Kaczyński w swoim żywiole
Pamiętacie pierwszego premiera od PiS-u? Jaki to był najlepszy kandydat, jaki samodzielny, jaki wykształcony (gorzowski nauczyciel fizyki!), jaki dalekowzroczny.
Cierpienia Kaczyńskiemu wystarczyło na 9 miesięcy.
Szydło była kandydatem na premiera od PiS po październikowych wyborach parlamentarnych. Wszyscy, którzy pamiętali epopeję z Marcinkiewiczem twierdzili, że Kaczyński powtarza ten sam numer. Wystawia "technicznego" kandydata, a tak naprawdę będzie kierował krajem z tylnego siedzenia.
Ileż było zaprzeczeń. Ileż było sprostowań. A pamiętacie tą słynną wypowiedź, w której kandydatka przypominała, jak się nazywa, gdy wypowiadano opinie o tym, że będzie wykonywała polecenia prezesa? Przypominam:
# Szkoda czasu na takie bzdury. Nazywam się Szydło, Beata Szydło. Mam swoje zdanie, mam swoje opinie. Na pewno nie pozwolę sobą sterować. #
Dzisiaj widziałem fragment relacji z Kongresu PiS w Warszawie. Wypowiadał się Prezes Kaczyński. Z żalem konstatował, że musiał zrezygnować z kandydowania na posadę premiera rządu. Nawet nie mrugną powieką, gdy wypowiadał te słowa:
# Trzeba było się uchylić. Taka była potrzeba. Potrzeba służenia zwycięstwu. #
Trzeba było widzieć minę B. Szydło. To jest warte każdych pieniędzy.
Ona o tym dobrze wiedziała od samego początku, ale miała nadzieję, że nawet taki człowiek jak Kaczyński może być w pewnych sytuacjach orłem.
Resztę odczytajcie z ilustracji, na której pokazuję minę Szydło po tym, jak usłyszała, że jest po prostu drobną figurantką.
Inne tematy w dziale Polityka