„Strona chińska wyraża głęboki niepokój w związku z tym incydentem. Apelujemy do odnośnego kraju o uregulowanie kwestii zgodnie z prawem, zagwarantowanie uprawnień zaangażowanej osoby” — czytamy w oświadczeniu MSZ Chin.
Dla przypomnienia. Weijing W. to absolwent Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Zagranicznych który w kręgach dyplomatycznych uznawany jest za kuźnię kadr chińskiej dyplomacji i wywiadu. Ukończył polonistykę. W roku 2006 rozpoczął pracę w Konsulacie Generalnym ChRL w Gdańsku. W 2011 r. został zatrudniony przez Huawei i ponownie wysłany do Polski. Odpowiadał za PR tej firmy w Polsce oraz kontakty z przedstawicielstwami dyplomatycznymi. Dwa lata temu został dyrektorem sprzedaży Huawei. Postawiono mu zarzut z art. 130 ust. 1 dotyczącego szpiegostwa przeciwko RP. Maksymalna kara, to 10 lat więzienia.
Bardzo zastanawiające jest "oburzenie" Chin. Akurat Chin, gdzie warunki w jakich przetrzymywani są więźniowie czy też wrogowie polityczni daleki są od jakichkolwiek standardów cywilizowanego świata.
Tortury czymś normalnym
W 2004 r. były strażnik w więzieniu Chishan w prowincji Hunan opowiedział dziennikarzom internetowego portalu Minghui, jakim torturom poddawani są więźniowie w Chinach. „Zeng Haiqi został umieszczony na Oddziale Specjalnej Kontroli”, opisuje losy jednego z uwięzionych, wyznawcy ruchu Falun Gong. „Skuto mu ręce i powieszono tak, aby stopy prawie dotykały podłogi. Zeng wisiał tak 18 godzin każdego dnia”. Strażnik przyznał także, że władze więzienia kazały straży więziennej korzystać z rożnych narzędzi tortur, tak „aby na ciele zostało jak najmniej śladów”.
Dwie łyżki ryżu dziennie
Więźniowie skazani „za zbrodnie natury politycznej” mają często zmniejszane porcje jedzenia. Dziennie może to być np. 15 gram ryżu i odrobina warzyw. Do nękania skazańców wykorzystywani są także inni więźniowie – z reguły recydywiści. W przypadku Zeng Haiqi strażnicy wybrali grupę ośmiu kryminalistów. Ich zadaniem było pozbawienie Zenga snu. Mogli do tego wykorzystywać narzędzia tortur. Strażnik z więzienia Chisan opisał także tzw. małe cele, w których zamykani są niepokorni więźniowie, np. Ci, którzy nie chcą się poddać samokrytyce albo publicznie potępić współwięźniów. Trafiają oni do pomieszczeń zupełnie pozbawionych światła i tak małych, że praktycznie nie mogą się poruszać. Więźniowie stoją więc we własnych fekaliach, a w nocy biegają po nich szczury.
Życie to przywilej
Są tacy, którzy tortur więziennych nie wytrzymują. W sierpniu 2008 r. strażnik więzienia Dongling w mieście Shengyang powiadomił telefonicznie rodzinę więźnia Shoujun Zhenga, że ten zmarł z przyczyn naturalnych. Według władz więzienia znaleźli go martwego w celi współwięźniowie. W szpitalu początkowo nie chciano pokazać bliskim zwłok. Gdy w końcu rodzina ujrzała ciało, nie byli w stanie go rozpoznać. „Ciało ojca było zupełnie nagie. Głowa była opuchnięta i zniekształcona, twarz pełna siniaków, brzuch powiększony, a ręce zaciśnięte” - opowiedziała gazecie „Epoch Times” córka ofiary. „Mówiliście, że mój ojciec zmarł z przyczyn naturalnych i że próbowaliście uratować mu życie,ale dlaczego na całym ciele było pełno ukłuć?”, pytania kobiety spotkały się z milczeniem pracowników więzienia.
Biznes to biznes...
Władze więzień i obozów pracy znalazły sposób na dodatkowe „zarobki”: handlują organami. Nieznane są oficjalne dane dotyczące wykonywania kary śmierci, gdyż władze ChRL określają je jako ściśle tajne. Wielu ekspertów twierdzi jednak, że dochodzi do ok. 10 tys. egzekucji rocznie. Więźniowie otrzymują tzw. wstępny wyrok śmierci i z reguły po upływie 20 dni tzw. ostateczny. Skazani na śmierć, a raczej ich organy, są źródłem dochodu.
Od skazańca pobiera się krew, którą poddaje się testom medycznym. Egzekucja odbywa się za pomocą strzału w tył głowy; lekarze natychmiast pobierają organy, które są transportowane do szpitali, gdzie oczekują na nie „turyści” z Tajwanu, Hong Kongu, Makao, Japonii czy Malezji. Władze chińskie oficjalnie zakazały handlu organami ludzkimi pochodzącymi od więźniów i ofiar wypadków. „Byłbym zdziwiony, gdyby to prawo miało jakiekolwiek znaczenie” - twierdzi David Kilgour, były parlamentarzysta z Kanady badający Laogai. Według Kilgoura zbyt wielu - głównie policjanci, strażnicy więzienni i lekarze - czerpie z tego „interesu” zyski, aby nagle z tego zrezygnować.
Chińczycy zaczęli już polowanie
Władze prowincji Liaoning potwierdziły zatrzymanie obywatela Kanady Michaela Spavora. To już drugi Kanadyjczyk zatrzymany w Chinach. Wygląda to na odwet za aresztowanie przez Kanadyjczyków dyrektor Huawei. Pierwszym zatrzymanym jest były dyplomata Michael Kovrig. Obu aresztowano, bo „prowadzili działalność, która zagrażała bezpieczeństwu narodowemu” – podały chińskie władze. Oficjalnie zatrzymanie obu Kanadyjczyków nie ma nic wspólnego z niedawnym aresztowaniem w Kanadzie dyrektor finansowej koncernu Huawei Meng Wanzhou. Trudno jednak nie łączyć tych wydarzeń po obu stronach Pacyfiku. Chińczycy zaczęli polowanie!
Czy powinniśmy się zatem przejmować tym czego w tym przypadku chce MSZ Chin? NIE. Ich oświadczenie nadaje się tylko i wyłącznie jako rozpałka do kominka. Ostatecznie.
Absolwent Administracji Europejskiej. W przeszłości praca w roli statystyka w UEFA oraz w Przeglądzie Sportowym i Onet.pl. Polskie Towarzystwo Statystyczne I Historia Bez Cenzury.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka