2. Krótka analiza procesów wyborczych. Cd.
Zacznę tą część od zacytowania tego, na czym skończyłem pierwszą:
Wybory bywają dwojakiego rodzaju. Ogólnokrajowe i lokalne.
Ogólnokrajowe, to takie, gdy wszyscy wyborcy głosują na jedną listę.
Przykład ogólnokrajowych – wybory prezydenta.
Wszystkie inne – lokalne. To oznacza, że wyborcy skupieni terytorialnie, głosują na listy lokalne.
Przykład takich wyborów – wybory samorządowe.
Nikt nie oprotestował powyższych dywagacji, a więc mogę przypuszczać, że mam rację tak klasyfikując wybory.
A jak tak, to rację mieliby analfabeci prawni kierujący państwem nazywanym jeszcze do dzisiaj Polską.
To kim ja w tej sytuacji jestem?
Szaleńcem, który zanurzył się w jakieś odmęty?
Tym, kto mówi bzdury szkodliwe z punktu widzenia wiarygodności systemu demokratycznego?
Kimś, kto głosi herezje prawne?
Przyjrzyjmy się temu uważnie.
Tak samo jak ja, myślał chyba autor Kodeksu Wyborczego, traktując wybory do samorządów, jako wybory lokalne i dopuszczając w związku z tym, ograniczoną możliwość skarżenia się potencjalnych wyborców i wyborców tylko do sądów okręgowych (a więc sądów lokalnych), co jest grubym naruszeniem konstytucyjnych wolności i praw człowieka.
Takie stanowisko ustawodawcy byłoby do przyjęcia (z przymrużeniem oka), gdyby ustawodawca ograniczył liczenie oddanych głosów i ogłaszanie rezultatów wyborów do komisji lokalnych.
Daję przykład: We Wrocławiu wybiera się mera miasta. Trzeba było uchwalić taki przepis w Kodeksie Wyborczym, że głosy liczy Wrocławska Komisja Wyborcza i ona ogłasza rezultaty wyborów. Rola PKW powinna była sprowadzać się do kontroli nad skargami wyborczymi.
W takim przypadku byłoby logiczne (chociaż niezgodne z konstytucją), że skarżymy się do sądów okręgowych.
Jednak ustawodawca popełnił fatalny błąd i przeniósł końcowe podliczanie oraz ogłaszanie głosów do PKW, a tym samym przekształcił wybory lokalne, w wybory ogólnopolskie, czym mimowolnie odkrył skarżącym się drogę do Sądu Najwyższego i dał im prawo oskarżenia całych wyborów, jeśli do zdarzeń negujących ich prawidłowość dojdzie między komisjami lokalnymi, a PKW, lub w samej PKW.
A tak się właśnie stało.
Polaków nie powinno interesować, czy gdzieś tam, w lokalach wyborczych doszło do jakiegoś lokalnego fałszowania.
Jedyne co jest istotne, to kwestia konstytucyjnego zaufania do organów państwa.
I jeśli ktokolwiek z was, dowiedział się z środków masowego przekazu, że PKW ogłosiła wyniki wyborów na jakimś tak terytorium, nie posiadając protokołów wyborczych, to wszyscy potencjalni wyborcy i wyborcy powinni stracić do PKW zaufanie, co jest warunkiem sine qua non, do oskarżenia I turu wyborów i żądania jego unieważnienia.
Wystarczy jeden taki wniosek!!!
Jeśli SN oddali ten wniosek, to otwiera tym samym drogę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W cz.3 zajmę się podsatwami prawnymi rozwiązania tego problemu.
Inne tematy w dziale Polityka