Dwa tygodnie temu zaczął się sezon skoków narciarskich. Poświęciłem mu już dwa teksty, ale miały nieco odmienny od dzisiejszego charakter. Bardziej felietonowy niż tekst niniejszy, który opiera się głównie na statystykach. A w zasadzie statystycznych ciekawostkach.
Ponieważ czas goni, a za pasem popołudniowy pierwszy konkurs w Tagile, to dzisiaj będzie bez żadnej oprawy i podkładów. Krótko i na temat. Czyste, żywe ciekawostki statystyczne. W punkcie nr 4już tylko w stosunku do tych członków narciarskiego cyrku, których dzisiaj ani jutro w Rosji nie zobaczymy. O Pucharze, już w nieco szerszym, nie tylko statystycznym, kontekście, i pozostałych skoczkach za kilka dni. Chyba, że MŚwL uzyskają priorytet. Zobaczymy. A przechodząc do skokowych statystyk:
1. Klasyfikacja punktowa wszech czasów klasyczna
• Po niedzielnuym konkursie w Kuusamo Kamil Stoch awansował na szóste miejsce rankingu. Wyprzedza, na razie o 6 oczek, Thomasa Morgensterna. Do piątego Ammanna ponad 180 punktów. Wniosek: trzeba zacząć wygrywać.
• Johann Andre Forfang przeskoczył w rankingu Romoerena i, jako 46-ty w historii, przekroczył 900 pkt. Zważywszy, że lubi skakać w Rosji, to miejsca znajdujących się bezpośrednio przed nim Horngachera i Ulagi mocno zagrożone.
• Dzięki bardzo dobrym występom w Wiśle i Kuusamo Eisenbichler, Geiger i Kubacki z przytupem weszli do top-60 klasyfikacji. O następne duże awanse będzie cokolwiek trudniej, tym bardziej, że jeden z Niemców i Polak nie biorą udziału w rosyjskiej rywalizacji. Ale nawet w wypadku Eisenbichlera dwa świetne konkursy w Rosji nie dadzą dużego skoku w rankingu. Do 50-go Okabe traci 77 oczek.
• Robert Johansson wszedł po Kuusamo do klasycznego „klubu 600”. Takich skoczków, w skali całego PŚ, naliczyłem 72-ch. Norweg ma na dziś na koncie dokładnie 601 klasycznych punktów. 70-ty Fidjoestoel o 8 więcej.
• Pierwsze trzy konkursy sezonu dały nam trzech nowych członków klubu „konkursowe top-15”: w Wiśle kims takim został Eriksen, a w Finlandi Pavlovcic i Aigro. To ich pierwsze klasyczne punkty w karierach. Takich skoczków doliczyłem się 643-ch.
2. Punktowa klasyfikacja wszech czasów liczona wg obecnych reguł.
• Severin Freund został w niedzielę 18-tym najlepszym punkciarzem w historii. Właśnie był wyprzedził Ljoekelsoeya. Do 17-go Koflera trochę ponad 150 pkt straty.
• Dzięki piątej lokacie w niedzielę do top-50 punktowej klasyfikacji wszech czasów wskoczył młodszy z braci Forfangów. Tym samym wyrzucił z tego grona Roberta Cecona. Następny cel: Tande. Tyle, że on też skacze. Słabiej, ale jednak. Różnica przed Tagiłem: 28 oczek.
• Dzięki doskonałemu początkowi sezonu Eisenbichlera i bardzo dobremu Geigera, z top-60 tejże klasyfikacji wypadł Rioju Kobajaszi. Mimo, że parę punktów zdobył. Przy czym po weekendzie w Rosji Japończyk powinien do 60-tki wrócić. Od Bredesena dzieli go bowiem tylko 14 oczek. Przy tej obsadzie musiałby się starać, żeby nie wyprzedzić Norwega.
• Jukia Sato i Daniel Huber, choć nie w tej kolejności, przekroczyli barierę tysiąca pucharowych punktów w karierze. Austriak zrobił to już w Wiśle, Japończyk w niedzielę w Kuusamo. Notabene wyprzedzając Hubera. I nie tylko.
• Granicę dwa razy mniejszą od w/w dwójki pokonał z kolei w Kuusamo Pius Paschke. Dzięki temu uzyskał spory awans i jest na ten moment 235-tym punkciarzem w historii.
• Równe 300 pkt w ciągu dotychczasowej kariery uzbierał Ziga Jelar. Daje mu to w tej chwili rankingu wszech czasó, bagatela, 318-tą pozycję.
3. Pucharowe pudle, czyli o tych, co na podium
• Halvor Granerud zwiększył w Kuusamo liczbę konkursowych zwycięzców do 165-ciu. Zaokrąglił tez liczbę konkursowych „medalistów”. Mamy ich od niedzieli 275-ciu.
• Dawid Kubacki w pierwszym konkursie w Kuusamo zaliczył swoje 20-te pudło w karierze. W niedzielę poprawił i dobił do „oczka”. Pozwoliło mu to na znalezienie się w top-45 najlepszych pucharowych pudli w historii. Jest jeszcze dwóch skoczków którzy, tak jak on, mają po 21 podiów na liczniku. Są to Harada i Bredesen. W rankingu są wyżej, bo mają więcej zwycięstw.
• Karl Geiger w Wiśle, a Marcus Eisenbichler w niedzielnych zawodach w Kuusamo, po raz 15-ty w karierze stanęli na podium. Obaj są już w top-60 najlepszych pudli wszech czasów. Pierwszy jest kilka pozycji wyżej, bo ma więcej zwycięstw i drugich miejsc. Rozdzielają ich Kuettel i Bergerud, a za Eisenbichlerem z 15-ma pudłami jeszcze młodszy Forfang, Hilde i Horngacher.
4. Ciekawostki inne
• Piotr Żyła stając w Kuusamo na podium świętował jednocześnie dwusetny punktowy konkurs w karierze; był to w tym momencie jego 265-ty pucharowy konkurs i 285-ty kontakt z Pucharem; dzień później te wszystkie okrągłości przeszły oczywiście do historii
• Kamil Stoch zapunktował w Wiśle po raz 290-ty, a drugi konkurs w Finlandii był dla niego 345-tym w karierze; jednocześnie po raz 170-ty zmieścił się w czołowej 10-tce
• Dawid Kubacki w Wiśle po raz setny wylądował w czołowej 20-tce zawodów. Tydzień później odczarował dla siebie Kuusamo. W sobotę bowiem stanął tam po raz pierwszy w życiu na podium. Było to jego 20-te pudło w pucharowej karierze. I 50-ta obecność w najlepszej 10-tce. Chyba było mu mało, bo dzień później zaraz wyskakał podiumowe oczko. No i po raz 145-ty zdobył pucharowe punkty.
• W Kuusamo dwukrotnie przyszalał również Klimek Murańka. Najpierw, po raz trzeci w karierze, skończył zawody w czołowej 10-tce (był 9-ty). To jego najlepszy wynik od prawie siedmiu lat, kiedy był siódmy w Engelbergu. Przy okazji Polak zaliczył okrągłe, 35-te punktowanie. Na drugi dzień przyszalał jeszcze bardziej, bo nie dostał się do konkursu. Złośliwi twierdzą, ze nie wiadomo co było wypadkiem przy pracy. Ja, mimo wszystko, optuję za niedzielą.
• Po pięciu latach pucharowe punkty zdobył Andrzej Stękała. Najpierw w Wiśle uzyskała czwarty najlepszy wynik w karierze (był 19-ty), a zaraz potem poprawił w Kuusamo, gdzie zajął świetne 11-te miejsce, co jest jego drugim najlepszym rezultatem w ogóle. Dzień później punktów nie zdobył, ale nie bądźmy pazerni. Małymi kroczkami…
• Rekord życiowy pobił w Kuusamo, a dzień później go od razu wyrównał, Clemens Aigner. Był w Finlandii dwukrotnie 19-ty. Przez ostatni weekend listopada zdobył trzy razy więcej pucharowych punktów niż przez całą dotychczasową karierę.
• 10-ty najlepszy wynik w karierze uzyskał w Wiśle Philipp Aschenwald. Austriak nigdy wcześniej nie zajął w pucharowym konkursie ósmego miejsca. I, przynajmniej do Engelbergu, nie zajmie. Siedzi na kwarantannie.
• Już dawno tak dobrze nie zainaugurował sezonu Michael Hayboeck. 220-te pucharowe podejście nie do końca okazało się aż takie szczęśliwe. Powód ten sam co u kolegi. Gorzej, bo podobno na mistrzostwa w lotach też nie będzie mógł jechać.
• Początek obecnego sezonu to zdecydowanie najlepszy fragment w dotychczasowej karierze Estończyka Arttu Aigro. Trzy konkursy i trzy punktowania. A co było, jakby nie zepsuł totalnie finałowego skoku w drugim konkursie w Kuusamo? Po pierwszym był … piąty! Tymczasem w dorobku skoczka z Estonii za ten sezon sobotni rekord kariery (14-ta pozycja) i 24 punkty. Dwa razy więcej niż w najlepszym dotąd punktowo sezonie dwa lata temu. Pytanie tylko na ile starczy mu sił. Nigdy bowiem dotąd nie zdobył pucharowych punktów dalej niż w połowie stycznia.
• Wspaniale rozpoczął sezon Kanadyjczyk Mackenzie Boyd-Clowes. W Wiśle, lądując na 9-tej pozycji, wyrównał swój najlepszy w historii pucharowych startów rezultat. W Kuusamo już było bez punktów, ale świetnego startu nikt mu nie odbierze. Startu, po którym liczba jego punktowań zaokrągliła się, to już dodatkowy bonus, do 40-tu, a liczba miejsc zajmowanych w czołowej 20-tce do 10-ciu.
• Słabiutko wypadli na swojej ziemi Finowie. To znaczy tak. Słabiutko wypadł ich lider – Antti Aalto. Reszta, której przez grzeczność nie wymienię, wypadła żenująco. Wspomniany Aalto w jednym z konkursów zapunktował (20-ty), dzięki czemu Finlandia jest w ogóle w tegorocznej edycji Pucharu klasyfikowana. Z czego niewątpliwie rodacy Janne Ahonena cieszą się niewymownie. Są wszak dzięki temu lepsi od takich potęg jak Włochy i Francja, o Kazachstanie i Korei nie wspominając. Statystyka drugiego sortu: Aalto podchodził w niedzielę do Pucharu po raz 90-ty.
• Koronawirus w ekipie austriackiej stał się również szansą dla absolutnych debiutantów. Jak, na ten przykład, Timon Pascal Kahofer. I młodzian to wykorzystał. W pierwszym weekendzie startów od razu zdobył punkty. I to aż 9. Za parę lat nikt się nie będzie zastanawiał, ze to było w loteryjnym konkursie. Pod warunkiem, że nie będą to jedyne punkty i jedyny weekend Austriaka w PŚ. Czego mu oczywiście nie zyczę.
• Również swoje pierwsze punkty, choć nie w pierwszym starcie, zdobył w Kuusamo w Pucharze Świata młodszy z braci Bresadola – Giovanni. To był jego piąty pucharowy konkurs. I szóste pucharowe podejście. Zaczął dwa lata temu od nieudanych kwalifikacji. Potem były cztery zawody główne, w których punktów nie było. A w szóstym starcie się pojawiły. Jak na Włocha – rewelka. Pytanie czy pójdzie w ślady Cecona czy reszty?
• Teraz o największym fuksie niedzielnych zawodów za kołem podbiegunowym – Caseyu Larsonie. Zaczął sezon jak zwykle od dwóch nieprzebrniętych kwalifikacji. Tymczasem w niedzielę trafił na warunki, których nawet on nie potrafił nie wykorzystać. I w ten sposób ma trzy pucharowe punkty. Dzień wcześniej, w sobotę, Amerykanin „świętował” 25-te nieudane podejście do Pucharu. Złożyły się na to 22 zawalone kwalifikacje i trzy bezpunktowe konkursy.
• Inny zdecydowany outsider tego peletonu, Matthew Soukup z Kanady, miał nieco mniej szczęścia od Larsona. To znaczy miał go w Wiśle, ale punktów i tak nie zdobył. W Kuusamo było już normalnie, to znaczy i tak lepiej niż zwykle, bo jedne kwalifikacje przeszedł. Oczywiście te bardziej wietrzne. Dzięki konkursom w Wiśle i niedzielnemu w Kuusamo Kanadyjczyk dobił do pięciu konkursów w karierze. Bezpunktowych, rzecz jasna. Znacznie pokaźniejszy jubileusz, związany z liczbą nieprzebrniętych kwalifikacji, czego go pewnie w najbliższych zawodach, w których wystąpi. Jeśli warunki wietrzne będą w miare równe, ma się rozumieć.
• Bardzo pechowo rozpoczął się sezon dla obrońcy Kryształowej Kuli, Stefana Krafta. Nie dość, że nie był na inaugurację w formie, to jeszcze złapał COVID-a, który może mu nie pozwolić nie tylko na start w mistrzostwach w Planicy, ale zupełnie pomieszać mu szyki w walce o jakiekolwiek tegosezonowe trofea. Na razie, z jego perspektywy, sytuacja wygląda paskudnie. Coś powinno się wyjaśnić już za tydzień. Ale myślę, że przerwa w treningach (podobno Austriak już tydzień leży w łóżku i pije herbatki), nie będzie bez wpływu na wyniki osiągnięte na przełomie roku w T4S. O Planicy nawet nie wspominam, bo nie wiadomo czy tam w ogóle będzie. Realistycznie patrząc Kraft może się liczyć w stawce dopiero w okolicach MŚ w Oberstdorfie. Ale… Niech się dzieje wola nieba.
• Czesi. No. Tym należy się cały artykuł, ale czasu nie ma. Krótko. Jeszcze nigdy aż tak nie zeszli na psy. Dość powiedzieć, że w Wiśle po raz pierwszy w historii swoich startów w PŚ (piszę to bez sprawdzania, ale jestem o tym w tym momencie głęboko przekonany) ani jeden z członków tego, czteroosobowego w końcu, zespołu nie przeszedł kwalifikacji. W pierwszym konkursie w Finlandii wiele lepiej nie było, ale przynajmniej trzech z nich odpadło dopiero w pierwszej serii konkursowej. Na domiar złego Finowie tak przeprowadzili test na COVID, że Czechów wykluczono w niedzielę z rywalizacji, po czym okazało się, że niesłusznie. Więc, jak to mówią, z każdej strony dostawali w plecy. Biednemu wiatr zawsze w oczy. Na szczęście statystyka jest ślepa, więc nawet Czesi się statystycznie zaokrąglali. Stursa zdążył w Kuusamo 35-raz wystartować w pucharowym konkursie punktów, a Kozisek po raz 40-ty nie przejść kwalifikacji. Sakala, po zawodach w Wiśle i Kuusamo, ma już na koncie 15 takich nieprzebrniętych eliminacji. Na 26 pucharowych podejść.
• Włoch Alex Insam, niegdyś uważany za talent, w sobotę po raz 30-ty nie wszedł do serii finałowej konkursu. Jego nieprzebrniętych kwalifikacji nie podaję, bo liczba nie jest okrągła.
• Dla bułgarskiego rodzynka, Władimira Zograwskiego, początek zimy też trefny totalnie. Nie dość, ze bez punktów, to jeszcze z powodu trenerów zarażonych wirusem, odsunięty od zawodów w Rosji. Za to statystycznie całkiem okrągło. Pierwszy konkurs w Kuusamo okazał się 135-tym w karierze i 85-tym, w którym Bułgar nie zdobył punktów.
• Pewną atrakcję dla niektórych mogło stanowić na liście startowej nazwisko Ahonen. Dla niezorientowanych – to syn słynnego skoczka. Dla Mico, bo tak ma na imię, było to drugie i trzecie podejście do Pucharu. Pierwsze miało miejsce w zeszłym sezonie. Napiszę tak. Najpierw w sobotę, a potem w niedzielę, pobił rekord życiowy. Tyle, że na dziś wynosi on 55 miejsce w kwalifikacjach i awansu do konkursu głównego nie daje.
• Nasz debiutant, Jarosław Krzak, wypadł w Wiśle tak, jak wypadała zawsze większość naszych pucharowych debiutantów. Czyli jak przez okno. Za to podobno dobrze gra na okarynie i na gitarze. W każdym razie lepiej od Żyły. Przy czym, podobno, nie jest to aż takie osiągnięcie, żeby się tym chwalić. To znaczy to granie lepiej od Żyły, bo jaki jest poziom gry krzaka, tego dokładnie nie wiem.
• Tradycyjnie na pucharowych zawodach w Polsce wystąpili Ukraińcy. Znów ci sami dwaj, bo innymi, jak mi się zdaje, Ukraina nie dysponuje. Skakali jak skakali, ale efekt, przynajmniej jeżeli chodzi o Witalija Kaliniczenkę i statystykę, jest. Po raz 15-ty odpadł w kwalifikacjach. Na 16 podejść. Jewhen Marusiak, na razie, statystyki ma niższe, ale przewiduję, że przyjdzie czas, że kolegę zostawi w tyle.
Inne tematy w dziale Sport