Zgodnie z tutejszą interpretacją przepisów drogowych, sprawcą jest zawsze ten, to nie przepuścił tego, który był z prawej. Nie ma żadnego znaczenia, czy były jakieś utrudnienia, dodatkowe przeszkody, przyczyny, i co najważniejsze - nie ma najmniejszego znaczenia, jak na drodze zachowywał się ten, który był z prawej.
Na trasie Kijów-Odessa jest setki takich miejsc, w których kierowca jadący w jedną stronę ma możliwość zawrócić w stronę z której jechał. Zrobię odręczny rysunek, to lepiej będzie widać o czym ja mówię.
Ja robiłem ten zwrot z jedynego, zgodnego z prawem miejsca. Mnie mieszała wykonać ten manewr ciężarówka.
Legenda do rysunku ilustrującego miejsce wypadku na Trasie Kijów-Odessa:
1. Ja jadę samochodem A w stronę Odessy i w pewnym, dozwolonym dla tego miejscu, wykonuję manewr zwrotu w kierunku Kijowa.
2. Drugi samochód uczestniczący w wypadku B jedzie w kierunku Kijowa.
3. Ja staję jak na rysunku, ale widok na samochody jadące do Kijowa zasłania mi ciężarówka C, której miesza wykonać manewr trzeci samochód, którego kierowca-cwaniak uważa, że jest lepszy od innych i nie staje w kolejce samochodów oczekujących w kolejce za mną na wykonanie takiego samego manewru, jak ja.
4. Rusza ciężarówka. Ja czekam, gdyż nic nie widzę. Ciężarówka ruszyła i gwałtownie stanęła. Przed jej nosem przelatują trzy samochody.
5. Ciężarówka rusza po raz drugi i zasłania całkowicie lewy pas ruchu w stronę Kijowa. W tym momencie ja rozpoczynam manewr, gdyż ciężarówka stanowi dla mnie naturalną osłonę.
6. Gdy ciężarówka wjeżdża na prawy pas ja spokojnie kontynuuję jazdę, gdyż oceniam, że kierowca ciężarówki zdecydował się wjechać na prawy pas drogi do Kijowa mając widok na drogę i oceniając, że może wykonać ten manewr.
7. Nagle kątem oka widzę, że on hamuje w miejscu. W tym momencie zrozumiałem, że na prawym pasie ruchu musi się dźwigać niewidoczny dla mnie samochód B. Przerzucam nogę na hamulec i wykonuję maksymalny zakręt w lewo (w stronę Kijowa), ale już jest za późno. Siłą inercji wysuwam się zza ciężarówki i widzę lecący na mnie "bolid", który na pewno przekraczał dozwoloną w tym miejscu prędkość 60 km/godz (ale takimi drobiazgami milicja i sądy nie zawracają sobie głowę).
8. Już na spokojnie oceniam, że on uderzył mnie nie na Trasie, ale na tym zakolu, do którego ja zjeżdżałem. Świadczył o tym ślad jego drogi hamowania.
Wniosek: Podstawił mnie kierowca ciężarówki. Pierwszy i ... ostatni raz. A winna jest organizacja ruchu w takich miejscach. Nie powinno być takiej możliwości, żeby kierowcy mogli przeszkadzać sobie w ruchu.
A teraz ubezpieczenie. Ja jego nie miałem. Dostaję zbyt małą emeryturę, żeby sobie na ubezpieczenie pozwolić. Wykupiłbym ubezpieczenie – nie dożyłbym do następnego miesiąca. Wszystkie pieniądze idą na leki, paliwo i żywność . Ta informacja wogóle nie ździwiła milicjantów. Oni powiedzieli mi, że w tym roku tylko nieliczni emeryci mają ubezpieczenie.
Wartość ubezpieczenia, to równowartość mojej miesięcznej emerytury (samochód zarejestrowany jako ciężarowy).
P.S.: Czego nie przewidziałem? Manewru kierowcy jadącego z Odessy, chociaż ten manewr z jego punktu widzenia był jedynie możliwy i absolutnie logiczny.
On chcąc uniknąć zderzenia z ciężarówką, która zajeżdżała mu drogę, skręcił w prawo i dlatego uderzył we mnie. Gdybym ja zdążył zahamować, samochód B uderzyłby w tył samochodu D, jaki najszybciej przejechał drogę i poruszał się już w zakolu.
P.S.2. Obecność milicji drogowej zajmującej się moim wypadkiem, wogóle nie wpłynęła na zachowanie kierowców. Dalej po trzy samochody wykonują ten manewr jednocześnie!
Inne tematy w dziale Rozmaitości