Marcin Kujawa w rozmowie z eurodeputowanym Claudiu Târziu, szefem delegacji partii AUR w Parlamencie Europejskim. Konsekwencje kontynuowania ukraińskiego konfliktu za wszelką cenę poniosą obywatele państw, które zdecydują się poprzeć którąkolwiek ze stron.
Claudiu-Richard Târziu rumuński polityk i dziennikarz, senator, współzałożyciel i współprzewodniczący Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR), poseł do Parlamentu Europejskiego X kadencji. Były redaktor naczelny chrześcijańskiego miesięcznika Rost, działacz prawosławnych organizacji chrześcijańskich.
Zacznijmy od ogólnej oceny prac Parlamentu Europejskiego poprzedniej oraz tej kadencji. Czy zauważył pan jakieś istotne zmiany po ostatnich wyborach? Czy PE zajmował się - lub zajmuje - najbardziej istotnymi dla obywateli Europy kwestiami? Czy polityka międzynarodowa sojuszu jest spójna, dotyczy to również konfliktu na Ukrainie?
Jesienią ubiegłego roku większość - choć nieliczna - zagłosowała nad sprawozdaniem w sprawie zmiany traktatów o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Zwolennicy tej reformy twierdzą, że doprowadzi ona do większej przejrzystości i współpracy. W rzeczywistości jest to oczywisty krok w kierunku utworzenia europejskiego superpaństwa, co do którego mamy jasne i krytyczne stanowisko.
Parlament Europejski zajmuje się, zarówno w komisjach jak i na sesjach plenarnych kwestiami najważniejszymi, tymi które dotyczą obywateli państw członkowskich. Podejście jest jednak bardzo zideologizowane. Wszędzie mamy do czynienia z „perspektywą gender”, „zielonym” globalizmem i wszelkim innym złem, które lewicowcy na siłę przepychają.
W sprawie konfliktu w Ukrainie stanowisko Unii jest jednoznaczne. Uważamy jednak, że rozwiązaniem nie jest ciągłe dostarczanie broni, ale konkretne i skuteczne kroki w celu osiągnięcia pokoju.
Krótkie i konkretne odpowiedzi. Jak ocenia Pan nowy skład Parlamentu Europejskiego? Jakich według pana zmian należy się spodziewać, głownie w podejmowaniu inicjatyw politycznych, gospodarczych czy tych palących, społecznych? Jakie są p-ana priorytety?
Pod względem politycznym Parlament Europejski jest podzielony na dwa duże bloki, globalistów i suwerenistów. Ci ostatni są podzieleni - i mówię to z żalem - na trzy grupy, nie wspominając o niezrzeszonych posłach o podobnych poglądach.
Razem trzy grupy konserwatywno-suwerenistyczne liczą 187 eurodeputowanych, tylko o jednego mniej niż największa obecnie grupa, EPL. Jaką więc siłą w obecnym składzie byłaby pojedyncza grupa patriotów i konserwatystów z całej Unii!
Co do składu obecnej izby, nie chcę komentować czerwcowego głosowania obywateli Europy.
To, co uważam za oburzające i stojące w jawnej sprzeczności z samą istotą demokracji, to fakt, że trzecia co do wielkości grupa polityczna pod względem liczebności ma zakaz zajmowania czołowych stanowisk w Parlamencie i komisjach. Mówię o „kordonie sanitarnym”, bardzo podobnym do praktyk reżimów totalitarnych, który lewica stosuje wobec swoich przeciwników politycznych.
To, co dotyczy nas, przedstawicieli delegacji partii AUR, to przede wszystkim obrona przekonań i wartości, które przyjęliśmy od początku naszej działalności politycznej. Są to filary, na których opiera się ruch AUR: rodzina, naród, wiara i wolność.
Będziemy bez zastrzeżeń sprzeciwiać się wszelkim inicjatywom eko-fanatyków, które doprowadzą do naszego zubożenia i głodu. Nie zaakceptujemy żadnego porozumienia, na mocy którego państwa członkowskie będą zmuszone do przyjmowania na swoim terytorium migrantów spoza naszej kultury i społeczeństwa. Odrzucimy antywolnościowe zapędy polityczne, takie jak masowa inwigilacja czy przymusowe szczepienia obywateli. Będziemy zdecydowanymi obrońcami naturalnej rodziny, która zaczyna się od związku mężczyzny i kobiety, a nie ideologii gender i innych bzdur.
19 września głosował pan przeciwko rezolucji PE w sprawie dalszego wsparcia finansowego i wojskowego dla Ukrainy przez państwa członkowskie UE. Dlaczego głosował Pan przeciwko? Jaka jest treść tej rezolucji? Jakie są konsekwencje tej rezolucji dla Unii Europejskiej?
Rzeczywiście, delegacja partii AUR nie zgodziła się na dalsze wspieranie wojny toczącej się obok naszego kraju. Było 131 głosów „przeciw” i 63 „wstrzymujące się”. Tak więc ponad jedna czwarta eurodeputowanych uznała te warunki za nie do przyjęcia.
Potwierdzę to, co powtarzałem przy każdej okazji: celem powinno być jak najszybsze zawieszenie broni, a nie można tego osiągnąć, jeśli machina wojenna jest stale zaopatrywana w amunicję i miliardy euro. W rzeczywistości dwa warunki tej rezolucji są naszym zdaniem niezwykle niepokojące: przyspieszenie dostaw uzbrojenia, systemów obrony powietrznej i pocisków Taurus oraz zobowiązanie - oczywiście wymuszone - każdego państwa członkowskiego do przeznaczania co najmniej 0,25% PKB rocznie na wsparcie wojskowe Ukrainy.
Kwestie te są bardzo poważne, a konsekwencje kontynuowania tego konfliktu za wszelką cenę poniosą narody tych państw, które zdecydują się bezwarunkowo poprzeć którąkolwiek ze stron.
Mieliśmy nadzieję, że będziemy mogli głosować za rezolucją, która da wytyczne dotyczące zawieszenia broni, a nie taką, która będzie obwiniać państwa członkowskie za to, że nie zrobiły wystarczająco dużo, aby aktywnie wspierać jedną z walczących stron.
Czy UE powróci do dyplomatycznych metod, głównie dialogu żeby rozwiązać konfliktu na Ukrainie?
Jest to sposób na osiągnięcie tego, czego wszyscy powinniśmy chcieć: pokoju. Ten konflikt trwa już prawie 1000 dni. Przez prawie 1000 dni widzieliśmy zniszczenie, ogień i śmierć.
Siły, które nadal podtrzymują tę wojnę, są odpowiedzialne za wszystkie straty ludzkie i materialne. Dialog, a nie dostarczanie pocisków i rakiet, zakończy konflikt.
Jako poseł do Parlamentu Europejskiego apeluję do wszystkich grup politycznych w PE i do kierownictwa KE o zaprzestanie karmienia machiny wojennej tak, by móc powrócić do dialogu.
Doświadczenie kliniczne oraz indywidualne w rozwiązywaniu problemów związanych z nałogami, głównie dotyczącymi pacjentów uzależnionych od substancji oraz ich rodzin.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka