Gdy poddałem w wątpliwość nową jakość Rady Najwyższej VIII kadencji, dowodząc, że kierownictwo parlamentu w ciągu miesiąca zapomniało, na bazie jakich haseł przyszli posłowie do parlamentu, i w najlepsze, w biały dzień, przy odsłoniętej kurtynie manipulowało wydarzeniami tak, że nikt do końca nie zrozumiał, że stało się to, do czego nie miało dojść, to jeden z komentatorów nawiązał do nocnych wydarzeń w Sejmie:
W Polsce to już jest matematyka i to matematyka wyższa.
Najlepsze wyniki obliczeń osiąga się nocą.
Zamyśliłem się! W głowie uporczywie dobijała się do głosu pytanie:
Co łatwiejsze, głosować w Polsce nocą, czy manipulować posłami w dzień w Ukranie?
Wam lepiej wiedzieć i rozumieć, przed kim chowali się posłowie w Sejmie w nocy i czym oni się tam zajmowali, ale nikt lepiej ode mnie nie rozumie na czym polega manipulacja obecnego Spikera Rady Najwyższej Grojsmana, więc gdy ja podzielę się z wami swoją wiedzą, to sami będziecie mogli sobie odpowiedzieć na tytułowe pytanie.
Zacznijmy od tego jak proceduralnie pracuje Rada Najwyższa.
Ten, kto ma prawo ustawodawczej inicjatywy rejestruje projekt ustawy w sekretariacie Rady Najwyższej.
Stąd one trafiają do odpowiednich Komitetów, które wnioskują o wyniesie pod obrady parlamentu, lub cofają je autorom na dopracowanie.
Kierownictwo Rady Najwyższej wynosi projekty, które mają odpowiedni wniosek Komitetu, na obrady Rady d/s Uzgodnień, która kwalifikuje odpowiednią ilość projektów do włączenia ich pod obrady parlamentu.
Gdy spiker stawia projekt pod głosowanie dotyczące włączenia go do porządku dziennego, to daje głos autorom i kierownikowi odpowiedniego komitetu.
Komitet zgadza się z projektem w całości, wnosi do niego poprawki lub wnioskuje o skierowanie go autorom na dopracowanie.
Ja obserwuję obrady już ok. 20 lat i wiem, że zwykle poddało się pod głosowanie wniosek Komitetu oraz poprawki zgłoszone przez posłów podczas dyskusji danego projektu, ale ... Grojsman wpadł na genialny pomysł.
Stawia na głosowanie projekty ustaw w "porządku nadchodzenia do Rady Najwyższej", czyli jeśli nawet projekt ma zauważenia ze strony Komitetu, to on stawia na głosowanie projekt autorów, bez uwag Komitetu i propozycji posłów i zombiruje posłów taką mantrą:
No co wam nie pasuje. Przyjmiemy ten projekt w pierwszym czytaniu, a później dokładnie przeanalizujemy, poprawicie co tam chcecie i przyjmiemy go w drugim czytania.
Widocznie jednak posłowie dobrze pamiętali lekcję jaką otrzymali przy głosowaniu nad ustawą o RNBO, gdyż kilka projektów ustaw okołobudżetowych odesłali do archiwum.
Jak widzicie, zaczęło się normalne życie ukraińskiego parlamentu. Oligarchy forsują to co im wygodne, a narodowi ochłapy.
Najpierw koalicję terroryzował Turczynow, a dzisiaj na tą bezczelność pozwoliła sobie minister finansów, ukrainizowana Amerykanka, która w pewien moment krzyczała w stronę posłów taką frazę:
Zaproponujcie mi skąd wziąć 17,6 mld do budżetu. My możemy pójść do domu, ale to będzie koniec.
I w czterech literach miała to, że we wtorek wystąpił Jurij Bojko, kierownik frakcji "Blok Opozycyjny" i wskazał jej szefowi, Jaceniukowi, skąd wziąć 80 mld i to w ciągu pół roku?
Nie wiem tylko, dlaczego ta bezczelna baba uważa, że my jesteśmy głupsi od niej?
Inne tematy w dziale Polityka