Lubię tenis, ale obecnie interesuję się nim tylko tyle o ile informacje o nim pojawiają się na stronicach Onet.pl, czyli strony na której mam wejście do swojej skrzynki pocztowej.
Dzisiaj chciałem sprawdzić pocztę i zauważyłem, że trwa mecz Radwańska-Kvitowa w finale Masters WTA w Singapurze.
W tym momencie stan meczu był następujący: pierwszy set dla Radwańskiej, drugi dla Kvitowej, a w trzecim dwa gemy wzięła Kvitowa i prowadziła z Radwańską w trzecim gemie 15:0.
Od tego momentu mecz odbywał się pod moje dyktando!
Ja mówiłem, kto zdobędzie następne punkty, a zawodniczki wypełniały moje decyzje.
Gem dla Radwańskiej! Stan 1:2
Gdy w następnym gemie doprowadziłem Radwańską do stanu 40:15 okazało się, że muszę oderwać się od monitora.
Dałem Kvitowej możliwość doprowadzić do 40:30, ale jednoczeżnie zabroniłem Isi ciągnąć ten gem i skończyć go natychmiast po tych punktach dla Kvitowej.
Wstałem od monitora, ale przed odejściem powiedziałem do Radwańskiej takie słowa:
"Właściwie powinnaś wygrać trzeciego seta 6:2 (tak, jak pierwszego – dla symetrii), ale pozwalam tobie oddać Kvitowej trzeci gem, żeby ci woda sodowa nie uderzyła do głowy i żebyś nie przegrała meczu tak, jak to kiedyś zrobił Fibak.#
Gdy wróciłem do komputera zająłem się porządkowaniem swojego archiwum. Po pewnym czasie postanowiłem sprawdzić jaki jest wynik meczu.
6:3 dla Radwańskiej!
P.S.: PiS też wygrało, gdyż nie miało innego wyjścia!
Inne tematy w dziale Sport