Pytanie rodzi się zasadnicze. Czy w Wiśle była to ze strony naszych skoczków faktycznie ściema czy, po prostu, tak wyszło.
Wszystko przemawia za tym, że… lepiej nie wróżyć i poczekać do Planicy, do mistrzostw świata w lotach. No bo ci najlepsi, przewidziani na Planicę, do Rosji, moim zdaniem na szczęście, nie polecą. Poskacze tam nasz obecny drugi garnitur, choć po nazwiskach patrząc, to trudno ich tak, na pierwszy rzut oka, nazwać. Kot, Hula, Wolny. Na przykład. Toć jeszcze niedawno wszyscy trzej stanowili ważne ogniwa pierwszej kadry. Dwaj pierwsi są medalistami z Korei (Kot dodatkowo mistrzem świata), a trzeci jeszcze niedawno, pod koniec sezonu 2018/19, w dwóch konkursach ocierał się o podium PŚ. No ale świat się zmienia i żegnaj Gienia. Cała trójka jest w tej chwili tylko cieniem siebie samych z okresu świetności. Na szczęście sentymenty i historia oraz, zmieszany z kolesiostwem, nepotyzm przestały w PZN chwilowo grać rolę. Na imprezę mistrzowską pojadą aktualnie najlepsi. Przynajmniej tak może się, dzisiaj, wydawać.
Z drugiej strony trochę szkoda tych, ciężko wywalczonych w Kuusamo, stosunkowo wysokich pozycji w PŚ. Trudno to będzie potem nadrobić. Eisenbichler już teraz ma nad Kubackim i Żyła ponad 150 punktów przewagi. O Stochu nawet nie piszę. On już chyba zresztą, i słusznie, nie będzie się w tym sezonie bawił w jakąś walkę o Kryształową Kulę. Ma w tym sezonie chyba inne, moim zdaniem ważniejsze i bardziej zasadne, cele. Po Tagile Niemiec, bo oni zdaje się do Rosji lecą, tę przewagę najprawdopodobniej znacząco zwiększy. Na tyle, że może być po herbacie. Przynajmniej z punktu widzenia Polaków. Więc to jest minus absencji w Rosji. Ale plusów jest, jak sądzę, więcej. Główny ten, że mamy znacznie mniejsze od innych szanse by się zarazić przed mistrzostwami COVID-em. Drugi będący konsekwencją pierwszego, ze w takim wypadku nasi mieliby nie tylko mistrzostwa z głowy, ale spędziliby w Rosji cały okres przedświąteczny (nie zazdroszczę). I trzeci (mam nadzieję, że sztab to wcześniej logistycznie przygotował), że kiedy inni będą latać wte i wewte za Ural, my możemy spokojnie potrenować przed jedną z dwóch najważniejszych imprez sezonu. Pamiętam sezon 2001/02 i podział w peletonie na tych, którzy przed igrzyskami w SLC polecieli na PŚ do Sapporo i na tych, którzy nie polecieli. Austriacy, w tym obecni trenerzy Austriaków i Niemców, Widhoelzl i Horngacher, polecieli. I najlepiej na tym, szczególnie ten pierwszy, nie wyszli. Austria nie zdobyła żadnego medalu w skokach. Tak indywidualnie, jak i drużynowo.
Przechodząc do rzeczy, bo nie o sensowności wyboru drogi do medali na MŚwL miało być akurat, tylko o tym jak nasi są przygotowani do sezonu. Po Kuusamo jestem w znacznie lepszym nastroju niż po Wiśle. Mimo, że w niedzielę już tak różowo jak w sobotę nie było. I nie chodzi tylko o same, suche wyniki. Przypomnę, że u siebie, w konkursie indywidualnym, skacząc we 12-tu, przekroczyliśmy ledwie sto punktów. W Finlandi tylko w sobotę uzyskaliśmy w sumie 224, a w równie loteryjną jak w Wiśle niedzielę 110. W obu przypadkach skacząc w sześciu. I o to, że na Ruce gościliśmy na podium aż trzykrotnie, a w Malince, z którą nasi znają się jak łyse konie, nas na nim nie było. Chodzi o to, że kiedy warunki były znacznie bardziej sprawiedliwe, Polacy zaprezentowali się na tle rywali znacznie lepiej niż kiedy ich nie było.
Oczywiście. Nie było Austriaków, a Kamil Stoch dalej nie wygląda tak jakby sobie człowiek wymarzył. Ale Kubacki już bliski apogeum, „dyżurny głupek” reprezentacji też znacznie lepiej niż można się było przed tym sezonem spodziewać, a pozostała trójka albo uzyskała na tej, nieżyczliwej w końcu, skoczni pucharowe życiowe rezultaty (Wąsek), albo się o nie, kiedy były w miarę równe warunki, niemal otarła (Murańka) lub do nich poważnie zbliżyła (Stękała).
Niedzielne „wybryki” Żyły i, przede wszystkim, Murańki oraz bardzo przeciętny w tym dniu wynik Stękały każą być jednak dalej ostrożnym i trzymać swój optymizm na wodzy. Wyglądało co prawda na to, że w dużej mierze „pomogły” im niesprawiedliwe warunki, ale część skoczków miała, przynajmniej wg hoferowych przeliczników, gorsze, a miejsca zajęła zdecydowanie lepsze. Więc wątpliwości pozostają.
Pocieszające jest to, że jeszcze tylko dwa tygodnie i zagadka zostanie rozwiązana. Na pewno jest tak, że Kamil Stoch przygotowywał się pod mistrzostwa świata w lotach. To jedyne skokowe trofeum pierwszego sortu, którego mu brakuje. Jeśli trafi z wielką formą na Planicę to możemy być świadkami drugiego Wielkiego Szlema w historii skoków narciarskich. Do tej pory jedynym, który ma na liczniku złoto PŚ, IO, MŚ, MŚwL oraz wygraną w T4S jest zmarły na początku zeszłego roku Matti Nykaenen. Jeśli trafi… Na razie chyba jej jeszcze szuka. Ma na to 10 dni. Dawid Kubacki natomiast chyba ją w Kuusamo odnalazł. Niespodziewanie dla samego siebie nawet, bo przed sezonem i w Wiśle (jak nie wiało) wypadał tak sobie. Tyle, że Kubacki nie jest uznawany za "lotnika". Piotr Żyła zmienił chyba nieco sposób lotu, co może mu przynieść korzyści, szczególnie na mamutach. Leci niżej i szybciej. W dwóch konkursach na trzy przyniosło to konkretne efekty. Tyle, że gość wydaje się dalej totalnie nieobliczalny. Można to tłumaczyć w różny, korzystniejszy dla niego lub mniej korzystny, sposób, ale w jego przypadku bawienie się we wróżby nie ma żadnego sensu. No one never knows. Najkrócej rzecz ujmując.
Jedno mi się w tym teamie, w porównaniu z kadrą prowadzoną przez Horngachera, podoba. Oprócz tego, że mi się wiele rzeczy podoba mniej. Wszyscy dostali szansę. Doleżal nie wydzielił z kadry czterech czy pięciu najlepszych rodzynków, na których zbudował sobie pozycję do negocjacji z federacją innego kraju na temat przyszłego kontraktu, a resztę wziął zmiął i wyrzucił w kąt. Murańka, Wąsek, Zniszczoł, a przede wszystkim Stękała, dostali szansę na powrót do żywych. W wypadku trzech z nich pierwsze, duże, efekty było widać w Kuusamo. A przed tymi, którzy akurat są w dołku, też nikt się nie zamyka. I nie zostają odrzuceni. Cały czas trenują razem z najlepszymi.
Szkoda tylko tych, którzy w nieodległym czasie, być może nie widząc dla siebie perspektyw przy takim sposobie prowadzenia kadry jaki wprowadził Austriak, przedwcześnie pokończyli kariery. A przypomnę, że byli wśród nich zwycięzcy konkursów Pucharu Świata. Tacy jak Ziobro czy Biegun. Oczywiście, a już na pewno w przypadku Ziobry, problem jest szerszy. Ale coś w tym musi być, jak mówił syn stukając w wieko trumny na pogrzebie ojca.
Z utęsknieniem czekam na Planicę. Na Niżny Tagił, mimo że nie pojadą tam nasi najlepsi, też. Chciałbym wiedzieć jak zaprezentuje się nasz drugi garnitur na tle zagranicznych rywali w sytuacji kiedy nie będzie wiało. Pod warunkiem, że nie będzie wiało. Tam się zresztą rozstrzygnie kto, obok pierwszej piątki, która nie poleciała do Rosji, znajdzie się w składzie na MŚ w Planicy. Nie wiem tylko czy rosyjska skocznia to jest dobre miejsce na eliminacje przed konkursami na mamutach. Taki Wolny, na przykład, albo Zniszczoł, na drugi przykład, notowali w przeszłości bardzo przyzwoite występy w Planicy, czego o Tagile za żadne skarby, szczególnie Olek, który tam jeszcze w życiu nie skakał, powiedzieć nie mogą.
Na koniec wypada sobie życzyć, żeby w obu tych miejscach, podobnie jak we wszystkich innych, gdzie zawita tegoroczny PŚ zresztą, panowały podczas konkursów równe warunki. Bo wtedy wygrywają ci, którzy na to rzeczywiście zasługują. A o to by tak, generalnie, w tym całym sporcie chodziło.
Inne tematy w dziale Sport