym podejściu. Czyli co? Potwierdza się stara prawda, że wszystko zależy od punktu widzenia.
35. Drugi najlepszy w historii startów tego zawodnika w Engelbergu występ Piotra Żyły. Tylko dwa lata temu skakał tam lepiej. W każdym razie pod Titlis Polak stanął już na podium po raz trzeci. Przy czym tego najwyższego jak nie było, tak nie ma. Statystyka: sobotnie piąte miejsce to był 75-ty raz Polak w czołowej konkursowej 10-tce.
36. Szwajcarski Engelberg nie leży chyba specjalnie Dawidowi Kubackiemu. Dlatego też chyba jako niezły prognostyk przed T4S trzeba przyjąć miejsca zajęte w Szwajcarii przez Polaka. Tak naprawdę tylko raz, w drugim konkursie dwa lata temu, był wyżej niż w obu tegorocznych zawodach. Zajął wtedy miejsce piąte. Trzy lata temu był raz ósmy. Osiem lat wstecz raz 9-ty. I to wszystko. Już nie pisząc o tym, że swego czasu pięciokrotnie nie wchodził tam do konkursu.
37. Po tym drugim miejscu Kamila w sobotę ślina, przynajmniej mi, poleciała, a tu … jaki był koń każdy widział. Statystycznie mi za to wyszło, że to siódme miejsce to był setny raz, kiedy nasz mistrz skończył zawody w 10-tce, ale nie na podium. Tylko na ósmym i 10-tym miejscu nie lądował częściej niż 10-krotnie.
38. Michaił Nazarow po dwóch najlepszych w pucharowej karierze występach w Niznym Tagile (tym samym zwiększył ilość swoich punktowań w Pucharze do trzech) zaliczył w sobotę w Engelbergu okrągły 25-ty konkurs bez punktów. W efekcie w niedziele zastąpił go w kwalifikacjach jeden z kolegów.
39. Jewgienij Klimow, ilekroć w tym sezonie zdobywał punkty, to zawsze coś tam zaokrąglił. Jak był siódmy w Tagile to zaokrąglił liczbę swoich obecności w 10-tce (ale nie na podium) do 10-ciu. 29-ta pozycja w Tagile skutkowała zaokrągleniem jego obecności w trzeciej konkursowej 10-tce do 20-tu. Natomiast po sobotnich zawodach w Engelbergu, które skończył na miejscu 17-tym, ma już na koncie 30-ci bytności w 10-tce drugiej.
40. W ramach bonusu o Granerudzie jeszcze. Sobotnie zawody w Engelbergu to było 50-te punktowanie Norwega w karierze. Z resztą ciekawostek dotyczących Wikinga poczekam aż się gość nieco uspokoi. Co, mam nadzieję, wkrótce nastąpi, bo nasi w końcu też chcą wygrywać:).
41. No i przyszła pora na Prevców. Dwaj młodsi zadebiutowali w tegorocznej edycji dopiero przed świętami. Ale przynajmniej zadebiutowali tak, że ich było widać. W niedzielę, bo w sobotę ich zdmuchnęło. Nie mieli szans. Szczególnie udanie pokazał się Cene, dla którego niedzielne 10-te miejsce to drugi wynik w karierze. W 45-tym podejściu do Pucharu. Domen z kolei w niedzielę brał udział w swoim 85-tym konkursie.
42. Inaczej ma się sprawa z najstarszym z braci, Peterem. Skacze w Pucharze od początku sezonu. I, niestety, kaleczy. Raz bardziej, raz mniej. Tak w Tagile, jak i w Engelbergu miał jeden przyzwoity i jeden nieprzyzwoity wynik. Te przyzwoite miejsca w wyższej strefie stanów średnich drugiej 10-tki, to jego najlepsze lokaty w sezonie. Przed Turniejem 4 Skoczni Słoweniec ma na koncie 265 pucharowych podejść.
Inne tematy w dziale Sport