HareM HareM
1956
BLOG

Kryształowa Kula za sezon 2019/20 we właściwych, tych co trzeba, rękach

HareM HareM Skoki narciarskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

Jest mi o tyle trudno ten tekst pisać, że bardzo lubię Stefana Krafta. To znaczy bardzo to go lubiłem przed obecnym sezonem. Teraz, przez permanentne, datujące się praktycznie od początku zimy, działania bandy Hofera, znanej szerszej publiczności bardziej pod oficjalną nazwą sekcji skoków Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, lubię go trochę mniej.
On jest świetnym skoczkiem. Już teraz, jednym z najlepszych w historii. Mimo, że ma dopiero 26 czy 27 lat. Dane na dzisiaj: wygrał 20 konkursów PŚ, w prawie 70-ciu stał na podium, jest zdobywcą KK z sezonu 2016/17, podwójnym mistrzem świata z roku 2017, wygrał Turniej 4 Skoczni, stał na podium MŚwL. To wszystko prawda.
Ale jest jeszcze druga prawda. Równie niezaprzeczalna. Od początku sezonu, kiedy tylko można (czasami się nie dało, bo warunki były zwyczajnie równe albo Austriak skoczył duuuużo słabiej) i niemal w każdym konkursie, sędziowie dodają Austriakowi różne bonusy.
W skokach narciarskich pewne rzeczy trudno udowodnić. Choć na pierwszy rzut oka jest to łatwe. Trudno na przykład udowodnić, że Kraft skacze w nieprzepisowo długich nartach. No bo jak wytłumaczyć, ze kurdupel osiąga na progu, na okrągło, prędkości większe od znacznie wyższych od niego i cięższych zawodników? Prosiłem paru gości, żeby mi to wytłumaczyli. Może jest tu jakiś fizyk z krwi  i kości, który może to uzasadnić? Byłbym wdzięczny. W FIS też tego nikt nie uzasadnia. A powinien, bo to chyba jakieś perpetum mobile kolejnego stopnia. Prostym wyjściem byłoby zmierzenie tych nart na wizji po skoku, w którym Kraft skacze szybciej od dużo większego i cięższego Kubackiego.  I, żeby nie było, innych dużo większych, też. Ale nie mierzą. Oni mu, po prostu, ufają. Trudno się zresztą dziwić. To jego rodacy, a komu można bardziej ufać niż rodakowi?
Nie jest rodakiem Krafta sędzia od puszczania zawodników z belki, pan Sedlak. I to dziwi. Szczególnie jak się popatrzy na to, że bardzo często puszcza Austriaka w warunkach lepszych niż innych, co każdorazowo pokazuje grafika, która się przy starcie wyświetla. Szczególnie w lepszych niż skaczą ci, z którymi rywalizuje bezpośrednio o zwycięstwa.
Nie wiem kto tam w FIS-ie przydziela w tym sezonie punkty za wiatr, ale ci panowie czy pan mają z kolei taki walor, że często zmieniają warunki wietrzne Kraftowi już po skoku.  W momencie wybicia się z progu, na przykład, komputer pokazuje (i to jest jeszcze dostępne dla widzów, w tym dla mnie), że lider PŚ ma warunki znacznie lepsze od konkurenta, który skakał przed chwilą. Tymczasem po skoku okazuje się, że miał znacznie gorsze (tego widoku już nikt gawiedzi, takiej jak ja, nie udostępnia), co mają dokumentować przyznane mu dodatkowe punkty. I, z reguły, dużo więcej, od tego poprzednika.
Z sędziów punktowych to mało który jest rodakiem Krafta. Co piąty tak na oko, bo z jednego kraju może sędziować tylko jeden, a sędziów punktowych jest, jak wiadomo, pięciu. Ponieważ, dziwnym trafem, Austriak (podobnie jak Niemiec czy Norweg; z potęg skokowych, tez dziwnym trafem,  dużo rzadziej obsadza się wśród punktowych Polaków, ale widocznie na to sobie nie zasługują) znajduje się w tym gronie niemal w każdych zawodach, no to pisze, ze co piąty. Kraft otrzymuje w tym sezonie zdecydowanie najwyższe noty ze wszystkich. Bez względu na to, jak skoczy. Nie powiem. Z reguły skacze bardzo dobrze technicznie. Co nie znaczy, że najlepiej. Dostaje oceny wyższe również od tych, którzy skaczą lepiej. Na przykład Stoch, Zajc, często Schmid, czasem Żyła czy Norwegowie. Nie stosują też wobec Krafta, jako jedynego, sędziowie punktowi swojej żelaznej zasady, że im krótszy skok tym słabsze noty (takie niepisane prawo, notabene bez sensu). Był konkurs, że Kraft skoczył blisko 10m bliżej od najlepszych, a notę i tak dostał najwyższą i przez to stanął na podium.
No i jest wreszcie, podobno międzynarodowe, jury, które jak trzeba, to potrafi przerwać zawody na trzy skoki przed końcem. W celu oficjalnie jak najbardziej zbożnym. W celu zapobieżenia wypaczonemu wynikowi. Ale że prowadzenie Krafta po pierwszej serii to ewidentne wypaczenie wyników, ale że bardzo wysoko, już po drugim skoku, był jego główny konkurent do KK, ale że sam Kraft, podobnie jak Kamil Stoch, który w drugim skoku nie miał żadnych szans i przepadł, straciłby przez to dużo pucharowych punktów i miałby dużo mniejszą przewagę (jeśli by miał, bo nie sprawdzałem) w generalce, tego się już nie dodaje.
Odnosząc się już do tytułu. Oczywiście. Wszystko się jeszcze niby może zdarzyć. W końcu jeszcze kupa, całe sześć, konkursów do końca. Tyle, że Geiger, żeby zdobyć PŚ (zakładając, że Kraft przegra tylko z nim, co jest akurat znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że Norwegowie, a jest jeszcze przecież Kobajaszi, są Polacy, pozwolą Niemcowi na zwycięstwa na swoim terenie) musiałby je wszystkie wygrać.
A Stefan Kraft jest, obiektywnie rzecz biorąc, w bardzo wysokiej formie. Nawet bez pomocy sędziów cały czas na pierwszą szóstkę.
Dlatego, i biorąc wszystko co wyżej pod uwagę, zaryzykuję tezę, że zawodami w Rasnovie FIS przypieczętował Kryształową Kulę za ten sezon dla Stefana Krafta. Umarł król Rioju. Niech żyje król Stefan!
I niech szlag trafi FIS!

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Sport