Któregoś dnia posłali mnie do sklepu kancelaryjnych towarów po temperówkę dla wnuczki. Po wejściu stanąłem jak wryty i zapomniałem po co przyszedłem.
Przed moimi oczami wisiał przepiękny ... baranek Shaun (Szon).
Nie miałem takiej sumy pieniędzy, żeby pozwolić sobie na jego kupno, więc poprosiłem sprzedawczynię o odłożenie mi go do przyszłego miesiąca.
Przywaliło szczęście i wpadło parę groszy, więc odbierając wnuczkę ze szkoły zajechałem do tego sklepu.
Po wejściu pytam: A gdzie jest mój baranek?
A, to wy prosiliście o jego odłożenie - zauważyła przytomnie sprzedawczyni, wstała z krzesła i udała się do tego miejsca, gdzie leżał odłożony dla mnie baranek.
W tym momencie, zza moich pleców doleciało do mnie pytanie:
To u nas na daczach Szonów nie ma?
Odwróciłem się i dopiero w tym momencie zauważyłem, że w sklepie był elektryk z naszego rejonu, Gdy podawałem mu rękę i zastanawiałem się jak na takie pytanie zareagować, usłyszałem głos sprzedawczyni:
Barany to są, tylko Szonów nie ma!
Refleksja: My swoich baranów już wybraliśmy, teraz kolej na was, POlacy!
Inne tematy w dziale Polityka