Nawet nie był potrzeby inspektor PIP, czy jak go zwą, bo wystarczyli dziennikarze, by dowieść, że nie wszystkim przypadł do gustu zakaz handlu w niedzielę. Czy właściciel dostanie mandat, czy inną karę?
Dziennikarka przeprowadziła rozmowę telefoniczną z właścicielką, która twierdziła, że sklep jest zamknięty i poprosiła o ponowny kontakt za 15 minut. Tak wyglądała kolejna rozmowa
"Po 15 minutach:
- Dlaczego zdecydowała się pani otworzyć sklep mimo zakazu handlu? – pytamy ponownie.
- Nie otworzyłam. Jest zamknięty – mówi Luiza Kossakowska.
- Zrobiliśmy właśnie u pani zakupy.
- Jest zamknięte. Proszę sprawdzić.
- Byliśmy w sklepie. Mamy paragon.
- Otworzyłam sklep, bo była awaria. Jest zamknięte."
https://wiadomosci.wp.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-a-zona-posla-pis-wojciecha-kossakowskiego-sprzedaje-alkohol-6231511818373249a
Jest zamknięte, a mimo to otwarte. Tłumaczenie też niczego sobie, gdyby nie fakt, że sklep prowadzi żona posła z PiS. Jeszcze jak by to była żona jakiegoś posła, który głosował przeciw zakazowi, to bym zrozumiała, że nie akceptuje tego i wbrew ustawie otworzyła sklep w ramach protestu.
Klientów nie obchodzi do kogo należy sklep, ważne, że mogą zrobić zakupy, a tych ponoć nie brakowało, bo wiadomo, że monopolowy zawsze ma wzięcie.
Są tacy, którzy bez handlu żyć nie mogą i nie straszne są im wszelkie zakazy. Brać z nich przykład, czy raczej się dostosować? A może klienci powinni taki sklep zbojkotować. Chyba za duże wymaganie.
Gdy rządzenie opiera się o zakazy, nakazy i rozkazy, to nic dobrego z tego wyjść nie może. Polityka wkroczyła do sklepu
Dla mnie życie jest czymś najlepszym, co mogło mi się przytrafić kiedykolwiek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka