Gdyby jeden był w formie z sezonu 2008/09, a drugi w tej sprzed dwóch lat to możnaby to było uznać nawet za pojedynek wszech czasów. Takie skokowe spotkanie Ali-Foreman w Kinszasie. Może trochę naciągam, bo gdzie Nykaenen, gdzie Małysz, ale teraz każdy naciąga i to dużo bardziej niż ja w tej chwili. Ponadto, jeśli wziąć pod uwagę skoczków czynnych, to tym dwóm, Stochowi i Schlierenzauerowi, cała reszta niegodna rzemyków od sandała rozwiązać.
Tak czy inaczej, za kilka godzin na Bergisel dojdzie do bezpośredniego pojedynku między Kamilem Stochem i Gregorem Schlierenzauerem. Na obecną chwilę Polak nie jest w formie pozwalającej wiązać z nim jakiekolwiek nadzieje nie tylko na wygranie całego Turnieju 4 Skoczni, ale nawet poszczególnego konkursu. Mimo, że w Engelbergu, tydzień przed Turniejem, wyglądał doskonale. Austriak zaś piąty sezon odcina kupony od dawnej dyspozycji, tylko za zasługi będąc w kadrze A. W tym sezonie i tak jest lepiej niż w paru poprzednich, ale dawnego Młodziaka nie ma w nim ani śladu. Mimo to, kiedy obaj, bezpośrednio po sobie, siądą na belce, wzbudzą momentalnie ogromne emocje. I sentymenty.
Jak się pomyśli ile ta dwójka „ma na sumieniu”, to strach się bać. Nie będę im tu wystawiał laurek, bo tego nie potrzebują. Wymienię (z pamięci, bo to wie każdy szanujący się kibic skoków) parę najważniejszych dokonań.
Kamil trzy razy wygrał igrzyska, raz został mistrzem świata, raz wicemistrzem. Był też wicemistrzem globu w lotach. Gregor dwukrotny mistrz świata, raz srebro. Dwa brązy na igrzyskach. Mistrzostwo i wicemistrzostwo świata w lotach. Obaj po dwa razy wygrali Turniej 4 Skoczni. Mają wspólnie na koncie 87 (53+34) wygranych konkursów PŚ oraz 156 (88+68) podiów. Zdobyli razem ponad 22000 (Tyrolczyk ponad 11500, skoczek z Zakopanego ponad 10500) pucharowych punktów. I tak by można jeszcze przez 10 minut. Ich osiągnięć w drużynie nie podaję bo, jak wielokrotnie zaznaczałem, że niespecjalnie do tego przykładam wagę.
No i ci dwaj panowie będą dzisiaj walczyć między sobą o to, który z nich wystąpi w serii finałowej konkursu, który obaj kiedyś wygrywali. Jeden dwukrotnie, drugi raz. I w którym obaj jeszcze po dwa razy stali na podium. W serii finałowej wystąpi pewnie już tylko jeden z nich, bo nie są w tej chwili w takiej dyspozycji, żeby pretendować do top-5 lucky looserów. I zwycięzca tego pojedynku nie odegra pewnie w finale roli jaką obaj odgrywali kiedyś, a Stoch jeszcze niecałe dwa tygodnie temu, przez lata.
Ale ile wspaniałych wspomnień przywołają i radości, to nasze. Nikt nam tego nigdy już nie zabierze, drodzy kibice.
PS
Myślę, że Kamil tę rywalizację dość łatwo jednak wygra, ale niech będzie, że ze względów na zasługi obu panów, wstrzymuję się przed rozstrzygnięciem od głosu.
Inne tematy w dziale Sport