Miasto wybudziło się z upalnego letargu za sprawą Tur de Pologne. Kolarze "wtargnęli" do naszego miasta, zrobili cztery okrążenia i powiem, że to zrobiło wrażenie. Pierwszy raz na żywo miałam okazję zobaczyć coś takiego. Peleton przemknął lotem komety, że tylko było słychać szum, a jaki podmuch temu towarzyszył, to mogłam się przekonać. Omal telefon nie wypadł mi z ręki.
Nawet helikopter został przeze mnie "złapany", choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. Ogólnie część ulic była zamknięta, co sprawiało trudności. Jednak taka atrakcja zdarza się rzadko, więc nie ma co narzekać.
Początkowo oglądałam relację w telewizji, bo choć widziałam plakaty reklamujące to wydarzenie, to jakoś specjalnie mnie nie zainteresowało, jak zobaczyłam, to postanowiłam przyjrzeć się temu z bliska, bo działo się to w pobliżu mojego miejsca zamieszkania.
Szpalery ogromnych balonów i reklam atrakcyjnie wyglądają w telewizji, a jak się jest w ich pobliżu to urok mija. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Wielu ludzi musi się napracować, by tak "przyozdobić" na chwilę ulice. Od miasta do miasta przemierzają z tymi balonami, czy słońce, czy deszcz.
Dla mnie życie jest czymś najlepszym, co mogło mi się przytrafić kiedykolwiek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport