Okiem człowieka Doświadczonego!
Po wydarzeniach 16 grudnia w Sejmie i problemach ze stwierdzeniem prawidłowości liczenia głosów w Sali Kolumnowej, podczas spotkania towarzyskiego klubu PiS-owskiego, Prezes klubu nazywany w narodzie Jarosławem Wielkim wpadł na genialny pomysł i ogłosił go publicznie, że klub może zebrać się w dowolnym miejscu i w dowolnej Sali i obradować i głosować i obradować i głosować i obradować i głosować.
Natychmiast znalazł się pisowski wicemarszałek, który poinformował, że pisowski marszałek już rozważa kupno przenośnego systemu do głosowania, który będzie można przenosić do dowolnego miejsca i dowolnej sali (czy do "Sowy i przyjaciół" też?).
Szanowny, aczkolwiek głupi wicemarszałku!
Powtarzam dla ciebie jeszcze raz:
Problem nie w głosowaniu i liczeniu głosów! Problem w przypisaniu konkretnego głosu konkretnemu głosującemu.
I mówi to człowiek Doświadczony, który mieszka w ukraińskim mieście, w jakim radni mają indywidualne pulty do głosowania i nie ma znaczenia, gdzie oni w dany moment się znajdują ich pulty mogą za nich głosować.
W grudniu była sesja podczas której odbyło się 27 głosowań. Uważnie obserwowałem radnych i zauważyłem, że momentami nie ma na sali niektórych radnych, ale ich pulty głosowały.
Były dwa sposoby "zdalnego, mobilnego" głosowania.
Pierwszy - radny wychodzi na "papieroska" a pult do głosowania zostawia koledze, czyli mamy wariant głosowania na dwie ręce.
Drugi – radna wychodzi poplotkować z koleżanką i pult zabiera ze sobą. Głosuje za drzwiami, ale nikt nie może dać gwarancji, że to głosowała ona, a nie jej koleżanka.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Tylko jedno:
Przywrócić posła PO do udziału w sesji i głosowania, oraz powtórzyć głosowanie za budżetem i przeciwko UB-ekom!
Inne tematy w dziale Polityka