Teraz czytam, że trzeba złożyć wniosek do ZUS-u, jeżeli kapitał początkowy budzi wątpliwości, by przeliczono go wg. faktycznych danych. Podobno przed rokiem 1999 wyznaczono kwotę zero złotych, gdyż w tamtych czasach składki liczono zbiorczo. Poszłam sprawdzić jak to jest u mnie i okazuje się, że mój kapitał początkowy zaczyna się od roku 1984, a wcięło lata wcześniejsze, między 1975 -1983, więc mogę podejrzewać, że też mi wpisano zero. Najlepsze jest to, że interesowałam się tym w swoim czasie i przyszłam z książeczka ubezpieczeniową, w której są wpisane kwoty wynagrodzenia i miesięczne i potem rocznie, a urzędniczka w ZUS_ie oznajmiła mi, że to im nie jest potrzebne, bo mają wszystkie dane, więc uwierzyłam i zostawiłam sprawę tak, jak jest, bo nie miałam innego wyjścia.
Okazuje się jednak, że miałam rację, więc czym prędzej składam do ZUS-u wniosek o ponowne przeliczenie kapitału, bo jest tego trochę, a nie chcę być stratna. Jak państwu wiszę, to od razu wiedzą co i jak i potrafią mnie znaleźć, podobno mają wszystkie dokumenty, a jak przychodzi co do czego, to człowiek musi sam walczyć, bo sama instytucja nie kwapi się do naprawy swojego błędy, choć o nim wie.
Bazowanie na nieświadomości i niewiedzy daje profity, nie wątpię. Nie dość, że jesteśmy cykani na wszystkim i wszędzie, to jeszcze z premedytacją potrafią człowiekowi powiedzieć, że wszystko jest w porządku i każą akceptować sytuację dobrą dla nich. Dobrze jest trzymać różne dokumenty, choć termin ich ważności minął, bo nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać.
"Kiedy w 1999 r. wraz z reformą emerytalną wprowadzono nowy sposób obliczania świadczeń, argumentowano, że ma to na celu uporządkowanie okresu do końca 1998 r., kiedy to składki trafiały do jednego worka w ZUS. Problem w tym, że odpowiedzialność za błędy starego systemu przerzucono na ubezpieczonych."
Kto ma teraz taką możliwość, niech biegnie do ZUS-u po swoje, bo samo nie przyjdzie. Jak tu mieć zaufanie do państwa, do jego instytucji, do ludzi, którzy powinni dbać o pomyślność obywateli? Zobaczymy co mi powiedzą, a raczej co odpiszą w ZUS-ie i jaka będzie decyzja. Jeszcze się nie cieszę.
Jak bym się o coś starała, to wyliczą takie sumy nie wiadomo skąd i wyjdzie, że nic mi się nie należy, a tu zaniżyli, bo ludzie nie wiedzieli jakie sumy ZUS bierze do swoich wyliczeń. Dobrze, że ktoś to odkrył i podał dalej, a tą osobą jest p. Bożena Wiktorowska. Oby miała rację.
Dla mnie życie jest czymś najlepszym, co mogło mi się przytrafić kiedykolwiek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo