serdecznie dziękuję @Jacek Bielski, który pamięta o salonowej damie syberyjskiej (z podtekstem politycznym) i ponownie podrzucił jej etiudowy wątek. Duże dzięki, Panie Jacku.
***
Tak, moja niestargetowana kocico, i mnie jest przykro, bo nie najlepiej ci tutaj z twoim Hiobem i marnotrawnym.
Tak, S24 i poddział "zwierzątka" to nie jest dobre miejsce dla twoich etiud. Słabo cię widać, zdjęcia ci wklejam też słabiutkie. Poza tym gadać o newsach nie chcesz, czy raczej: nie potrafisz.
Ale - droga kocico - jak to bywa z pożytkami z pesymizmu (Roger Scruton): trafiłaś do miejsca lepszego niż inne, jeśli pisać ci się zachciało. O ile nie dałaś się zaczarować optymizmem, więc i rozczarowania nie doznasz. I wiesz co - moja kocico - choćbyś nie wiem jak łapami przebierała, nie wdrapiesz się na top listę; nie ten temperament, pochodzenie, układy. Ale może dzięki temu zdrowsza, a i szczęśliwsza będziesz? Musisz tylko zachować dystans wobec oczekiwań, musisz wziąć je (znaczy siebie) w ryzy, a przede wszystkim musisz przeskalować wagę ważności, by i ze słabej obecności wydobyć korzyść.
Nie chodzi o to, by sztucznie celebrować małe i peryferyjne. Chodzi o to, by zachować pewność, że małe i peryferyjne jest absolutnie konieczne jako bufor dla odgórnie wprowadzanych, społecznych mitologii nowoczesności, by nie panoszyły się bezkarnie i bezdyskusyjnie, by nie były poza jakąkolwiek osobową kontrolą. I jeszcze o coś chodzi: małe, peryferyjne jest twoje. Jak twoje imię znane tylko tobie, mnie i domownikom. Tego nam zabrać nie mogą ani zarządcy, ani kontrolujący zarządzanie.
***
Fakt, dziwnie się na Salonie dyskutuje, bo jakby o tym samym, ukradzionym z portali, a choćby od innych dyskutantów. Często też dyskutuje się bez dyskusji: o ile użytkownicy Salonu jakoś radzą sobie z formułowaniem racji własnej, to kiepsko sobie radzą w odczytywaniu racji cudzej, a już zupełnie źle z adekwatnym reagowaniem na nią. Jakby nie na człowieka, ale na bota reagowali: okrutnie, cynicznie i chamsko.
Zapał do pisania zatem kocica jakiś nadal ma, ale nie jest to zapał straceńczy. Co pewien czas weryfikuje korzyści - sporo te notki ją przecież kosztują; temat + forma, żeby napisane nie było oczywiste, a zarazem jakoś inspirujące; no i żeby się za bardzo nie mądrzyła, ale i na totalnego głuptasa nie wyszła.
Tak, wreszcie nastał wieszczony od dawna kres kultury pisma: rozpasaną blogosferę zastąpił wpis twitterowy, debatę sprowadzono do łapek i mordek, zatem dialog i na S24, i poza nim jest w oczywistym zaniku. To chyba jednak zbyt łatwa diagnoza. Wszak nadal bez liku jest gadających, mądrzących się i wchodzących w fundamentalne spory. Spory? Czy połajanki? Spory czy erystykę, spuściznę po bogini waśni i niezgody, mającą rozstrzygać o losie człowieka i ludzkości z jawnym pogwałceniem prawdy i złamaniem sumienia? Transhumanistyka ponoć nam królować zaczęła...
Co zatem miast dyskusji transhumanistyczna aktualność nam zaoferuje? Monopol monologu? A może jeszcze inaczej: ubranżowione monologi równoległe, sprytnie udające ludzką mowę i wymianę racji, a w istocie poza skutecznością nie mające - jakże inaczej - żadnej humanistycznej wartości, żadnej kulturowej podstawy, żadnego teleologicznego zwieńczenia. Napawanie się branżowym słowotokiem (logorea - w mojej branży), bo przecież nie strumień świadomości? Wystylizowana celebra celebry, karnawał zwizualizowanej błazenady, jatka oraczy i harcowników bez twarzy, biografii, tęsknot, odpowiedzialności...
Tak, słowa się dewaluują, znikają, są słabe, karcone, profanowane, prostytuowane... Unieważniane, jak prawda.
***
Dlaczego zatem Salonowa w ogóle pisze? Rzecz banalna: do pisania ma stosunek niezwykle osobisty.
I właśnie dlatego, że pisanie to sprawa osobista, chce - musi! - mieć odbiorcę. Odbiorcę, czyli lustro.
W końcu - rzekł kiedyś Mistrz Miron - "nie pisze się dla samych szaf". Taki na przykład Konrad, co to z Bogiem o człowieku gadał "sam jeden w celi" - źle problem zidentyfikował, i w efekcie poległ, przegrał, ośmieszył się... Bóg z nim nie poklikał, a co gorsza lajka nie dał.
Chciałaby syberyjska zatem, co oczywiste i dla bytu książkowego, pogadać, wymienić myśli-racje, zewrzeć się na argumenty, emocje, wzruszenia. Chciałaby w rozmowie uzyskać dla swojego pisania odpowiedź. A że rozmowy z zarządcą domostwa i michy, czyli ze mną, jej już spowszedniały, odbiła na blogowisko. Może chciała się sprawdzić? Może chciała coś zmienić? Może ją zawiodłam? Upchnęłam ją do "zwierzątek", a mogłam do polityki, no, choćby do społeczeństwa... Mogłam? Kocica musi być w zwierzątkach!
Syberyjska od gości nie oczekuje wiele: ot, wystarczy życzliwe oko, wrażliwe ucho, autentyczna pamięć i ciut doświadczenia. A że kocica rozumie, jak cenne są pożytki z pesymizmu, to nie stroi min i raczej nie banuje. Nie ma też wielkich ambicji, niczego nie krzewi, do niczego nie przekonuje. Jest natomiast - i tym się jawnie szczyci - autentyczna. Tak - w świecie falsyfikatów i fałszerzy to syberyjska jest autentykiem!
Nie to, żeby syberyjska pisanie miała w genach, bo szlachectwo piszących, szlachectwo poświadczone rodowodem niezbyt daleko w jej przypadku sięga. Jej naprawdę znakomicie piszących przodków wytłukli bądź zniewolili barbarzyńcy ze Wschodu, a tych nielicznych antenatów, którzy ocaleli z pożogi i wrócili z ziemi pustej-nieludzkiej, skwapliwie wykorzystali barbarzyńcy z Zachodu, gdy na środkowo-europejskim ugorze zaczęli flancować swoje przestarzałe eksperymenty.
Salonowa pisze, bo już w dzieciństwie uległa tajemnicy pisania, ceni i smakuje słowa, zna ich ciężar, nawet coś niecoś wie o ich pochodzeniu, choć w sumie głupiutkie z niej zwierzątko...
To jedno, pisać, jeszcze może. I może zapraszać na pogawędkę o rzeczach małych, peryferyjnych. Bo i one są ważne, a w transhumanistycznej pseudokulturze są ważne w dwójnasób: drobinki i skrawki to ostatnie autentyki świata, są dziś dobrem tożsamościowym, mają moc scalenia obolałego, szykanowanego bytu.
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości