waldemar.m waldemar.m
211
BLOG

Jak z deputatów niedotykalność zdejmowali cz.1 – tło wydarzeń

waldemar.m waldemar.m Polityka Obserwuj notkę 0

Przykład mojego potencjału intelektualnego i specyficznej logiki myślenia

 

W Ukrainie jest conajmniej tyle prawników, co w Polsce, i większość z nich młoda, przystojna, dynamiczna, uspieszna, o czym najlepiej świadczy oszałamiająca kariera Eleny Łukasz, kucharki, która w ciągu kilku lat stała się osobistym obrońcą Janukowicza i ministrem sądownictwa (po naszemu - sprawiedliwości) w rządzie Azarowa.

Ich nauczyciele są "wybitnymi" prawnikami, zasłużonymi dla Ukrainy "profesjonalistami", autorami książek, konsultantami, ekspertami, specjalistami i co najciekawsze – konstytucjonalistami (nie mylić z nacjonalistami, czyli "banderowcami").

Majdan stał za godność. Majdan stał za równość. Majdan stał za mechanizmy uniemożliwiające powrót do tyranii jednostki nad całym narodem.

Jednym z kluczowych warunków Majdanu było pozbawienie niedotykalności z tych wszystkich, którzy wykorzystują ją dla osobistych korzyści – z prezydenta, deputatów, sędziów i wszystkich innych.

Wszyscy, którzy przeszli przez scenę Majdanu zaprzysięgali się, że jak tylko dorwą się do władzy, to zdejmą z siebie (i z innych) tą niedotykalność, która, jak oni deklarowali, jest im do niczego nie potrzebna, a przy tym, ona jest tylko pozorna.

Ta pozorność wynika z tego, że w każdej chwili Prokurator Generalny może podać wniosek do Rady Najwyższej o pozbawinie konkretnego deputata niedotykalności i Rada, w większości wypadków, tej niedotykalności deputata pozbawiała.

Minął rok od Majdanu, a żaden Prokurator Generalny nie podał wniosku do Rady Najwyższej o zdjęcie niedotykalności z jakiegokolwiek deputata, chociaż na każdych plenarnych obradach słyszymy dziesiątki obraźliwych epitetów (ale jednak prawdziwych)  w stosunku do deputatów z "Bloku Opozycyjnego" (Bojko, Lowoczkiny (brat i siostra), Dobkin, Kiwałow, Szufricz, itd.).

Jutro, kolejny Prokurator Generalny, W. Jarema, pójdzie w odstawkę!

Parlament zdobyli szybko (i rząd też), ale większość parlamentarna była sytuacyjna. Potrzebne były kompromisy i politycy Majdanu poszli na nie, ale nie byli szczerzy z narodem.

W zamian za zgodę części deputatów od Partii Regionów na wybory prezydenta w zaproponowanym przez Majdan terminie (maj 2014 r.), Jaceniuk poszedł na ustępstwa w zmianach do budżetu Ukrainy, darując de facto oligarchom ponad 25 mld hr.

Ile nasłuchali się Ukraińcy w kampani prezydenckiej o tym, jak to Poroszenko zdejmie z siebie niedotykalność, uprości mechanizm usunięcia prezydenta od władzy (impeachment) i ... sprzeda swój biznes.

Wybrali prezydenta tak, jak on chciał, w I turze i ... zapomnieli o Majdanie. Zajęli się organizowaniem nowych schematów rozkradania budżetów na wszystkich szczeblach, a w pierwszym rzędzie w Ministerstwie Obrony, sprzedawaniem miejsc w organach władzy.

Ukraińcy poszli na wojnę (na dniach jedzie tam syn siostry mojej cywilnej żony), a w Rosji z pełną parą zaczęła pracować fabryka cukierków prezydenta Ukrainy i płacić w budżet FR podatki, za które Putin produkuje naboje i wysyła je konwojami "humanitarnymi" na Donbas.

Ponieważ trwa wojna i Ukraińcy muszą być zjednoczeni dookoła idei niezależności i nienaruszalności granic, to zaciskają zęby i cierpią.

Cierpią to, jak banda w Ministerstwie obrony rozkrada nawet te pieniądze, które cała Ukraina zebrała odejmując sobie ostatni kęs i ostatnią tabletkę od ust (trwała akcja zbierania pieniędzy przez telefon, więc i ja zadzwoniłem na odpowiedni numer, dzięki czemu system zdjął z mojego rachunku 5 hr – zebraliśmy ponad 160 mln hr).

Cierpią, chociaż coraz trudniej się wstrzymują, obserwując, że nikt nie został ukarany za Majdany, ani nawet nie odsunięty w trybie dyscyplinarnym.

Lustracja zablokowana, a firmy "Rodziny" Janukowicza dalej aktywnie działają w Ukrainie i ci, którzy finansują terrorystów i separatystów spacerują po Kijowie śmiejąc się ludziom w twarz.

Aż w końcu się doczekali. Prezydent rozpuścił Radę Najwyższą i wyznaczył termin wyborów nadzwyczajnych do Rady Najwyższej.

Kampania wyborcza to był festiwal deklaracji, wśród których najczęściej powtarzaną była deklaracja o konieczności likwidacji niedotykalności z deputatów, sędziów i prezydenta. Nawet kandydaci "Opozycyjnego Bloku" (czytaj "Partii Regionów") wpisali to hasło na swoje sztandary wyborcze.

Tylko nikt jakoś nie informował Ukraińców o tym, że mogą pojawić się jakieś przeszkody prawne, czy organizacyjne, które mogą spowodować taką samą sytuację, jak po wyborach prezydenta.

Poroszenko naobiecał nawet gruszki na wierzbie, ale zapomniał powiedzieć, że nic z tego co on obiecuje nie da się wcielić w życie, jeżeli nie będzie miał większości w Parlamencie (czym to nie przypomina Konwencji A. Dudy).

 

Udało się! Siły Majdanu wzięły 302 mandaty w Radzie Najwyższej (300 mandatów to ta ilość, która pozwala wprowadzać zmiany do Konstytucji).

I co dalej? Ano nic!

Najpierw miesiąc na stworzenie koalicji i napisanie umowy koalicyjnej,

Drugi miesiąc na prace nad budżetem, którego nikt nie miał w rękach, nawet wtedy, gdy głosowali jego uchwalenie.

Ustawa o lustracji w grudniu. Ustawa o Antykorupcyjnym Biuro – w styczniu.

I cały czas ustawy dla armii, wojny, armii, wojny.

A przy okazji ochłapy dla dobrowolców. Jeden kask na dwóch. Jedna kamizelka kuloodporna na trzech. Jeden zardzewiały kałasznikow na drużynę ochotników. I do niego opakowanie zardzewiałych naboi, które nie chcą wylatywać z lufy.

 

Przyszedł wreszcie czwartek, 5 lutego 2015 r. Spiker wynosi na obrady projekt uchwały o skierowaniu do Sądu Konsytucyjnego prezydenckiego projektu ustawy "O wniesieniu zmian do Konstytucji Ukrainy (dotyczy niedotykalności deputatów ludowych Ukrainy i sędziów)".

Czy to był tylko jeden projekt? Ależ nie, ale w tej kadencji spiker stosuje genialną metodę blokowania niewygodnych dla Poroszenki i Jaceniuka projektów. Informuje najpierw o tym, który chce przepchnąć przez parlament, a później, zgodnie z "tradycją", poddaje najpierw pod głosowanie ten projekt, który był ogłoszony pierwszy.

Nie, nie ten, który był zarejestrowany pierwszy w kancelarii, a ten, który on ogłosił pierwszy! (sic!!!)

Frakcja Poroszenko miała tylko jedno zadanie – trzymać za mordę inne frakcje.

Blokowanie inicjatyw indywidualnych deputatów wzięła na siebie frakcja Jaceniuka (jest tam jedna taka "ludówka", która do perfekcji opanowała tekst o jedności, o unikaniu rozbieżności, o prokremlowskich wychodkach, etc.).

Deputaci coś tam bełkotali o tym, że podali projekty ustaw, w których niedotykalność zdejmuje się również z prezydenta i wszystkich innych, którzy kryją się pod nią, jak pod wielką parasolką, ale dyżurne cerbery gasili już na samym wstępie ich wystąpień.

I tylko jeden człowiek nazwał rzecz po imieniu. Nazywa się Mykoła Tomienko. Wyszedł na trybunę i nazwał projekt Poroszenko tak:

"Likwidacja niedotykalności deputatów i wzmocnienie niedotykalności sędziów, bez zmiany procedury impeachmentu prezydenta".

 

Pamiętacie jak pisałem o zmianie konstytucji w latach 2004-2010? Tam była jedna bardzo ciekawa rzecz.

Janukowicz dobił się przed Sądem Konstytucyjnym powrotu do Konstytucji 1996 r., tylko dlatego, że przed ponownym głosowaniem zmian do Konstytucji (8.12.2004 r.) do projektu, który już miał pozytywną opinię Sądu Konstytucyjnego Rada Najwyższa wprowadziła zmiany.

5 lutego 2015 r., Tomienko przypomniał tą historię, zwracając się do całej Rady Najwyższej następującymi słowami:

Jeżeli my teraz nie wprowadzimy do prezydenckiego projektu ustawy odpowienich zmian, i damy się oszukać spikerowi, że będziemy mogli wprowadzić do niego zmiany, po tym, jak on wróci z Sądu Konstytucyjnego i wyślemy taki projekt do Sądu Konstytucyjnego, to po jego powrocie nie będziemy w nim mogli poprawić nawet jednej kropki.

Ale proces już poszedł i stado debili zagłosowało za wysłaniem projektu do SK. Przeciwny był tylko Wadim Rabinowicz z "Bloku opozycyjnego".

 

O tym co podsunięto deputatom i o procedurach zmian Konstytucji i prawa - w następnych częściach.

waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka