Proszę przeanalizować działanie np.prądnicy.
Takie zadanie zaordynował mi "jedyny odważny komentator", czyli "Hobbysta".
http://manipulatorzy.salon24.pl/514188,znalazl-sie-jeden-odwazny#comment_7774854
Z tego, co o sobie sygnalizuje, ma do czynienia z prądem prawie tak często, jak z chlebem powszednim, ale jeśli ja się nie mylę, nigdy samodzielnie nie analizował działania prądnicy, a już tym bardziej nie starał się wyciągać wniosków z przeczytanego.
Skąd ta pewność? – pytacie.
Ależ to proste. Gdyby czytał uważnie, analizował i wyciągał wnioski, to ja nie miałbym nic do roboty.
Ja i tak "szedłem" w tym kierunku (tj. do analizy generatora), ale po drodze chciałem przeanalizować pewne wątpliwości, jakie mam, gdy czytam oficjalną propagandę dotyczącą prądu elektrycznego, w tym – ruchu ładunków.
Ostatni cykl notek poświęciłem obaleniu mitu o prędkości prądu elektrycznego i to obalenie było na tyle skuteczne, że jeden z indoktrynowanych fizykalnie ("Hobbysta") o mały włos nie obalił całego gmachu fizyki, odmawiając oscyloskopom prawa do udziału w eksperymentach fizykalnych.
Na szczęście uwierzył mu tylko jeden ...... i na tym skończymy to zdanie, żeby nie zasmradzać atmosfery dookoła tej notki.
Poniżej wracam do elektrostatyki i mam nadzieję, że będzie ten powrót mocnym akcentem podsumowującym moją analizę tego zagadnienia.
Dla mnie elektrostatyka zawsze oznaczała oddziaływanie ładunków znajdujących się na powierzchni przedmiotów. Swobodnych ładunków, tzn. Nie związanych strukturalnie. To nie moje zmyślenie. Tak mnie uczyli. I co ciekawe, tak generalnie uczą do dzisiaj.
A dla tych, którzy nie wierzą, że tak mnie uczyli, mam perełkę. Dzięki występom na Salonie jakiegoś osobnika z LO1 w Lęborku, udało się odnaleźć wspomnienia jakiegoś pracownika Katedry fizyki Politechniki Gdańskiej (gdyby się moi rodzice nie przeprowadzili koło Wrocławia, to napewno byłbym studentem tej uczelni, gdyż urodziłem się w Malborku).
W jego wspomnieniach specjalną rolę odgrywa ten czas, gdy na Katedrze fizyki PG budowano akcelerator Van de Graaffa. Zresztą, przeczytajcie sami:
GDAŃSK.
Akcelerator van de Graaffa
Na przełomie lat 40./50. w II Katedrze Fizyki przystąpiono do budowy Akceleratora van de Graaffa. Nie jestem pewny nazwiska inicjatora i projektanta, mniemam że był to adiunkt Liwo.
Katedry dysponowały dwiema dobrze wyposażonymi - jak na ówczesne czasy - warsztatami – mechanicznym z obsłgującymi go kolegami Eugeniuszem D. i Marianem P. oraz stolarskim z niezwykle wszechstronnie utalentowanym panem Franciszkiem Kraskowskim. Panu Franciszkowi poświęcę więcej uwagi w innym miejscu.
Miast metalowej kuli (zbierającej dodatnie ładunki elektrostatyczne)
http://www.forum.dawnygdansk.pl/printview.php?t=5562&start=0&sid=2c18aa41cebabf0afdbcdd8d49d67bca
Jednak dzisiaj już wiem, że ci, którzy nas uczą fizyki po prostu nami manipulują.
Oni czują, że te swobodne ładunki na powierzchni przedmiotów są naładowane dodatnio i tak to generalnie przedstawiają w swoich opracowaniach, ale gdy ich zapytać o detale, to natychmiast tłumaczą elektrostatykę jako zjawisko zależne tylko od ładunków WEWNĘTRZNYCH, w tym tylko jedne z nich, są dla nich ruchome - elektrony.
Bardzo ciekawie to zjawisko da się zaobserwować na przykładzie opisów zasady działania akceleratora Van de Graaffa.
Analizując to zagadnienie trafiłem na odpowiednie hasło w Wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcelerator_elektrostatyczny
Jest ono ilustrowane schematem działania takiego akceleratora i kilkoma zdjęciami przemysłowego akceleratora. Przeczytałem tam następującą informację:
Z tych powodów są popularne w instytutach badawczych. W Polsce działa kilka akceleratorów van de Graaffa, m.in. w Instytucie Problemów Jądrowych im. Andrzeja Sołtana.
Gdy zobaczyłem, że pod tym hasłem jest link do Instytutu Problemów Jądrowych, to oczywiście postanowiłem sprawdzić, czy oni wiedzą o tym, jak w Wikipedii piszą o budowie i zasadzie działania akceleratora, który jest zainstalowany w ich Instytucie.
Zadzwoniłem do Instytutu, odszukałem odpowiedni Zakład i tam nie tylko dowiedziałem się, że oni wiedzą o tym haśle, ale z rozmowy zorientowałem się, że oni są autorami tego hasła, a więc i autorami opisu do schematu działania takiego akceleratora.
Był to jedyny opis, który nie budził moich wątpliwości, mimo tego, że ładowanie czaszy akceleratora odbywa się w nim RUCHOMYMI JONAMI DODATNIMI.
Izolacyjny pas transportowy napięty jest między walcami (1) i (2). Pas jest ładowany ze źródła napięcia (5) poprzez ostrze (3). Pod wpływem silnego pola elektrycznego w ośrodku otaczającym ostrze powstają jony dodatnie i ujemne. Na pasie osadzają się ładunki tego samego znaku, co odpychający je ładunek na ostrzu. Ruch pasa wynosi zebrane ładunki ku górze do wnętrza kopuły (6), gdzie przez ostrze (4) na zasadzie puszki Faradaya spływają one na elektrodę zbiorczą (6). Potencjał elektrody rośnie do momentu zrównania się tempa ubywania ładunku przez upływ z szybkością jego doprowadzenia. Górna część rury akceleratora, ze źródłem jonów (7), połączona jest z elektrodą zbiorczą. Dolny koniec rury, o potencjale ziemi, zamknięty jest tarczą (8) bombardowaną przez przyspieszone cząstki.
Popatrzcie na rysunek akceleratora ilustrujący tą notkę. Widzicie jakie ładunki przenosi pas transmisyjny? Oczywiście dodatnie.
Napisałem do Instytutu list, który zakończyłem takimi pytaniami:
Stąd moje pytania do Pana Doktora:
1. Jakie jony rozpędzacie na akceleratorze "Lech"? Proszę opisać różne przykłady.
2. Jeżeli napisze Pan, że czasza jest ładowana ujemnie (tak, jak w Szczecinie), to proszę napisać, dlaczego na schemacie narysowaliście na czaszy plusy?
Dostałem następującą odpowiedź:
Postaram się odpowiedzieć na Pana pytania za jednym zamachem. W naszym akceleratorze na poziomie zerowym umiejscowiony jest zasilacz wysokiego napięcia o regulowanym z pulpitu sterowniczego napięciu - maksymalnie do 30 kV. Jego biegun ujemny jest uziemiony (umasiony).
Biegun dodatni jest połączony z ostrzami - mówimy szczotkami. Szczotki te prawie dotykają pasa.
Po drugiej stronie pasa, na przeciw nich, znajduje się uziemiona (umasiona) metalowa płyta.
Pomiędzy tą płytą a ostrzami znajduje się poruszający się pas, ale najważniejsze jest to że między nimi panuje różnica potencjału jaką w danej chwili wytwarza zasilacz WN.
Szczotki o potencjale dodatnim zbierają ( przyciągają) z izolacyjnego pasa elektrony,
najprawdopodobnie z ostatnich powłok atomowych jako najsłabiej związanych. Pozbawiony części elektronów pas jest naładowany dodatnio- a będąc izolatorem - przenosi ten dodatni ładunek do następnych szczotek. Tam z kolei pozbawione części swych elektronów atomy pasa pobierają ze szczotek brakujące im elektrony. Szczotki zbierające pozbawione pewnej ilości elektronów które zostały "pochłonięte "przez pas elektryzują się dodatnio. Teraz wystarczy połaczyć szczotki z elektrodą zbiorczą aby uzyskać wysokie napięcie. U nas pod elektrodą WN znajduje się żródło jonów które elektrycznie obojętne gazy ( wodór, deuter, 3He, 4He) zamieni ją na swobodne elektrony i dodatnio naładowane jony. Jony odczuwają silne odpychanie przez takze dodatnio naładowaną elektrodę zbiorczą. Jony zamieniają energię potencjalną na kinetyczną - i w ten sposób mamy akcelerator elektrostatyczny.
Największą zaletą tego typu akceleratorów jest bardzo dobra definicja energii - 1keV.
Otrzymuje się to poprzez bardzo intensyną stabilizację potencjału ( ładunku ) na elektrodzie zbiorczej.
Do tego celu wykorzystuje się tzw. triody koronowe. Potencjał elektrody podczas pracy akceleratora minimalnie zmienia się, a triody koronowe mają za zadanie zniwelowac te nawet małe zmiany ładunku ( potencjału) elektrody.
Jak Pan widzi działanie akceleratora elektrostatycznego daje się opisac (wytłumaczyć) bez uciekania się do wprowadzania pojęcia swobodnego ładunku dodatniego.
Zwłaszcza że na ile jest mi wiadome nikomu nie udało się udowodnic występowania takie czegoś.
Wszystko jasne?
Milionom czytelnikom Wikipedii wciska się informację o tym, że pas transmisyjny przenosi ładunki dodatnie, będące zjonizowanymi atomami gazu, a mnie się informuje, że ten ładunek dodatni, który niesie pas, to ... BRAK elektronów.
Wniosek: Tak długo, jak długo nie będzie uznane za fakt odkrycie elektrino, tak długo fizyka będzie manipulować młodzieżą wypuszczając w świat kolejne pokolenia bezmyślnych debilów.
Całe szczęście, w Polsce kierują procesem nauczania debile, wykształceni przez fizykalistów-manipulantów, którzy wpadli na genialnie prosty sposób: ograniczyć fizykalistom możliwość manipulowania, ograniczając ilość godzin nauki fizyki, chemii, matematyki. Polacy rabami dla Panów Europy – Niemców.
Inne tematy w dziale Technologie