Przynajmniej dla mnie jednak niespodziewany. Byłem, co prawda, w swoich przedsezonowych przewidywaniach (czy raczej wróżbach, bo w skokach, bez względu na to, kto to mówi, to są wróżby) dość ostrożny, na co zresztą mam dowody, ale jednak wydawało mi się, że będzie wyglądało lepiej niż wyglądało.
Bo w Wiśle wyglądało to, mówiąc prawdę, średnio na jeża. Żeby nie rzec bardzo mizernie. Szczególnie jak chodzi o nasze zaplecze. Przez kwalifikacje przeszło tylko ośmiu z 13-tu ubiegających się o to Polaków. Przynajmniej czterech z pięciu polskich skoczków, którzy odpadli, skoczyło na żenującym poziomie. A biorąc pod uwagę to, że skakali na własnych śmieciach, to nie ma dla nich (a może jeszcze bardziej dla ich opiekunów) żadnego wytłumaczenia. To był w końcu dla tej grupy najważniejszy, w najgorszym razie jeden z dwóch najważniejszych, startów w sezonie. I co? Właśnie. Jajco.
Zawody drużynowe, jeśli oglądam, to na imprezach mistrzowskich. Wtedy przynajmniej ta rywalizacja ma sens. Dlatego o sobocie w wydaniu naszych skoczków nic nie mogę napisać. Oprócz tego, że wybrałem śledzenie czy Lewandowski strzeli gola również w 12-tym meczu z rzędu. W drugiej połowie zresztą Bayern mnie, z powodów którymi się nie podzielę, zeźlił i już w ogóle niczego sportowego nie oglądałem.
W niedzielę zawody wypaczyło kierownictwo TVP, dla którego, jak się okazuje, ważniejsze od zawodów pucharowych na najwyższym poziomie są jakieś dziecięce przyśpiewki. Ja mam już dzieci odchowane, więc siłą rzeczy pół transmisji kląłem z góry na dół Kurskiego, którego skądinąd lubię. A przynajmniej kiedyś lubiłem. Teraz siłą rzeczy mniej, ale to nie dlatego, że wystawiał w niedzielę gębę do kamery niczym Hofer.
Przez rozgrywanie zawodów w porze południowej (każdy kto był w życiu parę razy w Wiśle wie, że to czysty, żywy masochizm) mieliśmy do czynienia z zupełnie loteryjnym konkursem. Nawet jednak takie konkursy pozwalają oddzielić ziarna od plew. I widać kto powinien być w tym sezonie dobry, a kto nie.
No więc sezon zapowiada się na mniej udany niż poprzedni. Będziemy mieli w czołówce dalej naszą wyborową trójkę (jeśli po tym paskudnym upadku Żyła wróci do żywych, co nie jest wcale takie przesądzone; dobrze, że trafiło na niego, bo taki Kamil, a nawet Kubacki, mieliby z tym, uważam, znacznie większe kłopoty) i chyba nikogo więcej. Pozostałych trzech skoczków kadry A skacze znacznie słabiej. O reprezentantach z kadry B lepiej, w kontekście weekendowego występu, zachować milczenie.
Wracając do naszej najlepszej dwójki. Tu jestem bardzo spokojny. I, stosując nomenklaturę pokerową, czekam. Kuusamo powinno dać bardziej reprezentatywną odpowiedź. Pod warunkiem, że znów nie będzie wiało.
Mnie się wydaje, że obaj są w formie. Wiatr im specjalnie chyba w Wiśle nie pomagał. Mimo to, zajęli świetne miejsca. Ale paru rywali też imponuje.
Będzie się działo tej zimy!
PS
Kibiców skoków od dziś zapraszam na mojego bloga na wordpress.com
Tam, co tydzień, takie tam luźne skojarzenia związane z Pucharem Świata w skokach.
Dzisiejszy odcinek: https://wordpress.com/read/feeds/79622247/posts/2497062461
Inne tematy w dziale Sport