Wśród wielu szkolnych prawideł na prowadzenie wysuwa się zasada interpretowania tekstu, a nie zamysłu autora. Tygodni wymaga wyplenienie przyzwyczajeń typu "poeta chciał powiedzieć, że...". Zazwyczaj w takiej sytuacji pada pytanie, skąd delikwent wie, czegoż takiego poeta chciał, skoro z utworu to nie wynika. Dlaczego zamiast analizować, opowiada o tym, "co sobie pomyślał, jak wiersz przeczytał"?
Niestety taki sposób interpretowania charakterystyczny jest nie tylko dla lekcji języka polskiego. Nie wiedzieć czemu ludzie uparli się, by Protagorasową maksymę głoszącą, iż "człowiek jest miarą wszechrzeczy" sprowadzać do "mierzenia innych własną miarką", a w efekcie w odbiorze rzeczywistości do ograniczania się do własnych skojarzeń i wyobrażeń. I czy to będzie sąsiadka Goździkowej, czy też Kolenda-Zaleska, mechanizm pozostaje taki sam - każda z nich wie lepiej, co rozmówca chciał powiedzieć. Swoje "interpretacje" w przystępnej formie (niczym ściąga.pl informację o treści lektury) przekazują dalej, by funkcjonowały w formie gładkich, udających oryginały kopii. Gdy tak "jedna baba drugiej babie" opowiada o tym, jak rozumieć świat, do odbiorców, którym nie bardzo chce się sięgać do źródeł, dociera przekaz pozwalający im podejmować decyzje, wydawać opinie i oceny, ferować, a nawet wykonywać wyroki.
Leszek Kołakowski w jednej ze swoich bajek filozoficznych opowiadał o kamieniarzu Ajio z Lailonii, który zapadł na dziwną chorobę. Wyrósł mu garb-sobowtór. A gdy lekarze wynaleźli świetny środek na garby, okazało się, że trudno rozpoznać, który Ajio jest prawdziwy. Na cichą deklarację pierwszego drugi odpowiadał krzykiem i wyzwiskami. Lekarze, naradziwszy się, dali lekarstwo temu, który głośno skarżył się i żądał, aby go natychmiast wyleczyć. Proszki spowodowały, że pierwszy Ajio skurczył się, zmalał, aż zupełnie znikł. Natomiast drugi zaczął przekonywać ludzi, żeby również zażyli lekarstwo, ponieważ są potwornie garbaci. "Jesteś garbem - syczał do każdego spotkanego człowieka - rozumiesz? Jesteś garbem, a nie żadnym człowiekiem! Udajesz człowieka (...) Tylko ja jestem prawdziwym człowiekiem!". Ostatecznie spowodował, że mieszkańcy Lailonii uwierzyli, że są garbami i że powinni przywrócić sobie właściwą postać. Masowo zaczęli zażywać lekarstwo. Ale - jak pisze Kołakowski - ponieważ nikt nie miał prawdziwego garbu, nikt nie mógł go stracić, wobec tego dopiero po zażyciu proszków wyrosły ludziom garby. I tak jak garb Ajio zaczęły krzyczeć, że one są prawdziwymi ludźmi. Garby żyły w zgodzie, a gdy się spotykały, bezlitośnie kpiły z ludzi, których "jakoby nosiły na plecach jako własne garby". Ostatecznie, zażywając lekarstwo, pozbyły się ludzi.
Tylko synek Ajio "uciekł z miasta, żeby nie zostać garbem, a kiedyś, jak dorośnie, wrócić do miasta i rozprawić się z garbami. Było mu jednak bardzo smutno."
Na ile potrafimy samodzielnie interpretować, by odczytać zawartą w bajce korespondującą z rzeczywistością refleksję?
Inne tematy w dziale Rozmaitości