Dziś chciałbym, żebyśmy przyjrzeli się statystykom dotyczącym zajmowania miejsc w czołówce, ale rozumianej nieco szerzej niż w dwóch poprzednich odcinkach. Najpierw zobaczymy jak to wyglądało w przypadku lokat w czołowej 6-tce poszczególnych konkursów, a potem w najlepszej 10-tce. Na początek rankingi najczęstszych i, zaraz obok, najefektywniejszych „szóstkowiczów”. Wyglądają jak niżej:
w szóstce najefektywniejsi szóstkowicze
l.p. nazwisko liczba l.p. nazwisko konkursów w 6-tce/ /konkurs
1 Kraft 20 1 Kraft 27 0,741
2 Geiger 18 2 Geiger 27 0,667
3 Kubacki 15 3 Kubacki 27 0,556
4 Kobajaszi R. 12 4 Kobajaszi R. 25 0,480
5 Leyhe 11 5 Leyhe 27 0,407
6 Stoch 10 6 Stoch 27 0,370
7 Lindvik 10 6 Lindvik 27 0,370
8 Tande 7 8 Tande 26 0,269
9 Prevc P. 6 9 Markeng 4 0,250
10 Aschenwald 6 10 Aschenwald 25 0,240
11 Zajc 5 11 Prevc P. 27 0,222
12 Żyła 4 12 Zajc 24 0,208
13 Forfang J.A. 4 13 Lanisek 25 0,160
14 Lanisek 4 14 Żyła 27 0,148
15 Schmid 4 14 Forfang J.A. 27 0,148
16 Sato J. 3 14 Schmid 27 0,148
17 Huber D. 3 17 Sato J. 23 0,130
18 Ito D. 2 18 Huber D. 26 0,115
19 Prevc D. 2 19 Jelar 9 0,111
20 Schlierenzauer 2 20 Ito D. 19 0,105
21 Hayboeck 1 21 Prevc D. 25 0,080
22 Johansson 1 22 Schlierenzauer 26 0,077
23 Eisenbichler 1 23 Pedersen 20 0,050
24 Peier 1 24 Hoerl 21 0,048
25 Koudelka 1 25 Eisenbichler 23 0,043
26 Markeng 1 25 Peier 23 0,043
27 Jelar 1 25 Aalto 23 0,043
28 Pedersen 1 28 Johansson 25 0,040
29 Hoerl 1 28 Koudelka 25 0,040
30 Aalto 1 30 Hayboeck 26 0,038
Siłą rzeczy członków „klubu 6” musiało być więcej niż konkursowych zwycięzców czy pudli. Jest ich, jak podaje zestawienie, równo 30-tu. O 10-ciu więcej niż skoczków, którzy zaliczyli przynajmniej jedno podium i o 19-tu więcej niż tych, którym choć raz udało się zawody wygrać. Poszerzył się też, co wcale nie musiało mieć miejsca, wachlarz krajów, które mają w szóstce swoich reprezentantów. Dzięki Koudelce i Aalto do siódemki zespołów, których skoczkowie stawali na podium, doszły Czechy i Finlandia. W rankingu figurują nazwiska aż sześciu Austriaków i Norwegów, pięciu Słoweńców, czterech Niemców, po trzech Polaków i Japończyków oraz jednego Szwajcara oraz wspomnianych Fina i Czecha.
Kolejność w ścisłej czołówce zestawienia zbliżona do tej z klasyfikacji generalnej, choć Kubacki, tak jak i w poprzednio omawianym rankingu, przed Kobajaszim, a przed Stocha wyskoczył Leyhe. Wynik Krafta, z dwójką z przodu, musi budzić respekt. Geiger zresztą jest niewiele gorszy. Przewaga czołowej siódemki nad resztą dość wyraźna. Zwracam uwagę na poprawę, w porównaniu z rankingiem pudli, pozycji Petera Prevca, co wiąże się z jego częstym lądowaniem w konkursach na miejscach 4-6. Stosunkowo wysoką lokatę zajmuje też Forfang, którego przecież wcześniej na podium ani razu nie było. Dość mocny awans notuje także Schmid, a w środku stawki, z trzema bytnościami w szóstce, widzimy nieobecnego w rankingu medalistów Daniela Hubera. Jedno zdanie zarezerwować trzeba dla Schlierenzauera. Tak jak Prevc nie wygrał zawodów od ponad trzech lat, tak Austriaka nie było w szóstce od lat 5-ciu. W minionym sezonie zrobił to 2-krotnie, a bardzo niewiele zabrakło też do trzeciego razu. Aż 10-ciu skoczków było w czołowej szóstce tylko raz. Z tego podiumowicze Hayboeck, Hoerl, Eisenbichler i Peier oraz Norweg Johansson, który tej zimy mocno obniżył loty i skakał bardzo równo, ale przynajmniej półkę niżej niż sezon wcześniej.
Kolejność w rankingu efektywności szóstkowiczów pokrywała się, przynajmniej jak chodzi o czołową ósemkę, z kolejnością z pierwszej tabeli. Przy czym różnice w ramach tej ósemki są dość spore. Kraft lądował wśród najlepszych sześciu skoczków konkursu w prawie 75-ciu % zawodów, a dzielący szóstą pozycję Stoch i Lindvik niemal dwukrotnie rzadziej. 20-tu skoczków miało efektywność powyżej 10%. Z tych, którzy tego pułapu nie osiągnęli najsłabiej wypadają trzy bardzo znane nazwiska. Johansson z Koudelką, którzy wskakiwali do 6-tki na poziomie 4% startów oraz Hayboeck, którego procent był jeszcze niższy.
Przyjrzyjmy się teraz rankingowi dotyczącemu obecności poszczególnych zawodników w czołowej 10-tce pucharowych konkursów. I tu niektórzy mogą być zaskoczeni. A na pewno ci, którzy nie śledzili sezonu bardzo dokładnie, bo jak ktoś to cały sezon wnikliwie oglądał, to specjalnie zdziwiony być nie powinien. Karl Geiger wyszedł na prowadzenie. Zarówno jak chodzi o ilość konkursów, które kończył w 10-tce, jak i efektywność. Co jest zrozumiałe, bo ścisła czołówka, za wyjątkiem Kobajasziego, brała przecież udział w tej samej liczbie konkursów. Co zresztą każdorazowo widać w tabelach.
w 10-tce najefektywniejsi 10-tkowicze
l.p. nazwisko liczba l.p. nazwisko konkursów w 10-tce/ konkurs
1 Geiger 23 1 Geiger 27 0,85
2 Kraft 22 2 Kraft 27 0,81
3 Kobajaszi R. 20 3 Kobajaszi R. 25 0,80
4 Kubacki 18 4 Kubacki 27 0,67
5 Stoch 18 4 Stoch 27 0,67
6 Leyhe 16 6 Leyhe 27 0,59
7 Lindvik 15 7 Lindvik 27 0,56
8 Prevc P. 14 8 Prevc P. 27 0,52
9 Żyła 13 9 Markeng 4 0,50
10 Tande 10 10 Żyła 27 0,48
11 Aschenwald 10 11 Zajc 24 0,42
12 Forfang J.A. 10 12 Aschenwald 25 0,40
13 Zajc 10 13 Tande 26 0,38
14 Lanisek 8 14 Forfang J.A. 27 0,37
15 Johansson 8 15 Lanisek 25 0,32
16 Schmid 7 15 Johansson 25 0,32
17 Sato J. 6 17 Sato J. 23 0,26
18 Prevc D. 5 18 Schmid 27 0,26
19 Huber D. 4 19 Jelar 9 0,22
20 Schlierenzauer 4 20 Prevc D. 25 0,20
21 Paschke 4 21 Ito D. 19 0,16
22 Hayboeck 3 22 Huber D. 26 0,15
23 Pedersen 3 22 Schlierenzauer 26 0,15
24 Ito D. 3 24 Pedersen 20 0,15
25 Jelar 2 25 Paschke 27 0,15
26 Hoerl 2 26 Hayboeck 26 0,12
27 Markeng 2 27 Semenic 9 0,11
28 Eisenbichler 2 28 Hoerl 21 0,10
29 Koudelka 2 29 Huber S. 11 0,09
30 Peier 1 30 Eisenbichler 23 0,09
31 Semenic 1 31 Koudelka 25 0,08
32 Klimow 1 32 Peier 23 0,04
33 Kobajaszi D. 1 32 Klimow 23 0,04
34 Huber S. 1 32 Kobajaszi D. 23 0,04
35 Aalto 1 32 Aalto 23 0,04
Co się rzuca w oczy? Ano to, że Kobajaszi jest już przed Kubackim. Czyli znacznie częściej od Polaka musiał lądować w sezonie na miejscach 7-10. Oczywista oczywistość, ale poprzyjmy to liczbami. 8:3. Co ciekawe, jak chodzi o efektywność, Japończyk omal nie wyprzedził Krafta. Dzieli ich ledwie niecałe 1,5%. A tak naprawdę to nie było ich w 10-tce w konkursach po pięć razy. Tyle, że Austriak częściej startował i stąd wyższy procent. Z drugiej strony nie bardzo widzę Samuraja w czołowej 10-tce konkursów w Rumunii. Przynajmniej jak patrzę na wyniki z równie małej skoczni we Włoszech. W stosunku do poprzedniego rankingu poprawił swoją pozycję Kamil Stoch. Jeszcze bardziej poprawił wynik, bo nie dość, że odskoczył od Leyhe, to zrównał się z Kubackim. Bardzo duży awans zanotował też Piotr Żyła, którego domeną w tym sezonie były miejsca 7-10. W zasadzie to nawet 7-9. Znalazł się na nich aż 9-krotnie. Czyli w co trzecim konkursie. Niewiele rzadziej, bo ośmiokrotnie, na tych pozycjach plasował się Peter Prevc i dlatego utrzymał lokatę przed Polakiem. Cały czas, w stosunku do poprzednich rankingów, rośnie, jak widzimy, pozycja Forfanga, który prze cały sezon był za słaby by walczyć skutecznie o podia, ale, jak się okazuje, na tyle dobry, by stosunkowo często lądować w 6-tce i 10-tce. Zaskutkowało to wysokim, 12-tym, miejscem, w rankingu najlepszych 10-tkowiczów, przed kilkoma lepszymi 6-tkowiczami, o podiumowiczach nie wspominając. Za Norwegiem bowiem, i to dużo bardziej zdecydowanie niż w poprzednim zestawieniu, takie asy sezonu jak Sato, Lanisek, Schmid, a dogonił Forfang będących wcześniej dużo wyżej Zajca, Tandego czy Aschenwalda. Do czołowej 15-tki rankingu „wdarł” się Robert Johansson, którego w ogóle nie ma wśród podiumowiczów, a jego obecność w gronie szóstkowiczów jest, nazwijmy to tak jak na to zasługuje, symboliczna. W kontekście drugiej części poprzedniego zdania słowo „wdarł” jest średnio trafione, przy czym od początku, jak widać z zastosowanego cudzysłowa, o tym wiedziałem:). Ale fakt faktem, że w 10-tce był już Johansson w tym sezonie razy osiem, co jest więcej niż byli Schmid czy Sato, a tyle samo co Lanisek.
Jeżeli chodzi o dolną część tabeli, to podkreśliłbym skuteczność Jelara i Markenga. Być może gdyby nie kontuzja drugiego oraz wcześniejsza decyzja o wystawieniu w pucharze pierwszego, ich pozycje byłyby znacznie wyższe. Ale tego się już nie dowiemy. Natomiast widzimy, że z powodu małej liczby startów obaj są dużo wyżej w rankingu efektywności niż w zestawieniu dotyczącym bezwzględnych udziałów w czołowej 10-tce.
W porównaniu z szóstkowiczami, 10-tkowiczów jest pięciu więcej. Czterech z nich znalazło się w 10-tce tylko raz, ale piąty, Pius Paschke z Niemiec, kończył w ten sposób zawody aż 4-krotnie i jest przez to w rankingu znacznie wyżej nie tylko od pozostałej czwórki, ale również od sporej ilości skoczków obecnych w poprzednich zestawieniach. Dla innego z tej piątki, a mianowicie Austriaka Stefana Hubera, to była pierwsza obecność w 10-tce w dotychczasowej karierze.
Następny tekst będzie dotyczył, jak się każdy domyśla, zestawień skoczków w czołowych 15-tkach i 20-tkach poszczególnych zawodów.
Inne tematy w dziale Sport