Jeśli ktoś nie pamięta, to przypominam, że fizycznie mieszkam w Glewachie. Według ukraińskich kryteriów, jest to wioska miejskiego typu leżąca przy trasie Kijów- Odessa, w odległości 17 km od granicy Kijowa.
Ja ją nazywam "czarną dziurą", gdyż połowa mieszkańców żyje bez rejestracji miejsca zamieszkania, gdyż ziemia jest rozpisana pod Masywy Sadownicze, a w nich nie wolno się meldować.
W piątek, 16 stycznia siedzę przed monitorem ze słuchawkami na uszach i uważnie słucham obrad Rady Najwyższej. Zapowiadało się ciekawie, gdy tego dnia mieli wysłuchać raportów Generalnego Prokuratora - Jaremy i Kierownika Nacjonalnego Banku Ukrainy – Gontariewoj.
W planach było nawet poruszenie pytań o ich zwolnienie z zajmowanych posad.
Gdy zorientowałem się, że plany zmieniły się i obrady biegną według innego scenariusza, to położyłem się spać, gdy cały tydzień jestem chory na jakieś wirusowe przeziębienie.
Wstałem ok. 13:00 i okazało się, że obrady trwają nadal, a w porządku dziennym jest wystąpienie Gontariewoj.
Ono było takie nędzne, że zająłem się analizą innych zagadnień, a tylko uszy wyposażone w słuchawki kontrolowały to, co się działo w parlamencie.
Gdy Gontariewa odczytała swój raport, to Spiker ogłosił zapisy posłów dla zadawania jej pytań. Widocznie trwały zapisy, gdyż trwała cisza, po czym spiker ogłosił:
Głos otrzymuje Poliakow Maksim Anatolijewicz. Włączyli jego mikrofon i aż przez moje ciało przebiegł prąd:
Wy jeszcze pamiętacie, w jakim charakterze występujecie z tej trybuny? Wy pamiętacie o tym, że jesteście Kierownikiem Nacjonalnego Banku Ukrainy, a nie Naczelnikom Urzędu pocztowego w Glewachie? – od tych pytań rozpoczął Poliakow swój występ.
Natychmiast przełączyłem się na stronę Rady Najwyższej i zobaczyłem, że pytanie zadaje ... mój kolega.
W latach 2004-05 byłem Doradcą Mera Humania. W tym czasie Maksim był Kierownikiem Młodzieżowej Organizacji "MOST". Przychodził do mnie gdy przyjeżdżałem do Humania, a jak on był w Kijowie, to przychodził do mnie do domu i ja uczyłem go mechanizmów sporządzania efektywnej dokumentacji grantowej do Unii Europejskiej i fundacji amerykańskich.
Wyczuwało się, że ma chwatkę do polityki. Zmieniał partie tak często, jak zmieniała się koniunktura. Któregoś dnia był u mnie i szykował się do jakiegoś ważnego spotkania w Kijowie. Był późny wieczór. Szykował się do wyjścia i wtedy zobaczyłem z jaką torebką on ma zamiar iść na to spotkanie.
Zatrzymałem go i ... podarowałem mu nową, skórzaną teczkę, którą trzymałem na specjalną okazję (planowałem spotkanie z Juszczenką).
Już wtedy zrozumiałem kim jest Juszczenko i położyłem na niego lagę.
Widać zrobiłem to w odpowiednim momencie, gdyż dzisiaj jest on nie tylko posłem, ale zajmuje posadę sekretarza Komitetu Rady Najwyższej z pytań finansowej polityki i bankowskiej działalności.
Może nareszcie będę miał dostęp do źródłowej informacji z pierwszej ręki, a przy okazji będę miał możliwość donieść swoje przemyślenia do kogoś, kto ma wpływ na podejmowanie decyzji.
Ta notka miała być wstępem do omówienia sytuacji kredytotobiorców w Polsce ("frankowców") i w Ukrainie ("dolarowców") i porównania ich sytuacji w aktualnej sytuacji ekonomicznej, ale przed wieczorem przeczytałem notkę "Cała prawda, całą dobę – o frankach":
http://ludek.salon24.pl/627137,cala-prawda-cala-dobe-o-frankach
z której jednoznacznie wynika, że w Polsce nie wydawano kredytów we frankach, czy w innej walucie.
O czym więc dyskutujesz narodzie? O lichwiarstwie banksterów w POlsce?
Czy znajdzie się choć jeden, kto krok po kroku, logicznie, a co najważniejsze konsekwentnie potrafi wytłumaczyć o jakich kredytach mówicie i co w waszych wypowiedziach oznacza słowo "kredyt"?
Ja ze swojej strony opiszę sytuację z kredytami walutowymi w Ukrainie.
Inne tematy w dziale Polityka