Miałam sen, a że historia i kultura ludzkości posadowiona jest także na snach i na tłumaczach snów*, to podzielę się nim w kociej etiudzie.
Zatem miałam sen...
xxx
... przegłosowałam (jednoosobowo) ustawę 44.0 zwaną w skrócie KONSTYTUCJĄ DLA KOCIEGO DOBROSTANU, zwaną też - dla zmylenia elit syberyjskich (tfu) i wszelkich innych szemranych elit (tfu) - "reformą".
Dodam, że "konstytucja dla kociego dobrostanu" jest pierwszą od lat kompleksową modyfikacją naukowego podejścia do kociego stadła, w tym nauczania kotów karności, wydajności i współpracy z otoczeniem. Przegłosowałam ustawę, to i realizuję. Kto bogatemu zabroni?
Jeszcze przed przegłosowaniem 44.0 z rok trwało udeptywanie domowego gruntu pod świetlaną przyszłość. Czyściłam przedpole, rugowałam złogi, wprowadzałam też cząstkowe zmiany: już jest micha ze słusznym logo i kuweta z muzyką ojców, uruchomiłam także nowe reguły parametryzacji, tj. oceny jakości kota.
Odtąd jakość kota mierzona ma być nie wedle skompromitowanych miauków i grzbietów, a wedle "susodyscypliny" (na wezwanie kot w maksimum 4 susach ma osiągnąć cel, czyli mnie). Zracjonalizowałam też kosztochłonność bzdurek okołohumanistycznych, czyli ludzko-kocich pieszczot (kiźnięć, drapań, udeptań). Radykalnie te koszty obcięłam, bo komu, w dobie cyfryzacji potrzebne personalne zaangażowanie? Zaś co do ilości kota na domownika (w ustawie zapisałam, że muszą być 2 jednostki kocie na 1 humanoosobnika) się mi zwyczajnie udało, bo syn, chyba przewidując rewoltę, poszedł na swoje.
Zatem: skoro przegłosowałam ustawę, to i spulchniłam grunt, a dziś, żeby zwieńczyć moje słuszne dzieło, powołałam zespół (jednoosobowy) do monitorowania wdrażania ustawy**.
Że co? Że niby pulpa ideologiczna? Proszę zważyć, że moje dzieło jest jedyne w swoim rodzaju i tak starannie obmyślone, że nic i nigdzie z nim równać się nie będzie mogło, po wieki wieków. Więc - uchwalać i wdrażać trzeba, a wszelki opór, zaniechanie czy ślamazarność będą przykładowo karane. Dla opornych kotów z kar fizycznych - ściera, z kar duchowych - papierek po smakołykach do wąchania. A dla mnie, gdybym się okazała nie dość czujna i zaangażowana - karne stanie przed lustrem, "twarzą w twarz" ze sobą.
No - pytam syberyjską, bo patrzy na mnie jakoś dziwnie - kim ty byłaś dotychczas? Kim przed 44.0 byłaś, szemrana elito z certyfikatem "od królowych"?
Powtórzę: ustawa została przegłosowana, bo nowe i słuszne do nas przyszło, a jak jest nowe i słuszne, to słuszne i korzystne ustawy trzeba pisać, głosować i wdrażać.
Że co? Że ciebie, szemrana syberyjska elito, o zdanie nie zapytano, że nie reagowano na twoje apele? Głupiaś ty i naiwna. Ustawa została przecież skonsultowana z właściwymi ekspertami ("nie ujawnię nazwisk"), a że słuszna jest (co orzekli eksperci "nie ujawnię nazwisk") oraz korzystna (to się rychło okaże), więc wdrażać ją trzeba. I trzeba pilnować wdrażającego, co to celowo i pomysłodawcą, i ustawodawcą jest.
Tak więc "zespół monitorujący" (jednoosobowy) wdrażania 44.0 będzie strzegł, by nikt, żadna menda czy łajza z podejrzaną biografią, nie zwątpił w jej słuszność i korzystność. Powtarzam: nikt, także ustawodawca i wdrożeniowiec, czyli ja.
Jeszcze tylko rozporządzenia wypichcę, słuszne i korzystne (skonsultowane z ekspertami "nie ujawnię nazwisk"). I wio, wiśta hetta wio...
Czy syberyjska słyszy? 44.0 jest słuszna, bo słuszna jest. Syberyjska słyszy? Trzeba wdrażać, bo uchwalone i słuszne jest. I zamknąć pysk. Nie lenić się, nie szeptać po kątach. Zakasać kitę i do roboty. Nie marudzić. Truchtać. Pozycjonować się. Ćwiczyć kark i kolana. Syberyjska słyszy?
Że co? Że ma syberyjska swoje lata i zasługi? Że dbała o maluchy wiejskie, gdy Szara szła w pole? Że zaakceptowała znajdę stodołową i nauczyła ją kociego rzemiosła? Że swoją wartość pokazała syberyjska przez 30 lat kociego życia zawodowego? Że uznane gremia stopnie i tytuł syberyjskiej nadały, że w przewidzianym czasie i trybie orzekły, że syberyjska jest coś warta i że nie jest leniwa? Jakie zasługi, jaka wartość, jakie gremia? Tu, proszę, tu położyć nazwiska tych padalców i darmozjadów, tych sprzedawczyków, którzy syberyjską certyfikowali! Do piątego pokolenia wypalić ich trzeba! A co? Narodowe może to były gremia? Patriotyczne może były? Teraz o honorach decydować będzie rada doskonałości. Jednoosobowa rzecz jasna.
Więc - pysk w kubeł i do roboty. Wykazać się musisz. Są wreszcie słuszne kryteria, pisma i wydawnictwa. Będą wreszcie miarodajne oceny okresowe, a od nich i micha, i dobrostan koci zależy. Uczyć się, uczyć, albo won, bo lokomotywa postępu rozjedzie. A jak się syberyjskiej nie podoba, to znajda stodołowa, "chomik-odkurzacz", co jedno oko ma bursztynowe, a drugie zielone, zajmie miejsce przy pańskim stole. I doktorat wdrożeniowy dostanie. Nowe i słuszne idzie, a ty, pomiocie szemrany, won...
xxx
Taki to sen wyśniłam. Przebudzona, zlana potem i z trwogą ogarnęłam mieszkanie. Są! Dwa kocie pysie: znajda stodołowa wtulona w damę syberyjską, syberyjska wtulona w znajdę, obok siebie w zwyczajności. Ot, ciągłość pokoleń. Szlachetna i pożyteczna ciągłość.
Zaś ja, za dobrze pamiętająca język "późnego Gierka", obiecuję i sobie, i moim kocicom, że "rewolucyjnej ustawy o naukowym podejściu do kociego dobrostanu" ani nie napiszę, ani nie przyklepię.
* najznakomitszy z tłumaczy to Józef, syn Jakuba (ostatniego z patriarchów Starego Testamentu, protoplasty 12 plemion izraelskich, m.in. zmagającego się z aniołem i śniącego "schody/drabinę")
** Projekt i wszystkie jego smaczki do wglądu zainteresowanych na stronach MEN; a ostatni smaczek: http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32685%2Cminister-nauki-powolal-zespol-ds-monitorowania-wdrazania-reform-uczelni.html; a co do "pierwsza od lat" - zaraz, a "reforma Kudryckiej" kiedy była? W 2015 efektów na pewno nie zdążyliśmy zbilansować [https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/879605,reforma-szkolnictwa-wyzszego-w-polsce-mylilismy-sie.html]
Ps. jak to ze snami bywa, ich pamięć po przebudzeniu dopełnia się w odcinkach; uzupełnię zatem, że w 44.0 kot kotu nierówny; o przeliczniku "kota na kota" (więc różnicach w dofinansowaniu) miały zadecydować badania rynku oraz wewnętrzne sondaże, tj. przeze mnie zlecane samej sobie i na sobie wykonywane
PS. wszystkie podobieństwa do zdarzeń i postaci rzeczywistych są oczywiście zamierzone
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości